Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ.17 POMOC

***Pov.Jackson***

Tego wieczoru poszliśmy z Cruz zjeść coś w V8. Stwierdziliśmy, że fajnie byłoby porozmawiać po raz pierwszy nie skacząc sobie do gardeł. Lola podała nam hamburgery wieprzowe.

-Wow! Lolu, wyglądają niesamowicie.!- zachwyciła się Cruz na widok jedzenia.

-Robiłam je po raz pierwszy, więc zobaczymy, jak wyszły.- uśmiechnęła się.

-A nie wiesz kiedy otwierają Koło Serc?- zapytała Cruz.

-Co to "Koło Serc"?

-Jedna z najpiękniejszych miejscówek w okolicy. Jest tam hotel, ale i restauracja.- wytłumaczyła.

-Czynny jest jednak tylko w czasie wakacji.- dodała Lola.- Najbardziej się wtedy opłaca.

Skinąłem głowę w znaku, że zrozumiałem po czym zacząłem jeść.

-Tak właściwie to gdzie ta blond dziewczynka? Z tego co zdążyłem się zorientować to biega po całym mieście.- mówiąc to wziąłem kęs burgera. Cruz odłożyła swoją kanapkę na talerz i zaczęła:

-Nazywamy ją duchem Chłodnicy Górskiej.

-Biorąc pod uwagę, że pojawia się znikąd to tak- ksywka duch pasuje idealnie.- prychnąłem z lekkim oburzeniem. Lubie mieć podane wszystko na tacy. Nie cierpię domyślania się, skąd coś się wzięło lub dlaczego.

-Raczej bardziej skłonna byłabym do tego, że po prostu jest jej wszędzie pełno.- zaśmiała się.-Nie wiem, czy pamiętasz, jak 10 lat temu czterolatka zabrała Ci kask...

-Pamiętam.- odparłem.- Ciężko nie pamiętać.

-No to ona.- Cruz uśmiechnęła się głupio.

-Ale...jak...- zaniemówiłem dlatego zadecydowałem, że najlepiej, aby mój wzrok tkwił po prostu w burgerze.- W takich momentach czuje się staro.

-Z tego co wiem nazywasz Pana McQueena "emerytem"  niezmiennie od 10-ciu lat. Nawet, jak jeszcze jeździł.

-Taa...- tylko to zdołałem wydusić.

-Jutro mogę zaprowadzić Cię do Muzeum Wyścigowego Hudsona Horneta.- zaproponowała.

-Wolałabym raczej posiedzieć, czy coś. Nie zrozum mnie, źle, ale jestem zmęczony.- odpowiedziałem ostudzając jej entuzjazm. Przywykłem do tego. Przywykłem, że widzą mnie, jako chłodnego i bezdusznego, któremu zależy wyłącznie na wygrywaniu w wyścigach. Tak siebie maluję. Czegokolwiek bym nie powiedział brzmi to tak, jakbym był na kogoś obrażony i zły. Nawet, jak nie jestem. Nie lubię też się uśmiechać. Nawet, jakbym teraz pstryknął palcami i powiedział "Od teraz jestem dobry, miły i czuły" to tak, czy siak nikt by w to nie uwierzył. Dlatego sobie daruje te starania.

-No... w porządku.- odparła z lekkim zdziwieniem.- Myślałam, że chciałbyś zobaczyć trochę historii.

-Nie dzięki. Może kiedyś indziej.- zakończyłem temat. Resztę obiadu spędziliśmy w ciszy.

***Pov.Zygzak***

-Dobra to co oglądamy?- zapytałem Sally i Lucy.- Serial, czy film?

-"Piła"!- krzyknęła Lucy. Skamieniałem.

-Czemu akurat "Piła"?

-Bo posramy się ze strachu i szybko wyłączymy.- uśmiechnęłam się. Westchnąłem.

-Rozumiem, że wolisz się ruszać, ale czasami trzeba przysiąść.

-To może lecą powtórki wyścigów?- zaproponowała Sally.- Zdaje się, że wszyscy będą zadowoleni.

-Pasi!- krzyknąłem jednocześnie z Buntowniczką. Włączyliśmy RSN. Akurat leciały powtórki finału.

-Dla nich mogę siedzieć nawet 5 godzin.- zadeklarowała moja córka.

-Nie wątpię. Słyszeliście o tym, że jutro otwierają Koło Serc?- rzekła Sally.

-Serio? Ekstra! Mają najlepszą sałatkę grecką na całym świecie!- rozmarzyła się Lucy opadając plecami na kanapę.

-W takim razie drogie panie jutro zabieram was na obiad do Koła Serc!-odparłem. 

-Pamiętasz, że zawsze brałeś stek?

-Jak mógłbym nie pamiętać Sal! Dosyć często chodziliśmy tam na randki.

-Proszę tylko nie kolejna mdła historia.- poprosiła błagalnym głosem Lucy, a ja i Sally zaczęliśmy się śmiać.

-Jak będziesz miała chłopaka zobaczysz, że świat stanie Ci na głowię.- odparła Sal. 

-Znaczy...ona ma 14 lat to wiesz.- uśmiechnąłem się głupio.- Ma dużo czasu!

-Spokojnie tatuś. O ile wiem, że dużo rzeczy robię w pośpiechu to ze znalezieniem sobie chłopaka się nie śpieszę. Więc już opanuj ten rumieniec.

Zarumieniłem się? Szlag by to. Sally zachichotała. Chyba nie jestem jeszcze gotów na bardziej dorosłem zachowania Lucy. Mimo, iż dziewczyny w jej wieku staniki wypełniają skarpetkami, malują się w nadmiernej ilości, bądź przez kompleksy dotyczące swojego wyglądu odchudzają się chociaż tak naprawdę większy rozmiar spodni to nie fakt, że urósł im tyłek, tylko całe urosły...Lucy taka nie jest. Nie umiem wyobrazić sobie, że Lucy nosi choćby zwykłą bluzkę do ciała, czy, że chwyta za żyletkę, przez to, że musi ukrywać trądzik pod grubą warstwą podkładu. 
Lucy zdaje się nie dorastać. I jak mnie to cieszy! Jak teraz pamiętam, jak z Sally pojechaliśmy do Los Angeles na sylwestra, a ona została u Melissy na noc. Po tym, jak tylko wsiadła do samochodu zaczęła żalić się na pomalowane paznokcie i włosy potraktowane lokówką. I, jak wyobrazić ją sobie teraz całującą się z chłopakiem. Pomijają, że najprawdopodobniej wybiłbym temu chłopaczkowi za to zęby to...chyba sami rozumiecie.

-Wiecie co...zaraz wracam.- po tych słowach Lucy wybiegła z domu. Nie zrozumiałem zupełnie co się stało.

***Pov. Lucy***

Plan idealny! Spędzą ze sobą czas w Kole Serc i się zakolegują! Potem na drzewie wyryją C + J = BFF! Tak! Wiem- lekko prostackie, ale posiadające swój urok. Pobiegłam do stożka numer 3. Bez pukania otworzyłam drzwi i weszłam do środku. Jackson zdziwił się na mój widok. Przeglądał coś na telefonie.

-Koło Serc!- krzyknęłam.

-Puka się.- warknął. Zignorowałam to zupełnie.

-Zaproś Cruz do Koła Serc. Nie ma lepszego miejsca, aby bliżej się poznać.

-Możesz wyjść!- poprosił zirytowany wstając.

-Hej ej ej! Próbuje pomóc! 

-Ciekawe jak?- fuknął.

-Znam Cruz. To powinno Ci wystarczyć.

-Dziękuje za pomoc widmo, ale myślę, że sam sobie poradzę.- po tych słowach wypchnął mnie z pokoju po czym zakluczył dni. Pokazałam środkowy palec drzwiom. Wal się Sztorm! Ja zawsze dostaje to co chce.

Ruszyłam na stację Loli. Był tam akurat Luigi i Guido, którzy zacięcie rozmawiali o czymś po włosku. Nie zwróciłam na nich większej uwagi. Podeszłam do telefonu stacjonarnego na stacji i zaczęłam próbować przypomnieć sobie numer telefonu. Tak! Pamiętam! Wykręciłam numer i przyłożyłam słuchawkę do ucha.

-Dzień dobry! Chciałam złożyć rezerwacje.

-Dobrze. Na kiedy i ile osób?

-Jutro koło godziny 14, dwie osoby na nazwisko Sztorm.

-Sztorm...dobrze. Coś jeszcze?

-Tak. Najlepiej, gdyby stolik był na tarasie.

-Taras...dobrze. 

-To tyle. Dziękuje! Do widzenia.

Po tych słowach rozłączyłam się i wbiegłam na stację. Lola akurat rozmawiała z kimś, przez komórkę. Pod ladą zawsze leżały karteczki i długopisy. Sprytnie wyjęłam jedną karteczkę i długopis. Na niej napisałam "Koło Serc- Rezerwacja. Nazwisko- Sztorm Stolik- taras, dwie osoby, jutro godz. 14"

Zostawiłam długopis i z karteczką wróciłam pod stożek Sztorma. Przykleiłam karteczkę do donicy i zapukałam w drzwi po czym ukryłam się za wielką ozdobną donicą. Jackson otworzył i, jak po chwili się dowiedziałam wziął karteczkę. Czasami warto dać sobie szansę pomóc.

******

-Już jestem!- krzyknęłam wchodząc do domu.

-Czemu nagle wybiegłaś?- zapytał się mnie tata marszcząc brwi.

-Zdawało mi się, że zaczęło padać! Wiesz, jak rzadko pada.

-Jest piękne wieczorne niebo. Nie ma, ani jednej chmurki na niebie.

-Pfy... każdy ma prawo się pomylić.- po tych słowach wróciłam na kanapę. Usiadłam koło mamy wtulając się w jej bok.

Siema siema! Obiecałam więc jest :D
 Mam nadzieje, że wam się spodobał rozdział. Ostatnio mam wenę, więc jest dużo rozdziałów XD Ode mnie właściwie to tyle. Możecie napisać co o nim sądzicie.
Do zobaczenia ;)


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro