Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5. Dlaczego kłamiesz, Sean?

Sean

Pozory były jak krzywe zwierciadła. Miało się nieodparte wrażenie, że widzi się w nich wszystko, lecz w rzeczywistości był to jedynie obraz, który nijak miał się do prawdziwego stanu rzeczy.

Bez wątpienia pozorem mógłbym określić pierwsze odczucia względem Eleny Anderson. Byłem pewien, że ta siedzącą przez dłuższy czas na jakiś kamieniu dziewczyna jest tą, która boi się własnego cienia. Obserwując jej sylwetkę, która wypełniona została dźwiękami jakiejś skocznej piosenki, myślałem, że brunetka absolutnie odbiega od pewnej siebie postaci. Uznałem, że bez problemu podda się mojemu urokowi osobistemu, a zgoda na udawany związek będzie jedynie formalnością.

Niestety, przeliczyłem się.

Pozory bez wątpienia potrafiły zmylić. Tak było też w tym przypadku. Byłem przekonany, że pytanie o pocałunek kompletnie wybije tę nieugiętą dziewczynę z rytmu i sprawi, że jej serce zabije mocniej. Jednak w momencie, kiedy odezwała się, miałem wrażenie, że to właśnie ja jestem tym słabym. A chwila, kiedy to ona złączyła nasze usta w delikatnym pocałunku, sprawiła, że moja pewność siebie stała się jedynie jej parodią.

Niestety, chcąc, aby to ona wpadła w moje sidła, to ja zaplątałem się w jej. A dodatkowy punkt mogła przyznać sobie za to, że rzeczywiście podobał mi się ten niepozorny pocałunek. Tak, jakby doskonale wiedziała co robi, a ja byłem jedynie kolejnym głupcem na jej liście zdobyczy.

Kompletnie nie tak miał wyglądać przebieg naszej relacji. A moment, kiedy Danielle nakryła nas był niczym wyrocznia, mówiąca, że z tej sytuacji nie ma żadnego odwrotu. Musieliśmy tkwić w tym piekielnym układzie. A kiedy Elena mogła doskonale cieszyć się udawanym związkiem, stan mojego konta bankowego miał stopniowo się zmniejszać. W końcu obiecałem jej zapłatę, a zostałem wychowany na tyle dobrze, aby wiedzieć, że złożonych obietnic się dotrzymuje.

Kiedy wraz z przyjaciółmi skończyliśmy obserwować Elenę, która przeżywała istne katusze, próbując wpakować do auta swojego pijanego brata, poczułem, jak wlepiają się we mnie wszystkie trzy pary oczu.

– No co? – Pokręciłem głową, chcąc pozbyć się ich ciążących mi spojrzeń.

– Kto to jest? – spytał Timothy, który kończył dopijać swojego szampana.

– Elena – mruknąłem, jakby odpowiedź na to pytanie była oczywista. Czując jednak baczne spojrzenie przyjaciela, przewróciłem oczami. – Spotkaliśmy się niedawno i jakoś tak wyszło. – Wzruszyłem ramionami, nie wiedząc co powinienem dodać.

– Co masz na myśli? – wtrącił się Dylan. – Żadna normalna, szanująca się dziewczyna by na ciebie nie poleciała.

– Dzięki – odparłem. – To nic bardzo poważnego – Zacząłem się tłumaczyć.

Kiedy wybiła godzina druga w nocy, a piorunująca ilość gwiazd na niebie otaczała nasze głowy, zgodnie postanowiliśmy opuścić teren ogniska. Kiedy Timothy i Dylan odeszli, kierując się w stronę własnych aut, ja zostałem sam z Connie. Jej dom znajdował się po drodze, dlatego z reguły miałem możliwość ją bezpiecznie podwieźć. Sprawnie otworzyłem auto, zasiadając na miejscu kierowcy. Morrison usiadła koło mnie, przegryzając jakiegoś batona. Ze względu na jej cukrzycę, wiedziałem, że musi kontrolować poziom cukru we krwi i w razie czego mieć przygotowaną słodką przegryzkę. Nieraz byłem świadkiem, jak dziewczynie robiło się słabo. Z reguły prosiła mnie wtedy o wyjście do najbliższego sklepu.

Kiedy usłyszałem głośny warkot silnika, ruszyłem z miejsca. Kątem oka spojrzałem na Connie, która wierciła się na fotelu, ewidentnie mając ochotę na podjęcie jakiegoś dialogu.

– Mów – odezwałem się pierwszy, nie mogąc znieść jej zakłopotania.

I ten wyraz był niczym klucz, otwierający skarbiec myśli dziewczyny. Od razu poczuła się pewniej, wypowiadając szybko kolejne słowa.

– Znamy się już długo – zaczęła, a ja przytaknąłem, cierpliwie czekając na dalszy rozwój jej idei. – Dlatego zastanawiam się nad jednym bardzo ważnym pytaniem. – Przyłożyła dłoń do policzka, udając zamyślenie – dlaczego kłamiesz, Sean?

Rzeczywiście znaliśmy się już wiele lat. Wciąż doskonale pamiętałem dzień naszego pierwszego spotkania. A szczególnie łzy w oczach tej delikatnej blondynki, kiedy została okradziona z ostatnich centów przez grupę szkolnych prześladowców. Niestety, urokami tej placówki były osoby gnębiące słabsze jednostki bez najmniejszego powodu. Mimo, że miałem wtedy czternaście lat, trzymałem w sobie na tyle odwagi, aby postawić się jej oprawcom. Odzyskaliśmy pieniądze, a jeden z nich skończył z krwawiącym nosem. Nigdy nie popierałem przemocy, lecz czasem zdarzały się sytuacje, gdy przestawałem się hamować, a dawałem upust negatywnym emocjom. Oczywiście do szkoły zostali wezwani moi rodzice, którzy po rozmowie z dyrektorem, zamiast dać mi szlaban, pochwalili za bohaterską postawę i obiecali, że zapiszą mnie na zajęcia z kick-boxingu. W dodatku zyskałem przyjaciółkę w postaci urokliwej Connie Morrison.

– Nie mam pojęcia, o czym mówisz... – Wzruszyłem ramionami, zgrywając głupiego. W rzeczywistości domyślałem się, że Connie nawiązała do wcześniejszej rozmowy z chłopakami.

– Nie przyprowadziłbyś do nas pierwszej lepszej dziewczyny – stwierdziła, zakładając ręce na brzuch. – Albo wpakowałeś się w kłopoty, albo ukrywałeś przed nami fakt, że jesteś w związku – odparła, skutecznie odkrywając moją tajemnicę.

– W zasadzie oba naraz – Uśmiechnąłem się złośliwie, zauważając, jak usta Connie rozchylają się, a oczy wytrzeszczają. – Zrobiłem coś bardzo głupiego...

– To akurat żadna nowość – dogryzła mi. – A teraz masz powiedzieć mi wszystko. Od początku do końca – zarządziła, a ja nie miałem ochoty się kłócić.

Westchnąłem, jakby tej gest miał wydłużyć czas na zebranie myśli, które cały czas tańczyły w mojej głowie. Starałem się uporządkować ten nieład, zaczynając swoje zwierzenia od chwili okłamania Danielle, przechodząc do pierwszego spotkania z Eleną, a kończąc na niefortunnym pocałunku.

– O cholera – skomentowała, kiedy skończyłem wypowiadać ostatnie zdanie. – Nie chcę cię martwić, ale obawiam się, że jesteś na przegranej pozycji – zaśmiała się delikatnie, przeciągając na fotelu.

– Ja? – Uniosłem brew. Nie określiłbym tego w tak drastyczny sposób, jak przed chwilą zrobiła to dziewczyna.

– Ma cię w garści. – naprostowała. – Byłeś pewny, że to kolejna głupia dziewczyna, która na ciebie poleci, a okazała się być tą, która cię spoliczkuje, a ty jeszcze za to podziękujesz. – Ale może to i lepiej – dodała, a ja spojrzałem na nią ze zdziwieniem. – Wreszcie ktoś uderzy w twoje wybujałe ego – dodała, wbijając mi kolejną szpilkę.

– Bez przesady – mruknąłem, parkując pod ogrodzeniem jej domu. Connie zaczęła się zbierać, porywając z tylnego siedzenia czarną torebkę.

– Mam nadzieję, że twoja udawana dziewczyna poradzi sobie z tobą – powiedziała na odchodne. – Chciałam ją ostrzec, że z takim dupkiem będzie ciężko, ale wydaje mi się, że da sobie z tobą radę.

– Wydaje mi się, że to ja będę musiał sobie z nią poradzić. – Oparłem się o zagłówek.

– Nawet nie będziesz wiedział kiedy, a zakochasz się na zabój – wtrąciła, otwierając drzwi. – Przyznaj, że dobrze całuje.

Problem w tym, że cholernie dobrze. Tak, jakby poprzez złączenie naszych ust rzucała na mnie najsłodszy czar. Jednak mimo poczucia słodyczy, miałem wrażenie, że prędzej uprawiała jakąś czarną magię. Niezwykle omamiającą, a wręcz destrukcyjną.

– Wolałbym polizać publiczną toaletę – odparłem zamiast tego.

– Naprawdę nie umiesz kłamać.

I po tych słowach wysiadła z auta, trzaskając drzwiami. Uwielbiała denerwować mnie w ten sposób. A prowokujące puszczenie oczka sprawiło, że wystawiłem w jej stronę środkowy palec. Z kolei ta tylko zaśmiała się, za chwilę znikając za drzwiami swojego domu.

Oparłem się o zagłówek, a następnie przymknąłem obolałe powieki. Tego dnia wydarzyło się zdecydowanie zbyt wiele. Mimo, iż uwielbiałem chaotyczność, a samo swoje życie określiłbym mianem szalonego biegu, miałem wrażenie, że jego tempo było bardziej niż zawrotne. Zmęczenie powoli brało nade mną górę. Jednak, co mogłem poradzić, że nawet, gdy po krótkiej jeździe znalazłem się w swoich łóżku, przed oczami wciąż miałem obraz zadziornie uśmiechającej się Eleny, a moje usta wręcz pulsowały pod wpływem jej słodkich warg.

Cholera.

✧༺♥༻∞  ∞༺♥༻✧

Kiedy się obudziłem, nie byłem pewny, która była godzina. Miałem w planach spać do oporu, tak, jakby poprzez to poprzedni wieczór miał zostać wymazany z mojego życiorysu. Niestety, nic takiego nie miało miejsca, a słysząc głosy moich rodziców, zakryłem uszy puchatą poduszką. Miałem ochotę skryć się po kołdrą i zapomnieć, że wczorajszego wieczoru oprócz miana singla, straciłem również godność.

Wkrótce mama weszła do mojego pokoju, wkładając do szafy wyprane ubrania. Jednak nie mogła być na tyle miła, by swoją wycieczkę zakończyć na tym etapie. Musiała również odsłonić rolety, wprowadzając do pomieszczenia silne światło słoneczne. Mruknąłem coś niezrozumiałego w pościel, jeszcze bardziej zakrywając się poduszką. Lecz kiedy kobieta zdarła ze mnie ciepłą kołdrę, miarka się przebrała. Na ślepo rzuciłem w nią zagłówkiem, prawdopodobnie prędzej trafiając w lampę niż w jej sylwetkę.

– Pudło, Sean – zaśmiała się melodyjnie. – A teraz wstawaj, bo tata zrobił śniadanie – dodała.

Niechętnie zwlekłem się z łóżka, stąpając na zimnych panelach. Ubrałem kapcie, a następnie poprawiłem podwinięty podkoszulek. Udałem się do łazienki, wykonując swoją poranną rutynę. Następnie zszedłem po schodach na dół, natrafiając na uśmiechniętą siostrę w towarzystwie swojego narzeczonego.

Jacob, bo tak miał na imię, był naprawdę świetnym chłopakiem. Miał niespełna dwadzieścia dwa lata, a już dążył do założenia własnej firmy. Bez wątpienia miał parcie na sukces. Już na naszym pierwszym spotkaniu zrobił na mnie spore wrażenie, opowiadając o branży IT. Co prawda, nigdy nie interesowałem się tego typu sprawami, a bardziej byłem zainteresowany kierunkami typowo humanistycznymi, lecz brzmiące inteligetnie słowa mężczyzny poniekąd mi imponowały.

– Cześć – rzuciłem od niechcenia.

– Hej – odpowiedzieli niemal równocześnie.

Zasiadłem do stołu, zauważając przygotowaną na ceramicznym talerzu szakszukę ze szparagami i serem feta. Był to śniadaniowy specjał mojego ojca, który już od dwudziestu lat pracował jako kucharz w jednej z miejskich restauracji. Wkrótce zauważyłem jak mężczyzna również zasiadł do stołu, wymieniając przyjazny uścisk dłoni z Jacobem. Zacząłem rozgrzebywać jedzenie widelcem, co jakiś czas nabierając jego mniejsze porcje do ust.

– Jak tam udała wam się wczorajsza impreza? – rzucił wesoło starszy z mężczyzn.

– Było bardzo fajnie – odparła Danielle, popijając swoje cappuccino. – Poznałam wreszcie dziewczynę Seana – dodała, uśmiechając się do mnie.

I kiedy o mało co nie udławiłem się jedzeniem, odwzajemniłem uśmiech, próbując oszukać bardziej siebie niż ją, że byłem pewny swojego durnego pomysłu. W rzeczywistości stabilny grunt zawalił się niemal od razu, sprawiając, że moja głowa zaczęła boleśnie pulsować. A teraz byłem skazany przez dwa miesiące ciągnąć tę szopkę.

– Musisz nam ją koniecznie przedstawić – wtrącił ojciec, dotykając mojego ramienia. – Nie wspominałeś nam o niej zbyt wiele. Mama na pewno chciałaby poznać kolejnego członka żeńskiej części rodziny.

Przewróciłem oczami. W zasadzie nic nie wspominałem na temat swojej domniemanej dziewczyny. Nie chciałem zdradzić nawet głupiego koloru włosów, ponieważ nie miałem pojęcia, czy moja sympatia będzie szatynką, blondynką, czy może rudowłosą. Wtedy nie spodziewałem się, że wybór tak naprawdę padnie na brunetkę. Nie wspominając nawet o tych pięknych, czekoladowych oczach, które przyciągały do siebie niczym pieprzony magnes.

– Oczywiście – mruknąłem między jednym gryzem szakszuki a drugim.

– Może zaprosisz Elenę na kolację? – zaproponowała Danielle, a ja miałem ochotę wbić jej trzymany widelec w oczy.

Mimo beznadziejności tego pomysłu oraz usilnej chęci zamordowania własnej siostry, uśmiechnąłem się słabo, spoglądając na ojca.

– Świetny pomysł – poparł ją mężczyzna, drapiąc się po głowie. – Może udałoby jej się wpaść jutro? Ugotuję kurczaka z warzywami – zaproponował, a ja skinąłem głową.

– Zapytam – westchnąłem. – Nie chciałbym jej osaczać. Zapewne będzie czuć się skrępowana...

Doskonale pamiętałem moment, jak spięła się, kiedy prowadziłem ją w stronę moich przyjaciół. Miałem wrażenie, że poznawanie nowych osób wywołuje w niej stres i stanowi przekroczenie granic komfortu. I mogła udawać niewzruszoną oraz przybierać tę pewną siebie maskę. Jednak jej organizm zawsze mówił prawdę.

– Nie ma czym – machnęła ręką mama, która segregowała pranie, skutecznie nas podsłuchując. – Na pewno ją polubimy.

– Obiecuję, że powstrzymam się z głupimi pytaniami – Danielle położyła swoją dłoń na sercu.

– Wiesz, że ci nie wierzę, prawda? – Uniosłem brew.

– No dobra – pokręciła głową. – Ale obiecuję, że się postaram.

Reszta śniadania minęła w pogodnej atmosferze. W miarę pogodnej. Ponieważ z tyłu głowy miałem zagwostkę, jak poinformować Elenę, że wkopałem ją w rodzinną kolację w taki sposób, że zdenerwuje się tylko troszkę. Niestety, żadne sensowne rozwiązanie nie przychodziło mi do głowy. Dlatego, kiedy tylko przebrałem się z piżamy w zwykłą koszulkę oraz spodenki, chwyciłem za telefon, otwierając dymek czatu z dziewczyną.

Sean: Mam ważną sprawę.

Na odpowiedź nie musiałem długo czekać. Domyślałem się, że Elena prawdopodobnie i tak nie miała nic większego do roboty, co sprawiło, że nieco się uspokoiłem. Miałem dodatkowy argument za tym, aby pofatygowała się na tę kolację.

Elena: Jaką?

Mimowolnie na moją twarz wpłynął niewielki uśmiech. Może przekonanie jej nie będzie zadaniem skazanym na porażkę?

Sean: Wiesz, że jesteś super, prawda?

Elena: Do rzeczy.

Sean: Rodzice zapraszają cię na kolację.

Elena: Kiedy?

Sean: Jutro.

Elena: Ok.

Zmarszczyłem brwi. Nie mogłem uwierzyć, że ta sama Elena Anderson, którą poznałem wczoraj tak po prostu zgodziła się przyjść jutro do mnie, a wszystkie argumenty, jakie szykowałem w głowie, okazały się być zupełnie niepotrzebne. Nie wierzyłem, że jej decyzja nie zawiera żadnego haczyka. Jakiegoś warunku, który będzie dla mnie prawdziwym wyzwaniem.

Elena: Liczę jednak na małą podwyżkę.

Pokręciłem głową, ponieważ doskonale zdawałem sobie sprawę, że niemożliwym było, aby odpowiedź na to pytanie nie zawierała dłuższych, nieco krętych ścieżek. Przynajmniej poznałem jej naturę na tyle, by wiedzieć, że dziewczyna jest naprawdę uparta i zawsze dopnie swego.

A tak się składało, że również nie należałem do tych uległych.

Sean: Aż tak księżniczka ceni swoje towarzystwo?

Elena: Nie, tak wyceniam mękę w postaci spędzania czasu z tobą w jednym pomieszczeniu, kretynie.

Sean: Nie sądzisz, że za te wyzwiska powinien potrącić ci z pensji?

Elena: W takim razie przepraszam. Do zobaczenia na kolacji, szefie.

Bez wątpienia Elena Anderson była zagadką. I mimo, iż wiedziałem, że próbowanie dotrzeć do tej dziewczyny nie jest najlepszym pomysłem, coś we wnętrzu wręcz pragnęło, abym stał się kimś, kogo ta nigdy nie zapomni.

Ponieważ byłem tym, który miał uczynić jej wakacje najpiękniejszym snem bądź najgorszym koszmarem.

==

Hej!

Na wstępie dziękuję wam za gwiazdki, komentarze, dodawanie opowiadania do list i wyświetlenia! <3

Rozdział piąty już za nami, a wraz z nim perspektywa Seana. Generalnie główną narratorką jest tutaj Elena, jednak myślę, że Sean również zasługuje na swoich kilka rozdziałów. Mam nadzieję, że go pokochacie tak, jak ja to zrobiłam.

Do następnego! <3

Tiktok: @ametsa.watt

Twitter: _ametsa_

#LPILwattpad

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro