Rozdział 9: Ból
Rozdział liczy 2261 słów
~~BAEKHYUN POV~~
- Yifan? - zapytałem niepewnie, podejrzewałem, że uderzył się o jakąś szafkę - Jesteś tam?
- Yifan? - powtórzyłem już mniej spokojniej. Ten jęk przeraził mnie, przez co przez mój kręgosłup przeszedł nieprzyjemny dreszcz - Powiedz coś!
- Przepraszam - wycharczał, jakby dławił się wodą.
- To nie jest śmieszne! - krzyknąłem, mając głupią nadzieję, że robi sobie głupie żarty. Mimo, że byłoby to okrutne z jego strony.
- I nie jest - nagle odezwał się inny męski głos, którego nie rozpoznawałem. Był bardzo głęboki i mogłem w nim wyczuć nutkę złowieszczego śmiechu.
Moje serce zaczęło bić nienaturalnie głośno, obijając się nieznośnie o żebra, mając wręcz wrażenie, że niektóre z nich zaraz zostaną połamane. Nie zauważyłem nawet, jak przez chwilę wstrzymałem powietrze w płucach przez cały strach, który dosłownie ogarnął moje ciało, powodując paraliż wszystkich mięśni. Nie miałem pojęcia kto to jest i w ogóle jak to możliwe?
- Kim jesteś?! - krzyknąłem, lecz odpowiedział mi dźwięk przerywanego połączenia. Mój telefon, który trzymałem przy uchu, upadł na podłogę, a ja tępo patrzyłem się przed siebie, czując nienaturalny lęk. Moje całe ciało zaczęło drżeć, a w mojej głowie pojawiały się same czarne scenariusze i przede wszystkim jedno zdanie.
To nie powinno się wydarzyć...
Chciałem pojechać jak najszybciej do własnego domu, zobaczyć co się stało z Yifanem. Trzymając się kurczowo myśli, iż poradzi sobie z napastnikiem i wyjdzie z tego cało. Dlatego też bez dłuższego myślenia, zacząłem biec w stronę wyjścia, ale zanim wyszedłem, ubiegł mnie Jongin, łapiąc tuż przy drzwiach.
- A ty dokąd się wybierasz? - jak na zawołanie wybuchnąłem płaczem, czułem gorące łzy, które spływały mi po policzkach, wypalając piętno na mojej skórze.
- Musze iść! - wpadłem w jakiś szał, którego sam do końca nie potrafiłem okiełznać. Byłem przerażony, możliwością stania się krzywdy mojemu byłemu. Zwłaszcza, że było to ewidentnie z mojej winy.
- Nigdzie nie pójdziesz... Musze Cię pilnować.
- A... Ale Yifan! - darłem się, czując jak moje gardło na tym cierpi. Lecz w tamtej chwili nie przejmowałem się tym, będąc wypełniony strachem i pewnego rodzajem bólem psychicznym.
- Co z nim? - zapytał, zachowując całkowitą powagę jak na profesjonalnego policjanta przystało.
- O-On... Stalker - ciężko rzucałem słowami bez żadnego kontekstu, gdyż szloch wydobywający się ode mnie, odbierał mi możliwość normalnego mówienia.
- On jest stalkerem? - zapytał, chcąc wybadać całą sytuację.
- On mu coś zrobił! - zacząłem w końcu szarpać się z Jonginem, ale nic to nie dało. Był ode mnie silniejszy, przez co skutecznie mnie unieruchomił. Lecz to wcale nie spowodowało, że się poddałem, a wręcz przeciwnie.
- Kyungsoo - zwrócił się do mojego menadżera - proszę weź go, muszę zadzwonić - mężczyzna złapał mnie mocno za ramiona. Lecz ja nadal walczyłem, przez co musiał mu ktoś pomagać, by mnie utrzymali.
Obraz rozmazywał się przed moimi oczami, dlatego mogłem tylko wsłuchać się w rozmowę policjanta ze swoim przyjacielem.
- Chanyeol... Natychmiast jedź z chłopakami do mieszkania Byuna. Podobno stalker się pokazał i zaatakował Yifana.
Co czułem? Już sam nie wiedziałem... Strach, panika, histeria... To wszystko zlewało się w jedną całość, która wręcz nie chciała mnie opuścić.
~~CHANYEOL POV~~
- Rozumiem - zakończyłem rozmowę z Jonginem, po czym używając radia, które było w samochodzie, wezwałem posiłki pod adres mojego idola. Byłem akurat blisko, dlatego też ruszyłem tam, nie czekając nawet na wsparcie.
Gdy tylko znalazłem się pod jego domem, wyciągnąłem broń i szybkim krokiem szedłem pod sam budynek. Z góry założyłem, iż stalker może dalej być w środku, więc musiałem wejść niezauważony. Celując przed siebie, spowolniłem swoje kroki, dobrze rozglądając się we wszystkie strony.
Nie odczuwałem strachu, bo już byłem przyzwyczajony do tego typu akcji. Raczej rosła dziwnego rodzaju adrenalina, która rozchodziła się po całym organizmie, nie odpuszczając sobie nawet palców. Oczywiście zawsze towarzyszyła mi nutka niepokoju, lecz ona była na tyle niewielka, bym nie bał się najcichszego szmeru. Musiałem w końcu zachować zimną krew, gdyby przyszło mi do walki z nieznajomym.
Szedłem korytarzem, nasłuchując najdrobniejszych dźwięków, choć ból głowy, który już nie raz mi dokuczał, nie pomagał zbytnio w moich poczynaniach. Lecz co miałem zrobić? Musiałem odłożyć swoje potrzeby na dobro tego chłopaka.
Niestety idąc dalej, zauważyłem na podłodze kawałek wystających nóg, tak do połowy łydki. Co nie było dobrym znakiem, lecz nie traciłem nadziei. Może chłopak był po prostu nieprzytomny?
Gdy tylko upewniłem się, iż jestem sam w domu, wszedłem do salonu. Widok jaki mnie powitał nie należał do najprzyjemniejszych, a wręcz był rodem z tych wszystkich horrorów, które już nie raz miałem okazję oglądać w swoim życiu. Chłopak, jeszcze z lekkim grymasem bólu wymalowanym na twarzy, leżał w ogromnej kałuży krwi, która wydobywała się z jego ran. Ubranie, w postaci śnieżnobiałej koszuli, było przesiąknięte do połowy szkarłatną cieczą i przylegała do bladego ciała.
Podszedłem bliżej, już zdając sobie sprawę, że nie mam po co sprawdzać pulsu. Wtedy zauważyłem kolejny fakt, nienaturalna stróżka krwi, która ciągnęła się od trupa. Mój wzrok podążając za śladami, skupiając się na ścianie, gdzie widniał ogromny napis, który wręcz przez stan cieszy spływał ku podłodze.
- "Będziesz mój" - przeczytałem wręcz szeptem i nie czekając chwili dłużej, chwyciłem swój telefon - Halo? Tak tutaj Park Chanyeol, przyślijcie techników do domu pana Byuna, mamy jedno ciało - ponownie zwróciłem swój wzrok, na twarz leżącego pod moimi stopami chłopaka, analizując co mogło się stać.
~~~~
Nasi ludzie przyjechali na sygnale, przez co byli niespełna kilka minut po moim telefonie. Po domu zaczęło kręcić się kilka osób, bo większa ilość mogłaby naruszyć stan jakichkolwiek dowodów.
Dźwięk aparatu, który trzymał nasz kolega, wykonywał kolejną ciężką prace, skupiając się na najmniejszych szczegółach miejsca zbrodni. Wszystko musiało zostać sfotografowane, nawet tak niepozorne elementy, jak ułożenie wszystkich mebli w salonie. A po co? By można było obrazowo przedstawić w sądzie rekonstrukcje wydarzeń z tego dnia.
Następnie technicy mieli zabrać ciało do naszego patologa, który miał ustalić przyczynę morderstwa, mimo, że była ona niemalże widoczna gołym okiem. Lecz niestety takie są procedury i potrzebowaliśmy konkretów. Musieliśmy zawsze wyciągać jak najwięcej informacji, które zawsze zbliżały nas o kolejny krok, ku rozwiązaniu zagadki.
A pośród tego wszystkiego ja, gdzie pomagałem wszystkim ludziom zbierać najpotrzebniejsze dowody, czy przy zapakowaniu trupa do czarnego worka. Po zakończonej czynności, usłyszeliśmy głośny huk, który wydobył się z wnętrza korytarza. To nie mógłby być nasz stalker, skoro wokół całego domu znajdowało się sporo policji.
- Panie Byun proszę się zatrzymać w tej chwili! - usłyszałem głos jednego z policjantów, który zapewne biegł tutaj za nim.
Gdy chłopak znalazł się w salonie, jego wzrok biegał po całym pomieszczeniu. Lecz gdy zauważył jak jeden z naszych techników, zasuwa zamek czarnego worka, po prostu wybuchł.
Jego przekrwione oczy zalały się łzami i już chciał podbiec do swojego nieżyjącego chłopaka. Nie mogłem do tego dopuścić z dwóch powodów. Przez jego stan psychiczny, który nie był w najlepszym stanie. Widziałem, że był w rozsypce, bo osoba, którą kocha nigdy się nie obudzi. Natomiast następną kwestią, która była ważniejsza dla nas policjantów, mógł uszkodzić ciało przez co utrudniłby prace naszych ludzi.
- Yifan!! - jedynie co mogłem zrobić, to trzymać go w ramionach, gdy ten szarpał się i wręcz wył z bólu. Chciałem mu pomóc w tym całym cierpieniu, lecz wiedziałem, że to nie jest takie łatwe. Dlatego, gdy on powtarzałam jak mantrę imię chłopaka, coraz bardziej dławiąc się łzami, starałem się odwrócić jego wzrok od wynoszonych zwłok.
Tak cholernie go rozumiałem. Ten ból po stracie w tak okrutny sposób ukochanej osoby, która jeszcze niedawno szeptała słodkie słówka, wyrażające całą miłość do Ciebie. Obiecywała, że zostanie z tobą do późnej starości, a jej życie zostało zgaszone niczym płomień świeczki. A tobie zostawiono tylko ziarno rozpaczy w sercu, które rozrasta się w zastraszającym tempie, ogarniając twój biedny umysł, pozostawiając jedynie samotność.
Samotność, która zabija Cię od środka, powodując ból psychiczny, a także fizyczny. Z własnego doświadczenia wiem, że nie da się szybko podnieść po takiej stracie. Codziennie obrazy malowane krwią będą Cię witać, strasząc twoją zrujnowaną psychikę. Nie dadzą o sobie zapomnieć, bo nawet jeśli zatracisz się w pracy za dnia, to przyjdą w nocy, nie pozwalając Ci zmrużyć oczu.
- Już cichutko - szeptałem, dalej tuląc go do siebie i dopiero po chwili pozwoliłem sobie pogładzić jego plecy.
Czułem jak jego nogi wręcz uginają się z bezsilności, dlatego osunąłem się z nim na podłogę, byśmy byli w stabilnej pozycji. Chłopak zaciskał pięści na moim lekko pobrudzonym mundurze, ale pozwoliłem mu na to, wiedząc, że tak mogę w jakimś najmniejszym stopniu złagodzić jego ból. Zwłaszcza, że teraz potrzebował bliskości i pocieszenia.
Jego histeryczny płacz dalej roznosił się echem po całym mieszkaniu, chciałbym by te wydarzenia, były dla niego tylko jednorazowym snem, który cofnie czas, jakby nic się nie stało. Lecz to była rzeczywistość, która okazała się zbyt brutalna dla bezbronnego chłopaka.
I znowu zadałem sobie to pytanie... Czemu takie tragedie spotykają dobrych ludzi?
~~~~
- Mamy 8 ran kłutych - powiedziała pani patolog - 7 z nich nie były śmiertelne, jednak ostatnia była zadana prosto w serce - pokazywała każdą z ran na umytym z krwi ciele - Narzędziem zbrodni, był zwyczajny nóż kuchenny o długości około 10 centymetrów.
- Na miejscu zbrodni nie odnaleziono żadnego zakrwawionego noża.
- Są dwie opcje. Jedna tak zwana najciemniej pod latarnią, gdzie stalker umył nóż i schował go pośród reszty oraz bardziej prawdopodobna zabrał ze sobą.
- Bardziej obstawiałbym 2 opcje - analizowaliśmy przebieg przestępstwa, stojąc przy metalowym łóżku. Jego ciało zostało pozbawione ubrań i jedyną warstwą jaka znajdowała się na jego skórze, to biała tkanina, która przepasała jego biodra, zasłaniając miejsca intymne - ale mimo wszystko sprawdzę i pierwszą.
- Teraz to już nie jest zwykła zabawa zakochanego nastolatka, tutaj już wchodzi poważne przestępstwo, a skoro posunął się do morderstwa to nie cofnie się przed niczym, by pan Byun należał do niego.
- Tego najbardziej się obawiam... Mieliśmy wiele przypadków stalkingu, ale nawet w najgorszych nie kończyło się to śmiercią, a jedynie pobiciami.
- Teraz trzeba zapewnić mu ochronę - wtrącił Jongin, który wcześniej tylko przysłuchiwał się naszej rozmowie.
- Najpierw trzeba z nim porozmawiać, a to nie będzie takie proste....
- Załatwcie psychologa~ on najlepiej będzie wiedział jak dotrzeć do niego- odezwała się kobieta, ściągając rękawiczki ze swoich szczupłych dłoni.
- Tak trzeba będzie zrobić... bo patrząc na jego stan psychiczny, to ciężko będzie go przesłuchać.. - westchnąłem ciężko, przecierając dłońmi twarz - masz coś jeszcze?
- Zebrałam próbki spod paznokci i wysłałam do analizy, choć na ciele nie ma żadnych śladów, które wskazywałyby na walkę, więc musiał go wziąć z zaskoczenia.
- Tak - mruknął Jongin - Baekhyun rozmawiał przez telefon, gdy nagle zaczął biec w stronę drzwi, dlatego podejrzewam, że z nim się kontaktował, gdy do tego doszło.
Spojrzałem na twarz Yifana, która już nie wyrażała żadnych emocji. Skóra pozbawiona kolorów, sine usta, sztywne mięśnie. Wpatrywałem się tak przez dłuższą chwilę, aż obraz przed moimi oczami się nie zmienił.
Burza długich, czarnych loków, te same blade lica i wargi w kolorze dojrzałej śliwki. Grube wachlarze czarnych rzęs, które tak pięknie ozdabiały obramowanie oczu, teraz spoczywają, sprawiając wrażenie pogrążenia we śnie. Małe, drobne ciało młodej kobiety... Mojej niedoszłej żony.
- Chanyeol - usłyszałem jej głos - Chanyeol - poczułem szturchnięcie z lewej strony i gdy zamrugałem kilka razy, odwracając się w tamtą stronę, zauważyłem zatroskany wzrok mojego przyjaciela. Pomasowałem odruchowo skroń, ponownie kierując swoje oczy w stronę ciała. Lecz zamiast wcześniejszej kobiety, leżał już tam mężczyzna.
Zaczynam chyba wariować...
Ale minęło tyle czasu... Czemu zamiast iść do przodu, ja się cofam? Dobrze postąpiłem idąc do nowego lekarza, bo chyba potrzebuje silniejszych leków i porządnej terapii.
- Wszystko w porządku? - zapytał, kładąc mi rękę na ramieniu.
- Tak~ nie martw się - zapewniłem, potrząsając głową z niedowierzania - jak przyjdą wyniki badań, to zgłoś się do nas - rzuciłem do kobiety, chcąc już wyjść.
Gdy wreszcie opuściliśmy pomieszczenie, w którym panował przeszywający chłód, Jongin poruszył bardzo interesującą kwestię.
- Zastanawiam się nad jedną rzeczą - patrzył przed siebie, ujmując swój podbródek w dwa palce.
- Jaką? - zapytałem zaciekawiony, mając nadzieję, że owa "rzecz" dotyczy naszej sprawy.
- Czemu akurat 8 ran? Trochę to nielogiczne... Bo zobacz, jeśli planujesz morderstwo to zadajesz przeważnie od 1 do maks 3 ciosów i to najbliżej serca, by od razu uśmiercić człowieka, zaś jak wpadasz w szał to walisz jak opętany i ciosów może być ponad 20... Musisz zapytać Baekhyuna co dokładnie wie...
- Słyszałeś prawda? Najpierw psycholog, potem rozmowa...
- Tak, tak wiem - westchnął - dzisiaj zadzwonię do kogo trzeba i umówię na wizytę przy przesłuchaniu.
- Spoko - mruknąłem w odpowiedzi, bo moje myśli krążyły teraz koło tego biednego chłopaka, który przeżywa piekło na ziemi. Zastanawiałem się jak podniesie się z takiej tragedii, ale zrobię wszystko co mogę, by go wspierać i jakkolwiek podnieść na duchu chociażby odrobinę - Z kim jest teraz Baekhyun? - spytałem z troską w głosie, nie chciałem, by był sam. Mógłby sobie niechcący coś zrobić podczas jakiegoś ataku histerii.
- Z tego co wiem z komendy zabrali go jego rodzice, więc prawdopodobnie jest z nimi.
- Miejmy tylko nadzieję, że przez chwilę stalker odpuści sobie jakichkolwiek akcji...
- Teraz zapewne będzie chciał uśpić naszą czujność, bo zdaje sobie sprawę, ile teraz policji będzie się kręcić wokół Baekhyuna...
- Wiesz co jest najgorsze? Że mogliśmy temu zapobiec... mieliśmy wskazówkę...
- Chanyeol... to niczyja wina... skąd mogliśmy wiedzieć, że data z kartki będzie dotyczyć tamtego chłopaka? Stalker nie wykazywał żadnych aktów nienawiści w jego stronę...
- Ale mogliśmy pomyśleć... Skoro stalker jest zakochany w Baekhyunie to wręcz na tacy nam dał wskazówkę, że i jego chłopak jest w niebezpieczeństwie... a my skupiliśmy się tylko na Baeku...
- Wiem, że to nie zwróci mu życia, ale przynajmniej Baekhyun jest bezpieczny... To powinno Cię cieszyć...
- Wolałbym rozwiązać tą sprawę bez żadnego trupa...
- Jak każdy Chanyeol... Jak każdy...
/////
Dostałam od przyjaciółek niebieską herbatę *0* Jest tak przeurocza, że nie mogę przestać na nią patrzeć <3 Tylko się boję, że w takim tempie jak ja piję herbatę, to zaraz jej nie będzie...
Dobra ja już muszę niestety kończyć ;;
Ale pamiętajcie, mimo wszystko kocham was moje herbatniczki, więc mam tylko jedną prośbę do was~~ dbajcie o siebie <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro