Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8: Zerwanie

Rozdział liczy 2154 słów

~~~BAEKHYUN POV~~

Oczywiście, że ten obiad znaczył dla mnie więcej niż samo podziękowanie. Lecz musiałem mieć jakiś pretekst prawda? Bo gdybym wyjechał z zaproszeniem na randkę, mogłoby zrobić się niezręcznie. W końcu po pierwsze miałem chłopaka, a po drugie nie wiedziałem jakiej orientacji jest mój hyung. Dlatego na tym spotkaniu wybadałem całą sytuację, która przyznam szczerze, ucieszyła mnie. Przynajmniej teraz miałem pewność, że mógłbym mieć jakieś szanse u Chanyeola. 

Lecz teraz chciałem uporządkować całe swoje życie, zaczynając od poważnej rozmowy z Yifanem. Przecież oboje wiedzieliśmy, że nie ma sensu dłużej ciągnąć tej całej szopki, skoro i tak już od dawna nie potrafiliśmy ze sobą normalnie rozmawiać. Byliśmy ze sobą, bo tak i to był jedyny argument, który nas przy sobie teraz trzymał. Nie było już między nami tej namiętności, gdzie wcześniej najchętniej nie wychodzilibyśmy z łóżka, rozkoszując się wzajemną obecnością. Czułem się jakbyśmy stali się dla siebie całkiem obcy. Nie miałem pojęcia, co mój chłopak chłopak robił, ani nawet gdzie przebywał. 

Więc czy to miało w ogóle sens? Co prawda jakąś cząstką siebie dalej czułem coś do niego, bo jednak byliśmy naprawdę kochającą się parą. Lecz teraz co mi po tym wszystkim? 

Baekhyun:
Yifan... Wiem, że pewnie jesteś zajęty i takie tam... ale chciałem, w końcu z tobą poważnie porozmawiać w cztery oczy, wyjaśnijmy to wszystko 

Yifan:
Chyba masz racje

Szczerze? Bardzo zdziwiła mnie taka odpowiedź. Podmienili go czy co? Prędzej bym się spodziewał, że znowu zacznie się kłótnia, że nie ma czasu, albo znowu wymyślam sobie jakieś fanaberie i powinienem się zająć czymś pożytecznym. 

Dlatego też pomimo szoku, choć w pewnym sensie byłem poniekąd szczęśliwy, że w końcu będziemy mogli porozmawiać. Gdyż naprawdę nie zdarzało się to zbyt często. 

Baekhyun:
To kiedy masz czas? 

Yifan:
Dzisiaj o 21?

Baekhyun:
Mi pasuje

Chciałem rozstać się z nim na pokojowych warunkach, bo mimo tego wszystkiego dalej był dla mnie naprawdę ważny. Lecz nie mogłem ciągle pozwalać na takie zachowanie. Zwłaszcza, że nie czułem się dobrze z myślą, iż będąc w związku, próbuje szans u kogoś innego. Nie byłem typem osoby lekkich obyczajów i zawsze byłem wierny drugiej połówce. Dlatego dopadały mnie wyrzuty sumienia, szkoda, że on nie podzielał zapewne moich poglądów.

Lecz zanim nasza rozmowa miała dojść do skutku, musiałem jeszcze przesiedzieć w pracy, przeznaczając kolejne godziny na treningi oraz ćwiczenia układów z moją grupą. W końcu zbliżał się nasz comeback, dlatego wylewaliśmy ostatnie poty, by wszystko było dopięte na ostatni guzik. 

Nie mogliśmy zawieść naszych kochanych fanów, którzy z niecierpliwością czekają na nasze najnowsze kawałki. Dlatego siedzieliśmy niemalże od samego rana do wieczora, mając dosłownie tylko kilku minutowe przerwy.

Dzisiaj ćwiczyliśmy układ do mojej ulubionej piosenki "Playdate", którą nagraliśmy już kilka dni temu. Uwielbiałem jej brzmienie, gdyż była jednocześnie spokojna, a za razem rytmiczna. Dlatego idealnie wpasowała się w mój gust, tak samo jak tekst, który śpiewałem z myślą o jednej osobie.

Dawałem z siebie całe 110%, by moje ruchy były płynne i idealnie współgrały z całą resztą. Jak w każdym zespole kpopowym, cechowała nas wręcz chirurgiczna precyzja, a przede wszystkich synchronizacja, którą można, by było porównać do zaprogramowanych maszyn. 

Dlatego każdy nas podziwiał. Piękna twarz, idealne ciało, anielski głos, kultura na wysokim poziomie, mógłbym tak wymieniać w nieskończoność. Gdyż nie raz ludzie utożsamiali idoli z Bogami, wręcz istotami zbyt perfekcyjnymi na ten świat. Szkoda, że nie każdy zdawał sobie sprawy jaką cenę musieliśmy za to płacić. 

Gdy wróciłem z pracy, dochodziła ósma wieczorem, więc miałem jeszcze trochę czasu, by przyszykować się na rozmowę, która zbliżała się z każdą minutą.

Przygotowując sobie kolacje, obierałem kilka scenariuszy, jakie mogą być najbardziej prawdopodobne. Nie chciałem żadnych kłótni, bo już dosłownie wykańczało mnie to psychicznie, ale nie wiedziałem jakie nastawienie do tego wszystkiego ma Yifan. Choć w głębi duszy miałem nadzieję, iż będzie na tyle mądry, by obyło się bez krzyków. 

Oczywiście kolejna leciutka sałatka złożona z samych warzyw, musiała mi wystarczyć, mimo, że przez cały dzień niewiele jadłem. Lecz przed comebackiem to normalne, że mamy mega ostre diety, by wpasować się w idealne proporcje ciała, niczym najlepszego modela. 

Niskokaloryczna dieta plus kilkugodzinne treningi na siłowniach dawały spore efekty, nie wspominając już o naukach układów. Moja dieta, którą musiałem stosować przed występami, często opiewała w granicach 800 kalorii dziennie. Choć i tak to nie było, aż takie złe. Z tego co wiem niektóre idolki potrafią jeść tylko około 300 kalorii. 

Czasami serio to było męczące. Nie mogąc nawet wziąć do ust jakiś słonych przekąsek czy też zwykłego czekoladowego batonika. Lecz coś za coś... Nigdy nie miałbym figury, której pożąda każdy na tej planecie, jeśli nie katowałbym się tym wszystkim. Niestety, że to wszystko czasami prowadzi do omdleń na scenie. 

Gdy w końcu wybiła odpowiednia godzina, do moich uszu dotarł dźwięk otwieranych drzwi. Wiedziałem doskonale kto to, więc siedziałem spokojnie w salonie, czekając aż się tutaj pojawi. 

- Baekhyun? - usłyszałem za sobą głos mojego chłopaka, przez co obróciłem się w jego stronę.

- Cześć - rzuciłem, nie chcąc brzmieć zbyt chłodno - siadaj 

Jak powiedziałem, tak zrobił. Usiadł na przeciwko mnie na skórzanej sofie. Przez pierwsze chwile panowała między nami kompletna cisza, którą co jakiś czas przerywał świst wiatru, który szalał za oknem. 

Podniosłem na niego wzrok i jak mogłem dostrzec, nie tylko ja byłem zmieszany całą sytuacją. Lecz nie mogliśmy tak dalej żyć, bo to już podchodziło pod cyrk, a nie związek.

- Więc może ja zacznę... - przerwałem ten niezręczny moment - Jesteśmy razem... ale no powiem wprost, nie układa nam się od jakiegoś czasu... I wiesz co? Mam tego serdecznie dość - starałem się nie podnosić głosu, bo to miała być przecież spokojna rozmowa - nie chciałbym się kłócić... ale tak niestety wygląda każda nasza ostatnia "rozmowa"... Kiedy my rozmawialiśmy jak ludzie...

- Wieki temu - westchnął - Zawaliłem sporo rzeczy, wiem to doskonale... - czyżby kogoś ruszyły wyrzuty sumienia? 

- Oboje jesteśmy winni... Oboje zajęliśmy się karierą niż sobą i pogubiliśmy się w tym...

- Więc... - powiedział po dłuższej chwili - Co zamierzasz? 

- Przykro mi Yifan... ale nie widzę nas już razem... - zacząłem bawić się swoimi palcami.

- Tak myślałem... i szczerze? Miałem właśnie taką nadzieję - A moje szczerze? To zabolało, mimo wszystko właśnie ta mała cząstka mnie miała jakąś nadzieję, iż chłopak zacznie walczyć o nasz związek. Jak widać, nie byłem już osobą, która gra u niego na pierwszym planie. 

- Ale to nie zmienia faktu, że jesteś bardzo ważną dla mnie osobą. Dlatego chciałbym byśmy zostali przyjaciółmi...

- Tak... Dla nas obu to będzie najlepsze, choć nie wiem czy od razu uda nam się przejść na taki stopień znajomości.

- Wiem... Bo jednak to mnie boli...

- Przepraszam Cię... - mimo, że przeprosił, to nie czułem się o wiele lepiej, jednak zerwanie, nawet jak nic nas nie łączy, przynosi same negatywne emocje. Lecz ucieszyłem się w duchu, bo w końcu rozmawialiśmy jak ludzie, a nie jak agresywne zwierzęta, obrzucając się nawzajem winą. 

- Ja Ciebie też przepraszam - na moich ustach pojawił się smutny uśmiech. Byłem już wolny, od zmartwień i ciągłych poczuciach winy. A przede wszystkim cieszył mnie fakt, iż nie musiałem całkowicie wyrzucać Yifana ze swojego życia. Wiedziałem oczywiście, że przez pewien czas nie będzie nam łatwo, ale gdy tylko rany się zasklepią, będziemy mogli spokojnie się przyjaźnić. Przynajmniej taką miałem nadzieję. 

- To było szybkie - zaśmiał się po chwili, a ja z chęcią do niego dołączyłem. W ten sposób rozładowaliśmy lekko napiętą atmosferę. 

- Szkoda tylko, że nie mogliśmy tak wcześniej - opadłem na oparcie wygodnego mebla. 

- Tak... Teraz sobie zdałem sprawę, jak bardzo głupi byliśmy...

- Ludzie uczą się na błędach - przetarłem oczy, mimo śmiechu, dalej czułem jakby ktoś zabrał mi coś ważnego. Pustka wypełniała moje biedne serce, które miałem nadzieję naprawić. Lecz czy ktoś mi pomoże? Okaże się...

- Szkoda tylko, że musiałem tyle razy Cię ranić, byśmy doszli o dziwo do porozumienia.

- Teraz to nieważne~ było minęło - ciężko przeszło mi to przez gardło, bo jak miałem udawać, że to wszystko mnie nie ruszało?

- No nie wiem czy takie "było minęło" - przeczesał włosy ręką - wiem, że Ci tego nie wynagrodzę...

- Yifan - podniosłem się, by zmierzyć go lekko karcącym wzrokiem - Wybaczyłem Ci i nie mam Ci tego za złe... - to nie była do końca prawda - Cieszę się, że w końcu mogliśmy porozmawiać na spokojnie i nie drzeć się na siebie.

- Tak... - mruknął i znowu pomiędzy nami zapanowała cisza, lecz tym razem była całkowicie inna. Niby nie taka niezręczna, ale nadal coś w niej było.

- A co do mieszkania - w końcu trzeba było poruszać tą kwestię, iż kupiliśmy je razem. W końcu jak zakończyć wszystko to wszystko. 

- Zatrzymaj je - zdziwiłem się na jego odpowiedź. Normalnie dzisiaj mój były zaskakuje mnie bardziej niż przez cały związek. 

- To chociaż oddam Ci pieniądze...

- Nie... Wiem, że to zabrzmi źle, ale przynajmniej tak Ci wynagrodzę w pewien sposób krzywdy.

- Faktycznie to źle brzmi - zaśmiałem się, nie byłem przecież materialistą.

- Jutro wezmę chociaż część swoich rzeczy~ bo dzisiaj to już jest za późno.

- Jasne... nie ma problemu~

- Zrobię to jak będziesz w pracy, jeśli nie masz nic przeciwko.

- Oczywiście, że nie mam~ - po części było mi to na rękę, nie musiałbym cierpieć, patrząc jak zabiera z teraz już mojego domu swoje walizki.

Pogadaliśmy jeszcze trochę, zanim chłopak zebrał się, by pojechać, jak to mi powiedział do hotelu. Czy kłamał czy nie, to już nie mnie oceniać. Nas teraz łączyła tylko przyjaźń.

Sam natomiast skoczyłem pod prysznic, aby położyć się w wygodnym łóżku. Zakopałem się pod cieplutką pierzyną i mogłem już całkowicie oddać się w ręce władcy snu. 

~~~~

Następnego dnia obudziłem się z bólem w okolicach łydki. Czyżby właśnie dopadły mnie zakwasy? Zacząłem, więc delikatnie rozmasowywać obolałe miejsce, zerkając na niewielki kalendarzyk stojący na szafce.

- 13 czerwca - mruknąłem do siebie, przypominając sobie rozpiskę na dzisiejszy dzień. Miałem zaplanowany trening i jakiś wywiad do telewizji, dlatego nie ma tragedii i byłem przekonany, iż wytrzymam z bolącą nogą. Oczywiście zanim wyszedłem z domu, posmarowałem ją maścią, w końcu nie mam po co się, aż tak męczyć.

Zebrałem się do pracy z uśmiechem na ustach. Byłem przecież wolny od zmartwień, dlatego też jedynie mogłem przejmować się nadchodzącym comebackiem jak i osobą mojego ulubionego policjanta. 

Mimo, że nasz obiad był przedwczoraj, to nadal mam w głowie każdy szczegół z jej przebiegu. Dowiedziałem się na nim sporo przydatnych informacji, które przydadzą mi się przy próbie zawładnięcia jego sercem. 

Dzisiaj zaszczycił nas w wytwórni Jongin, przyjaciel hyunga, jak i prawdopodobnie ukochany naszego menadżera. Zdziwiło mnie to, iż nie przyszedł tu z Chanyeolem, bo przecież razem pracowali nad tą sprawą. Lecz z tego co się dowiedziałem, Kim ma mnie pilnować przez dzisiejszy dzień, ale nie chcieli podawać mi szczegółów dlaczego. Szczerze byłem zaskoczony i odrobinę rozczarowany, iż to nie mój ulubiony policjant, nie będzie miał na mnie oko. 

Skupiłem się, więc na kolejnej porcji morderczych treningów, gdzie jedyne przerwy jakie mieliśmy były spowodowane, napiciem się wody, bądź wytarcie potu z czoła ręcznikami. Lecz nie przeszkadzało mi to, w tańcu nie liczyło się dla mnie nic. Byłem tylko ja i uczucie posiadania pasji. 

Podczas tańca odrywałem się od rzeczywistości, kierując swoje ciało w idealnie dobranych dźwiękach. Można, by było rzec, iż zatapiałem w szczerych odczuciach, które w odpowiedni sposób przeplatały się, by mogły znaleźć swoje ujście, w postaci rytmicznych ruchów. 

To dla mnie było tak oczywiste, jak mycie zębów każdego ranka. Miałem to we krwi, która podczas słuchanej melodii, wręcz wrzała, dając mi to przyjemne uczucie ciepła, które rozchodziło się w moim wnętrzu. 

Gdy tylko zakończyliśmy ćwiczenia, musieliśmy skoczyć pod prysznic, by przygotować się do wywiadu. Miał odbyć się o 15.30 w naszej wytwórni, więc mogliśmy spokojnie oddać się w ręce naszych stylistek, które uwijały się ze swoją robotą jak mrówki. 

Makijaż i fryzury, które z precyzją chirurga wykonywały, dodawały nam kolejne punkty do urody, a odpowiednie dobrane ubrania, podkreślały nasz unikatowy styl. Przyznam szczerze, że luźne ubrania były najlepszym rozwiązaniem, niż sztywny garnitur. Co prawda nic do nich nie mam, bo jak to często ludzie nam piszą, wyglądamy w nich nieziemsko, ale wiadomo, że nie zawsze są wygodne.

Około 15 byliśmy gotowi, więc mogliśmy wykorzystać ten moment na chwilę przerwy. Wtedy właśnie rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu, który odebrałem od razu.

-Yifan? - zapytałem, widząc wcześniej jego imię na wyświetlaczu.

- Cześć~ chciałem Ci powiedzieć, że spakowałem już trochę swoich rzeczy.

- Nie musiałeś w takiej sprawie dzwonić głupku - po chwili było słychać nasze śmiechy. 

- Wiem, wiem, ale jakoś tak - westchnął - Tak się czuje pewniej.

Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę, tak jak kiedyś. Bez kłótni, tematy obracały się wokół zbędnych pierdół i uśmiech nie schodził mi z ust. Kiedy my to straciliśmy? Rozumieliśmy się bez słów, kochając się wręcz bezgraniczną miłością, przez to myślałem, że to ten jedyny. Jak widać los chciał inaczej.

Naszą wesołą konwersację, przerwał głośny jęk bólu od strony mojego byłego.

- Yifan? - zapytałem niepewnie, podejrzewałem, że uderzył się o jakąś szafkę - Jesteś tam? 


/////

No to akcja się zaczyna *w*

Muszę się przyznać, że 8 rozdział napisałam jeszcze przed 7 xD ale no cóż miałam wenę, a jak się ją ma to się o nic nie pyta~~

Dobra herbatniczki, pijcie dużo ciepłej herbatki i szykujcie się na kolejny rozdział <3 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro