Rozdział 5: Pierwsza Randka
Rozdział liczy 2670 słów
(Po raz kolejny namawiam do odsłuchania nagrania przed przeczytaniem >w<)
~~CHANYEOL POV~~
Odsłuchaliśmy nagrania głosowego, które przyniósł Baekhyun w kopercie. I te słowa wypowiadane przez syntezator mowy, brzmiały naprawdę niepokojąco.
"Koszmar się rozpoczyna"
Czy to oznaczało, że stalker ma zamiar zrobić mu prawdziwą krzywdę? Czyli naprawdę chłopak jest w prawdziwym niebezpieczeństwie, które w każdej chwili może być namacalne...
Nie mogłem do tego dopuścić, by temu niewinnemu chłopakowi coś się stało. Zwłaszcza, iż to ja otrzymałem jego sprawę i miałem obowiązek to dbać.
Cały czas z jego oczy płynęły łzy, trząsł się z bezsilności i przerażenia. I wcale mu się nie dziwiłem, gdyż teraz jego prześladowca jawnie oświadczył, że postawił sobie za cel uprzykrzenie mu życia, lecz jeszcze nie wiedzieliśmy do jakiego stopnia.
- Nie płacz - odruchowo podniosłem się z wcześniej zajmowanego fotela, podchodząc do chłopaka. Gdy tylko klęknąłem obok niego, przytuliłem go delikatnie, a nie widząc żadnych oznak sprzeciwu, pogłaskałem go po jego jasnych włosach. Chciałem, by chociaż przez chwile poczuł się bezpiecznie, a przede wszystkim chciałem, aby uspokoił wszystkie emocje, które nim w tej chwili targały.
Baekhyun czując owijające się wokół niego ramiona, wtulił się jeszcze bardziej. Wiedziałem, że brakuje mu zwyczajnej bliskości i pocieszenia, choć byłem pewny, że jego chłopak wspiera go na każdym kroku. Może się myliłem? Nie mnie oceniać ich relacji w związku.
- Będzie wszystko dobrze~ złapiemy go...
- J-Ja... - łkał - tak b-bardzo się b-boje.
- Wierze - głaskałem go dalej, aż poczułem, iż się uspokaja - już lepiej?
- Tak... a-ale... możemy tak jeszcze chwilę? - powiedział szeptem, ściskając mocniej pięść na moim mundurze. A ja nie protestowałem, był taki bezbronny, że chyba każdy na moim miejscu owinąłby go kocem, dodatkowo podając na tacy talerz z ciastkami i herbatą.
Kiwnąłem, więc wyrażając zgodę, a chłopak delikatnie rozluźnił swoje mięśnie, dalej tuląc twarz do mojej piersi. Siedzieliśmy tak w ciszy, aż w końcu nie zostaliśmy przywróceni do rzeczywistości przez dzwonek z telefonu młodszego.
Wtedy oderwał się ode mnie, by zaraz wyciągnąć urządzenie. Przetarł jeszcze raz zaczerwienione oczy, aby na spokojnie odebrać.
- Tak menadżerze?... Na policji... Tak... Wszystko panu wytłumaczę jak tylko przyjadę... Tak... Dobrze - odsunął telefon od swojego ucha, głęboko wzdychając na uspokojenie.
- Zawiozę Cię do wytwórni - rzuciłem, dosłownie bojąc się o jego bezpieczeństwo.
- Nie trzeba... Zamówię taksówkę i spokojnie dojadę...
- Nie ma mowy... Nie jak jesteś w takim stanie~ A przy mnie nic Ci nie będzie zagrażać - powiedziałem, podnosząc się z klęczek.
- Ale...
- Nie ma żadnych ale... Wezmę tylko kluczyki do samochodu - chłopak już się ze mną nie spierał, co wywołało u mnie mały uśmiech na twarzy.
Zastanawiałem się, którym samochodem go zabrać. Choć najmniejszym złem będzie zabranie go zwykłym pojazdem niż radiowozem. Lepiej udawać, iż jestem jego szoferem, niż by chłopak najadł się w prasie wstydu, że policja musiała go eskortować do wytwórni.
Wyciągnąłem klucze ze swojego płaszcza, po czym oboje skierowaliśmy się na parking, gdzie czekało moje ukochane auto.
- Dziękuję... - odezwał się chłopak, gdy tylko ruszyliśmy.
- Za co?
- Za to co pan dla mnie robi...
- Wiesz... taka praca, więc nie masz za co dziękować... - choć podwiezienie go pod wytwórnie, nie należało do moich obowiązków. Lecz jak mogłem przejść obojętnie? Jakby nie patrzeć to też jest mój idol, więc to chyba oczywiste, że chciałem mu pomóc jak tylko umiałem.
- Mimo wszystko... Robi pan bardzo dużo...
- Nie mów mi pan, bo czuje się staro... - zaśmiałem się, a chłopak popatrzył na mnie nieśmiało - wystarczy hyung - wtedy mogłem kątem oka zauważyć jego rumiane policzki i delikatny uśmiech na twarzy.
- Dobrze... hyung - szepnął ostatnie słowo.
~~JONGIN POV~~
Czy się denerwowałem? Oczywiście, że tak... I to może nawet za bardzo niż bym chciał. Lecz nie mogłem nic poradzić, że chciałem wypaść idealnie.
W końcu Kyungsoo wpadł mi w oko już na pierwszym spotkaniu, przez które musiałem Chanyeolowi kupować przez jakiś czas kawę, ale nawet przez chwilę nie żałowałem tego wszystkiego. A gdy chłopak zgodził się pójść ze mną na randkę, byłem wniebowzięty.
Przez cały dzień opracowywałem plan działania, by wszystko było idealne. Nie chciałem też wyskoczyć z mega romantycznymi rzeczami, aby nie wyjść na jakiegoś desperata. Choć nie ukrywam, że chętnie wiązałem z nim większe nadzieję niż tylko kilka randek.
Pierwsze o czym pomyślałem, to gdzie ja go mogę zabrać? Widać było, iż chłopak nie pochodzi z nizin, dlatego pewnie nie zadowoli go zwykły bar, a bardziej wykwintna restauracja.
Kolejną rzeczą był transport. Własnego samochodu niestety nie posiadałem, choć teraz niesamowicie, by się przydał. Dlatego właśnie postawiłem na taksówkę, mając przygotowaną wymówkę, iż chciałbym napić się jakiegoś alkoholu. A przecież po pijaku nie będę prowadził... Choć jak zobaczę rachunek za to wszystko, to chyba znieczuli mnie nie jeden kieliszek wina, a cała butelka czystej europejskiej, wysokoprocentowej wódy.
Westchnąłem na samą myśl, że na pewno na jednym spotkaniu pozbędę się całej wypłaty. Choć jeden jego uśmiech, będzie cudowną zapłatą za cały miesiąc późniejszego głodowania.
Więc tylko zostało skompletować jakiś odpowiedni strój. Nie chciałem wyglądać zbyt elegancko ubierając garnitur, a nie mogłem też przyjść w ulubionym dresie do biegania. Musiałem jednak zachować jakąś klasę.
Po południu będąc już domu, przeglądałem swoją szafę po raz setny i dalej nie mogłem się zdecydować co mam na siebie założyć.
- Ehh Jongin to nie może być takie trudne... To tylko głupia koszula... Jasne jasne, ale jak tu być seksowny, ale niezbyt elegancki... - spytałem samego siebie, dalej patrząc na te wszystkie ubrania, przez które już wiedziałem, że będę mieć koszmary.
Po chwili pomimo tych wszystkich myśli postawiłem na klasykę. Biała, zwiewna koszula i czarne spodnie to dobre połączenie na każde okazje. Czy to do baru czy nawet restauracji, wszędzie to się doskonale prezentowało.
Oczywiście wcześniej przymierzyłem cały zestaw, by sprawdzić, czy aby na pewno wyglądam w tym idealnie. Jeszcze tylko ogarnięcie włosów i pewien dodatek w postaci niewielkiego, czarnego zegarka. To nie tak, że chciałem zgrywać jakiegoś nadzianego biznesmena, po prostu dostałem ten zegarek po zmarłym dziadku i dosłownie wszędzie go ze sobą zabierałem. Miał dla mnie ogromną wartość sentymentalną.
Układając włosy, uderzyła we mnie jedna myśl.
Przydałoby się coś mu kupić, prawda? Czekoladki? A jeśli nie lubi? Albo co gorsza jest uczulony na czekoladę? Więc może kwiaty? Niby oklepany prezent, ale jednak dość uroczy. Przynajmniej tak mi się wydaje.
Dlatego po drodze do jego domu, poprosiłem taksówkarza, by zatrzymał się przy jednej z kwiaciarni. Nie znałem się kompletnie na kwiatach, ale miła starsza pani doradziła mi niewielki bukiecik złożony z kilku rodzajów kwiatów niż z samych róż. Mówiła, że każdy kwiat ma swoje znaczenie i mimo, że klasyczne kwiaty oznaczają uczucie miłości czy zauroczenia, to można to samo wyrazić przez ich inne rodzaje. A to wszystko dodatkowo sprawia, że ktoś spędził na ich wybieraniu trochę dłużej, co może tylko świadczyć o poświęceniu.
Bukiet, który specjalnie dla mnie stworzono, był jednocześnie skromny, ale i bardzo wyrafinowany, co osobiście mi się podobało i miałem nadzieję, że wywołam nim chociażby mały rumieniec na jego twarzy. Na tą myśl moje kąciki ust podniosły się automatycznie do góry, czy to właśnie było zauroczenie?
Oczywiście zapłaciłem, po czym powróciłem do taksówki. Na szczęście nie jechaliśmy zbyt długo, ale będąc już na miejscu, moje serce dosłownie podchodziło mi do gardła. Byłem zestresowany, a moje dłonie zaczęły się pocić z każdy przebytym metrem w stronę jego drzwi.
Widać było, że był dziany, czego niestety nie mogłem powiedzieć o sobie. Zaczęło być mi głupio, że chciałem się stawiać do chłopaka, któremu sam nie mogłem dużo ofiarować. Od 2 lat zbierałem na dobrze wyglądające auto, gdy on zapewne mógł kupić je od ręki. Nie powiem ten fakt zaatakował moje ego, lecz cóż mogłem poradzić? Jako policjant nie zarabiałem ogromnych pieniędzy, ale robiłem to co kochałem. Coś za coś.
Już miałem się wycofać, by wrócić do taksówki i jak najszybciej wrócić do domu, nie robiąc z siebie idioty, gdy drzwi, przed którymi stałem otworzyły się nieśmiało. A zza nich wyłonił się dobrze znany widok chłopaka.
- Cześć - odezwał się, otwierając szerzej drzwi.
- Cz-Cześć - no tak jeszcze musiałem się zająknąć. Nie dość, że biedak to jeszcze idiota... - to dla Ciebie - wyciągnąłem zza pleców bukiet, kierując go w stronę chłopaka. To było tak zawstydzające, że aż sam spaliłem buraka. Nigdy się z nikim nie umawiałem, dlatego tak bardzo mi na tym zależało.
- Dziękuję - powiedział łagodnie, zabierając z moich dłoni bukiet, gdzie jego palce zetknęły się z tymi moimi. To było tak delikatne jak muśnięcie skrzydeł motyla, choć miałem też wrażenie, że to był świadomy ruch.
- Są śliczne - spojrzałem na niego nieśmiało, gdy ten zatapiał w nim swój nos, wciągając pełną gamę zapachów, które ofiarowywały kwiaty. Był to naprawdę uroczy widok i szczerze musiałem przyznać, że chciałbym widzieć go częściej. Gdybym tylko mógł dawałbym mu takie bukiety codziennie, by tylko wywołać ten słodki uśmiech.
- To co? Jesteś gotowy?
- Tak~ pozwól, że tylko wstawię kwiaty do wody.
- Jasne, nie ma problemu - chłopak zniknął w głębi swojego domu, a ja grzecznie poczekałem, aż ponownie się pojawi.
- Już jestem - powiedział, zakładając na siebie cienki płaszcz - To gdzie mnie zabierasz? - spojrzał na mnie z nutką ekscytacji.
- Niespodzianka - posłałem mu szczery uśmiech, który zaraz odwzajemnił.
- Jesteś policjantem, więc Ci ufam - zaśmiał się, gdy szliśmy do taksówki. Na szczęście nie skomentował, czemu nie przyjechałem po niego własnym samochodem, za co w duchu byłem bardzo wdzięczny.
Już wcześniej z kierowcą ustaliłem, gdzie ma jechać. Dlatego też nie musiałem podawać adresu, przy okazji zdradzając miejsce, do którego zmierzaliśmy.
Do restauracji dojechaliśmy, zapłaciłem i wyszedłem pierwszy, by podać chłopakowi swoją dłoń. Oczywiście przyjął ode mnie pomoc, a ja mogłem tym razem bardziej nacieszyć się jego delikatną skórą.
- Dziękuję - delikatnie zarumienił się na ten gest.
- Nie ma za co - zauważyłem, że przy nim coraz więcej się uśmiecham. To było, aż niesamowite.
- Serio? - spojrzał najpierw przed siebie, czyli na ekskluzywną restauracje, po czym zawiesił wzrok na mnie.
- Nie podoba Ci się? - czyżbym wybrał za mało wyrafinowaną? Myślałem, że to jedna z najlepszych restauracji w mieście, a w niej jedno danie, którym nawet się nie najesz, skosztuje mnie 10 dni roboczych.
- Nie... - dosłownie oblał mnie zimny pot, a ciało zaczęło delikatnie drżeć - Zamiast zabierać mnie do drogich i sztywnych restauracji, zabierz mnie po prostu na zwykłą pizze - mruknął, a ja poczułem jakby wszelkie siły mnie opuściły.
- Naprawdę Ci to odpowiada? Zwykła pizza niż kolacja w eleganckiej restauracji? - zapytałem dla pewności, mimo, że dał mi to jasno do zrozumienia.
- Mamy się poznać i miło spędzić czas~ a muszę Ci się przyznać, że nie znoszę takich miejsc jak te - wskazał nieśmiało palcem na restauracje.
- W takim razie zapraszam do najlepszej pizzerii jaką znam - chciałem ponownie wrócić do taksówki, ale Kyungsoo mi to uniemożliwił, zamykając drzwi.
- Myślę, że spacer dobrze nam zrobi - Boże chyba właśnie miałem przed sobą anioła. Choć znowu było mi głupio, lecz tym razem to przez to, iż tak źle oceniłem chłopaka. Choć cóż się dziwić, osoby, które mają więcej pieniędzy niż przyziemni ludzie zawsze patrzą na luksusy.
Szliśmy spokojnie, poznając się coraz bardziej. Kyungsoo opowiadał mi o sobie i jaka była jego historia jak stał się menadżerem. Wsłuchiwałem się uważnie w jego melodyjny głos, a także zwracając uwagę na drobne gesty, które miał w zwyczaju.
- A ty? Jak zostałeś policjantem? - zapytał się mnie w końcu z zaciekawieniem.
- Dużo nie ma co opowiadać - zaśmiałem się - mój tata był policjantem i jakoś zaszczepił we mnie miłość do pomagania innym jak i zamiłowanie do broni~ trochę oklepany powód
- Mi się podoba - powiedział i nieśmiało przygryzł wargę, co oczywiście nie uszło mojej uwadze. To wyglądało tak uroczo, a jednocześnie tak seksownie, że natychmiast zapragnąłem skosztować tych delikatnie zaróżowionych ust.
Jongin ogarnij się... Nie będzie żadnego całowania na pierwszej randce. Masz być dżentelmenem i sprawić, by ten chłopak Ci zaufał.
Naprawdę dobrze mi się z nim rozmawiało, a przecież można było powiedzieć, że nie znaliśmy się w ogóle. Lecz od razu złapaliśmy świetny kontakt i mam nadzieję, że to był jakiś znak.
Nawet nie wiem kiedy znaleźliśmy się pod pizzerią, bo cała moja uwaga była skupiona wokół Kyungsoo.
Otworzyłem chłopakowi drzwi, wpuszczając go do środka. Zajęliśmy jedno z odludnych miejsc, by nacieszyć się sobą i mieć okazje posłuchać siebie nawzajem, ponieważ przy hałaśliwej młodzieży czy też zapalonych kibiców oglądających mecz, nie byłoby nam dane spokojnie porozmawiać.
Chwyciłem za menu i zacząłem ją przeglądać, aż poczułem jak chłopak przysunął się bliżej mnie, by również do niej zajrzeć. Mimo tego, że identyczna leżała na środku stołu. Dlatego nie wiele myśląc przysunąłem swoją kartę w jego stronę, bym i ja mógł odrobinę się do niego przybliżyć.
- Na co masz ochotę? - zapytałem dając mu wybór.
- Hmm myślę, że jakaś z mięsem i podwójnym serem będzie dobra - Gdybym miał pierścionek poprosiłbym go o rękę jak słowo daje.
- Czyli duża z mięsem i podwójnym serem, a co chcesz do picia? - spojrzałem na niego, a po chwili zrobił to samo, przez co nasze twarze były niebezpiecznie blisko.
- Może być cola - szepnął, a ja przełknąłem głośno ślinę.
- J-Jasne... Pójdę zamówić - wstałem pośpiesznie, podchodząc do lady. Podeszła do mnie niewysoka dziewczyna, która uśmiechnęła się zalotnie. Nie zwracając na jej flirciarskie gesty, typu nieśmiałe bawienie się włosami, czy też nachylenie się, by wyeksponować swój biust, złożyłem zamówienie.
- Oczywiście przystojniaku - powiedziała, a mi jedynie zrobiło się niedobrze. Fakt, że nie należałem do osób najbrzydszych, sprawiał, że kobiety lgnęły do mnie jak komary. Lecz nie wiedziały, że nie miały u mnie najmniejszych szans.
Wróciłem do stolika, a na twarzy Kyungsoo dosłownie panował chłód. Nawet na mnie nie spojrzał, gdy usiadłem koło niego.
- Słyszałem... "Oczywiście przystojniaku" - powiedział lodowatym tonem. Czyżby był zazdrosny? Tak szybko?
- Powiem Ci coś - nachyliłem się, by tylko on słyszał - Jedyną osobą jaka ma u mnie szanse jesteś ty~ a raczej pytanie czy to ja mam u Ciebie jakieś szanse - szepnąłem seksownie, że aż sam się zdziwiłem, że z taką łatwością mi to przyszło. A jeszcze niedawno rumieniłem się jak zakochana nastolatka, gdy dotknął mojej dłoni.
Chłopak od razu zrobił się czerwony, przez co zaczął wachlować się jedną z kart. Wywołało to u mnie uśmiech na twarzy widząc, jak na niego działam.
- Gdybyś nie miał, nie zgodziłbym się na randkę... - mruknął.
- W takim razie nie mamy czym się przejmować prawda? - odpowiedziałem z uśmiechem. I już chciał mi odpowiedzieć, kiedy do naszego stolika podeszła ta sama dziewczyna, u której składałem zamówienie. Przyniosła nam talerze, sztućce oraz sosy, lecz ja cały czas patrzyłem na Kyungsoo, który najchętniej uderzyłby tą lafiryndę.
Wtedy ująłem jego dłoń i złożyłem na jej zewnętrznej części nieśmiały pocałunek, czego najwyraźniej nikt się nie spodziewał. Chłopak popatrzył na mnie, będąc czerwony bardziej niż dojrzałe truskawki, a dziewczyna przy okazji dostała soczystego kosza. Życie jest brutalne skarbie...
Słyszałem tylko szybkie stukanie butów po podłodze, co znaczyło, że kobieta niemalże uciekła od nas.
- C-Co to miało być?
- Chce pokazać jej, że walczę o pewnego uroczego mężczyznę - posłałem mu niewinny uśmiech.
- Głupek...
- Wiem - zaśmiałem się.
Niedługo po tym otrzymaliśmy swoje zamówienie, które przyniósł nam innym pracownik lokalu. A my powróciliśmy do swoich rozmów, zajadając się fast foodem. Trzymając dobrą formę, rzadko miałem okazje do jadanie tego typu rzeczy, dlatego też to była dobra odmiana od zdrowych zamienników.
Po całej randce odprowadziłem chłopaka pod same drzwi, wtedy doskonale wiedziałem, że był bezpieczny.
- Mimo jednej sceny, bardzo podobała mi się nasza... randka - powiedział.
- Więc mam szansę, by ją powtórzyć?
- Całkiem spore - uśmiechnął się.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę - przyznałem szczerze, bo naprawdę nie chciałem kończyć tej znajomości na jednej randce i najwyraźniej nie tylko ja byłem tego zdania.
- Napiszesz do mnie jak wrócisz? - czyżby jeszcze się o mnie martwił?
- Jasne~ - wiedziałem, że powinienem się już zbierać, ale jakoś nie potrafiłem go opuścić. Ledwo się znamy, a ja już chyba coś do niego poczułem... Czy to jest złe?
- Uważaj tylko po drodze - pocałował mnie w policzek - dobranoc
- Dobranoc Kyungsoo - nie mogłem się powstrzymać, przed wypowiedzeniem jego imienia. Po czym chłopak zniknął za drzwiami, a ja szczęśliwy wróciłem do domu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro