Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22: Tożsamość

[1543 słów]

~~??? POV~~

Baekhyun jak mogłeś? Jak mogłeś mi to zrobić? I czemu akurat z nim?

Widziałem Cię niemal codziennie z tym samym typem, kim on dla Ciebie jest? 

Znajomym? Przyjacielem? Czy nie daj Boże kochankiem?! Nie możesz mi tego zrobić, przecież wiesz, że należysz do mnie. Jesteś moim powietrzem, a bez Ciebie nie będę mógł oddychać, więc jak mam żyć? 

Nie możesz mnie zostawić, bo ja nigdy nie odejdę. Będę zawsze przy tobie, nawet jak nie będziesz chciał mnie widzieć. Jestem niczym twój cień, nieważne gdzie pójdziesz, ja podążę za tobą, eliminując każdą przeszkodę na swej drodze.

Mógłbym pisać wiele poematów, jaki jesteś cudowny, jak twoja skóra jest niesamowicie gładka i miła w dotyku. Jak twoje malinowe usteczka wyglądają ślicznie, gdy wykrzywiasz je w uśmiechu. 

I tego właśnie chce bronić. Tego uśmiechu, który jest zarezerwowany tylko dla mnie i nikt nie ma prawa go widzieć.

~~BAEKHYUN POV~~

Przez nieprzyjemną noc czułem się, jak chodzący trup. Chcąc nawet usnąć, nie potrafiłem, za sprawą ponownie pojawiającego się obrazu wybebeszonych przyjaciół, gdy tylko zamknąłem oczy. 

Choć mimo wszystko bardzo cieszyłem się, że był to tylko koszmar, podesłany przez mój zmęczony tym wszystkim mózg. Nigdy nie darowałbym sobie, gdyby stała się im jakakolwiek krzywda z mojej winy. 

Jongdae widząc mój stan, od razu zszedł na dół, a już po chwili po całym domu unosił się zapach świeżo parzonej kawy. Zanim się zebrałem, by zejść na dół minęła dłuższa chwila, gdzie cały czas towarzyszył mi Minseok. Gładził mnie po włosach z uśmiechem.

- Chodź już klusko leniwa - zaśmiał się, a ja nadąłem policzki.

- Nie jestem kluską! 

- Jesteś leniwą, ale uroczą kluską - po tych słowach ścisnął moje policzki, miętosząc je przez chwilę.

Chciałem coś powiedzieć, ale przez to co wyczyniał mój przyjaciel, mogłem jedynie wydać z siebie niezrozumiałe pomruki. 

- Zejdźcie na dół, bo spale wam śniadanie i wcale nie będzie mi was szkoda! - usłyszeliśmy krzyk Chena, który urzędował od jakiegoś czasu w kuchni.

Chcąc, nie chcąc, musieliśmy zwlec się z łóżka, by dołączyć do naszego przyjaciela. Schodząc po schodach, coraz bardziej dało się wyczuć zapach smażonego kurczaka. Aż na samą myśl ciekła ślinka. 

Usiedliśmy razem przy niewielkim stoliku w salonie, gdzie wcześniej porozstawialiśmy wszystkie potrzebne nam talerze, miseczki czy też sztućce. I wtedy mogliśmy zabrać się za jedzenie. Duży kubek z kawą postawił mnie na nogi, przez co moje zmęczenie znacznie zmalało. Lecz niestety nie naprawiło mojej psychiki. 

Chciałem jakoś o tym zapomnieć, w końcu to był tylko zły sen i nijak miał się do rzeczywistości na szczęście, ale niestety im bardziej chciałem zapomnieć, zajmując się innymi rzeczami, tym bardziej mnie to męczyło. 

Chłopaki w tym czasie prowadzili żywą dyskusję na temat naszego ostatniego teledysku, który kręciliśmy. To był dosłownie temat rzeka, im więcej się o tym rozmawiało tym więcej znajdowało się aspektów, które nam do końca nie odpowiadały, albo wręcz przeciwnie i byliśmy zachwyceni z danego ujęcia, które pokazali nam jeszcze w stanie surowym. 

Po solidnym posiłku, poszedłem po swój telefon, bo musiałem wysłać smsa do Jongina, w końcu przez dzisiejszy dzień również miał mi towarzyszyć. Na szczęście w planach nie miałem zbyt wiele, bo w większości był to trening, dlatego chwała Bogu nie musieliśmy zbyt dużo jeździć po mieście. 

Napisałem mu, więc o ćwiczeniach na siłowni, a przede wszystkim, że pojadę tam z przyjaciółmi, dlatego nie musi przyjeżdżać do mnie pod sam dom. Nie otrzymałem od niego odpowiedzi, ale nawet na to niespecjalnie liczyłem, bo wiedziałem, że tak czy siak odczyta ode mnie wiadomość. 

Gdy zegarek wybił już 8.30, zebraliśmy się, by faktycznie pojechać na tą siłownie. Przebraliśmy się w normalne ciuchy, a dzięki temu, że chłopaki zabrali ze sobą całe torby, przygotowane na dzisiejszy trening, to nie musieliśmy się martwić o dodatkowe jeżdżenie do ich apartamentów. 

Na miejscu zaskoczył mnie fakt, że nie ma tam Jongina. Przez te kilka dni był zawsze punktualny, a wręcz on na mnie czekał, nawet jak nie podawałem mu konkretniejszej godziny. Lecz wytłumaczyłem sobie to korkami na ulicach, przecież w Seulu, a o to nietrudno. 

Zająłem się, więc treningiem. Biegałem na bieżni, podnosiłem ciężarki, a nawet wykonywałem przysiady. W końcu tyłek i uda same się nie zrobią, czyż nie? 

Może po 2 albo 3 godzinach treningu, na sale wszedł Kyungsoo. Widać było, że był zdenerwowany, lecz miałem też wrażenie, jakby miał się zaraz rozpłakać. Pierwszy raz widziałem go w takim stanie, co serio przerażało mnie, bo nie wiedziałem co takiego, wywołało u niego taki stan. A naprawdę menadżera było trudno doprowadzić do większego poziomu emocjonalnego.

- Coś się stało? - zapytał nieśmiale Jongdae, wycierając ręcznikiem kropelki potu z czoła.

Mężczyzna przełknął głośno ślinę, biorąc głęboki wdech, aby uspokoić swoje emocje, lecz widziałem, że niewiele to mu dało.

- Jongin został wczoraj zaatakowany... 

- Boże - szepnąłem, robiąc z dwa kroki w tył. Jego wiadomość wywołała u mnie kolejną huśtawkę nastroju. Było mi cholernie przykro, by zaraz mając ochotę krzyczeć z wściekłości - A-Ale nic mu nie jest?... - spytałem z nadzieją.

- Jest... w śpiączce... 

- Co?! Ale jak to?! 

- Nic nie wiadomo dokładnie... Dzwonił do mnie jego komendant, by powiedzieć, że znajdą dla Ciebie innego ochroniarza, bo Jongin jest w szpitalu... 

Czułem się taki bezradny, kolejne osoby są krzywdzone z mojej winy w imię czego? Jakiejś chorej obsesji, którą mylnie nazywa miłością? Tylko czemu musi robić to okrężną drogą, zamiast po prostu od razu po mnie przyjść? Czemu on do cholery się bawi, jakby nie mógł zakończyć to natychmiast. Na co są te wszystkie gierki?

Niestety trzeba było liczyć się z tym, że Jongin obudził się dopiero po półtora tygodnia. A w tym czasie dużo rozmawiałem też z Chanyeolem, bałem się tak bardzo, że kawa zastępowała mi sen i mimo, że cały czas ktoś był obok mnie, to nie czułem się już tak bezpieczny.

~~JONGIN POV~~

Gdy tylko się obudziłem, nie mogłem się poruszać. To nie tak, że straciłem czucie w całym ciele, bo doskonale czułem niewielką dłoń, zaciskającą się na tej mojej. Po prostu moje ciało było na tyle odrętwiałe, że na razie nie potrafiłem się ruszyć. Miałem też założoną maskę tlenową, przez co ciężko było mi wydać z siebie jakikolwiek dźwięk. 

Spojrzałem na śpiącego Kyungsoo, który leżał głową na moi łóżku i tak jak wspominałem, trzymał moją dłoń. Bardzo chciałem zatopić rękę w jego miękkich włosach i powiedzieć mu, że już nie musi się martwić. 

Choć czy na pewno? Teraz miałem tylko jeden cel, jak najszybciej przekazać informacje o tożsamości mordercy, która nie tylko mnie zaszokowała. Gdy go schwytamy, już wszystko będzie w porządku.

Starałem się poruszyć palcem, by pogładzić dłoń mojego ukochanego, by się obudził. Próbowałem parę razy, aż w końcu mi się udało. Mimo delikatnego dotyku, chłopak mruknął coś pod nosem i podniósł powieki.

Przetarł je, nie wiedząc co się dzieje, ale gdy tylko dostrzegł to, że się wybudziłem, od razu w jego oczach stanęły łzy. 

- Jongin - ledwo wypowiedział moje imię, od razu wstając - kochanie - po jego policzku spłynęła samotna łza. 

To było pierwszy raz kiedy mnie tak nazwał i naprawdę chciałbym cieszyć się to chwilą dalej, ale nie było na to zbyt wiele czasu.. Trzeba było działać, by ten psychol nie zrobił już nikomu krzywdy. 

- Pójdę po lekarza i zaraz wracam - wyrwał mnie z zamyślenia, odgarniając mi włosy z czoła i złożył na nim czuły pocałunek - kocham Cię - szepnął jeszcze przed wyjściem, a ja chciałbym mu odpowiedzieć, lecz nie miałem jak. 

Gdy tylko Kyungsoo wyszedł, spojrzałem w sufit, nie mając co robić z tymi kilkoma momentami, gdzie byłem sam. Lecz nie na długo, bo po chwili do mojej sali wszedł nikt inny jak Chanyeol. Zamknął oczywiście za sobą drzwi, podchodząc powolnym krokiem do mojego łóżka. 

- Jongin~ przyjacielu - uśmiechnął się szyderczo, po czym szepnął mi tuż przy uchu - za dużo widziałeś, a ja nie mogę zostawiać śladów. To nieprofesjonalne.

Chciałem zacząć krzyczeć, ale nikt mnie teraz nie usłyszy, więc jedyną czynnością jaką mogłem robić w obecnej sytuacji, to modlić się, by Kyungsoo i lekarz zjawili się na czas. 

Chanyeol podszedł do kroplówki, która swobodnie zwisała na specjalnym wieszaku. Wtedy zauważyłem, że w dłoni trzymał niewielką strzykawkę z jakimś płynem. 

Czemu on to robił? Co się stało z tym wesołym i czasami roztrzepanym Chanyeolem? Miałem wrażenie, że nie jest tym samym człowiekiem, którego znałem. Coś było z nim ewidentnie nie tak, tylko co? W jego spojrzeniu kryło się coś innego, coś czego nigdy u niego nie widziałem.

- Przykro mi, że to tak musi się skończyć - mruknął z udawanym smutkiem i wbił igłę w woreczek - ale spokojnie~ szybko pójdzie. Nawet nie zaboli tak bardzo - gdy już skończył wstrzykiwać roztwór, mogłem jedynie patrzeć, jak właśnie kroplówka, która miała mnie uratować, odbierze mi życie - Dobranoc Jongin.

Skierował się w stronę drzwi, a ja chciałem wyrwać wenflon wbity w moją dłoń. Lecz to cholerne odrętwienie nie opuszczało szybko mojego ciała. 

Nie mogłem umrzeć, nie teraz... Nie kiedy nie powiedziałem Kyungsoo, że go kocham i nie podam tego padalca na komisariacie. Lecz chyba nie będzie mi to dane.

Coraz trudniej było mi łapać oddech mimo maski tlenowej. Powieki stawały się coraz cięższe mimo, że byłem w miarę wypoczęty. 

Czyli już było za późno, musiałem pożegnać się z tym światem. Lecz błagam Boże... daj mi chociaż przed śmiercią zobaczyć twarz Kyungsoo, o nic więcej nie proszę...

Nie wiem nawet kiedy zaczęła ogarniać mnie ciemność i wtedy miałem tylko nadzieję, że Chanyeol zgnije w piekle.

/////

Przepraszam Jongin ;; 

Właśnie wczoraj zdałam sobie sprawę, że ten ficzek ciągnie się od 8 miesięcy... strasznie długo, dlatego chce wam podziękować za tyle cierpliwości co do tego oraz za każdą gwiazdkę i miłe komentarze =w= 

No to czeka nas końcowy epizod~ ciekawe co się wydarzy? A przyznać mi się tu proszę~ kto podejrzewał Chanyeola? 

Do zobaczenia moje kochane herbatniki <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro