Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20: Ochrona

[2241 słów]

~~JONGIN POV~~

- Ochrona? - zapytałem zdziwiony, patrząc na komendanta.

- Chyba rozumiesz po koreańsku...

- Oczywiście, ze tak... ale czemu to ja mam pilnować Baekhyuna? Nie może zrobić tego Park?

- Nie... bo on prowadzi jego sprawę i tym ma się zająć.

- Jakby nie patrzeć, prowadzimy tą sprawę razem.

- Ale głównie jemu zostało to zlecone i nie dyskutuj, bo wyciągnę z tego konsekwencje.

Westchnąłem ciężko, nie mając zamiaru, dalej kłócić się z tym głupim pacanem. Nasz komendant jest dość specyficznym człowiekiem, przez co mamy pod górkę w naszym życiu. Lecz cóż gdybym tylko mógł, już dawno wyrzuciłbym go na zbity pysk, tak samo jak reszta zespołu, ale niestety on był naszym przełożonym, więc nic nie mogliśmy zrobić.

- Więc co mam dokładnie robić? Mam za nim wszędzie chodzić i być jak cień czy co?

- Nie musisz się, jakoś szczególnie ukrywać, ale tak masz za nim chodzić dosłownie wszędzie, gdzie pójdzie. Do pracy, do domu.

No chyba sobie kpił. Mam od rana do nocy wręcz biegać za Baekhyunem jak piesek? To nie tak, że nie lubiłem tego idola, bo nic do niego nie miałem, ale halo jestem policjantem, a nie prywatnym ochroniarzem. Poza tym gdzie ja mam mieć czas na prywatne życie? A znając komendanta nie zobaczę na oczy nawet dodatkowych pieniędzy za pracę po godzinach...

- Ale chyba dostanę jakiegoś zamiennika?

- Nie potrafisz sobie poradzić z pilnowaniem jednego chłoptasia? - no dalej wkurwiaj mnie dalej, a jednak nie będę miał skrupułów Cię uderzyć.

- Potrafię... Ale raczej człowiek nie da rady, obronić kogoś po kilku nieprzespanych nocach... Bo tak na pewno będzie, jak mam go pilnować bez zmiennika...

Mężczyzna westchnął i chyba zrozumiał swój błąd, choć się do tego nigdy nie przyzna.

- Znajdę kogoś, ale na razie masz sam to robić jasne?

- Tak jest - odpowiedziałem z udawanym entuzjazmem.

- No to super, a teraz zmiataj do pracy.

Gryząc się dosłownie w język, wyszedłem z jego gabinetu. Musiałem przez chwilę opanować technikę szybkiego uspokojenia się, by nie wyżyć się na biednej i niczemu nie winnej roślince, która rosła spokojnie w doniczce, ustawionej na korytarzu. Myślałem, że ten człowiek niczym mnie nie zaskoczy, ale jak widać myliłem się.

Przetarłem oczy, wzdychając. 

Przyznam szczerze, że najchętniej spędziłbym to popołudnie z Kyungsoo w jakiejś kawiarni, a nie biegał za Baekhyunem. Choć jeden plus był taki, że musiałem pojechać do wytwórni, gdzie pracował prawdopodobnie mój przyszły chłopak.

Nie pakowaliśmy się od razu w związek, mimo, że między nami była wyczuwalna konkretna chemia. Chcieliśmy się najpierw poznać, wiedzieć o sobie więcej niż kilka podstawowych informacji.

I chyba przez to żadne z nas nie straciło zapału do dalszych spotkań. A musiałem przyznać, że obecność Kyungsoo działała na mnie niezwykle odprężająco.

Kiedyś myślałem, że spotykanie się z kimś to uciążliwy obowiązek. W sensie, że trzeba wymyślać różnego rodzaju rozrywki, kupować co chwile prezenty i zabierać drugą połówkę na drogie kolacje, by można było powiedzieć, iż faktycznie starasz się o swojego partnera. Teraz już wiem, że wystarczy znaleźć odpowiednią osobę, by nawet siedzenie w kompletnej ciszy, wywoływało ogromne pokłady szczęścia. 

Dlatego nie wiele myśląc, wróciłem do domu, by przebrać się w swoje zwykłe ubrania. W końcu nie będę biegał za Baekhyunem w swoim mundurze, bo zwracałbym na siebie uwagę każdego przechodnia. A miałem być "niewidzialny", więc jedyna opcja jaka mi pozostała to wtopienie się w tłum. 

✰✰✰

Po odwiedzeniu własnego mieszkania, wybrałem się do wytwórni, gdzie aktualnie znajdował się Byun. Dowiedziałem się o tym, ówcześnie pisząc do Kyungsoo, którego wtajemniczyłem w cały plan. Wiem, że według wszystkich standardów tego przedsięwzięcia jedyną osobą, która powinna wiedzieć, jest sam zainteresowany. Lecz ufałem jego menadżerowi i uznałem, że też powinien mieć świadomość, czemu tak koło niego się kręcę. 

Nie chciałem potem niepotrzebnych kłótni i scen zazdrości. Mimo, że Kyungsoo nie jest osobą, skłonną do robienia awantur, to wiedziałem, że zabolałoby go to. Dlatego chciałem zaoszczędzić mu tych dziwnych gierek i nieporozumień, zwłaszcza, że naprawdę zaczęło mi na nim zależeć, bym mógł machnąć na to ręką. 

Wchodząc do budynku, pokazałem tylko odznakę sekretarce, która została wcześniej poinformowana przez Do o moim przybyciu. Ona zaś tylko kiwnęła głową, mówiąc uprzejmie "Dzień dobry", na co odpowiedziałem tym samym, kierując się od razu do studia nagrań. 

Nie chciałem przerywać ich planów nagłym wejściem, dlatego napisałem do Kyungsoo, że obecnie stoję przed salą i czy byłby tak uprzejmy, by po mnie wyjść. Na jakąkolwiek reakcje nie musiałem długo czekać, gdyż po chwili ujrzałem go, oczywiście był ubrany elegancko, jak przystało na biznesmana. 

- Cześć - powiedziałem z uśmiechem, odpychając się od ściany, przy której się opierałem.

- Cześć - odpowiedział natychmiast, podchodząc do mnie - czyli jednak dzisiaj nici ze wspólnej kolacji? - powiedział, łapiąc w ręce dół mojej kurtki.

- Niestety - westchnąłem - ale wynagrodzę Ci to jakoś - mruknąłem, przy czym złapałem go za jedną z dłoni i splotłem razem nasze palce, by zaraz zacząć nimi delikatnie kołysać.

- Przestań, to przecież nie twoja wina... Tylko szkoda, że przez najbliższy czas jesteś całkowicie uziemiony - westchnął.

- Też mi się to nie uśmiecha... Przynajmniej tyle dobrego, że w waszej pracy będziemy się widzieć - pogładziłem kciukiem jego dłoń. 

Nie szczędziliśmy sobie delikatnych gestów czułości, właśnie jak trzymanie się za ręce czy przytulania, ale jednak na tym zawsze zaprzestajemy. Po cichu każdy z nas uważał pocałunek, za coś na co warto czekać, a nie dosłownie rzucać się od razu na siebie, jak wygłodniałe wilki. 

Okey nie powiem, że nie wyobrażałem sobie tego momentu, kiedy będę mógł posmakować jego słodkich warg. Lecz nie śniło mi się, by przyśpieszać ten moment. Niech wyjdzie spontanicznie za obopólna niemą zgodą.

- Muszę wracać do pracy - mruknął niezadowolony, a ja niechętnie zaś puściłem jego dłoń. 

- A ja muszę zacząć - kąciki moich ust zawędrowały do góry, przez co na twarzy Kyungsoo również pojawił się znikomy uśmiech. 

I chyba dalej byśmy tak stali wpatrzeni w siebie, gdyby nie huk, który dobiegł z sali obok. Przez co oboje rzuciliśmy się do drzwi, by zaraz wejść do środka, przerażeni tym co możemy tam zobaczyć.

- Nic nikomu się nie stało - powiedział jeden z mężczyzn, zmierzając do nas - jeden z reflektorów spadł - przetarł twarz dłonią - ale bez tego musimy przerwać nagrania...

- Co? A kiedy to można zamontować? 

- Kable są urwane... więc trzeba wezwać specjalistę, więc podejrzewam około 2 dni opóźnienia.

- Nie ma mowy... mamy wyznaczone terminy... - jego ton wyrażał brak jakiegokolwiek sprzeciwu - wiesz ile trwa kręcenie teledysków... nie możemy od tak sobie darować 2 dni...

Nie przysłuchiwałem się głębiej w rozmowę, gdyż nie miałem po co. Nie znałem się na ich pracy, a poza tym nie po to tutaj jestem. Wzrokiem skanowałem całe pomieszczenie, szukając odpowiedniej osoby. 

Gdy w końcu mój wzrok wyłapał Baekhyuna w otoczeniu jego przyjaciół z zespołu, zauważyłem jego dobry humor, pomimo zmęczenia ciągłymi nagraniami. Niedawno co wyszedł ze szpitala, a on już był zdrów niczym ryba i miał wiele energii do pracy. A przynajmniej takie sprawiał wrażenie.

W moich rozmyślań wyrwał mnie Kyungsoo, a bardziej jego dotyk na moim ramieniu. Zwróciłem się, więc z jego stronę z lekkim uśmiechem, bo wiedziałem, że zapewne po rozmowie z tamtym gościem, nie będzie miał za dobrego humoru. 

- Musimy skończyć na dzisiaj... 

- Nie martw się, na pewno zdążycie.

- Oby... jeszcze dzisiaj ma ktoś przyjechać i wolę zapłacić więcej i mieć wszystko na jutro, niż czekać dwa dni.

- To dopłacicie i będzie - dowiedziałem, pocieszając go odrobinkę. 

Dlatego też razem z nim skierowaliśmy się w stronę Baekhyuna, by i jego wtajemniczyć w tą dziwną operacje. Choć pewnie dla niego będzie to na rękę, bo kto by się nie bał jakiegoś psychopaty, który zabija Ci chłopaka, po czym oświadcza, że będziesz należał do niego.

- Baekhyun możesz tutaj do nas podejść? - zaczął Do spokojnym głosem.

- Jasne już idę - dopił swoją kawę z papierowego kubeczka i po odłożeniu go, podszedł od razu do nas. Przywitał się ze mną uprzejmie, po czym skierował swój wzrok na menadżera - o co chodzi?

Wytłumaczyłem, więc chłopakowi całą sytuacje nakreślając, że wyszło to ze strony jego CEO, który martwił się o jego życie. 

- Nie chce być nieuprzejmy, ale czemu tego nie mógł wykonać Chan... to znaczy pan Park? - poprawił się szybko, a jego policzki minimalnie się zaróżowiły. 

- Park prowadzi śledztwo w twojej sprawie, dlatego mnie wysłali, by na spokojnie zajął się złapaniem przestępcy.

- Rozumiem - usłyszałem lekki zawód w jego głosie. 

Czyżby do czegoś między nimi doszło? W końcu jakby na trzeźwo przemyśleć całą sytuację, to Chanyeol latał do szpitala, kiedy tylko mógł, by posiedzieć chociażby chwilę przy chłopaku. A on sam rumieni się, gdy prawie powiedział jego imię. 

Nie uważałem to za coś złego, skoro mają się ku sobie, to jest ich sprawa. Jedynie czego można było się obawiać to to, że Chan może trochę inaczej patrzeć na tą sprawę niż wcześniej. Lecz wierzyłem w jego profesjonalizm i wiedziałem, że nie zawiedzie. 

Już, gdy teraz stałem się osobistym ochroniarzem, wcieliłem się w rolę "przyjaciela" Baekhyuna, gdzie oboje ustaliliśmy, że tak będzie najlepiej dla obopólnego komfortu. Dzięki czemu nie musiałem chować się po kątach, albo być jak ci ochroniarze w amerykańskich filmach, gdzie chodzą w czarnych garniakach i ciemnych okularach. 

Fakt, że zbliżał się czas lunchu, zmusił nas oboje do pójścia na wspólny obiad. Chciałem wziąć też ze sobą Kyungsoo, ale jak na złość, musiał zostać w wytwórni, by załatwić wszystko co wiązało się z tym przeklętym reflektorem. 

Dlatego też wraz z Baekhyunem wybraliśmy się do niewielkiej knajpki, która była mało uczęszczana przez ludzi, w obawie przez rzuceniem się fanów na idola. Usiedliśmy także w najmniej widocznym miejscu w głębi sali. 

Mogłem powiedzieć, że dziwnie się czułem w jego obecności, bo w końcu nie mieliśmy wspólnych tematów, przynajmniej tak mi się wydawało. Poza tym można było powiedzieć, że zmusili nas do przebywania ze sobą. 

Choć mimo wszystko oboje staraliśmy się, nawiązać wspólną konwersacje. I co prawda nie zeszła ona na przyjemne tory, bo chłopak opowiedział mi, co stało się u niego jakiś czas temu. Mówiąc o tajemniczym mężczyźnie w jego ogrodzie, wydawał się bardzo przerażony tym faktem i wcale mu się nie dziwiłem. Przecież widział prawdopodobnie morderce swojego byłego chłopaka, albo jakiegoś zbzikowanego fana, który postanowił pobawić się kosztem idola. Szczerze? Nie wiedziałem co w tej sytuacji może być gorsze. 

- Powiedziałeś o tym Parkowi? - powiedziałem, przeżuwając swoją zamówioną kanapkę. Baekhyun na moje pytanie kiwnął tylko głową, potwierdzając. 

- Mam nadzieję, że szybko zostanie złapany... Powinien zgnić w więzieniu za takie coś... - dodał szeptem, jakby miał zaraz się rozpłakać.

- Na pewno go znajdziemy - chciałem go jakoś pocieszyć, choć na razie byliśmy w kropce i jedynie co może nam pomóc to wyniki analiz. Chanyeol miał je dostać, ale niestety nie wiedziałem, czy otrzymał już wszystkie raporty.

Już nic się nie odezwał, dlatego starałem się zejść na inny, przyjemniejszy temat, bo jeszcze tego mi brakowało, by wprowadzać negatywną atmosferę. 

Zjedliśmy, więc w spokoju, gadając o muzyce czy też o Kyungsoo, gdzie Baekhyun zdradził mi kilka szczegółów z jego życia. Więc i ja odwdzięczyłem się tym samym, lecz na temat Chana, gdzie było widać, że chłopak był mocno zainteresowany. Oczywiście wcześniej wypytałem go delikatnie, czy między nimi coś jest, ale chyba sam mogłem się domyślić, gdy tylko się rumienił na dźwięk imienia mojego przyjaciela. 

Zanim się, więc obejrzałem, minęło nam całe popołudnie. I musiałem przyznać, że nie najgorzej spędziłem owy czas. Baekhyun mimo scenicznej maski był bardzo delikatny i bojaźliwy. W pewnym sensie rozumiałem czemu Chanyeol się nim zainteresował, choć ja dalej wolałem Kyungsoo.

Tak wyglądało też kilka kolejnych dni, gdzie przychodziłem do wytwórni zamiast do własnej pracy i zdawałem raporty naszemu komendantowi. Lecz na szczęście wszystko przebiegało spokojnie, nie zauważyłem nawet nikogo podejrzanego. Do czasu.

Po odprowadzeniu Baekhyuna do domu, z resztą jak każdego dnia. Mogłem w końcu wrócić do siebie. Ostatnio trochę źle spałem, przez co moje mięśnie, aż błagały, by tylko zanurzyć się w ciepłej pościeli.

Będąc już wcale nie tak daleko od mieszkania, usłyszałem za sobą kroki. Nie przejąłem się tym zbytnio, bo jednak nie było, aż tak późno, by nie móc nawet wyjść na krótki wieczorny spacer.

Dopiero kiedy poczułem szarpniecie i uderzenie z pięści w twarz, zrozumiałem, że coś jest nie tak. Zatoczyłem się do tyłu, łapiąc się za szczękę. Wtedy poczułem w ustach metaliczny smak, dlatego splunąłem krwią na ziemie.

Rzuciłem jeszcze krótkie spojrzenie na mężczyznę, który mnie zaatakował. Jego twarz zakrywała czarna maska, a włosy ukryte były pod czapką tego samego koloru.

Nie dając mi zbyt wiele do ogarnięcia, ponownie zaatakował, a ja nie miałem zamiaru pozostać dłużny. Musiałem zignorować wszelki ból mięśni i zacząć się bronić.

Podczas wymiany ciosów i wielu blokach, wzajemnych ataków nasunęły mi się dwie myśli. Pierwsza z nich to umiejętności walki, widać było, że nie jest żadnym amatorem, który po prostu chciał się z kimś pobić dla rozrywki. Z kolei zaś to nie był napad rabunkowy, bo wtedy przeważnie napastnik ma ze sobą nóż, by wystraszyć ofiarę.

Więc skoro to nie zabawa, ani napad to tylko mogło to oznaczać jedno. Właśnie walczyłem z mordercą Yifana, dlatego wiedziałem, że nie cofnie się nawet przed tym, by i mnie zabić.

Z całej swojej siły wymierzyłem mu cios prosto w twarz, lecz pech chciał, że mnie zablokował. Siłowaliśmy się, więc przez chwilę. Dlatego też wykorzystując sytuację, zerwałem mu maskę, przez co miałem idealny widok na jego ostre rysy. Niestety w przypływie dziwnego odrętwienia,  obrócił ten moment przeciwko mnie, by uderzyć mnie z całej siły w głowę. Przez co straciłem kontakt z rzeczywistością. 


/////

Ostatnio dużo się działo 'o' byłam na zlocie exo-l i army i naprawdę fajnie się bawiłam =w= 
A dokładnie jutro zbieram się i wyruszam nad morze~

ahhh moje ostatnie wakacje przed szukaniem stałej pracy... będzie milusio <3

Więc herbatniczki wy moje, upały teraz znowu powracają, więc pijcie dużo wody i dbajcie o siebie <3 

Love u >w<

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro