Rozdział 19: Bliskość
[2747 słów]
~~BAEKHYUN POV~~
Moja wizyta w szpitalu ciągła się niemiłosiernie, przez co cały czas ogarniało mnie wrażenie, że spędzam tu już kolejne miesiące, mimo, że tak naprawdę ledwo minęło kilka dni. Miałem już dosyć siedzenia w sterylnym, białym pokoju, który swoją drogą doprowadzał mnie już do szału, bo ile można siedzieć zamknięty w czterech ścianach. Czułem się jak zwierze w klatce, które tylko czeka, aż ktoś wypuści je na wolność.
Dlatego informacja o wypisaniu mnie ze szpitala, uradowała mnie, tak jakbym wygrał w totolotka. Z całej ekscytacji napisałem o tym Chanyeolowi, który przez ostatni czas bardzo o mnie dbał. Odwiedzał mnie niemalże codziennie, przynosząc różne smakołyki w postaci owoców czy też jakiś słodyczy. Oczywiście nie raz mówiłem mu, by niczego mi nie przynosił, bo sama jego obecność była dla mnie bardzo ważna.
Lecz on wcale mnie nie słuchał i za każdym razem wchodził do mojej sali z siatką, wypełnioną po brzegi. Co prawda mimo moich obiekcji co do przynoszonych przez niego rzeczy, to w głębi duszy cieszyłem się, że rozpieszcza mnie w ten sposób.
To nie było nic wielkiego, ale czułem się przez to ważny. Choć nie tylko to wywoływało u mnie to uczucie ciepła, które rozlewało się w moim sercu. A spędzony jego wolny czas w sali o klaustrofobicznych rozmiarów tuż obok mnie.
Naprawdę nie wierzyłem w to, że dał mi szansę, nawet po tym wszystkim co zrobiłem. Zdawałem sobie sprawę co nawyczyniałem i jak bardzo głupi byłem, ale niestety czasu już nie cofnę, choćbym nie wiem jak bardzo bym chciał.
Lecz gdy Chanyeol trzymał mnie za rękę, splatając nasze palce razem, czy czule głaskał kciukiem po policzku, miałem ochotę skakać z radości. Czułem się kochany, czego w moim życiu strasznie brakowało. Zwykłych czułości od drugiej osoby, które były niezwykle uzależniające.
Mężczyzna szybko odpisał mi, że odbierze mnie, jak tylko będę wiedzieć, kiedy otrzymam swój wypis. Uśmiechnąłem się wtedy do ekranu telefonu, rozczulając się nieco. Nie mogłem nic poradzić, że jego zachowanie wydawało mi się strasznie słodkie i miałem ochotę piszczeć, jak jakaś niewyżyta nastolatka, której crash zaprosił ją na randkę.
Niestety musiałem wcześniej poczekać na lekarza, który miał mi wszystko powiedzieć. A on zaczynał obchód codziennie o tej samej porze, dlatego też musiałem poczekać jeszcze z dwie godziny.
W tym czasie przeglądałem media społecznościowe. Wieść o tym, że wylądowałem w szpitalu, obiegła już cały internet, przez co nasi fani zalali twittera wszelkimi postami z życzeniami szybkiego powrotu do zdrowia. Musiałem przyznać, że było to niezwykle urocze z ich strony. Choć byłem zły na CEO, bo zapewne to on dał cynk do gazet, tworząc tym jeszcze większy rozgłos i kolejne teorie spiskowe.
Dlatego nie zdziwił mnie nawet fakt, gdzie ludzie łączyli mój pobyt w szpitalu z działaniami stalkera, który jak domniemają był w stanie mnie zaatakować. Nie wiedziałem już czy mam się śmiać, czy płakać, bo nie miałem pojęcia, jak wielką fale absurdu tym wywołam.
Naprawdę musiałem się postarać, by moje myśli skierować na inne tory, nie chcąc niepotrzebnie się dołować. Nieustannie zerkałem na zegarek, odliczając niemalże każdą minutę do końca moich męczarni.
✰✰✰
Gdy w końcu lekarz zawitał w mojej sali, skierowałem na niego swój wzrok z uśmiechem na ustach.
- Jak się dzisiaj czujemy? - codziennie zadawał mi to pytanie, a ja za każdym razem odpowiadałem tak samo, co też było prawdą.
- Dobrze.
- Więc to dzisiaj wychodzisz co? - rzucił okiem na kartę zawieszoną na moim łóżku, po czym skierował na mnie swoje spojrzenie - pewnie się bardzo cieszysz.
- Tak, nie wie pan nawet jak bardzo - westchnąłem z ulgą.
Serdecznie dosyć miałem tej całej szpitalnej atmosfery, mimo, że wszyscy byli dla mnie bardzo mili i nie mogłem narzekać na jakość obsługi.
- Raczej nie będzie problemu, jeśli poczekasz jeszcze z godzinkę, maksymalnie półtora? Mam jeszcze kilka pacjentów do odwiedzenia i wtedy bym mógł zrobić twój wypis.
- Oczywiście, nie ma problemu - skinąłem głową.
Musiałem jakoś wytrzymać, choć najchętniej wyszedłbym teraz bez żadnego wypisu. Może Chanyeolowi uda się wcześniej do mnie wpaść, wtedy bym się nie nudził. Dlatego od razu chwyciłem ponownie za telefon, pisząc do mężczyzny.
Baekhyun:
Lekarz powiedział, że dostanę wypis tak do półtorej godziny~
Chanyeol:
Okey
W sumie i tak niedługo u Ciebie będę
Czemu za każdą jego wiadomością mój uśmiech zawsze się poszerzał? Chanyeol co ty ze mną robisz, powiedz mi. Lecz cóż mogłem poradzić, że zajmował większą część moich myśli? A po wszystkich ostatnich wydarzeniach, już nie mogłem powstrzymywać swojego zadowolenia.
Naprawdę się powstrzymywałem, ale wizja naszej dwójki w romantycznej scenerii, gdzie jesteśmy wtuleni w siebie nawzajem, sama pchała mi się przed oczami, powodując przyjemne ciarki na plecach.
Gdy w końcu mój książę z bajki objawił się niczym bóstwo w drzwiach, posłałem mu ciepły uśmiech, który natychmiast został odwzajemniony.
- Hej - rzucił, podchodząc do mojego łóżka.
- Cześć
- I jak się czujesz? - zaśmiałem się cicho, bo doskonale znał odpowiedź na to pytanie. Lecz mimo wszystko nadal było czuć tą troskę w jego głosie, która tak bardzo mnie rozczulała.
- Teraz? Bardzo dobrze - powiedziałem, uśmiechając się jeszcze bardziej.
Przez resztę czasu, którą musieliśmy tutaj spędzić, spakowałem swoje wszystkie rzeczy. Chanyeol oczywiście musiał mi pomóc, pomimo braku próśb z mojej strony. W międzyczasie rozmawialiśmy o błahostkach, które skutecznie odciągały nasze umysły od nieprzyjemnych myśli.
Gdy tylko otrzymałem wypis, mogłem już na dobre pożegnać się z tym miejscem. Teraz dokładnie zdawałem sobie sprawę, że na pewno ponownie zastanowię się parę razy, czy to wszystko jest warte takiej ceny.
Chanyeol zaprowadził mnie do swojego auta, niosąc przy okazji moją torbę, twierdząc, bym się nie przemęczał. Wszyscy skakali koło mnie, jakbym nadal był w złym stanie. A czułem się wręcz przeciwnie, miałem wiele energii i chęci do życia, choć nadal zostało we mnie poczucie winy, które starałem się uciszyć.
Po zapakowaniu moich rzeczy do bagażnika, Park jak na dżentelmena przystało, otworzył mi drzwi z cwaniackim uśmiechem. Musiałem przyznać, że ten z pozoru niewinny grymas na twarz, dodał mu dodatkowego seksapilu. Przez co nieświadomie przygryzłem dolną wargę.
Droga do mojego mieszkania nie zajęła nam dużo czasu. Minęła ona też w ciszy, ale nie tej krępującej, gdzie miałbym ochotę uciekać przez okno w samochodzie. Jedynym naszym akompaniamentem była stacja radiowa, która puszczała różne piosenki i w tym nawet naszego zespołu.
Co jakiś czas posyłaliśmy sobie niewinne uśmiechy, gdy tylko miał okazje spojrzeć w moją stronę. A nawet pokusiłem się raz, by dotknąć jego dłoni, gdy trzymał ją na skrzyni biegów. Co prawda to było lekkie muśnięcie opuszkami, ale jednak ten gest nie został niezauważony.
Gdy zatrzymaliśmy się pod moim domem, nie chciałem się z nim żegnać. Wiem, że pewnie zobaczylibyśmy się i następnego dnia, lecz zawsze kiedy znikał z mojego pola widzenia, czułem dziwną tęsknotą za nim.
- Może wejdziesz? Chociaż na chwilę na herbatę - zacząłem niepewnie.
W odpowiedzi usłyszałem melodyjny śmiech, przez co mój wzrok od razu powędrował w górę.
- Jeśli nie masz nic przeciwko to chętnie.
- Inaczej bym Ci nie proponował - nagle poczułem, jakby mi ulżyło. To, że dał mi szansę nie oznaczało, że zaraz staniemy się typową parą, łaknącą swojej bliskości. Mieliśmy czuć komfortowo w swojej obecności, dlatego nie raz zastanawiałem się dwa razy, czy wykonać jakiś ruch wobec niego. Mimo, że Chanyeol naprawdę o mnie dbał i dawał dużo czułości, to bałem się sprawić, by czuł się skrępowany, choć ja chłonąłem wszystkie gesty od niego niczym gąbka.
Stojąc pod drzwiami mojego domu, to ogarnął mnie wewnętrzny niepokój. Co zobaczę, jak tylko przekroczę próg domu? Czy nadal na ścianie zobaczę notatkę napisaną krwią? Czy dalej wszędzie porozwieszane są policyjne taśmy?
To wszystko uderzyło we mnie na tyle mocno, że moje ciało ogarnął dreszcz, przez co zadrżałem. Chanyeol chyba od razu to zauważył, kładąc mi rękę na ramieniu.
- Spokojnie, nic tam nie ma - w odpowiedzi jedynie kiwnąłem niepewnie głową.
Może jednak powinienem zatrzymać się w hotelu? Bo to mogło być za wcześnie, by mierzyć się ponownie z takim ciężarem. Choć mimo wszystko postanowiłem spróbować z tym walczyć, bo przeżyłem tutaj też wiele pięknych chwil, którymi teraz próbowałem się otoczyć, wchodząc do środka.
I tak jak mężczyzna powiedział, wszędzie panował porządek, jakby nic się nie wydarzyło. Żadnych taśm, policyjnych zabezpieczeń, a krew ze ściany czy podłogi została dokładnie wyczyszczona, przez co nikt nie mógłby się domyśleć, że niedawno wszystko było skąpane z czerwieni.
Policjant odłożył torbę w salonie, po czym oboje skierowaliśmy się do kuchni, by przygotować obiecaną herbatę.
- Jesteś głodny? - zapytałem, czując delikatne ssanie w żołądku - moglibyśmy coś ugotować - powiedziałem, zaglądając do lodówki - albo... zamówić
- I to jest twoje na chwilę na herbatę? - zaśmiał się, opierając się o framugę wejścia do kuchni.
Przygryzłem wargę, czując się jak dziecko przyłapane na gorącym uczynku.
- No może trochę dłużej niż chwilę... - westchnąłem, obracając się w jego stronę - tak naprawdę... boję się tutaj zostać sam...
- Przecież wiesz, że mogę zostać trochę dłużej, skończyłem na dzisiaj służbę, więc nie ma z tym problemów.
- Dziękuję - szepnąłem, czując, jak moje policzki oblewa soczysty rumieniec.
- Wolisz pizze czy chińszczyznę? - Chanyeol zadając mi pytanie, wyciągnął z kieszeni telefon.
- Mam ochotę na chińszczyznę.
✰✰✰
Czekając na jedzenie, postanowiliśmy wybrać jakiś film, by chociażby leciało coś w tle. Przeglądając aplikacje z najnowszymi ekranizacjami na telewizorze, nie skupialiśmy się jakoś na opisach produkcji. Stwierdziliśmy, że włączymy ten, którego okładka spodoba się nam najbardziej.
Czułem się wtedy jak w kiepskiej dramie, gdzie ludzie nie mają co robić, więc zawsze oglądają jakiś film. Niestety nie byłem mistrzem, wymyślania jakichkolwiek rozrywek, bo jedyną moją rozrywką, była praca albo wyjścia na siłownie.
Lecz jak widać było Chanyeolowi nie miał z tym problemów, że spędzimy trochę czasu marnując go na jakąś komedię czy też horror.
Przez 20 minut skakaliśmy po różnych produkcjach, aż w końcu się poddałem oddając policjantowi pełną swobodę wyboru. Dlatego też stanęło na tym, że będziemy oglądać jakąś komedię, którą starszy kiedyś chciał obejrzeć.
Zanim też nasza kolacja przyjechała, nakryłem do stołu, nalewając przy okazji soku do szklanek. Wolałem polać nam po lampce wina, ale Chanyeol mimo wszystko musiał wrócić do domu, a przecież prowadził. Natomiast sam nie chciałem pić, jakoś mnie to nie cieszyło.
Gdy w końcu mogliśmy raczyć swoje podniebienia soczystym kurczakiem z ryżem, siedzieliśmy obok siebie na ogromnej sofie. Dialogi bohaterów ginęły pod naszą żywą rozmową. Z każdymi niby nic nie znaczącymi słowami, poznawałem policjanta jeszcze bardziej. Co niezwykle mnie radowało, wiedząc, że małymi kroczkami zbliżam się do niego coraz bardziej.
Nie zjadłem zbyt dużo, przez co skończyłem jako pierwszy. Przez co mogłem się spodziewać, że nie umknie to uwadze Chanyeola.
- Znowu tak mało jesz?
- Naprawdę nie dam rady wepchnąć więcej - mruknąłem, mówiąc prawdę. Byłem już przyzwyczajony do małych porcji, to nawet lepiej, bo ostatnio byłem faszerowany słodyczami przez pewnego pana.
- Powiedzmy, że Ci wierzę - westchnął, kierując wzrok ponownie na swój talerz.
W pewnym momencie dostałem przypływu odwagi, przez co przesunąłem się w jego stronę nieznacznie, oczywiście udając, że poprawiam swoją pozycje. Nie wiem czy to zauważył, bo przecież kończył swoją porcje, ale jeśli nie to byłem na wygranej pozycji.
Jak tylko odłożył talerz i oparł się o oparcie sofy, byliśmy niedaleko od siebie. W sumie byliśmy tak blisko, że moje zgięte kolana, które miałem na meblu, stykały się z udem mężczyzny. Przełknąłem cicho ślinę, cały czas badając jego reakcję. Na szczęście nic sobie z tego nie robił, a nawet przeciwnie, bo oparł swoją rękę na moich nogach.
Mogłem to odebrać, jako znak do posunięcia się odrobinę dalej?
Spojrzałem na jego usta, które tak kusiły, ale nie miałem odwagi, sięgnąć po tak wysokie trofeum. Choć pragnąłem go tak bardzo.
Tym razem trochę krępowała mnie cisza między nami, ale to pewnie dlatego, że moje myśli uciekały na niewłaściwe tory. Powinienem się cieszyć, że poświęca mi czas, a nie być tak zachłanny, by zastanawiać się, jak miękkie mogą być jego usta i jak bardzo chciałbym to sprawdzić.
Westchnąłem w duchu, chcąc sięgnąć po szklankę soku. To wszystko musiało iść swoimi torami, nie powinienem tego przyśpieszać, dlatego cieszyłem się, że nic nie powiedziałem w tym kierunku.
Upiłem łyk, dyskretnie zerkając na Chanyeola, który wyglądał na zamyślonego.
- Wszystko okey? - zapytałem nieco zmartwiony.
- Co? Ah tak~ wszystko okey - uśmiechnął się do mnie - po prostu jestem zmęczony po pracy, żadna nowość w sumie - zaśmiał się po chwili.
- Biedactwo - dodałem od siebie, a kąciki moich ust podniosły się do góry - może zrobię Ci masaż karku? To naprawdę super rozluźnia.
Zwykły masaż nie był jakąś przesadą prawda? Czasami też przed koncertami czy ćwiczeniami pomagamy sobie z chłopakami w ten sposób, więc nie widzę w tym nic złego.
- Naprawdę nie trzeba - ujął mą dłoń i pogładził jej zewnętrzną stronę kciukiem - ale dziękuję za troskę.
- Wiesz przecież, że nie ma za co.
Po tej wymianie zdań wszystko wróciło do normy, Chanyeol nie był już tak zamyślony, a pochłonął się razem ze mną w rozmowie, gdzie wplatał w to czułe muśnięcia naszych palców, czy też delikatnie, wręcz niewyczuwalnie gładził moją łydkę.
Udawałem, że nie zwracam na to większej uwagi, mimo, że byłem tymi wszystkimi gestami strasznie przejęty i chłonąłem je jak tylko mogłem.
Niestety robiło się też coraz później, więc w końcu mój ukochany musiał zebrać się do domu. Naprawdę nie chciałem, by wracał do siebie, zwłaszcza, że był to bardzo miły wieczór. Dlatego ciągnąłbym go w nieskończoność.
Na twarzy Chanyeola widziałem to samo, ale powinien się wyspać do pracy, a u mnie na pewno nie miałby takiej możliwości. Może gdybyśmy mieli już jakiś staż w głębszej relacji, to wtedy nie byłoby problemu. Lecz z pewnością jeszcze się to nadrobi.
Odprowadziłem go pod same drzwi, grzecznie czekając, aż ubierze buty.
- Tylko uważaj po drodze do domu dobrze?
- Oczywiście, że będę. Zawsze uważam - podniósł się z klęczek i spojrzał na mnie z delikatnym uśmiechem.
- Mam nadzieję... nie chce by Ci się coś stało - szepnąłem, spuszczając głowę.
Lecz ujął mój podbródek w dwa palce, co musiałem przyznać, że mnie zszokowało, jednocześnie zawstydzając. Spojrzałem w jego czarne, niczym węgiel, oczy. I gdybym mógł porównać je do bezkresnej toni morza, na pewno bym utonął, pomimo posiadanych umiejętności pływackich.
Jego wzrok hipnotyzował, dlatego tak bardzo nie potrafiłem mu się oprzeć. Wiedziałem, że moje policzki zalały się całe czerwienią, która na pewno była widoczna nawet przy tak słabym świetle.
Patrzyliśmy sobie w oczy przez moment, gdy nagle jego wzrok powędrował niżej. Wtedy zorientowałem się, że skupił się na moment na moich ustach. Czyżby to było takie nieme pytanie, czy może mnie pocałować? Jeśli tak to zgadzam się.
I jak bardzo nie sądziłem, że się to naprawdę wydarzy, to samo się zdziwiłem, gdy poczułem jego miękkie wargi na swoich. Otworzyłem oczy jeszcze szerzej, gdy on miał swoje zamknięte, chłonąc z tego jak najwięcej.
Więc i ja po chwili przymknąłem swoje powieki, zaczynając oddawać się w tym niewinnym pocałunkom. Nieśpiesznie, a wręcz powoli muskaliśmy swoje wargi, tracąc kontakt w rzeczywistością.
Poczułem jak wzdłuż kręgosłupa przeszedł przyjemny dreszcz, który niemalże rozszedł się po moim ciele. Dlatego skupiłem całą uwagę na ogarniającym mnie cieple, które z tym wszystkim się niosło.
Gdybym tylko mógł dalej trwać w tym pocałunku, nie przerywałbym go nigdy, by do końca swoich dni cieszyć się tym wspaniałym uczuciem. Lecz niestety wszystko co dobre kiedyś musiało się skończyć.
Oderwaliśmy się od siebie, z cichymi westchnięciami i szczerymi uśmiechami. Moje usta dosłownie mrowiły, dalej czując ten delikatny nacisk.
- Muszę już iść - szepnął blisko mojego ucha, z wyczuwalną nutką zawodu.
Ja zaś niezdolny do powiedzenia czegokolwiek w tamtej sekundzie, kiwnąłem tylko głową. Przez co Chanyeol odsunął się ode mnie i złapał za klamkę.
- Dobranoc.
- D-Dobranoc - odpowiedziałem, oczywiście się jąkając jak jakaś niezdara. Lecz niestety musiałem to jakoś przeboleć.
Gdy tylko wyszedł z mojego domu, musiałem powstrzymać się od pisku radości, który już od jakiegoś czasu ugrzązł mi w gardle. Oparłem się, więc o ścianę, po której zjechałem, by zaraz usiąść na płytkach.
Podniosłem rękę, dotykając swoich ust, które jeszcze przed chwilą całował mężczyzna. Byłem naprawdę przeszczęśliwy, niby to tylko niewinny pocałunek, ale czułem się, jakbym w tamtej chwili dotykał nieba.
Nie wiem ile tak siedziałem, po tym jak Chanyeol odjechał. Lecz w końcu musiałem wstać z ziemi, bo przecież nie mogłem spędzić na niej do rana. Oczywiście od razu pierwsze co zrobiłem, to zamknąłem dokładnie drzwi na klucz, a nawet sprawdzałem wszystkie inne możliwe wejścia do domu.
Podszedłem do ostatnich możliwych drzwi, które prowadziły z salonu na taras i ze spokojem przekręciłem kluczyk. Chciałem zasunąć także zasłony, by zapewnić sobie więcej prywatności, gdyż cała ściana była zrobiona z szyb.
I gdy już złapałem za grubą kotarę, światła w ogrodzie zapaliły się. Były one wieczorem nastawione na czujnik ruchu, dlatego pomyślałem, że znowu jakiś kot niedalekich sąsiadów urządził sobie przechadzkę po moim podwórku.
Automatycznie jednak mój wzrok skierował się w tamtą stronę i wtedy zamarłem. Ktoś stał w ogrodzie, nie widziałem dokładnie kto, bo mogłem dostrzec sylwetkę wysokiego mężczyzny.
/////
Hej hej herbatniczki <3
Mam dla was pewną wiadomość odnośnie tego ff~ otóż zbliżamy się do końca tej opowieści i jeśli wszystko co mam zaplanowane wyjdzie to zostaną mi jeszcze 4 rozdziały do końca~ Więc finał jest już bliski *o*
Mam nadzieję, że do samego końca ze mną będziecie i bardzo byłoby mi miło, gdybyście dali mi jakoś znać jak wam się na razie podoba <3
A teraz pamiętajcie pijcie herbatkę i dbajcie o siebie <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro