Rozdział 17: Relacja
[1374 słów]
~~CHANYEOL POV~~
Tak jak obiecałem, pojawiłem się i kolejnego dnia w szpitalu u Baekhyuna. Mimo nawału pracy nie potrafiłem go zawieść, a tym bardziej nie mogłem pozwolić, by na jego słodkiej twarzy znów zawitał smutek.
Coraz bardziej się do niego przywiązywałem i już nawet łapałem się na tym, że nie raz w ciągu pracy czy też chwil wolnych rozmyślałem, czy u niego wszystko w porządku, albo nawet czy się uśmiecha. A od razu na samą taką myśl i mi udzielał się trochę lepszy humor.
Nawet te subtelne gesty nie były mi obojętne, bo zwykłe trzymanie za rękę czy też delikatne głaskanie po włosach, sprawiały mi wiele przyjemności. Czułem się wtedy, że jestem za niego odpowiedzialny, lecz nie było to przytłaczające. Nie było to coś czego, bym chciał się pozbyć. Wręcz odwrotnie, chciałem być mu potrzebny, by to we mnie odnajdywał tą ostoje spokoju i bezpieczeństwa.
Nawet już jego okropne kłamstwo w pewnej chwili nie miało już dla mnie znaczenia, a nawet gdzieś w głębi duszy dziękowałem za nie? Nie wiem jak mogłem to nazwać, ale właśnie chyba tak było.
W sumie sam Baekhyun deklarował chęć zbliżenia się do mojej osoby, co było dla mnie niebywale dziwne, ale nie mnie oceniać.
Ja zaś od jakiegoś czasu zauważyłem, iż moja zwykła chęć poznania swojego idola, przerodziła się w coś głębszego niż tylko szacunek i podziw. Lecz czy mogłem to już nazwać miłością? Choć skoro co chwilę zaprzątał me myśli, cieszyłem się z najdrobniejszych gestów i chciałem otoczyć go opieką, to chyba jest miłość prawda?
Muszę przyznać, że wyszedłem już z wprawy, bo ostatni raz byłem w związku 3 lata temu, a po tym wszystkim co przeżyłem, chciałem całkowicie zapomnieć co to za cudowne uczucie być zakochanym. Zawsze się bałem, że jeśli tylko sobie przypomnę to uczucie, to przeszłość ponownie wróci, by mnie gnębić. Lecz przy Baekhyunie nie czułem tego, czułem się naprawdę wolny, jakby nic złego wcześniej mnie nie spotkało.
Przy nim czas leciał mi szybciej niż spadający wodospad, a nawet po kilku godzinach nie miałem dość z nim rozmów, tym bardziej nie mówiąc, o tym jak musiałem wracać do domu, zostawiając go na pastwę pielęgniarek i lekarzy. Wiedziałem przecież, że jest bezpieczny, ale i tak w moim sercu panował jakiś niepokój.
- Hyung~
- Tak? - powiedziałem, całkowicie wyrwany ze swoich rozmyślań.
- Słuchasz mnie? - powiedział z nutką żalu w głosie, bo doskonale wiedział, że myślami byłem gdzie indziej, mimo, że łączyły się one z nim.
Westchnąłem, od razu przepraszając. Chłopak wtedy spojrzał na mnie zmartwiony moim zachowaniem, bo zawsze wszystko kryłem pod swoją wyuczoną policyjną maską, by nigdy nie dać po sobie czegokolwiek poznać.
- Co się dzieje? - podparł się rękami, by podciągnąć się do pozycji siedzącej - coś nie tak w pracy?
- Nie - uśmiechnąłem się od razu. Uroczy chłopak, zamiast się martwić o siebie, bo w końcu leży w szpitalu i co chwile robią mu jakieś badania, to zwraca uwagę na moją osobę - nic się nie stało, po prostu myślę.
- Nad czym myślisz hyung? - uroczy, a jednocześnie jest strasznie ciekawski.
- Od pewnego czasu chodzi za mną jedna myśl - chłopak spojrzał na mnie wyczekująco, lecz mnie nie pośpieszał. Spokojnie czekał, aż w końcu sam wyduszę to z siebie - Gdy byliśmy w twoim pokoju... Gdy mi w końcu powiedziałeś, że żadnego stalkera nie ma, bo wymyśliłeś go... I twoją wymówką było to, że chciałeś się do mnie zbliżyć... W jakim sensie chciałeś to zrobić?
Chłopaka natychmiast oblała fala gorąca, której dowodem były zaczerwienione policzki. Nie dało się tego zauważyć, nawet jeśli po chwili spuścił swój wzrok.
- Hyung ja... -wziął głęboki wdech, by po chwili wypuścić z cichym świstem powietrze z płuc.
- Jak nie chcesz to nie mów - przerwałem mu - w sumie niepotrzebnie zadałem to pytanie - teraz nie wiem kto był większym tchórzem, Baekhyun, że nie potrafił wydusić z siebie słowa, czy jednak ja próbując uciekać od tematu. Wprawdzie... to ja nim byłem.
- Nie! - prawie, że krzyknął, czym odrobinę mnie wystraszył, bo nie spodziewałem się tego - chce powiedzieć... Już mam dość ukrywania się...
Poprawiłem się więc na metalowym krzesełku i skupiłem się na chłopaku, któremu było ciężko zacząć to co nieodwracalne. W końcu nam obu zależało na czymś, więc nie ma co tego ciągnąć w nieskończoność.
- Jak mówiłem, nasze pierwsze spotkanie nie było na komisariacie, ale jak tylko Cię zobaczyłem... Od razu urodziła się we mnie, chęć poznania twojej osoby... To było takie nagłe, że sam nie wiedziałem co się dzieje i dlaczego tak się działo... Na początku myślałem, że mi przejdzie, bo tak naprawdę byłeś dla mnie tylko nieznajomym, z którym nie będę mieć bliższego kontaktu. Lecz myśli o tobie nie dawały mi spokoju przez bardzo długi czas... i niestety wybrałem najgorszą z opcji, by się do Ciebie zbliżyć... - mówił skruszony - ale za każdym spotkaniem, nawet tym chwilowym intrygowałeś mnie jeszcze bardziej... aż chyba... - przełknął głośno ślinę - chyba się w tobie zakochałem hyung - szepnął ledwo słyszalnie, więc gdybym się mocno nie skupił, nie usłyszałbym niczego.
- Zakochałeś się we mnie? - powtórzyłem dla pewności, choć nie wiedziałem kogo chciałem przekonać. Tak naprawdę nic nie wiedziałem, w mojej głowie panował istny chaos.
- Tak mi się wydaje... - dalej szeptał, lecz już trochę głośniej.
- I czego ode mnie oczekujesz? - zapytałem, chcąc najpierw ocenić to z jego perspektywy. Niestety zboczenie zawodowe zawsze będzie we mnie siedzieć.
- Czy... Czy to zbyt wiele jeśli poproszę o jedną szansę? - nie patrzył na mnie, więc przez chwilę zastanawiałem się czy to pytanie było skierowane do mnie czy jednak pyta samego siebie - Chciałbym, by hyung dał mi szanse. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nic do mnie nie czujesz... Ale chce spróbować rozkochać Cię w sobie - podniósł w końcu na mnie wzrok, w którym kryło się tyle emocji. Widziałem tą ulgę, która była otoczona płaszczem strachu, a łzy cisnęły się mu do oczu, ale tak bardzo powstrzymywał się, by nie spłynęły mu po policzkach.
Chwyciłem go za rękę, a on jak na zawołanie zadrżał. Nie wiem czy się przestraszył, czy jednak moje dłonie były na tyle chłodne, by wywołać u chłopaka taki stan. Lecz nie przejmowałem się tym, bo teraz nie to było najważniejsze w tym momencie.
Dopiero gdy się uśmiechnąłem, na jego twarzy zaczęła malować się nutka nadziei, że jednak nie wygłupił się na tyle, bym go odrzucił. A nawet nie miałem zamiaru tego robić.
- Nie wiem czy Ci się to teraz uda... - mruknąłem, a na jego twarzy pojawiło się rozczarowanie - bo chyba wcześniej to zrobiłeś - po tym słowach nastąpiła idealna wręcz cisza, niezagłuszana także przez inne rzeczy. Nagle jego wstrzymane łzy, spłynęły w końcu po policzkach, przez co zaraz zaczął ścierać je rękawem - hej~ nie płacz - pogładziłem kciukiem jego zewnętrzną część dłoni.
- T-To znaczy, że hyung... - dalej płakał, dlatego jego głos był przerywany głośnymi wdechami, które miały go uspokoić.
- Krok po kroku~ na spokojnie spróbujmy ułożyć naszą relację, dobrze? - Baekhyun pokiwał gwałtownie głową, nie mogąc już nic powiedzieć.
Puściłem jego dłoń, by przesiąść się na chwilę na jego łóżku, aby otulić chłopaka swoimi ramionami. Poczułem jak jego drobne dłonie, zaciskają się na mojej koszuli. Wtedy pogłaskałem go po plecach, starając się go uspokoić, chociażby odrobinę. I faktycznie dopiero po paru minutach zaczął spokojnie oddychać, ale uścisk nie zmalał, przez co byłem pewny, że nie zasnął z wycieczenia.
- Dziękuję hyung - szepnął, wtulając się głową w moją klatkę piersiową - naprawdę dziękuję...
- Teraz to Chanyeol, mów mi po imieniu.
- D-Dobrze... Chanyeol - nie miałem pojęcia, że w jego ustach moje zwykłe imię, może brzmieć tak dobrze.
Uśmiechnąłem się mimowolnie, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Teraz zyskałem coś, dzięki czemu ten stan utrzyma się przez długi czas. Lecz teraz wraz z dodatkową dawką radości, doszedł też większy niepokój.
W końcu morderca dalej był na wolności, a nie mieliśmy do czynienia z byle kim, a mogłem nawet pokusić się o stwierdzenie, iż ten ktoś mógł być psychopatą. Więc nawet ochrona (w postaci dwóch osób) w szpitalu mogłaby nie dać sobie rady. Lecz starałem się być dobrej myśli, bywając tutaj jak najczęściej.
A cały mój bagaż doświadczeń mówił mi, że za wszelką cenę nie mogę dopuścić do powtórzenia się tej tragicznej historii...
/////
Witam moje słodkie herbatniczki <3 Na razie trochę krótszy rozdział, ale postaram się niedługo to zmienić, bo na szczęście już niedługo zakończę męczarnie z moją pracą magisterską i mam nadzieję, że to nie zabije we mnie weny twórczej jak ostatnio...
Mimo wszystko dziękuję, że dalej jesteście <3
Niedługo mają być mega upały, więc proszę was kochani pijcie dużo wody i chowajcie się przed ostrym słońcem. Trzymajcie się :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro