Rozdział 16: Zbliżenie
[1919 słów]
~~CHANYEOL POV~~
Podczas całego pobytu Baekhyuna w szpitalu, zapewniliśmy mu stałą opiekę ochroniarzy, by żaden nieproszony gość nie wszedł do jego sali. Musiał w końcu odpoczywać, a wieść o jego stanie rozbiegła się po mediach szybciej, niż nie jedna zaraza.
Wielu fotografów i dziennikarzy, wręcz drzwiami i oknami, próbowało zbliżyć się do idola. Informacje o jego obecnym zdrowiu były wręcz na wagę złota, biorąc jeszcze pod uwagę, że wszyscy wiedzieli o domniemanym stalkerze piosenkarza. Dlatego właśnie nie ryzykowaliśmy i wraz z CEO Baekhyuna staraliśmy się o zapewnienie całodobowej ochrony.
Oczywiście często odwiedzałem chłopaka, monitorując jego stan. Mogłem nawet dostrzec u niego wahania nastroju. Raz był uśmiechnięty, aż miło było patrzeć, jak powoli podnosi się psychicznie. Lecz niestety w momencie potrafił dostać ataku paniki i wybuchał głośnym płaczem, jakby mieli zaraz obdzierać go ze skóry.
Nie było łatwo opanować jego napadów, lecz zdawałem sobie sprawę co on przeżywał. Nie musiałem przy tym posiadać wysokiego poziomu empatii, w końcu również przeszedłem przez piekło na swojej drodze.
Jednak podczas tych wszystkich odwiedzin, dużo rozmawialiśmy ze sobą. Mogłem nawet powiedzieć, że pod osłoną zwykłych rozmów dwóch osób, kryły się nasze swoiste terapie, pogodzenia się ze wszystkim co nas spotkało.
Kiedyś trzeba było zamknąć te przykre rozdziały swych ksiąg, by odnaleźć w sobie ponowne pokłady szczęścia. Niestety jednak to przynosiło za sobą wiele zmian, a natura człowieka skonstruowana była do możliwości stabilnego życia bez niespodzianek. Dlatego nie mogliśmy ruszać dalej. Po prostu przez kolejne obawy, które trzymały nas przy sobie, nie pozwalając iść na przód.
Lecz czy to nie jest w pewnym sensie głupie? Bać się postawić kolejnego kroku ku lepszemu życiu przez własne lęki? Życie przecież jeszcze nie raz zaskoczy nas nie zawsze w przyjemny sposób, więc czemu boimy się iść?
Zadawałem sobie to pytanie wiele razy, ale nigdy nie uzyskałem odpowiedzi. A to tylko dlatego, że nie chciałem ich poznać. Jakbym miał się dowiedzieć czegoś, co zniszczyłoby moje dotychczasowe życie. Pełne monotonii i skali szarości.
A powinienem właśnie dążyć do czegoś innego. Powinienem bić się o każdą możliwą nową barwę w swoim życiu i zastępować kolejne niemiłe wspomnienia. Dlatego może tak bardzo troszczyłem się o Baekhyuna? Twierdząc, że to on jest tym, który pomoże mi to osiągnąć?
Pokaże mi co to szczęście i jak może wyglądać ono w wszelakich odcieniach jaskrawych kolorów? Bym mógł budzić się z myślą, że w końcu mam cel w życiu i mam po co żyć?
Szczerze? Miałem takie nadzieje, lecz nigdy nie chciałbym jego krzywdy. Dlatego też choćbym nie wiem jak chciał w końcu poczuć to wszystko, jedno jego słowo, a mnie już nigdy przy nim nie będzie. Gdyż sam nie wiedziałem jaki on ma stosunek co do mnie.
Choć mogłem przyznać, że podczas tych rozmów zbliżyliśmy się do siebie. Bardziej ufaliśmy sobie nawzajem i nie staliśmy na etapie zwykłych znajomych, a to wiele dla mnie znaczyło. Nie postrzegałem go już jako samego idola, ale widziałem w nim wrażliwego i bardzo kruchego chłopca, który potrzebuje wiele wsparcia i opieki.
I tym razem było tak samo. Dzisiejszego dnia także planowałem odwiedzić Baekhyuna po pracy, przy czym tym razem zamiast owoców, chciałem przynieść mu coś słodkiego. Może jakąś czekoladę lub ciastko z kawiarni? Bo widząc jego chude ciało, miałem wrażenie, że wystarczyłby mocniejszy uścisk, a jego kości zaczęłyby łamać się jak suche gałązki.
Koniec końców postawiłem na ładnie ozdobione ciasto z kremem waniliowym i owocami leśnymi. Cukiernikiem nie byłem, ale kobieta przy ladzie stwierdziła, że jagody z jeżynami są idealnym przełamaniem słodkiego biszkopta wraz z kremem. Dlatego też nie debatowałem nad tym i poprosiłem o zapakowanie mi najładniejszego kawałka.
Zmierzając do jego sali z niewielkim pakunkiem, musiałem znowu pokonać te nieszczęśliwe schody, które są zmorą niejednego człowieka. Lecz każda dawka sportu jest dobra dla kondycji policjanta, ale nie ma też co czasami przesadzać.
Przywitałem się z ochroniarzem, rzucając zwykłe "cześć". W końcu kiedyś byliśmy w jednym ośrodku szkoleniowym, więc znamy się z widzenia. Jeśli można to tak nazwać. Przepuścił mnie na spokojnie, a ja wchodząc do sali, musiałem się zmierzyć ze słodko-gorzkim widokiem.
Baekhyun leżał spokojnie na łóżku, zwinięty w kulkę. Przytulał swój policzek do koca, którym był przykryty, a jego pogrążona w śnie twarz, w końcu wyglądała na spokojną. Lecz całą goryczą jaką można było zawrzeć na tym uroczym obrazku, to cienie pod oczami oraz kolejne ścieżki zaschniętych już łez. Co zauważyłem dopiero, gdy podszedłem bliżej.
Odłożyłem, więc torebkę z cukierni na niewielką szafeczkę i rozsiadłem się na metalowym krzesełku, które stało koło łóżka. Wpatrywałem się przez chwilę w jego buzie. Pewnie wycieńczony kolejnym atakiem płaczu zasnął w przeciągu kilku minut.
Westchnąłem cicho, nie chcąc go budzić. Lecz nie mogłem powstrzymać się od zaczesania jego kosmyków, które delikatnie opadały mu na twarz. Odgarnąłem je za jego ucho, przy czym pogłaskałem go dwoma palcami po włosach. Uśmiechnąłem się wtedy mimowolnie, zapisując każdy szczegół tej chwili.
W końcu zabrałem rękę, gdy tylko chłopak zaczął się przebudzać. Otworzył swoje lekko przekrwione oczy i dopiero po chwili podniósł na mnie swój wzrok.
- Hej - szepnąłem z uśmiechem na ustach.
Chłopak zaś nie odpowiedział od razu, jakby najpierw w wolnym tempie ogarniał, co dzieje się wokół niego.
- Cześć hyung - mruknął zaspany, by zaraz po tym ziewnąć.
Darowałem sobie pytania typu "Jak się czujesz?", bo doskonale widziałem w jakim był stanie, a takie wręcz głupie zdanie, może dodatkowo spowodować u niego niechęć jakiejkolwiek rozmowy. A muszę przyznać, że to zabolałoby mnie bardziej. Lecz nie chodziło mi o to, że on nie będzie chciał ze mną gadać, a bardziej świadomość tego, że doprowadzam chłopaka go kolejnej huśtawki nastrojów, mnie dobijała.
- Przyniosłem Ci coś - powiedziałem, odwracając się w stronę szafeczki.
- Hyung... mówiłem, że niczego nie chce...
- Tak, wiem... ale przechodziłem akurat obok i jak zobaczyłem to ciastko w witrynie sklepowej to nie mogłem się oprzeć, by Ci go nie kupić - zaśmiałem się, lekko naginając prawdę, po czym wyjąłem niewielkie pudełko z plastikowej torby.
- Nie mogę jeść słodycz - odpowiedział mi beznamiętnym głosem. Wiedziałem, że akurat dziś będzie ciężko do niego dotrzeć, ale nie poddawałem się.
- Nikt teraz Cię nie pilnuje~ poza tym cukier jest dobry na poprawę humoru - musiałem oczywiście coś palnąć. Mogłem ugryźć się w język, albo chociaż pomyśleć nad tym co mówić.
Niepewnie skierowałem swój wzrok na Baekhyuna, który dalej leżał na łóżku, nic nie odpowiadając. Skarciłem się za swoją głupotę w myślach i już na szybko obmyślałem, jak mogę zmienić rozmowę na inny tor.
- Kasjerka sama powiedziała, że to dobry wybór - podałem mu pudełeczko i mały, plastikowy widelczyk - mówiłeś, że lubisz owoce, a tu są akurat jagody i jeżyny, a teraz zacytuję, "są idealnym przełamaniem słodkiego kremu waniliowego, przez co ciasto nie jest mdłe" - zrobiłem także cudzysłów palcami i dopiero wtedy chłopak ponownie na mnie spojrzał.
- Ale to nadal nie oznacza, że mogę to zjeść...
- Baekhyun... - mruknąłem w odpowiedzi - czy ty w ogóle dzisiaj coś jadłeś?
Oczywiście nie odpowiedział mi, więc było wiadomo, że dzisiejszego dnia nie włożył nic do ust. Przecież tak nie mógł funkcjonować, bo się wykończy.
- Skoro nic nie jadłeś, to możesz sobie pozwolić na małe ciastko. Nie możesz się głodzić - chwyciłem go za rękę, by zaraz kciukiem spokojnie pogładzić jego zewnętrzną część dłoni.
- Nie głodzę się - szepnął prawie niesłyszalnie, niemalże ledwo co poruszał ustami.
- Jest po 18... a ty nic nie jadłeś... więc jak to jest niegłodzenie się? - mówiłem bardzo łagodnie, by go nie wystraszyć, bo nie to było moim celem. Chciałem tylko do niego dotrzeć, bo nie mogłem patrzeć na jego nieszczęście, które zaczęło kłuć mnie prosto w serce - Bo inaczej sam Cię nakarmię, jeśli dalej będziesz się upierał...
- Hyung... ale ja nie chce... - zaczął marudzić niczym małe dziecko, a ja jedynie mogłem westchnąć.
- Jeśli nie zjesz, to już więcej Cię nie odwiedzę - postanowiłem rzucić wszystko na jedną kartę. Co prawda byłoby mi bardzo przykro, gdybym nie przychodził zaraz po pracy do Baekhyuna. Lecz jak to mówią, cel uświęca środki. A on popatrzył na mnie lekko zdziwiony, ale nic nie powiedział - aż tak bardzo nie chcesz, bym Cię odwiedzał? No dobrze skoro tego chcesz - rzuciłem, wstając od razu i już miałem się odwrócić w stronę drzwi, gdy poczułem delikatny uścisk na swoim nadgarstku.
Przekręciłem, więc głowę w jego stronę, patrząc na niego pytająco. Widać było, że dużo kosztuje go wypowiedzenie tych kilku słów, ale nie mogłem mu odpuścić.
- Proszę... nie idź - gdy szepnął, poczułem, jak delikatnie zadrżał. Musiałem przyznać, że poczułem się, jakbym sam znęcał się nad nim, ale robiłem to dla jego dobra.
- Jeśli zjesz, to nie pójdę - powtórzyłem swój warunek.
- Dobrze - nigdy nie sądziłem, że będę się z kimś kłócić o to, by cokolwiek zjadł. Trochę to było dziecinne, ale doskonale znałem to uczucie całkowitego braku apetytu.
Usiadłem na krzesełku ponownie, znowu podając mu pudełeczko. Lecz brak jakiegokolwiek ruchu, zmusił mnie do podjęcia kolejnych kroków.
Otworzyłem delikatnie wieczko, by wyjąc z niego ciastko na niewielkim papierowym talerzyku. Chwyciłem także za niewielki widelczyk i nabrałem na niego kawałek słodkości, by zaraz po tym przystawić go koło warg chłopaka.
Chyba sam się tego nie spodziewał, że faktycznie zacznę go karmić, bo otworzył szerzej oczy. Ja zaś nic sobie z tego nie robiłem, jakby ta sytuacja była najnormalniejsza w świecie.
- Otwórz usta - powiedziałem, czekając na jego reakcje. Baekhyun dopiero po chwili, niepewnie wykonał moje polecenie, dzięki czemu pierwszy kawałek wylądował w jego buzi.
Powoli wcale się nie śpiesząc, przeżuwał kolejne porcje słodkiego ciasta. A z jego ust znikał już niezadowolony grymas, co niezwykle mnie cieszyło. Wszystko trwało może z 10 minut i gdyby nie cała otoczka sytuacyjna pomyślałbym, że uwielbia delektować się smakiem słodyczy. Niestety prawda była nieco inna, ale nie mnie to oceniać. Dopóki cokolwiek jadł, to było dobrze.
- Smakowało? - spytałem, gdy już skończył jeść całą porcję. Chłopak tylko kiwną głową trochę zawstydzony.
Ja zaś uśmiechnąłem się, ścierając kciukiem pozostałości kremu w jego kąciku ust. Wtedy zauważyłem, jak jego policzki zostają zalane soczystą czerwienią, jakby ledwo co skończył biec w jakimś maratonie.
Nie wiem dlaczego dopiero teraz zdałem sobie sprawę co właśnie zrobiłem. To był mimowolny impuls, którego osobiście nie żałowałem, lecz mogłem naruszyć jego sferę prywatności.
- Przepraszam... Nie powinienem - zacząłem zakłopotany, przecierając dłonią swój kark.
- N-Nic nie szkodzi - jak widać dalej był nieśmiały co do tej sytuacji i w sumie mu się nie dziwiłem. Byłem wobec niego trochę zbyt pewny siebie, więc miałem nadzieję, że nie pomyśli o mnie w zły sposób.
Chciałem jeszcze coś powiedzieć, albo chociażby zmienić temat, by znowu powrócić na normalne tory. Lecz niestety przerwała nam pielęgniarka, która zamierzała zmienić opatrunki.
- Niestety będę musiała prosić pana o opuszczenie terenu szpitala~ godziny odwiedzin właśnie się skończyły.
- Rozumiem - westchnąłem, po czym wstałem. Niestety dzisiejszego dnia było pełno roboty na komisariacie, dlatego nie udało mi się tak wcześnie odwiedzić Baekhyuna, jak planowałem.
- Hyung... - widziałem, że gdyby mógł, złapałby mnie za nadgarstek, ale niestety kobieta ściągała już przesiąknięty czerwoną cieczą bandaż. Mimo, że już był tutaj parę dni i rany powinny zacząć się naturalnie goić, to miał problemy z krzepliwością krwi, dlatego też był pod stałą obserwacją oraz dostawał odpowiednie lekarstwa- Przyjdziesz jutro? - widać było, że przez moment zawahał się czy zadać to pytanie.
- Oczywiście, że przyjdę - odpowiedziałem mu na to uśmiechem, przez co i u niego kąciki ust minimalnie się podniosły - uważaj na siebie, a pani życzę miłej pracy - ukłoniłem się, a kobieta podziękowała.
- W takim razie... do zobaczenia hyung.
- Do zobaczenia - "Baekhyunnie" dodałem sobie w myślach, po czym opuściłem pomieszczenie.
/////
No no zrobiłam sobie ostatnio przerwę... Mam jednak nadzieję, że dalej jesteście ze mną i brniecie w kolejne rozdziały tego ficzka ;w;
Oczywiście dziękuję także za wszystkie gwiazdki <3 są bardzo motywujące (bo czasami mam ochotę rzucić wszystko w cholerę xD)
Więc herbatniczki wy moje uważajcie i przede wszystkim dbajcie o siebie <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro