Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15: Szpital

[2007 słów]

~~CHANYEOL POV~~

Po otrzymanej wiadomości, poderwałem się z wygodnego krzesła i wręcz biegiem ruszyłem w stronę samochodu. Oczywiście nie obeszło się bez krzyków Jongina, który próbował mnie zatrzymać, lecz na darmo. Nawet nie wsłuchiwałem się w słowa, które wypowiadał w moją stronę. 

Informacja o pobycie Baekhyuna w szpitalu uderzyła we mnie dość mocno, czego naprawdę bym się nie spodziewał. Gdyż w końcu nie był nikim z mojej rodziny, ani nawet moim partnerem życiowym. Obawiam się, że chyba czuje coś do niego więcej niż zwykłą empatię, ale już sam nie jestem pewny. 

Tak czy inaczej w szpitalu znalazłem się po kilkunastu minutach. Choć pierwsze co musiałem zrobić, to uspokoić swoje nerwy jeszcze będąc w radiowozie, by nie wyszło, że zależy mi tylko na dowiedzeniu się co z nim jest. Jako policjant musiałem zachować jakieś pozory. 

Wszedłem do ogromnego budynku, gdzie na wstępie powitał mnie typowy zapach dla tego miejsca. Chemiczna woń środków do mycia z domieszką staroci nie należał do najprzyjemniejszych rzeczy, która może spotkać człowieka, ale już taka specyfika tego miejsca i nic nie mogłem na to poradzić. 

Skierowałem swoje kroki od razu w stronę recepcji. Uśmiechając się delikatnie, podszedłem do młodej kobiety, która stukała coś na swoim komputerze. Odchrząknąłem cicho, by zwrócić na siebie jej uwagę. 

Gdy podniosła na mnie swój wzrok, od razu poprawiła się na krześle. Posłała mi swój firmowy uśmiech i zapytała w czym może mi pomóc. 

- Dzień dobry - odpowiedziałem jej - szukam sali, na której znajduje się pan Byun Baekhyun.

- Oh - zaczesała swoje czarne loki do tyłu - w jakiej sprawie?

- Niestety nie mogę powiedzieć, obowiązuje mnie tajemnica służbowa~~

- Rozumiem rozumiem, tylko się tak droczę - zaśmiała się wdzięcznie, ale mi nie było do śmiechu, gdyż chciałem jak najszybciej znaleźć się w odpowiedniej sali. Lecz uśmiechnąłem się szerzej, udając, że rozbawił mnie jej żarcik.

- Pan Byun znajduje się na drugim piętrze w sali 34~ - powiedziała słodko, po czym wychyliła się zza swojego stanowiska, prezentując swoje walory w postaci średniego biustu - proszę iść tam prosto i pierwszym korytarzem w prawo, tam będą schody. 

- Dziękuję bardzo - mruknąłem i nie zwracając szczególnej uwagi na jej prężące się ciało, skierowałem się od razu w głąb korytarza.

Najchętniej pobiegłbym, ale jakby to wyglądało? Wpadam do jego sali zmęczony, jakbym wziął udział w jakimś maratonie. Tak to nie mogło wyglądać.

Dlatego spokojnym krokiem poszedłem wskazaną drogą. Na drugim piętrze już musiałem trochę się porozglądać, by dowiedzieć się, w którą stronę dalej mam iść, co na szczęście nie wymagało specjalnego myślenia. 

Jak tylko stanąłem pod jego pokojem, poprawiłem swój mundur, biorąc głęboki wdech. Zapukałem kilka razy i nie spodziewając się żadnej odpowiedzi, wszedłem do środka. 

Chłopak leżał spokojnie na białej pościeli, patrząc się pustym wzrokiem na sufit. A podchodząc bliżej, zauważyłem więcej szczegółów, jak blada skóra, ukazująca każdą żyłę na rękach czy też bandaże na nadgarstkach. Dlatego też już byłem pewien w jaki sposób się tu znalazł. Próba samobójcza...

Usiadłem, więc koło jego łóżka na metalowym krzesełku,  a swój wzrok skupiłem na jego twarzy, która wyrażała totalny brak jakichkolwiek emocji. 

- Baekhyun? - nie spodziewałem się, że powiem to wręcz szeptem, wkładając w to jedno słowo tyle obaw, jakby miał zaraz uciec. 

Chłopak tylko przymknął powieki, jakby chciał całkowicie odciąć się od otaczającego do świata. Lecz po chwili, mimo jego zamkniętych oczu, widziałem, jak po policzkach spływają mu pierwsze łzy. Nie odezwałem się, dając mu czas, bo doskonale wiedział, że nie uniknie rozmowy ze mną. Będzie musiał mi powiedzieć, co tak właściwie się stało, że tu trafił. 

Spojrzałem ponownie na jego nadgarstki, które otulone białym bandażem, leżały nieruchomo. Aż w końcu podniósł jedną ze swoich rąk do oczu, zasłaniając je przedramieniem. Usłyszałem wtedy też cichy szloch, który i tak próbował tłumić. 

- Już dobrze - odważyłem się i pogłaskałem chłopaka po głowie, dając mu tym do zrozumienia, że nie musi się bać, bo nie ma nawet czego. 

Był teraz bezpieczny, choć może to za dużo powiedziane? Bo jak można być bezpieczny, gdy nachodzą Cię myśli samobójcze? Jak nosisz w sobie poczucie winy, które wyżera Cię od środka. Nie da się uwolnić od własnych myśli, dlatego ludzie myślą, że samobójstwo to jedyna opcja. Jednak to zbyt skomplikowane niż się wydaje. 

- Baekhyun - powiedziałem ponownie, gdy już odrobinę się uspokoił - powiedz mi... co się stało?

Spojrzałem na jego twarz, on zaś przetarł ją delikatnie dłońmi, by pozbyć się łez z policzków. Lecz nic nie powiedział, tylko patrzył na swoje nadgarstki skruszony.

- To przez Yifana? - wiem, że to był drażliwy temat, ale musiałem to wiedzieć. 

- Też... - otworzyłem szerzej oczy.

- Jak to też? - teraz tym bardziej byłem zdezorientowany. Śmierć jego chłopaka to tylko jeden powód, to znaczy, że ile ich było? 

Chłopak nie odpowiedział, tylko sięgnął do swojej szafeczki, która znajdowała się koło łóżka. Otworzył powoli szufladę, by wyjąć z niej niewielki skrawek papieru. Zaciekawiony podążałem wzrokiem za jego dłońmi, aż w końcu sam podał mi kartkę. Chwyciłem ją w swoje dłonie, aby zaraz przyjrzeć się niedbałemu pismu. 

- Teraz rozumiem... - mimo wszystko to dało mi powód do pozytywnych myśli, bo jednak były to słowa zapisane odręcznie, dlatego też może uda się znaleźć sprawcę szybciej niż myśleliśmy.

- Hyung - powiedział płaczliwie - boję się... 

- Spokojnie, znajdziemy go - złapałam go za rękę, by po chwili kciukiem pogładzić zewnętrzną część jego dłoni. Nie odtrącił mnie, a nawet z tego co zauważyłem, to wręcz napawał się tą bliskością.

- Obiecujesz? - szepnął, próbując powstrzymać łzy.

- Obiecuje i już więcej nie będzie Cię straszył - posłałem mu ciepły uśmiech, aby dodać mu chociaż trochę otuchy - tylko proszę... nie rób tego więcej... - oczywiście nie musiałem mu mówić, bo doskonale wiedział o co mi chodziło. Naprawdę nie chciałem, by się okaleczał, a zwłaszcza próbował zabić.

- Wiem... Przepraszam... 

- Nie musisz mnie przepraszać.

- Teraz zostaną brzydkie blizny... - spojrzał na swój nadgarstek, jakby z lekkim obrzydzeniem.

- Kupisz sobie jakiś dobry krem i na pewno nie będą widoczne - uśmiechnąłem się. 

- Taa... - mruknął. 

W sumie to wiedziałem czemu się tak zachowuje, przecież jakby nie patrzeć Baekhyun zarabia także swoim wyglądem. A teraz? Miał mieć nieprzyjemną pamiątkę po swoim psychicznym upadku. Dlatego w pełni go rozumiałem, bo te blizny będą codziennie mu przypominać o tych złych wydarzeniach. Lecz miałem zamiar sam go wspierać, bądź nawet załatwić mu dobrego psychologa, jak będzie trzeba.

- Masz na coś ochotę? - zapytałem, by jakoś sprytnie zmienić temat - jakieś owoce, albo jakiegoś fast fooda? 

- Hyung - westchnął z lekkim uśmiechem, co naprawdę mnie ucieszyło - nie mogę jeść fast foodów... muszę trzymać dietę...

- Jak raz zjesz to nic się nie stanie, więc jak? - chłopak podniósł na mnie swój wzrok i przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią.

- Ale nie powiesz mojemu menadżerowi? - zrobił maślane oczka.

- Będę całkowicie milczeć - zaśmiałem się, po czym spytałem go, co mam mu kupić. 

Nie miał jakiś wygórowanych wymagań, bo zwykły hamburger i frytki nie były czymś nadzwyczajnym. Dlatego spokojnie udałem się na najbliższej restauracji, która serwuje takie pyszności. 

Składając zamówienie, poprosiłem także, by zapakowano je bardzo szczelnie. Gdyż miałem świadomość, że idąc z takim jedzeniem przez szpital, zapach rozniósłby się po całym budynku, przez co na pewno, by mi je skonfiskowali. A nie chciałem zawieść Baekhyuna, nawet jeśli wydawało się to strasznie głupie.

Może po 30 minutach, byłem już z powrotem pod jego pokojem. Gdzie zauważyłem, że akurat rozmawiał z lekarzem, a raczej tylko kiwał głową na kolejne słowa mężczyzny. Dlatego, aby nie przeszkadzać, poczekałem spokojnie przed salą, siadając na plastikowym krzesełku. 

Czekając zastanawiałem się nad słowami, które widniały na karteczce, którą wręczył mi chłopak. 

"Jestem bliżej niż myślisz"

Co to mogło znaczyć? To oznacza, że morderca cały czas go obserwuje? Może faktycznie to ktoś z jego wytwórni? To była raczej najbardziej prawdopodobna opcja, bo Baekhyun miał najbliższy kontakt z osobami w wytwórni. Dlatego chwyciłem telefon, dzwoniąc do mojego partnera w śledztwie. 

- Jongin? Chyba mamy nowy trop.

- Tak? Co udało Ci się znaleźć?

- Baekhyun próbował się zabić nie tylko przez poczucie winy~ ale dostał karteczkę od mordercy z napisem "Jestem bliżej niż myślisz" - patrzyłem na kartkę, czytając zapisane na niej słowa - a najlepsze jest to, że jest zapisana odręcznie. Może uda się w bazie danych znaleźć naszego sprawcę.

- Jasne, technicy będą próbować. Tylko przywieź tę kartę.

- Przywiozę... ale później.

- Później? hmmm - mruknął - Czyżbyś siedział właśnie u niego?

- Może - odpowiedziałem lekko zawstydzony, jak dziecko, które zostało przyłapane na podkradaniu ciastek.

- To przywieź później - oczywiście, że musiał zaakcentować ostatnie słowo, bo nie byłby sobą. 

Przewróciłem na to oczami, mimo, że tego nie widział. Lecz znał mnie na tyle, by wiedzieć, że właśnie to robię. Zaraz po tym pożegnałem się i zakończyłem rozmowę, a w tym samym czasie lekarz już opuścił pokój Baekhyuna. 

Gdy chłopak dostał swoje jedzenie, patrzył na nie, jakby pierwszy raz na oczy widział coś takiego jak frytki. Co było nieco zabawne, choć pewnie od paru lat nie jadł czegoś takiego, więc co mu się dziwić. 

- To tylko hamburger z frytkami~ możesz spokojnie jeść, zanim one zjedzą Ciebie - zaśmiałem się, przez co wywołałem szczery uśmiech na twarzy mojego idola. 

- Wiem - westchnął - ale chyba od 7 lat nie miałem w ustach takich rzeczy.

- Aż 7? O matko... to co ty na co dzień jesz?

- W sumie to niektóre owoce, sałatki, gotowane mięso i takie tam.

- Boże biedny człowieku - Baekhyun zaśmiał się tylko na moje stwierdzenie.

- Idzie przywyknąć - powiedział, biorąc pierwszą frytkę do ust. Przez co otworzył szerzej oczy - zapomniałem jakie to jest dobre - mruknął, jedząc kolejne w zastraszającym tempie. 

- Ej ej spokojnie~ nikt Ci tego nie zabierze.

Nigdy nie sądziłem, że widok kogoś kto je frytki, będzie, aż tak ciekawy, bym nie mógł oderwać od tego obrazka wzroku. Lecz co mogłem na to poradzić? Chłopak w końcu na chwilę zapomniał o swoich troskach, ciesząc się tak przyziemną rzeczą, która dla niego jako idola jest czymś  rzadko spotykanym. 

Gdyż oczywistym jest, iż jeśli masz pieniądze to nie jadasz byle czego, tylko gościsz się w restauracjach na wyższym poziomie. Poza tym będąc osobą publiczną, zwłaszcza idolem musisz mieć nieskazitelne ciało, by pożądał Cię i zazdrościł Ci dosłownie każdy. No cóż takie realia. 

Dlatego ja zostałem policjantem, choć i tutaj było wymagane, aby być wysportowany, ale nie musiałem za to odmawiać sobie pudełka pizzy. Lecz uważałem, bo nie mogłem wyglądać jak Ci policjanci z amerykańskich filmów, którzy w każdym momencie raczyli się kawą i donatami. 

- To było takie dobre - mruknął, oblizując usta z kechupu, który dodali do zestawu. Oczywiście moje oczy automatycznie tam powędrowały, analizując najdrobniejszy szczegół tej scenki. 

- Cieszę się - odpowiedziałem, zabierając od niego siatkę z kartonowym pudełkiem, po czym wyrzuciłem je do śmieci, zaraz wracając na swoje miejsce - Baekhyun~ wiem, że to nie będzie przyjemne, ale powiesz mi jeszcze, gdzie znalazłeś tą kartkę?

- Mama przyniosła mi kopertę ze skrzynki jak odbierała pocztę... Na niej było napisane tylko moje imię.

- Rozumiem. A coś jeszcze niepokojącego się działo?

- Na szczęście nie... ale boję się najbardziej o rodziców... Bo on już wie, że jestem u nich... Jak on coś im zrobi to...

- Nie zrobi~ załatwię wam ochronę, dobrze? Więc nie bój się~ będziecie bezpieczni.

Byun tylko kiwnął głową na znak zrozumienia, a ja się cieszyłem, że tą rozmową nie wywołałem kolejnej dawki płaczu. Nie zniósłbym chyba tego. 

- Teraz odpoczywaj, musisz w pełni odpocząć - powiedziałem, chcąc już wstać. Lecz przeszkodził mi w tym, uścisk jego dłoni na moim mundurze. 

- P-Proszę... nie zostawiaj mnie tutaj samego... 

- Baekhyun - złapałem go za rękę i delikatnie ją uścisnąłem - wrócę tutaj naprawdę, ale muszę zawieźć tę kartkę do analizy. Wtedy szybciej znajdziemy tego drania.

- Wrócisz? - zapytał, próbując się upewnić, że go nie okłamuje. 

- Tak wrócę najszybciej, jak się tylko da.

- Trzymam Cię za słowo hyung... 

- A zawiodłeś się kiedyś na mnie?

- No długo się nie znamy - zaśmiał się, przez co zaraził mnie tym samym.

- Racja, ale nie musisz się obawiać. Raczej jestem słownym człowiekiem.

- Raczej? To ma mnie pocieszyć?

- Musisz mi zaufać - puściłem mu oczko, wychodząc z sali.

Skierowałem się od razu do swojego radiowozu, by jak najszybciej oddać kolejny dowód, z którym wiązałem spore nadzieje. 


/////

W końcu udało mi się zabrać do pisania x___x 

Ahhh ten tydzień, był dla mnie koszmarem, bo zasypiałam dosłownie wszędzie i o każdej porze... Ale chyba wiem czego to była przyczyna, więc no... 

Dobra koniec moich niepotrzebnych wywodów! 

Trzymajcie się moje herbatniczki, pijcie dużo herbatki i dbajcie o siebie <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro