Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

TRZY: gravity

❜ bokura wa tokei wo minai you ni shiteita kedo ❛

— we tried not to look at the clock

POGODA BYŁA LEPSZA NIŻ SIĘ SPODZIEWAŁ. Widać Suga był nie tylko utalentowany i przystojny, ale i obdarzony przez los dużą dawką szczęścia. I jak niby Tetsurou miał się w nim jeszcze bardziej nie zadurzać, co? Doprawdy, przesada.

Szli parkiem pełnym ludzi, na szczęście jednak jeszcze nimi nieprzeładowanym. Świeciło słońce, które w połączeniu z popołudniową porą i rześkim powietrzem, wyciągnęło na zewnątrz zarówno młodych, jak i starszych, krążących teraz po całkiem rozległych terenach zielonych. Małe dzieci bawiły się na placu zabaw, właściciele psów rzucali swoim pupilom zabawki i patyki, panie w podeszłym wieku plotkowały obsiadając ławki i rzucając okruchy ptakom. Inni albo wylegiwali się na trawie, albo chodzili kamiennymi ścieżkami i drewnianymi mostkami, samotnie, w grupkach, bądź parami. Tych ostatnich można było podzielić na przede wszystkim dwie kategorie: pary będące ze sobą już długo, trzymające się za ręce z pewnością siebie i lekkością oraz te dopiero zaczynające randkowanie, niepewne każdego ruchu i pełne czerwonych na twarzy, kiedy ich dłonie przypadkiem się ze sobą stykały.

Do Tetsurou dotarło, że on i idący obok niego jasnowłosy chłopak również mogą być wzięci za parę na randce. STOP. Mój Boże, przecież — teoretycznie rzecz biorąc — tym właśnie byli! Może i tylko w roli treningu przed tym cholernym ślubem, ale jednak!

Spojrzał na niego ukradkiem.

Krótkie, rozjaśnione i pofarbowane na szaro włosy, nie wyglądające na jedwabiście miękkie, a jednak nadal wręcz kuszące, by wsunąć dłoń pomiędzy ich kosmyki i delikatnie przeczesać je palcami; pogodna twarz o okrągłych rysach, dzisiaj podkreślona subtelnym makijażem i prosty srebrny industrial w uchu, od którego, przez całą długość karku, spływały w dół wijące się linie z czarnego tuszu, znikając pod białą koszulką z nadrukiem jakiegoś zespołu. Z powodu wysokiej temperatury, nie miał na sobie żadnej kurtki czy bluzy, co, w połączeniu z krótkim rękawkiem, dawało Tetsurou idealną okazję, by przyjrzeć się całkiem muskularnym ramionom, również pokrytymi delikatnymi, ciągnącymi się przez całą ich długość wzorami. Nie były to typowe "rękawy", jakie zawsze kojarzyły mu się z tatuażystami — zamiast wielu różnorodnych, gęsto wytatuowanych symboli, były to takie same cienkie wstęgi tuszu, jakby narysowane czarnym długopisem trzymanym przez niedbałą rękę. Tetsurou podejrzewał, że snuły się także i pod koszulką i z tą myślą nie potrafił powstrzymać wyobraźni, ciekaw czy obejmowały wyłącznie jego plecy, przechodząc na ramiona, czy może pokrywały także i klatkę piersiową, rozlewając się na całej powierzchni bladej skóry. Ciało Sugi wydawało się być jednym, wielkim obrazem stworzonym z grubszych i cieńszych, kotłujących się kresek, gdzieniegdzie układających w obrazy, przedmioty i słowa. Na przykład jego lewe przedramię, to tuż obok ręki Tetsu, gdzie wśród artystycznej plątaniny był w stanie dostrzec kruka i... piłkę do siatkówki? Jego oczy z zainteresowaniem wróciły do karku, gdy zastanawiał się, w jaki sposób musiał przebiec proces samego tatuowania. Niemożliwe przecież, żeby wszystko zostało zrobione za jednym razem, nie? Co było pierwsze? Czy linie były tatuowane razem z konkretnymi obrazami, czy też zostały dodane później? A może to od nich zaczęto? Albo były częścią każdego z tych pojedynczych obrazów? Tylko jakim cudem mogłyby wtedy łączyć się ze sobą tak płynnie? Z każdą sekundą znajdował coraz więcej pytań i jeszcze więcej potencjalnych odpowiedzi. Przez chwilę zastanawiał się nad zadaniem któregoś z nich, ale wtedy wytatuowana szyja nieznacznie się poruszyła i po obróceniu głowy w jego stronę, para brązowych oczu schwytała jego spojrzenie.

Czując się, jakby został przyłapany na gorącym uczynku, Tetsurou wciągnął gwałtownie powietrze, jednak — mimo szczerych chęci, naprawdę — nie był w stanie odwrócić wzroku. Wyraz twarzy Sugi był otwarty i łatwy do odczytania. Pogodny, prosty, wyrażający czyste zadowolenie, spokój i może jeszcze szczyptę rozbawienia, kiedy kąciki jego ust uniosły się delikatnie ku górze.

— Dobrze się bawisz? — zapytał i, chyba nie oczekując odpowiedzi, uśmiechnął się szerzej, promiennie i radośnie.

Wszystkie myśli ulotniły się z jego głowy jednej chwili. Suga patrzący na niego z tymi błyszczącymi oczami idąc obok niego, skąpany w popołudniowym parkowym słońcu... Było to niemalże nierealne, a równocześnie zdawało mu się najnaturalniejszym możliwym stanem rzeczy. Tetsurou poczuł, jak jego pierś wypełnia się jakimś dziwnym, lekkim uczuciem.

Nie chciał, żeby to kiedykolwiek się skończyło.

☘☘

Właściwie, cały dzień robili wszystko, co przeciętna para robi idąc na spacer w wolny dzień.

Przechadzali się alejkami, przeciskali między rodzicami stojącymi wraz ze swoimi dziećmi w kolejce po lody, karmili kaczki pływające w fontannie (Suga specjalnie wziął ze sobą ziarna; Tetsurou miał ochotę się popłakać), zamówili sobie po kawie, za które oczywiście zapłacić uparł się Suga, no i przede wszystkim rozmawiali. O wszystkim i o niczym, o pracy, o swoich opiniach na najgłupsze tematy, o pogodzie i serialach, o ostatnim filmie jaki oboje widzieli i ostatniej książce, jaką czytali. Opowiadali sobie historie z przeszłości, rzucali zabawne anegdotki, przytaczali zawstydzające wydarzenia z lat szkolnych oraz losowe ciekawostki naukowe.

— Nauczyciel? — powtórzył Tetsu z niedowierzaniem.

— Tak — odparł ze śmiechem Suga, zakrywając usta dłonią. Uniósł nieco wzrok, by spojrzeć mu prosto w oczy. — Zawsze lubiłem pokazywać innym coś nowego, a że mam rękę do dzieci... — Wzruszył ramionami. — Jakoś tak, wydawało się to logiczne.

— Wow — powiedział na to tylko, zbyt pochłonięty przetwarzaniem nowej informacji, by znaleźć odpowiednie słowa. — Wow. To... Zaskakujące.

Uśmiech jasnowłosego zmienił się w złośliwy uśmieszek, gdy znów zwrócił się w jego kierunku unosząc jedną brew.

— Och? A to czemu? — Pochylił się w jego stronę. — Nie wyglądam, jakbym umiał radzić sobie z dziećmi?

— Skąd, jestem pewien, że maluchy cię uwielbiają — pospieszył od razu z zapewnieniem. — Po prostu... uhhh...

— Hmm? — ponaglił go, pochylając się jeszcze bardziej, bliżej.

— P-po prostu... No wiesz, zawód nauczyciela, a tatuażysta to trochę bardzo różne profesje.

Suga wypuścił rozbawione prychnięcie, które z powodu niewielkiego dystansu między nimi wylądowało bezpośrednio na twarzy Tetsurou. O Boże.

— "Trochę bardzo?" — zapytał go, prostując się i robiąc krok w tył.

— Wiesz o co mi chodzi! — brunet odwrócił głowę w bok, pewien, że i tak nie uda mu się ukryć czerwieni na policzkach. — Wiadomo, to normalne, że różne plany i zainteresowania często się ze sobą nie łączą, ale co musi się stać, żeby z kariery pedagoga przebranżowić się na artystę kłującego ludzi igłą?

— Zacznijmy od tego, że tylko planowałem zostać nauczycielem — zauważył Suga wywracając oczami. — Koniec końców poszedłem na studia artystyczne na przeciętnym uniwersytecie, nie żadnej akademii sztuki, po czym wcale nie tak od razu zająłem się tatuażem.

— Nie? — Spojrzał na niego z zainteresowaniem. — W takim razie co...?

— Nah, nic ciekawego, prawdę mówiąc — oznajmił z machnięciem ręki. — Małe prace, jak malowanie ścian czy dekorowanie wazonów... Nic, co by cię zainteresowało.

— Hej! To wcale nie brzmi jak nic ciekawego — zaprotestował, przez co Suga spojrzał na niego z politowaniem.

— Naprawdę, Kuroo, nie musisz tego robić. Nie wszystko w mojej karierze było interesujące, jak to w życiu bywa. — Zamilkł na chwilę, po czym uśmiechnął do niego się z dawką dziwnej miękkości. — Ale dziękuję, doceniam twoje starania.

W tamtym momencie Tetsurou naprawdę zasłużył na jakiś, kurwa, medal. Powstrzymanie się przed powiedzeniem wszystko, co dotyczy ciebie jest interesujące, wymagało od niego nieludzkiego wysiłku.

Zamiast tego, nieco naburmuszony kiwnął tylko głową i wziął głęboki oddech.

— Cóż, ja chciałem być mikrobiologiem.

— Ha! Czułem to!

☘☘

Zaczynało się już robić chłodno, więc zgodnie zdecydowali, że najwyższy czas się zbierać.

Siedząc już w ciepłym samochodzie, z grającym cicho radiem w tle oraz Sugą wyglądającym przez okno z leniwym uśmiechem na ustach, Tetsurou znów poczuł tą nietypową lekkość w klatce piersiowej. Jakby widok przed jego oczami był tylko nierzeczywistym snem, powstałym ze wspomnienia, a może nawet bardziej wielu codziennych wspomnień spokojnego, wieloletniego życia.

Pomyślał sobie, że naprawdę mógłby tak żyć.

Co za pech, że to wszystko miało się skończyć z dniem ślubu jego przyjaciół.

— A więc? Jak oceniasz mój pierwszy raz zabrania cię na randkę? — pogodny, ale i ciekawski ton Sugi gwałtownie przerwał jego rozważania.

— Świetnie — oznajmił od razu. — Zrelaksowałem się i, no, naprawdę miło spędziłem czas. I na pewno wyrobiłem dzisiejszą dawkę kroków.

Suga zaśmiał się i oparł brodę na dłoni.

— To dobrze. W ten sposób może to do ciebie dotrze.

— "To"? — zapytał marszcząc brwi i na chwilę odwracając głowę w jego kierunku.

— Mhm — potaknął Suga. — Wszystko, co dziś zrobiliśmy to zwykłe wyjście do parku, czyż nie?

— No... Tak? — przytaknął mu niepewnie.

— Myślisz, że było gorzej, niż na paintballu czy w wesołym miasteczku?

— Oczywiście, że nie! — zaprzeczył natychmiast, zaciskając dłonie na kierownicy aż zbielały mu knykcie.

— Jesteś pewien? — Mężczyzna przekrzywił głowę. — Czy może mówisz to, bo tak wypada i nie chcesz być nieuprzejmy? Zastanów się, Kuroo.

Tetsurou zerknął na niego kontem oka, po czym wrócił spojrzeniem na drogę, myśląc intensywnie nad odpowiedzią.

— Jestem pewien — stwierdził w końcu. — Było... inaczej, ale nie gorzej. A może nawet lepiej, bo jesteś świetnym rozmówcą. — I nim zdążył ugryźć się w język dodał: — Mógłbym nie robić nic innego, tylko rozmawiać z tobą godzinami.

Zapadła cisza, w której dodarło do niego co najlepszego zrobił. Głupi, głupi, głupi! Zaryzykował szybki rzut oka w stronę pasażera i niemalże zakrztusił się z wrażenia.

Suga wbijał spojrzenie w swoje kolana, zaciskając usta w wąską kreskę. Jego policzki... Jego policzki były wyraźnie zaróżowione.

Dobry Boże.

Skupił spojrzenie na drodze, niezbyt skutecznie ignorując huragan, który rozpętał się w jego głowie, sercu i płucach.

W końcu — mogło być to dziesięć, pięć, a może tylko dwie minuty, ciężko powiedzieć — Suga odchrząknął.

— Dziękuję. W każdym- Akhem, w każdym razie, tak jak mówiłem, może do ciebie dotrze, że nie musimy robić żadnych szalonych, żywiołowych rzeczy za każdym razem. — Spojrzał na niego z rumieńcem znikającym już z jego twarzy. — To chciałem ci dzisiaj pokazać. Jasne, chodzi o to, żeby się dobrze bawić i postrzelanie do siebie kulkami z farbą od czasu do czasu to zajebista sprawa, ale randki mogą być też... zwykłe. Przewidywalne. Najważniejszy jest sam fakt bycia z drugą osobą, spędzenia z nią czasu i czerpaniu radości z jej obecności. Więc... No wiesz. Nie musisz zabierać mnie na żadne bangee następnym razem. Zwykła kawiarnia albo kino będą jak najbardziej w porządku.

Huragan w jego ciele nie ucichł, ale zwolnił na tyle, by dać nieco przestrzeni lekkości w klatce piersiowej. Stopniowo zaczynała ona podejrzliwie przypominać mu trzepot skrzydeł motyli.

Nie wiedział co powiedzieć, otwierał i zamykał usta, to patrząc na Sugę, to wracając do skupienia się z powrotem na drodze. Koniec końców wydusił z siebie tylko zawstydzający dźwięk przypominający och.

Suga roześmiał się na to, wrócił do wyglądania za swoje okno z zadowolonym uśmiechem, najwyraźniej uznając rozmowę za zakończoną, a wciąż zdezorientowany i pełen niezidentyfikowanych uczuć Tetsurou uznał, że to mu wystarczy.

Uśmiech Sugi zawsze mu wystarczał.

a/n
um. hi. it's been a while hasn't it. w sumie 12 lutego 2021 byl ostatni update takze. zajelo mi to ponad rok lmao. wybaczcie. zwale wine na matury a potem studia i sesje ktora prawie oblalxm. anyways! mam nadzieje ze ten rozdzial nie byl az taki tragiczny i sie odmeldowuje xoxo

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro