Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

SZEŚĆ: laugh maker

❜ na noru hodo taishita na janai
anta ni egao wo motte ❛

— my name isn't important
enough to mention,
I came to make you laugh.

NO DOBRZE, MOŻE RZECZYWIŚCIE SIĘ POPŁAKAŁ. Ale czy można go winić? Kiedy już uspokoił się na tyle, by móc z uśmiechem oglądać nowożeńców, szczęśliwie biegnących (a właściwie biegnącego Shoyo, z entuzjazmem ciągnącego Kenmę za sobą) wzdłuż wypełnionych gośćmi ławek, Suga ścisnął jego rękę w pokrzepiającym geście. Tetsuro spojrzał na niego w niemym zaskoczeniu. Nie zauważył momentu, w którym długie blade palce wsunęły się w te jego, ale najwyraźniej stało się to już dobrą chwilę wcześniej. Musiał pozwolić na to nieświadomie, zbyt zaaferowany tym, co działo się przed jego oczami, automatycznie obejmując w odpowiedzi tę nieco drobniejszą dłoń. Uśmiechnął się do tatuatora i wciąż trzymając jego rękę ruszył w stronę wyjścia, by pomóc parze młodej przy odbiorze prezentów. Mężczyzna podążył za nim bez słowa, a potem trzymał jego dłoń w pewnym uścisku podczas składania życzeń (złożyli je razem, a Tetsuro znów się rozpłakał), puszczając dopiero, gdy brunet potrzebował obu wolnych dłoni do noszenia ślubnych podarunków. Zaraz też sam przyłączył się do pomocy, dzięki czemu wspólnie szybko uporali się z upchnięciem wszystkiego w bagażniku białej limuzyny, wynajętej przez Kenmę specjalnie na tę okazję. Zaraz potem Tetsu, jako prawdziwy dżentelmen, przytrzymał drzwi samochodu dla swojego partnera, pozwalając mu wsiąść jako pierwszemu, po czym sam wpakował się do środka, dołączając do siedzących tam już par małżeńskiej oraz Hitoki — świadkowej Shoyo — i jej dziewczyny Kanoki.

Limuzyna ruszyła, a obecni w niej rozejrzeli się po sobie, wszyscy pełni różnorodnych emocji wymalowanych na twarzach. Tetsuro wymienił krótkie uśmiechy z Sugą, po czym cała jego uwaga ponownie skupiła się na ubranych na biało rudzielcu i blondynie. Poczuł, że jego oczy znów zaczęły się szklić i pociągnął nosem.

— Naprawdę dorosłeś — oznajmił drżącym, łamiącym się głosem, patrząc na Kenmę z rozrzewnioną miną.

Siedząca obok Shoyo Yachi gwałtownie odwróciła głowę w bok, zakrywając usta dłonią, nieudolnie ukrywając parsknięcie śmiechem. Posłał jej oburzone spojrzenie. Podobną reakcję miała już na dziedzińcu, tuż po opuszczeniu kaplicy, kiedy ocierał łzy obserwując składanie życzeń. Znał tę rezolutną blondynkę niemal tak długo, jak samego Shoyo i nie mógł wprost uwierzyć, jakim sposobem ze zdystansowanej i nad wyraz nerwowej dziewczyny, wyrosła na strojącą sobie z niego żarty kobietę.

Kenma tymczasem wywrócił oczami.

— Uspokój się, Kuroo. Zachowujesz się gorzej, niż moja matka — oznajmił swoim charakterystycznie spokojnym głosem, w którym jednak na próżno byłoby szukać rzeczywistego zirytowania. Obaj wiedzieli, że taka właśnie była w tym wszystkim rola Tetsuro: wzruszać się i płakać za nich obu. A także za panią Kozume, która, podobnie do swojego syna, nie należała do szczególnie wylewnych osób.

— Jak mam być spokojny?! — brunet wyszczerzył się przez łzy. — Nasz biedny mały Kenma już w ogóle nie jest mały... Wchodzi w dorosłe życie, wyprowadza się z rodzinnego domu, zaczyna pracować... Zostawia swoją rodzinę za sobą!

Kolejne wywrócenie oczami, po którym blondyn zwrócił się bezpośrednio do Sugi i Kanoki.

— Wyprowadziłem się trzy lata temu, pracuję na pełen etat od niemal pięciu, a on wpada na obiad średnio dwa razy w tygodniu.

Tym razem to Suga się roześmiał.

— A więc wszystko się zgadza — stwierdził, posyłając Tetsuro uśmieszek. Jego oczy zabłysły niebezpiecznie.

Ochhhh.

— Nie wiem czy się ze mnie naśmiewasz, czy faktycznie stajesz po mojej stronie — rozbawiony i, z jakiegoś powodu również podekscytowany, przekrzywił głowę, starając się zachować poważną minę.

— Nie martw się, Kuroo! Nadal będziesz mógł wpadać do nas na obiad! — wtrącił się nagle Shoyo.

Chcąc mu podziękować, Tetsuro spojrzał w jego stronę z ciepłym uśmiechem, który jednak zniknął w momencie, gdy tylko zobaczył jego minę. Mąż jego najlepszego przyjaciela, ta prostolinijna, najjaśniejsza i najżyczliwsza osoba pod słońcem, jaką znał... Również robił sobie z niego żarty.

— Shoyo! — oskarżająco wycelował w niego palec. — Od kiedy zrobiłeś się taki złośliwy? Kto cię tego nauczył? — Skierował swoje dramatycznie urażone spojrzenie na Kenmę i gwałtownie wciągnął powietrze. — Ty. Jak mogłeś splamić umysł tej niewinnej istoty swoimi nieuprzejmymi nawykami?!

— Niewinnej? — blondyn uniósł brew z niemal niezauważalną krztyną rozbawienia, ukrytą gdzieś głęboko w tonie jego głosu. Zwrócił się do swojego męża z leniwym uśmiechem. — Chciałbyś podzielić się z Kuroo swoimi niewinnymi słowami z wczoraj?

Shoyo gwałtownie pokręcił głową, nagle nie tylko rozbawiony, ale i czerwony na tworzy. Unikał spojrzenia Kenmy wpatrując się w podłogę, nagle jednak szybkim ruchem uniósł wzrok i wbił oczy w siedzącego w ciszy mężczyznę naprzeciw niego.

— Suga! — zawołał zbyt desperacko, by nie była to wyraźna próba zmiany tematu. — Opowiedz nam coś o sobie! Z całej grupy, to ciebie znamy najmniej!

— O, właściwie to nienajgorszy pomysł — poparł go drugi z panów młodych. — Yachi spotyka się z Kanoką od zeszłego roku, a opowieści o niej słuchaliśmy nawet wcześniej — (blondynka gwałtownie spąsowiała na jego słowa) — ale nie mogę powiedzieć, że wiele o tobie słyszałem. Kuroo prawie wcale cię nie wspomniał, dopóki nie zapytałem go o osobę towarzyszącą na ślubie.

Tetsuro zamarł. O Boże.

— Jeszcze przed ślubem? Prawie wcale? — Suga najpierw spojrzał na Kenmę, po czym przeniósł spojrzenie na bruneta, a niedowierzanie w jego głosie płynnie przeszło w udawane oburzenie. — Doprawdy, Kuroo! Wiem, że jesteś nieśmiały w tym temacie, ale żeby do tego stopnia...? — zawiesił głos, z uśmieszkiem obserwując, jak florysta chowa czerwoną twarz w dłoniach.

Boże, Boże. Jego życie było skończone.

— Naprawdę nie ma się czego wstydzić, Kuroo. — Yachi poklepała go współczująco po kolanie.

Nie zabierając rąk z twarzy, wydał z siebie stłumione, acz agonalne burknięcie, na które cała grupa roześmiała się wesoło.

— Cóż. — Suga odchrząknął. — Tak czy inaczej... Jak pewnie już wiecie, mam swoje studio tatuażu...

***

Gdy cała szóstka wysiadła z limuzyny, Suga był już praktycznie uznany za część rodziny. Serio, Tetsuro był pod absolutnym wrażeniem jego socjalnych umiejętności. Z drugie strony, nie był też w żadnym wypadku zaskoczony — nie dało się go przecież nie pokochać, zwłaszcza po tak długiej rozmowie, pełnej jego pięknych uśmiechów, melodycznego śmiechu i rozbrajających wybuchów iście gremlinowskiego rechotu.

Koniec końców, wciągnięty w nieobowiązującą rozmowę, brunet zdołał poradzić sobie z zawstydzeniem spowodowanym świadomością, że Suga wie, że wspominał o nim już zanim narodził się pomysł na ich fałszywy związek. Ułożył sobie w głowie proste, acz logiczne wyjaśnienie, gdyby tatuator kiedykolwiek zdecydował się poruszyć ten temat i go o to zapytać. Mógł się więc z powrotem odprężyć i skupić na tym co ważne. Weselu!

Sporo z gości czekało już przed wejściem, pospieszyli więc całą grupą w ich stronę, każda para trzymając się elegancko pod rękę. Bez problemów weszli do środka, wpuścili gości i skierowali się do najważniejszej części stołu, poświęconej gwiazdom wieczoru oraz świadkom i ich osobom towarzyszącym. Po zajęciu swojego miejsca, Tetsuro natychmiast odwrócił się do siedzącego obok Sugi z zamiarem poinformowania go, jak strasznie głodny jest, jednak jego mina zbiła go z tropu.

— Coś się stało? — zapytał, widząc, jak intensywnie tatuator wpatruje się w kartonik z jego nazwiskiem stojący na talerzu przed nim.

— Hm? Och, nie, nie — pośpieszył z zapewnieniem Suga. — Po prostu... zabawnie to wygląda obok siebie — powiedział, wskazując kolejno na rezerwację swoją, a potem te Tetsuro i pozostałych gości.

Amanai Kanoka, Yachi Hitoka, Kozume Shoyo, Kozume Kenma, Kuroo Tetsuro i... pojedynczy, samotny znak: Suga.

O kurwa.

Zdał sobie sprawę, że nawet nie wie, jak Suga się nazywa.

Słysząc ich rozmowę, Kenma obrócił się w ich stronę, zlustrował stół uważnym wzrokiem, po czym delikatnie szturchnął swojego męża, przerywając mu rozmowę z siedzącą po jego drugiej stronie Yachi. Kiedy mężczyzna posłał mu pytające spojrzenie, blondyn bez słowa wskazał na kartonik Sugi.

— GUAHHH! — Po dłuższym momencie analizowania , co może się nie zgadzać, Shoyo wydał z siebie okrzyk o niezidentyfikowanym znaczeniu, zbladły wychylił się zza Kenmy i pochylając się nad zastawą spojrzał w stronę Sugi z poczuciem winy. — Przepraszam! Zapomniałem! Wybacz! Kuroo zawsze tak o tobie mówi i najpierw zupełnie zapomniałem zapytać go o twoje nazwisko, a potem trzeba już było oddawać listę do druku i... — urwał niezręcznie. Przerzucił wzrok na drugiego pana Kozume, wyglądając przy tym jak zbity piesek. — Kenma, ja nie chciałem...!

Jego głos zadrżał, a wszyscy obecni zwalczyli nagłą potrzebę złapania się za serce.

— Nie ma sprawy! — Suga zamachał gwałtownie rękami, starając się go uspokoić. — Ja sam rzadko kiedy go używam, moi klienci w większości nawet go nie znają — (Kuroo drgnął). — To naprawdę nic takiego. Myślę, że nawet wolę swoją rezerwację w tej wersji — dodał już nieco spokojniej, uśmiechając się łagodnie, gdy ruda głowa odwróciła się z powrotem do niego.

Kenma bez słowa położył dłoń na jego ramieniu i potarł je kciukiem. Postawa Shoyo wyraźnie się rozluźniła.

— Okej — odetchnął głęboko, po czym posłał Sudze ostatnie niepewne spojrzenie i ukłonił się lekko w jego stronę. — Dziękuję za wyrozumiałość.

Tatuażysta machnął nonszalancko ręką.

— Nie ma o czym mówić.

Kiedy minęła już chwila czy dwie, po których atmosfera wróciła już do normy, a siedzący przy stole powrócili do rozmów między sobą, Suga — jak gdyby nigdy nic! — pochylił się nieco w stronę bruneta i zbliżył usta do jego ucha.

— Gwoli ścisłości. Nazywam się Sugawara Koshi, Tetsuro.

Burza emocji w piersi przerodziła się w huragan, jakiego jeszcze nigdy wcześniej nie doświadczył.

a/n
update po 5 miesiacach zamiast pol roku???? cud?? wprost przeciwnie, moj ojciec umarl and i try to cope. cancer is a bitch. nie wiem czy to informacja, ktora powinnam tu umieszczac, ale brzmi jak dobra wymowka na dlugi brak updates, niemal rodem z ao3.
hope ur day is better than mine. sorry.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro