Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

PIĘĆ: answer

❜ hontou no koe wa itsudatte
tadashii michi o terashiteru ❛

— like a galaxy beyond the clouds... like a ticket that i lost somewhere...
like events that happened before i was born... you hold it in your grasp.

UROCZYSTOŚĆ TRWAŁA JUŻ Z JAKIEŚ PÓŁ GODZINY. Tetsuro to nie przeszkadzało — szczęście na twarzy jego najlepszego przyjaciela i ekscytacja z jaką wibrował jego ukochany rudzielec obok, skutecznie rekompensowało mu tę niestandardową długość. To Kenma zażyczył sobie, by odejść od klasycznego modelu ślubu Shinto i pójść zamiast tego w jego nieco zmodyfikowaną europejsko-amerykańską wersję. Tetsu nadal nie do końca potrafił w to uwierzyć. Jego najlepszy przyjaciel, ten aspołeczny, żyjący dla gier i szarlotki gremlin, wychodził za mąż. Naprawdę i nieironicznie wkraczał w nowy etap życia, a on był w stanie mu w tym towarzyszyć i doświadczyć tej wiekopomnej chwili na własne oczy. Czuł się podejrzanie mocno jak dumny starszy brat, pomimo wciąż niedocierającej do niego rzeczywistości.

Duma naprawdę była dobrym słowem na opisanie tego stanu. Nie martwił się, a jego instynkt zamiast krzyczeć czy nakłaniać go do nadopiekuńczych myśli, mruczał spokojny i usatysfakcjonowany. Shoyo był głośny, chaotyczny i zdecydowanie nie wliczał się w szeregi najświatlejszych akademickich umysłów, ale był też dobrą, odważną i lojalną osobą, której nie sposób było nie ufać. Poza tym, nikt inny nie był w stanie sprawić, by jego ukochany uśmiechał się w taki sposób. Przekazywał Kenmę w dobre ręce.

Pomyślał, że gdyby nie był w to wszystko tak emocjonalnie zaangażowany, uroczystość prawdopodobnie by mu się dłużyła. Zerknął chyłkiem na stojącego tuż obok niego w ławce Sugę, by sprawdzić, jak mężczyzna się trzyma. Ku jego pozytywnemu zaskoczeniu, wydawał się zaskakująco skupiony, z ciepłym uśmiechem obserwując parę młodą stojącą na środku podwyższenia.

Słońce wpadające przez okno bawiło się jego włosami, migając pomiędzy jasnymi kosmykami i prześlizgując się pomiędzy tymi nieco mniej ułożonymi spośród nich, sprawiając, że Tetsuro nie potrafił oderwać wzroku. Ten kolor naprawdę mu pasował, a światło tylko zwiększało efekt subtelnego podkreślenia jego urody i czekoladowego odcienia oczu. Jego zarysowany łagodną aureolą profil przywodził na myśl pięknego króla, noszącego się nie tylko z dumą, ale i niezwykłą, przesiąkającą wszystko czułością. Może brało się to też z tego pastelowego odcienia błękitu jego garnituru, na pierwszy rzut oka tak podobnego do szarości i czerni, które go otaczały. Nawet w takiej sytuacji, jako tylko jeden pośród licznych gości w tłumie, ubrany podobnie do nich, w jakiś sposób się wyróżniał. Brunet nie potrafił określić, co było tego dokładnym powodem – wydostające się ukradkiem spod mankietu marynarki czy kołnierzyka koszuli tatuaże, coś niezwykłego w jego postawie, a może po prostu nad wyraz urodziwa twarz i uśmiech, w którym można się rozpłynąć? Tyle możliwości, a tak mało odpowiedzi.

Wiedziony nie do końca świadomą potrzebą znalezienia właściwej odpowiedzi, zapatrzył się na niego jeszcze bardziej. Burza w płucach powróciła z pełną mocą, a on, zamiast powstrzymywać ją tak jak zazwyczaj, ten jeden raz pozwolił się jej rozwinąć, wziąć go w objęcia i dopomóc mu w dyskretnym oglądaniu aparycji najpiękniejszego człowieka na świecie. Suga był niczym słońce, ale nie takie jak Shoyo, które świeciło na wszystko wokół z bezpośrednią energią i zapałem. Był raczej gwiazdą z odległego układu Drogi Mlecznej, znacznie bardziej stonowaną i przykuwającą znacznie mniej bezpośredniej uwagi. Jak gdyby to planety krążące wokół niej — ludzie, którzy go otaczali — byli najważniejszym elementem tej galaktycznej układanki. Jego światło wciąż było tym, co utrzymywało wszystko przy życiu, jednak nie wydawało się, jakby to właśnie to było jego największym atutem. Jakby to nie za to powinien być doceniany najbardziej. Tetsuro poniekąd to rozumiał. Największym cudem Sugi był jego sposób bycia, nie to, co robił czy mówił. Sama jego egzystencja dawała komfort i wzbudzała cichy zachwyt, wciąż jednak pozostając w cieniu innych ludzi. Oświetlając i wywyższając wszystkich wokół, dając im szansę, by zostać zauważonymi zamiast niej. Ukryta, dopóki ktoś nie zwrócił na nią szczególnej uwagi – wtedy nie było już mowy, by kiedykolwiek znów zepchnąć ją na dalszy plan.

Tetsuro nieomal zachłysnął się całym tym pięknem, a raczej finalną możliwością ogarnięcia go swoim umysłem. Jak gdyby wszystkie elementy układanki — jego myśli — w końcu znalazły się na właściwych miejscach, a on nareszcie znalazł słowa zdolne opisać tego niepozornego, a jednak zwalającego z nóg tatuatora. Zatracił się w tym widoku, na chwilę zupełnie zapominając o otaczającym go świecie. Przez moment nic i nikt, nawet ten ślub i tak bliscy mu nowożeńcy, poza tym jednym przepięknym człowiekiem nie istniało. Dobry Boże, mógłby tak na niego patrzeć godzinami, dniami i nocami i nigdy nie przestawać. Chłonąć tę naturalną... Stop!

Stop, stop, stop, stop, stop.

Nie mógł się tak zapędzać. Jasna cholera, kiedy zrobił się taki ckliwy i tandetnie romantyczny? Powstrzymał się przed potrząśnięciem głową w celu wyrzucenia z myśli ostatnich... pięciu? Dziesięciu? Może piętnastu minut i powrotu do chwili obecnej. Wrócił spojrzeniem z powrotem na ołtarz, jednakże szybko zaczął się przyłapywać na ponownych krótkich zerknięciach w stronę swojego "partnera". Niedługo później znów się na niego zapatrzył, ale tym razem nie pozostało to niezauważone. Suga, najwyraźniej w końcu czując na sobie jego spojrzenie, obrócił nieco głowę w jego kierunku i ich oczy się spotkały. Brązowe tęczówki zabłysły, gdy jego wzrok się na nim skupił, a światło przesunęło się nadając im innego odcienia. Po raz kolejny zaparło mu dech w piersiach na ten widok. Przez chwilę tylko patrzyli na siebie w milczeniu, a Tetsu odkrył, że zamiast panikować albo przynajmniej czuć się winnym z powodu bycia przyłapanym, czuje dziwny spokój wymieszany z delikatną ekscytacją. Ta dziwna mieszanka sprawiała, że mimo iż spojrzenie pomiędzy nimi się przeciągało, nie wydawało się pełne napięcia czy niezręczności. Wprost przeciwnie, brunet czuł się, jakby to była najnaturalniejsza rzecz na świecie. Jak gdyby tak właśnie miało być.

Po chwili, która wydawała się wiecznością, Suga uśmiechnął się do niego ciepło, tak pięknie i do bólu szczerze, że bruneta rozbolało serce. Spokój i ekscytacja stopiły się w nową emocję: czyste szczęście, które eksplodowało znajomą już burzą w piersi, tym razem niezwykle ciepłą. Oczywiście odpowiedział mu uśmiechem — miał nadzieję, że równie szczerym. Nie było to trudne, dzięki wciąż obecnej w nim radości, płynącej zarówno z tego prywatnego momentu pomiędzy ich dwójką, jak i uroczystości, w której brali udział. Może nawet przesadził, szczerząc się trochę zbyt radośnie i za szeroko, bo Suga uniósł nieznacznie brwi i zachichotał. Posłał Tetsuro jeszcze jeden uśmiech i spojrzał z powrotem na Kenmę i Shoyo. Jak gdyby nigdy nic!

Tetsu podążył za jego przykładem, wkrótce na powrót skupiając się na najważniejszych bohaterach uroczystości. A jeżeli w momencie przysięgi uronił kilka łez, pociągając nosem na tyle głośno, by ktoś podał mu paczkę chusteczek, to już niczyja sprawa!

a/n
spoznione happy birthday avalon<3
rozdzial tym razem krotki ale licze ze te trzy osoby ktore tu zajrza mi to wybacza ;(
(nie moge uwierzyc ze update znowu zajal mi pol roku)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro