CZTERY: アルエ
❜ shiroi burausu niau onna no ko naze itsumo kanashisou na no? madogiwa ni oita kosumosu mo kirei na kao unadareteru ❛
— looking so good in your white blouse, why do you always look so sad? even the cosmos sitting on your windowsill hang their beautiful faces.
MOŻE JEDNAK TO WSZYSTKO BYŁO ZŁYM POMYSŁEM. Tetsuro przełknął ślinę patrząc w stronę jasnowłosego mężczyzny, który już niedługo miał pełnić rolę jego plus jeden na weselu Kenmy i Shoyo.
Przecież nie było szans, że to przeżyje. Właściwie już był martwy.
Bez słowa śledził wzrokiem, jak Suga skacze od wieszaka do wieszaka i z entuzjazmem przemyka pomiędzy ścianami materiałów i kolorów. Ten widok już sam w sobie nie był dobry dla jego biednego, słabego serca, więc jeżeli doda się do tego fakt przymierzania — serio, jakim cudem miałby to niby w ogóle przetrwać?
— O, spróbuj z tą! Wydaje się mieć dobry krój — oznajmił radośnie Suga, nieświadomy wewnętrznych rozterek swojego towarzysza, wpychając mu w ręce jakąś czarną marynarkę, a on posłusznie zarzucił ją na ramiona i wsadził ręce w kieszenie swoich jeansów.
Wstępny plan zakładał garnitury szyte na miarę od zera, jednakże słysząc to Suga kategorycznie odmówił, stwierdzając, że nie stać go na takie wydatki, a nie ma nawet mowy, by ktoś płacił za niego. Tetsuro, nie chcąc odstawać od swojego partnera, również zdecydował się więc na coś mniej kosztownego (nie żeby czuł się winny, gdyby jednak ostatecznie poszły na to pieniądze Kenmy, oczywiście; robił to wyłącznie dla komfortu Sugi).
W ten sposób, zamiast pół godziny stania na stołku z rozłożonymi na boki rękami, dostał dzięki temu mały prywatny pokaz mody. I nie żeby miał jakiś fetysz na garnitury, ale jakurwapierdolę, naprawdę było w nich to COŚ, co dodawało każdemu noszącemu je bonusowe tysiąc punktów do atrakcyjności. W przypadku tatuażysty, który już bez nich radził sobie w tej kwestii znakomicie, efekt był prawdziwie zniewalający.
Teraz jednak brunet zmuszony był skupić uwagę na sobie i swoim odbiciu. Koniec końców był to przecież ślub jego najbliższego przyjaciela — musiał prezentować się na nim jak najlepiej!
— Hmm — wymruczał Suga. Trzymał się w zamyśleniu za podbródek, ze skupieniem lustrując go od stóp do głów. — Jesteśmy na dobrym tropie. Poczekaj, powinny tu gdzieś być pasujące spodnie... O, te!
Brunet wziął je do rąk i (po raz dwudziesty, jeżeli nie setny) zniknął za zasłoną przymierzalni. Czego to się nie robi dla najlepszego przyjaciela i jego narzeczonego... Stłumił w sobie myśl, że równie istotnym powodem był pewien uśmiechnięty gość o platynowych włosach, stojący jakieś dziesięć kroków od niego. Taaa, zupełnie nie o niego chodziło.
Westchnął, poddając się przed dalszymi próbami zaprzeczania. Wpadł. I z każdym dniej wpadał głębiej; jego uczucia do Sugi bez grama skruchy rozrastające się i przybierające na sile. Miał przejebane.
Zapiął pasek i zamaszystym ruchem odsunął kotarę.
Nim zdążył jeszcze rzucić tekstem w stylu „tadaaa! Ładne widoki?", Suga już stał przed nim, po raz kolejny wbijając w niego spojrzenie, skutecznie odciągając myśli Tetsu od, no cóż, czegokolwiek.
W czasie, kiedy się przebierał, drugi mężczyzna sam zdążył założyć na siebie kolejne spodnie garniturowe oraz marynarkę, tym razem oba jasno-szare, niemal wpadające w odcień błękitu. W delikatny sposób podkreślały jego jasne włosy i subtelnie wyciągały też, jaśniejszy niż u przeciętnego Japończyka, brązowy kolor oczu.
Wyglądał pięknie.
— Czyli rozumiem, że powinienem wziąć ten? — na wpół zapytał, na wpół stwierdził Suga z zadowolonym z siebie uśmiechem, po chwili przenosząc wzrok na swój garnitur. Tetsuro uznał to za akt łaski, jako że po tym komentarzu jego twarz zalała się rumieńcem. — Też mi się podoba, jeżeli mam być szczery! No a ten na tobie również jest niczego sobie — dodał, rzucając mu krótkie spojrzenie, które szybko odwrócił w drugą stronę i tym razem to na jego policzkach pojawiła się czerwień.
Och.
Tetsuro wyszczerzył zęby, w końcu czując się nieco pewniej. Zmniejszył dystans między sobą, a tatuażystą w kilku krokach i nachylił się w stronę jego twarzy.
— Doprawdy? Więc jednak odpuścimy sobie ekstrawaganckie porażki modowe pełne brokatu i cekinów? — zapytał uśmiechając się jeszcze szerzej, nawiązując do pierwszego działu, przy jakim zatrzymał się Suga zaraz po wejściu do sklepu.
W odpowiedzi otrzymał pacnięcie w ramię i wywrócenie oczami.
— Och, daj spokój, Kuroo. Nie powiesz mi, że nie podobała ci się tamta złota koszula.
— Pewnie, że podobała — zapewnił energicznie, jednakże uśmiech go zdradził. — Gdybym miał iść na jakąś imprezę w tematyce klaunów albo parodii-
Przerwało mu kolejne uderzenie, tym razem nieco silniejsze. Roześmiał się, a drugi mężczyzna tylko pokręcił głową, uśmiechając się z rezygnacją.
— Nie masz za grosz wyczucia stylu.
— Wypraszam sobie, ostatnio stwierdziłeś, że dobrze się ubieram!
— Prawdziwego wyczucia stylu.
— Ej!
I znowu ta wichura w klatce piersiowej, tyle tylko, że teraz jakaś taka lekka, domagająca się, by takie momenty prostego, pozbawionego niezręczności i napięcia przekomarzania były codziennością. Jego codziennością.
Naprawdę miał przejebane.
— To co, po prawki i do domu? — nie czekając na odpowiedź, Suga ruszył już z powrotem do przymierzalni. — Możemy się jeszcze zatrzymać gdzieś po drodze na jedzenie; mój znajomy prowadzi bar onigiri.
— Brzmi świetnie!
Zmienili ubrania na własne i równym krokiem ruszyli w kierunku pary szwaczek, które zajmowały się wprowadzaniem mniejszych poprawek, pomagając lepiej dopasować dostępne w sklepie kroje pod konkretną osobę.
Obie nie miały w tamtej chwili innych klientów, więc obaj stanęli na niewielkich podestach i pounosili ramiona, a kobiety sprawnymi ruchami zaczęły sprawdzać miejsca, w których niedopasowany materiał źle się układał.
— Szykuje się niezła impreza, co? — zagadała jedna z nich, ta stojąca koło Tetsuro, nie przerywając pracy.
Potaknął jej z szerokim uśmiechem.
— Mój najlepszy przyjaciel wychodzi za mąż — oznajmił radośnie, może nawet z dawką dumy. Bądź co bądź, on i Kenma praktycznie wychowywali się razem, więc naturalnym były dla niego odruchy i uczucia typowe dla starszego brata.
Druga szwaczka gwizdnęła cicho przez zęby, na sekundę zerkając w jego kierunku, zaraz jednak wracając do skupionej analizy rękawa marynarki.
— No, no, no! Będziecie jego drużbami?
— Nie, nie — Suga się roześmiał i spojrzał ciepło w stronę bruneta. — To znaczy, mój chłopak jest. Ja tylko idę jako jego osoba towarzysząca.
Na sekundę świat zamarł, a może był to tylko Tetsuro. To pierwszy raz, kiedy to słowo zostało wypowiedziane na głos, kiedy usłyszał je na własne uszy. Mój chłopak. O Boże.
Całkowicie oszołomiony, z wielkimi oczami wlepionymi w mężczyznę stojącego na podwyższeniu obok, prawie nie usłyszał nagłego „awww!" ze strony zaznaczających niedoskonałości strojów kobiet.
Od tego momentu poszło już szybko, a wymagających wprowadzenia poprawek było tak mało, że mogli odebrać gotowe garnitury już po pół godzinie. Pozostały czas Suga, oczywiście, postanowił spożytkować poprzez przymierzanie absolutnie niepotrzebnych im sylwestrowych strojów, a Tetsuro wywracając oczami pozwolił mu się zaciągnąć do błyszczącej wszystkimi kolorami tęczy alejki.
Koniec końców bawił się świetnie, niemal płacząc ze śmiechu nad okropnymi kapeluszami i cekinowymi krawatami zakładanymi przez jego... partnera, a gdy w końcu im się to znudziło, zaczęli się ponownie przechadzać pomiędzy wieszakami.
Prowadzili luźną, niezobowiązującą rozmowę dotyczącą brokatu i dyskotek, aż zawędrowali na dział poświęcony panom, bądź paniom młodym. Smokingi. Oczywiście zaczęli przyglądać się wszystkim wystawionym na oddzielnych manekinach modelom, oceniając je głośno i żartując.
— O łał — Suga zatrzymał się przed prostym, białym garniturem z delikatnymi wzorami na kołnierzyku i mankietach. — Ten jest akurat serio niezły.
— Hmm? — zatrzymał się obok. — Wydaje się dosyć... klasyczny?
— Fakt — kiwnął głową. — Ale to ładny krój. No i mógłbym łatwo odwzorować na nim moje tatuaże, a może chociaż namalować coś na ich kształt w nieco luźniejszej formie. Wtedy byłby idealny, nie sądzisz? — Roześmiał się głośno. — Oczywiście gdyby miał być dla mnie, na mój własny ślub. Mówiąc hipotetycznie.
I wtedy spojrzał na niego z zawstydzonym uśmiechem, a Tetsuro poczuł, że umiera.
Boże, czym on sobie na to zasłużył? Nie sądził, że będzie jeszcze kiedykolwiek przechodził tego rodzaju queerowy kryzys, niczym dopiero odkrywający swoją tożsamość nastolatek, a nie dorosły mężczyzna wchodzący już niemal w trzydzieste lata swojego życia, nie będąc w stanie pozbierać myśli, wydobyć z siebie głosu, ba, przynajmniej oddychać. A jednak, jego głos grzęźnie w gardle, z umysłu ulatują wszystkie artykułowalne wyrazy i jedyne co jest w stanie zrobić w tej sytuacji, to wciąż patrzeć na Sugę z absolutnym, niezachwianym zachwytem.
I wszystko to spowodowane jednym zdaniem na temat garnituru na ślub.
Ocknięcie się nadeszło wraz z zakłopotanym chrząknięciem drugiego mężczyzny i jego odwróceniem się do Tetsuro plecami.
— Uch, nasze garnitury powinny już być gotowe — zauważył tatuażysta, po raz kolejny odchrząkując.
Brunet kiwnął nieco otępiale głową. Już w ciszy ruszyli razem odebrać gotowe garnitury i zapłacić za całą usługę.
Tak jak ustalili wcześniej, zatrzymali się jeszcze na chwilę w barze onigiri Miya, jednakże nie zabawili tam zbyt długo — właściciel, do którego Suga zwracał się per Osamu, okazał się być nie tyle znajomym, co przyjacielem. A przynajmniej tak wnioskował Tetsuro, po ilości opowieści z udziałem Sugi, jakimi ów Osamu uraczał ich w trakcie przygotowywania dla nich posiłku. Oczywiście, były to same zabawne i zawstydzające historie, a gdy Tetsu nieomal wysmarkał ryż nosem ze śmiechu, tatuażysta stanowczo oświadczył, że nie zdzierży kolejnej głupiej ciekawostki na swój temat, zwłaszcza w obecności Kuroo. Spakowali więc resztę posiłku pół na pół i wyruszyli w dalszą drogę. Atmosfera w samochodzie nie była ciężka, właściwie wprost przeciwnie: spokojna, senna. Miła, w kolejny sposób znajoma i tak kusząco rodzima, domowa.
Tym razem nie rozmawiali wiele, ani w czasie jazdy, ani przy pożegnaniu. Tetsuro nie był w stanie powiedzieć czy spowodowane było to bardziej tym przyjemnym znużeniem, czy też być może powiedzieli już tego dnia zbyt wiele i podświadomie nie chcieli przekraczać pewnych granic.
Wymienione cicho „dziękuję" i „dobranoc" były jedynymi słowami, które zostały wypowiedziane przez bruneta przed łagodnym trzaśnięciem drzwi od strony pasażera i rozbrzmiewającymi po nim krokami.
Obserwował, jak Suga znika w wejściu, po czym spojrzał przed siebie i położył dłonie na kierownicy. Myślał, odtwarzając w myślach nie tylko ten dzień, ale i wszystkie poprzednie spędzone z Sugą. Paintball, ich rozmowy w parku, wizyty w restauracjach i na kręgielni. Minę tatuażysty, gdy mówił o nim „mój chłopak". Sugę oglądającego garnitury dla panów młodych. To co, poprawki i do domu? rozbrzmiało w jego umyśle głośno i wyraźnie, a coś w jego sercu się zacisnęło. Do domu. Sposób w jaki to powiedział, w jaki równie dobrze mogło oznaczać to odwiezienie go pod budynek i rozdzielenie, jak i powrót w jedno miejsce, wspólne. Ich własne. Tetsuro mimo woli wyobraził sobie, jak mogłoby to wyglądać. Dzielić mieszkanie z Sugą, jeść razem śniadania, jeździć wspólnie do pracy, oglądać głupie filmy na kanapie pod kocem albo po prostu siedzieć w tym samym pomieszczeniu w ciepły wieczór, napawając się samą obecnością drugiej osoby.
Niech to.
Miał poważny problem. Chciał tego zbyt bardzo, a nie było przecież niczego bardziej dalekiego od rzeczywistości. Oni tylko udawali, a zaraz po ślubie całe to udawanie miało się skończyć. Stać się przeszłością, zabawną anegdotką między parą przyjaciół, o której po zakończeniu nie będą myśleć więcej, niż to konieczne.
Musiał wymyślić sposób, by to przerwać.
a/n
ja nic nie mowie. ale serio skoncze to gowno chocby mialo mi to zajac piec lat.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro