Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 30

a/n; po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że nie potrafię pisać podziękowań. ale chcę z całego serca podziękować Wam za każdą gwiazdkę i za każdy komentarz, jaki zostawiliście pod tym opowiadaniem. nawet nie zdajecie sobie sprawy z faktu, jak wiele to dla mnie znaczy

zaczęłam pisać to ff w zeszłym roku i szczerze? wiele razy myślałam, że nigdy go nie skończę. po raz kolejny wybrałam temat trudny do opisania, kiedy dodatkowo nie sprzyjała mi wena, przez co musiałam robić sobie bardzo długie przerwy, bo po prostu nie byłam w stanie ruszyć dalej. ale mimo wszystko to opowiadanie pozwoliło mi na długie analizy psychologiczne postaci, czyli coś, co bardzo lubię (i co było głównym 'tematem' tej historii)

mam nadzieję, że to opowiadanie się Wam spodobało. mimo trudnego tematu, który porusza, mimo dużej ilości angstu, mimo tylu rozdziałów niezawierających zbyt dużo akcji. i że udało mi się wystarczająco dobrze opisać zachowanie i emocje bohaterów (w razie czego pytajcie, chętnie odpowiem na pytania dotyczące tego tematu, jeśli macie jakieś wątpliwości albo po prostu chcecie coś przedyskutować)

jeszcze raz dziękuję za wszystko i mam nadzieję, że kiedyś spotkamy się pod kolejnym moim opowiadaniem :]

take care! x

***

Przerwa zimowa minęła szybciej, niż się tego spodziewał. Być może było tak dlatego, że większość czasu spędził na robieniu czegoś, a nie na bezsensownym gapieniu się w ścianę.

Ale skłamałby, gdyby powiedział, że nie tęsknił za Jeonginem. Przez ostatnie miesiące przyzwyczaił się do jego obecności i teraz, kiedy powrót do szkoły zbliżał się coraz szybciej, wydawało mu się, że ostatni raz widział go rok temu.

Tak, jak zapowiedział szarowłosy, nie odezwał się ani razu przez całą przerwę. Hwang, wiedząc, że właśnie tego chciał i potrzebował chłopak, nie próbował się z nim skontaktować. Uznał, że tym razem naprawdę powinien posłuchać prośby osiemnastolatka na temat widywania się z nim.

I można wyobrazić sobie jego zdziwienie, gdy jednego z ostatnich dni przerwy zimowej mama zawołała go, mówiąc, że ktoś do niego przyszedł.

Nie miał pojęcia, kto mógł to być. Kobieta nie zdradziła nic więcej niż to, że ma gościa, więc musiał wstać z łóżka i sam sprawdzić.

A kiedy ujrzał w korytarzu Jeongina, nie mógł powstrzymać opadającej szczęki i cichego krzyku zdziwienia. Z początku nie wierzył własnym oczom; jak to, Yang do niego przyszedł? Nie miał przywidzeń? To naprawdę był ten sam Yang Jeongin, z którym się przyjaźnił?

Kiedy poszli do jego pokoju i Jeongin oparł się o biurko, a on usiadł na łóżku znajdującym się naprzeciwko, nie mógł powstrzymać się od wpatrywania się w chłopaka.

Szczerze powiedziawszy, gdyby minął się z nim na ulicy, zapewne by go nie poznał. Rysy jego twarzy wciąż pozostawały znajome, jednak wydawały się być bardziej pogodne, o ile było to w ogóle możliwe. Ale Hyunjin mógł przysiąc, że wyglądały, jakby z osiemnastolatka uleciał cały stres, który chłopak trzymał w sobie przez ostatnie miesiące.

I być może właśnie tak było — Yang wydawał się promieniować i powodem tego z pewnością nie był tylko i wyłącznie delikatny uśmiech, który zdobił jego usta.

Wtedy blondynowi przypomniało się, że od bardzo dawna nie widział nawet jego delikatnego uśmiechu.

Poczuł, jak podobny grymas wkrada się również na jego usta.

— Jak spędziłeś przerwę zimową? Co u ciebie? — zapytał, nie mogąc powstrzymać ani ciekawości, ani szczęścia, które słychać było w jego głosie. Ale co mógł poradzić? Widzenie wesołego Jeongina zawsze tak na niego działało. — Opowiadaj.

Yang parsknął cicho, uśmiechając się pod nosem.

— Widzę, że ktoś zrobił się bardzo ciekawski — mruknął, ale w tym komentarzu nie było ani trochę złości czy irytacji; w głosie chłopaka można było usłyszeć rozbawienie.

— Bardzo. Nie rozmawialiśmy przez prawie miesiąc, nie wiń mnie za bycie ciekawskim. — Hyunjin wzruszył ramionami. W głębi serca był zdziwiony, że ich rozmowa idzie tak lekko; zupełnie, jakby wszystko, co wydarzyło się przez ostatnie miesiące, nie miało miejsca. Cieszył się z tego faktu jak dziecko, chociaż starał się tego nadmiernie nie okazywać.

— Już, już. Jak zacznę opowiadać, będziesz miał dość mojego gadania i jeszcze mnie stąd wyrzucisz — przekomarzał się dalej osiemnastolatek, krzyżując ramiona na piersi. — Ale dobrze, skoro tak bardzo chcesz o tym usłyszeć...

Nagle ton jego głosu zrobił się bardziej poważny, jednak wciąż słychać było w nim nutę pozytywnych emocji, jakby chciał opowiedzieć nieco przytłaczającą historię z dobrym zakończeniem.

— Przez chyba tydzień nocowałem u Changbina. Miał akurat wolne na uczelni, więc stwierdził, że za żadne skarby świata nie odpuści i musimy w końcu urządzić sobie maraton filmowy. Później... — Zastanowił się przez chwilę, próbując policzyć coś w myślach. — Później przez kilka dni on i Seungmin siedzieli u mnie, ale tym razem dość rzadko się kłócili.

— To trochę do nich niepodobne — zauważył Hwang, siadając na łóżku ze skrzyżowanymi nogami. — Może w końcu zaczęli się dogadywać?

— Nie jestem pewien, czy to możliwe, ale, tak czy siak, było dość spokojnie — odpowiedział. Zamilkł na kilka sekund, po czym powiedział nieco cichszym głosem: — ojciec w końcu się wyprowadził. Tym razem na stałe.

W pokoju zapanowała cisza. Hyunjin niezbyt wiedział, co powinien powiedzieć.

— Mama wzięła wolne na jakiś czas, więc spędziłem z nią dużo czasu. Wiesz, wydaje mi się, że chyba potrzebowaliśmy czasu sam na sam, żeby w końcu poukładać sobie kilka rzeczy — westchnął w zamyśleniu. — Wciąż się o nią martwię, ale po tamtych rozmowach trochę jej lepiej. Cóż, tak czy inaczej, mają sprawę rozwodową w przyszłym miesiącu.

— Przykro mi... — wyszeptał blondyn, przygryzając wargę. Nie potrafił go pocieszyć. Wszystkie słowa wydawały się być zbyt płytkie i sztuczne.

— Nie, nie. Nie powinno ci być — odparł szczerze Jeongin. — Cieszę się, że się rozchodzą. Ojciec zmienił się przez ostatnie miesiące, a w dodatku jego romans... nie zasługiwał na mamę. Naprawdę się cieszę, że już prawie po wszystkim, wiesz? Mama też się z tym wszystkim pogodziła i mam nadzieję, że kiedyś znajdzie sobie kogoś dużo lepszego, jeśli w ogóle będzie chciała.

— W takim razie ja też się cieszę, że wszystko się tak potoczyło — dodał Hyunjin, posyłając chłopakowi delikatny uśmiech. — Um... wiem, że pewnie za szybko o to pytam, ale... — zawahał się — myślałeś może... o nas? — zapytał niepewnie, zerkając na Yanga.

— Tak. I to nawet dużo. — Jeongin westchnął głęboko, opierając dłonie o blat biurka stojącego za nim. — Mówiłem ci już, że nie chcę spotykać się podczas przerwy, żeby wszystko sobie przemyśleć, więc właśnie tak zrobiłem. Wiesz... — zaczął, patrząc na jakiś punkt po prawej stronie, jakby nie chciał tego mówić, patrząc na blondyna. — Poukładałem sobie to wszystko i wydaje mi się, że to, co wydarzyło się przed przerwą zimową, jest już zamkniętym rozdziałem.... przynajmniej częściowo. Obaj zepsuliśmy. Nie zaprzeczam, trudno było mi ci wybaczyć, ale... — Tym razem spojrzał na chłopaka. — Z jakiegoś powodu uznałem, że powinienem nie tyle zapomnieć, co przestać tak dużo myśleć o wydarzeniach sprzed wypadku, bo to nie prowadzi do niczego dobrego, więc... już jest okej. A raczej bardzo chcę, żeby tak było. Chcę chociaż spróbować i...

Zatrzymał się i zaśmiał cicho.

— Mój terapeuta może mi to odradzać. Cholera, jestem niemal pewien, że właśnie to będzie robił na najbliższej wizycie. Wiesz, ja... i tak dalej chcę trzymać cię na pewien dystans, jednocześnie trzymając cię blisko. Być może potrzebuję więcej czasu, by zrozumieć, że wcale nie chcę, nie powinienem być z tobą blisko. Ale nie potrafię i nie chcę zdecydować o tym teraz, wiesz? — Uśmiechnął się słabo. — Chcę spróbować zapomnieć o tym wszystkim, Hyunjin. Chociaż spróbować.

Na chwilę zamilkł, jednak szybko dodał:

— Ale muszę przyznać, że im więcej o tym myślałem, tym bardziej docierało do mnie, jak nieodpowiedzialnie się zachowywaliśmy. Wcale nie byłem lepszy od ciebie, ty przynajmniej walnąłeś mnie trzy razy, ale porządnie, a ja? Rzucałem się na ciebie z pięściami przynajmniej trzy razy w tygodniu — mruknął, kręcąc głową z politowaniem.

— Spokojnie, zasłużyłem sobie — zaśmiał się Hyunjin.

Yang uśmiechnął się pod nosem.

— Czyli jesteśmy kwita?

— Jesteśmy.

Nagle Jeongin wyprostował się i zrobił kilka kroków w stronę osiemnastolatka.

— W takim razie... możesz mnie przytulić? — spytał, posyłając mu lekki uśmiech.

— Co to za pytanie? — prychnął ze śmiechem blondyn. — Oczywiście, że tak — powiedział, wstając z łóżka i chwilę później przyciągnął chłopaka do siebie.

Ten westchnął cicho, przylegając do ciała przyjaciela i obejmując go swoimi silnymi ramionami, z których kiedyś tak bardzo nie lubił go wypuszczać.

— Yhm, nawet po takim czasie nie przestałem kochać, jak mnie przytulasz — mruknął, opierając głowę o szyję nieco wyższego od niego nastolatka. — Tęskniłem za tym, wiesz?

— Ja też, Jeongin — wyszeptał cichutko. — Ja też.

— Wiesz, ja... nie jestem do końca pewien, dlaczego ci wybaczyłem i czy w ogóle to zrobiłem, ale wiem, że paradoksalnie byłeś dla mnie oparciem, którego najbardziej wtedy potrzebowałem — wyznał Yang, nie odsuwając się od niego. — Być może mam do ciebie słabość, być może po prostu za bardzo cię kocham, bo mimo wszystko jesteś... byłeś... moim najlepszym przyjacielem, ale... jeśli mam być szczery, to chyba tego nie żałuję. Przynajmniej nie teraz.

— Bardzo mnie to cieszy — odparł Hwang. Szczerze powiedziawszy, wystarczało mu, że mógł być blisko niego w tym momencie. Nie obchodziło go, jak długo jeszcze to potrwa. To było coś, czym będzie musiał martwić się później.

— I bardzo dobrze, powinieneś też cieszyć się, że kocham, jak mnie przytulasz — powiedział nastolatek, udając poważnego.

— Ależ oczywiście, czuję się bardzo zaszczycony.

Obaj zaśmiali się głośno. Mieli wrażenie, że całe napięcie z nich uszło; w tamtym momencie byli pewni, że wszystko jest dobrze.

W końcu Jeongin odsunął się trochę.

— Podciąłeś włosy — zauważył, łapiąc w palce kosmyk włosów przyjaciela. — I poprawiłeś kolor.

— A ty go zmieniłeś.

Yang wzruszył ramionami.

— Stwierdziłem, że czas coś zmienić. Poza tym, wolę siebie w czarnych włosach.

— Też je wolę — zaśmiał się blondyn, roztrzepując włosy osiemnastolatka dłonią. Ten zawtórował mu i chwilę później znowu znalazł się w jego objęciach.

Trzymając bruneta w swoich ramionach, Hyunjin czuł się jak w domu. A Jeongin w końcu odnalazł spokój, którego tak długo szukał. I chociaż wciąż był to tylko miraż o chwiejnych podstawach, chcieli mieć nadzieję, że kiedyś wszystko między nimi naprawdę będzie w porządku.

KONIEC

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro