Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 26

 Changbinowi nieszczególnie podobał się fakt, że Seungmin przyszedł akurat podczas jego wizyty u Jeongina. Miał nadzieję, że będzie mógł spędzić czas ze swoim przyjacielem sam na sam, ale najwidoczniej ktoś nie chciał, żeby tak się stało.

Jęknął cicho, gdy usłyszał głos Kima w korytarzu.

— Nie miałeś czasem przychodzić w soboty? Dzisiaj jest niedziela — powiedział od razu, gdy szatyn wszedł do pokoju Yanga.

— Ciebie również bardzo miło widzieć — mruknął Kim, podchodząc do biurka szarowłosego i stawiając obok plecak z książkami. — Byłem wczoraj zajęty i nie mogłem przyjść.

Seo wywrócił oczami i wymamrotał coś niezrozumiałego pod nosem, krzyżując ramiona na piersi.

Jeongin parsknął śmiechem, siadając obok Seungmina.

— Nie gniewaj się, hyung. Obiecuję, że zrobimy sobie maraton filmowy w przerwę zimową — rzekł z szerokim uśmiechem na ustach.

— Niech ci będzie — prychnął Changbin, udając, że dalej jest zły na swojego przyjaciela, chociaż nigdy nie był.

Kiedy Kim zaczął tłumaczyć szarowłosemu nowe tematy i pokazywał, które notatki musi przepisać, dziewiętnastolatek siedział w ciszy i przyglądał im się z boku.

Jeongin był skupiony na notowaniu wszystkiego, co musi nadrobić, żeby niczego nie zapomnieć i w tamtym momencie jego twarz miała łagodny wyraz, jakby wszystkie zmartwienia odłożył na bok. Cóż, zawsze był w tym dobry; chociaż Changbin znał go całe życie, często było mu trudno odgadnąć, co nurtuje myśli osiemnastolatka. Yang od zawsze potrafił ukryć swoje emocje na tyle dobrze, że inni nie umieli domyśleć się niczego.

Seo nie mógł zaprzeczyć, że uważał to za całkiem przydatną umiejętność. Nie lubił dopytywać i wtykać nos w nieswoje sprawy, więc wolał, by szarowłosy sam powiedział, że coś jest nie tak i potrzebuje pomocy. Wiedział, że młodszy lubił sam decydować o tym, kto wie o jego problemach, a kto nie. Dlatego właśnie wolał poczekać, aż Jeongin podejmie decyzję.

I szczerze powiedziawszy, zazdrościł Seungminowi. Przez studia Seo nie mógł aż tak często widywać się ze swoim przyjacielem, a osiemnastolatek mógł robić to niemal codziennie. Czasami bał się, że przez to nie będzie mógł zapewnić Jeonginowi takiego wsparcia, jakiego potrzebował.

Westchnął cicho, by nie przeszkadzać swoim towarzyszom.

Nie chciał nikomu tego pokazywać, ale martwił się o szarowłosego. Bardzo się martwił. Od wypadku nie mieli zbyt wielu możliwości, by porozmawiać, więc na dobrą sprawę nawet nie wiedział za dużo o tym, jak do tego wypadku doszło; gdyby nie wczorajszy telefon Hyunjina, nie wiedziałby nic.

Czuł się zbity z tropu, gdy Hwang do niego zadzwonił. Nigdy wcześniej tego nie robił — wymienili się numerami tylko dla zasady, ale ani razu się ze sobą w ten sposób nie kontaktowali. Tak właściwie, to nie kontaktowali się w żaden sposób.

Mimo to odebrał, myśląc, że może chodzić o Jeongina. I miał rację — to właśnie o nim blondyn chciał porozmawiać.

Ich konwersacja w większości składała się z chaotycznych zdań wypowiedzianych przez Hyunjina, który próbował zapytać o kilka rzeczy dotyczących Yanga. Było to co najmniej dziwne, ale po wysłuchaniu tłumaczenia chłopaka, Changbin zrozumiał, o co chodzi i odpowiedział na wszystko.

Nagle rozmyślania studenta przerwało pukanie do drzwi.

Jeongin mruknął coś do Seungmina i poszedł sprawdzić, kto to. Seo spojrzał w stronę korytarza z ciekawością, nasłuchując. Kto mógł przyjść o tej porze w niedzielę?

— Hej — przywitał się Hyunjin, wchodząc do pokoju szarowłosego.

O wilku mowa, przemknęło Changbinowi przez głowę.

— Um, przepraszam was, ale muszę porozmawiać o czymś z Hyunjinem na osobności i... — zaczął Yang, drapiąc się po karku i unikając spojrzenia swoich znajomych.

Hwang zerknął na dziewiętnastolatka.

Chłopakowi nie było trzeba dwa razy powtarzać.

— Jasne, chodź, Seungmin, najwyżej przyjdziesz jutro — powiedział Seo, wstając z łóżka.

— Tak właściwie, to... — zawahał się Jeongin. — Jutro wracam do szkoły.

Kim i Changbin spojrzeli na szarowłosego z szokiem wymalowanym na ich twarzach.

— Już?

— Yhm. I tak siedziałem w domu już zbyt długo... nie powinienem tak bardzo omijać zajęć — mruknął Yang, uśmiechając się lekko.

— W takim razie... będziesz chodził do szkoły ze mną? — zapytał Seungmin. — O której chcesz wyjść?

— Będzie chodził ze mną — wciął się szybko Hyunjin, zanim szarowłosy zdążył otworzyć usta.

Szatyn zamrugał, zbity z tropu. Na jego policzkach pojawiły się delikatne rumieńce.

— Po prostu chcę wychodzić wcześniej, bo wtedy nie ma aż tylu samochodów... a ja dalej nie czuję się dobrze, kiedy je widzę... — wytłumaczył Jeongin, widząc, jak zmieszany był jego kolega z klasy. — Przepraszam.

— Nie przepraszaj, nie masz za co — uśmiechnął się Kim, podnosząc swój plecak z podłogi. — W takim razie, do jutra. Nie zapomnij zabrać wszystkich zeszytów!

Szarowłosy posłał mu delikatny uśmiech.

***

Chwilę później drzwi apartamentu państwa Yang zamknęły się za nimi i niemal od razu odwrócili się do siebie plecami, by odejść bez jakiegokolwiek pożegnania.

Seungmin miał już wejść do swojego mieszkania, gdy odwrócił się gwałtownie w stronę dziewiętnastolatka.

— Hyung?

Seo zatrzymał się i spojrzał na niego pytającym wzrokiem.

— Jeongin mówił ci coś o wypadku?

Changbin westchnął głęboko i pokręcił głową.

— Ani razu. Nie chciałem pytać, więc czekam, aż sam zacznie temat — wytłumaczył, po czym zamilkł na chwilę. — Pamiętasz, jak zachowywał się, gdy odbieraliśmy go ze szpitala?

— Chodzi o jazdę samochodem? — dopytał szatyn.

— Tak. Nie mogłem przestać o tym myśleć, więc poczytałem trochę i... wydaje mi się, że Jeongin może mieć zespół stresu pourazowego.

W korytarzu zapadła cisza.

— Rozmawiałeś z nim o tym?

Seo po raz kolejny pokręcił głową.

— Z nim nie, ale wczoraj zadzwonił do mnie Hyunjin. Powiedział, że pogada o tym z Jeonginem, bo sam widział, jak on reaguje na samochody... — westchnął, przeczesując włosy dłonią. — Przychodzi do młodego niemal codziennie, więc nie sądzę, że powinniśmy się w to wtrącać, skoro obiecał z nim o tym porozmawiać. W końcu to właśnie on zadzwonił po karetkę i przyjechał z Jeonginem do szpitala.

Osiemnastolatek przytaknął powoli, analizując wszystko w głowie.

— Masz rację. Pewnie rozmawiali o wypadku już kilka razy — mruknął, przygryzając wargę. — Dzięki, chciałem się upewnić, że Jeongin ma z kim o tym pogadać.

Changbin uśmiechnął się lekko.

— Nie ma za co, Seungmin.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro