Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22

a/n; zapomniałam wczoraj dodać,, i'm sorry

***

Hyunjin był pozytywnie zaskoczony, gdy Jeongin wpuścił go do siebie bez pytania. Domyślał się, dlaczego chłopak tak zrobił, ale mimo to sytuacja ta wywołała uśmiech na jego twarzy.

Pożegnał się z Seungminem krótkim „cześć", kiedy Yang zamykał drzwi wejściowe. To najpewniej właśnie przez Kima blondyn mógł po raz pierwszy od dawna wejść do środka bez kłótni. Gdy wyszedł z windy, drzwi mieszkania Jeongina były już otwarte, a chłopak stał w progu, rozmawiając z Seungminem. Hyunjin nie dziwił się swojemu przyjacielowi — w końcu kto chciałby kłócić się przy innych, skoro była to sprawa między nimi?

Ściągnął buty i cienką kurtkę, którą założył, gdy wychodził rano do szkoły. Zdjął również marynarkę od mundurka, rozpinając przy okazji kilka guzików białej koszuli.

Kiedy odwrócił się twarzą do Yanga, posłał mu delikatny uśmiech.

— Jak się czujesz? — zapytał, jakby ich przyjaźń wcale nie wisiała na włosku. — Napisałeś wczoraj rano, żebym nie przychodził — dodał, schylając się, by sięgnąć po plecak. — To dlatego, że czułeś się źle czy... nie chciałeś mnie widzieć?

Jeongin przekręcił głowę na bok, unikając wzroku blondyna.

— Changbin był u mnie. Przyszedł rano i siedział do wieczora — mruknął, chcąc nie chcąc tłumacząc się Hwangowi. — Po co przyszedłeś? — zmienił szybko temat, tym razem nawiązując kontakt wzrokowy z osiemnastolatkiem.

Hyunjin przygryzł wargę, zastanawiając się nad odpowiedzią. Nie był pewien, jak ubrać w słowa swoje uczucia; jak odpowiedzieć, nie raniąc uczuć Yanga i jednocześnie być szczerym?

— Po naszej sobotniej rozmowie myślałem, że będziesz potrzebował towarzystwa — odparł nieco nieśmiało, drapiąc się po karku. — Mówiłem już, że nie chcę, żebyś został sam z tym wszystkim, a chyba naprawdę potrzebujesz...

— Masz zamiar stać przez cały dzień w korytarzu? — wymamrotał Jeongin, ruszając w stronę swojego pokoju i zostawiając blondyna w tyle.

Hwang uśmiechnął się pod nosem i poszedł za chłopakiem bez słowa.

***

Siedzieli w ciszy, którą od czasu do czasu przerywały ciche szepty Hyunjina lub westchnienia Jeongina przeplatane dźwiękiem ołówka sunącego po papierze.

Kiedy weszli do pokoju Yanga, nie miał pojęcia, co ze sobą zrobić. Widział, że chłopak nie ma najmniejszej ochoty na robienie czegokolwiek, co wiązałoby się z blondynem; szczerze powiedziawszy, nie dziwił mu się.

— Mogę odrobić lekcje? — zapytał w końcu, nie chcąc stać na środku pomieszczenia przez cały czas.

— Rób, co chcesz — mruknął szarowłosy, wzruszając ramionami.

Od tamtego momentu żaden z nich nie odezwał się ani słowem.

Ale chociaż w pokoju panowało milczenie, nie było ani trochę niezręczne. Hyunjin myślał, że nie będzie w stanie wytrzymać, bo atmosfera będzie zbyt napięta. Ku jego zdziwieniu, wcale taka nie była, co przypominało mu momenty sprzed kilku miesięcy, kiedy potrafili w ciszy odrabiać prace domowe i później oglądać coś w telewizji.

Kończył już kolejne zadanie, siedząc na podłodze. Zawsze wolał odrabiać lekcje u Jeongina przy niewysokim stoliczku, który chłopak miał w pokoju. Szarowłosy często siadał naprzeciwko i wtedy blat zapełniał się książkami, przez co nie mieli nawet gdzie postawić kubków z napojem.

Jeongin natomiast siedział teraz na łóżku oparty o poduszki i przeglądał coś w swoim telefonie, nie zwracając uwagi na swojego towarzysza.

Cóż, przynajmniej tak wydawało się Hyunjinowi.

W rzeczywistości Yang od czasu do czasu zerkał na chłopaka, chociaż sam nie wiedział, dlaczego to robił. Czy to przyzwyczajenie, czy może jakiś instynkt? Nie miał pojęcia.

Patrząc na Hwanga, zauważył, że na jego włosach zaczęły pojawiać się czarne odrosty. Na pierwszy rzut oka niezbyt widoczne, ale możliwe do dostrzeżenia nawet z takiej odległości. Kosmyki były odrobinę dłuższe niż przed wypadkiem szarowłosego i zaczynały coraz bardziej opadać na ciemne oczy osiemnastolatka.

Oprócz tych malutkich szczegółów, nie odnalazł w wyglądzie Hyunjina żadnych innych zmian. Być może właśnie przez to wydawało mu się, że wszystko wróciło do normy, jakby cofnęli się w czasie. Być może po prostu za dużo myślał?

Westchnął głęboko, czym zwrócił na siebie uwagę blondyna, który spojrzał na niego z pytającym spojrzeniem.

— Coś się stało? — spytał nieco zdezorientowany.

— Nie, wracaj do lekcji — mruknął szybko Jeongin, chowając twarz za telefonem.

Z jakiegoś powodu speszył się i na jego policzkach pojawiły się rumieńce. Dlaczego? Przecież nie zrobił nic złego...

Chrząknął cicho, ale tym razem Hyunjin go zignorował. Dzięki temu mógł zerknąć na niego jeszcze raz... znowu nie wiedząc, dlaczego.

Na twarzy blondyna malowało się skupienie, a jego wzrok wodził po książce. Czytał coś, przygryzając wargę i nie zwracał uwagi na swoje otoczenie: część książek leżała na podłodze w nieładzie, a gdyby chłopak poruszył ramieniem, leżący obok ołówek spadłby ze stolika.

To wszystko przypominało ich wspólne odrabianie prac domowych tak bardzo, że Jeongin czuł się nieswojo. Nie, to już tylko przeszłość. Teraz nie mogą tak robić, już nie. Nie powinien nawet o tym myśleć, bo...

...bo wiedział, że jeśli spędzi za dużo czasu na wspominaniu tamtych chwil, do jego oczu po raz kolejny napłyną łzy.

Odchylił głowę, wlepiając swój wzrok w sufit. Dlaczego nie mógł powstrzymać się przed myśleniem o ich relacji? Przecież już wszystko było skończone. Teraz musiał tylko wytrzymać kilka dni, a potem wyrzuci go za drzwi i już nigdy nie wpuści...

— Skończyłem — odezwał się Hwang, po czym zaczął sprzątać swoje książki, a następnie wepchnął je wszystkie do plecaka.

— Wiesz, gdzie są drzwi — wymamrotał szarowłosy, nie patrząc na osiemnastolatka, który rzucił mu zdziwione spojrzenie.

— Nie powiedziałem, że wychodzę.

Jeongin wychylił się zza telefonu.

— Po co miałbyś tutaj zostać? — spytał, unosząc brew.

— Dobrze wiesz.

Yang wywrócił oczami.

— Nie mam na to siły.

— Doprawdy?

— Wyjdź — mruknął Jeongin, patrząc na osiemnastolatka spode łba.

— To mnie wyrzuć — sprowokował go blondyn, uśmiechając się półgębkiem.

Jeonginowi nie trzeba było dwa razy powtarzać — niemal od razu rzucił telefon na łóżko i poderwał się na równe nogi, by podejść do chłopaka. Ten jednak był już przygotowany; nie miał zamiaru pozwolić szarowłosemu na wyrzucenie go z pokoju, a później z mieszkania.

Kiedy Yang go popchnął, nawet nie drgnął. A gdy ponowił czynność, Hyunjin wciąż stał w miejscu. Mimo starań szarowłosego, chłopak poruszył się zaledwie o kilka centymetrów.

Irytacja Jeongina wydawała się wzrastać z sekundy na sekundę. Dlaczego nagle zrobił się taki nerwowy? Wcześniej mimo wszystko nie miał aż tak dużego problemu z wypchnięciem Hwanga za drzwi...

Ale dzisiaj nie miał siły. Naprawdę jej nie miał. A może po prostu nie chciał go wyrzucać? Nie, to niemożliwe. Chciał się go pozbyć.

Zacisnął zęby, uderzając pięścią w klatkę piersiową blondyna. Chciał uderzyć mocniej, ale... Hyunjin zapewne ledwo poczuł dotyk osiemnastolatka.

Jęknął cicho, spuszczając głowę i kuląc się. Jego kolana zrobiły się nagle miękkie, przez co z trudem utrzymywał się na nogach.

Nie minęła minuta, a upadł na podłogę.

Dlaczego był taki słaby? Cholera, nie potrafił wyrzucić Hwanga ze swojego pokoju, a co dopiero z całego swojego życia? Dlaczego nie potrafił zrobić chociaż tego?

Zaszlochał, a łzy popłynęły strumieniami po jego policzkach, paląc skórę.

A gdy Hyunjin objął go swoimi ramionami, Jeongin nie miał nawet siły, by go od siebie odepchnąć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro