³² ° ʙᴜᴛ ᴛʜᴇ ꜱɪɢʜᴛ ᴏꜰ ᴛʜᴇ ꜱᴛᴀʀꜱ ᴀʟᴡᴀyꜱ ᴍᴀᴋᴇ ᴍᴇ ᴅʀᴇᴀᴍ
↷ and all i loved
i love alone
꒰♡‧₊˚꒱
johnny's chapter
Nim wyszedł z domu przeczytał wiadomość od Tena, której treść zwaliła go z nóg.
Nie usłyszał dzwonka przychodzącej wiadomości, więc jego reakcja na niego była trochę opóźniona.
Chittaphon go kochał i chciał mieć z nim kontakt.
Desperacko pragnął jakiejkolwiek rozmowy z chłopakiem, mimo, iż Johnny wiedział, że na to nie zasługuje.
Czuł w sercu, że Ten był dla niego zbyt dobry, darując mu wszystkie jego złe słowa.
Nie dawał poznać po sobie, że słowa, które wypowiadał Seo w jego stronę były ostre i raniły go zbyt mocno.
Miał w sobie coś, czego Johnny nigdy nie potrafił dać drugiej osobie.
Posiadał uczucia i umiał kochać, tak prawdziwie i bezwarunkowo.
Dlatego chłopak chciał był tym, który będzie budził się przy Tenie i oglądał z nim wspólne zachody słońca, jedząc winogrona na ich wspólnym pikniku.
Pragnął mieć go zawsze przy swoim boku, nie chcąc by ten odszedł.
Ale zrobił to.
Seo uciekał za każdym razem, gdy uczucia do Tena były zbyt mocne, lub jego serce za bardzo ciągnęło go w stronę niskiego chłopaka.
Bał się, nie wiedział jak to jest, kiedy ktoś dba o ciebie i opiekuje się tobą.
Wielokrotnie zdarzyło mu się pić, starając się zapomnieć o młodym Tajlandczyku, o oczach koloru lśniącego węgla.
Tonął w gorzkim smaku wysokoprocentowego trunku, nie mogąc już co raz bardziej wydostać się z jego sideł.
Uciekał od uczuć.
Uciekał od Tena.
Po przeczytaniu wiadomości od chłopaka, coś ścisnęło go w sercu, pozbawiając go na chwilę tchu.
Był samolubny, zatracając się w swoim odsuwaniu się od Tena.
Nie rozumiał, że chroniąc siebie, robi coś o wiele gorszego.
Traktuje kogoś, na kim podświadomie mu zależy jak zwykłe coś, nie warte zachodu.
Bał się przyznać, że jednak potrafi pokochać też taką samą płeć jak jego.
Nie chciał głośno mówić o tym, jak Jungwoo miał rację i ile razy Taeil przewidział ten dzień.
Zawsze myślał, że jest hetero, mając mieszane uczucia co do gejów.
Jungwoo starał mu się to opowiedzieć, ale on nie rozumiał.
Do czasu poznania Chittaphona.
Gdy pierwszy raz zobaczył go siedzącego w klubie, mógł śmiało powiedzieć, że poczuł przysłowiowe motyle w brzuchu.
Jakby był nowym oknem na świat Johnny'ego, które tak zawzięcie starał się trzymać zamknięte.
Był nową nadzieją dla Seo.
Był jego bratnią duszą.
Czuł to głęboko, w środku swojego serca.
A bratnie dusze muszą odnaleźć swoją drogę do domu.
Wgapiając się w ekran komórki i analizując słowa zawarte w wiadomości, postanowił przestać być tchórzem.
Chce spróbować swoich sił u boku kogoś tak idealnego jak Ten.
Z całego serca pragnie uczyć się o kochaniu i darzeniu uczuciem kogoś tak drogocennego.
Dlatego drogę do domu Chittaphona pokonał z prędkością światła.
Nie mógł doczekać się, aż powie mu to, co tak skrycie chował w głębi swojej duszy.
Ryzykując wszystko, tak naprawdę chce zyskać wiele.
Czuł się jak na ścięciu, gdy zadzwonił dzwonkiem do drzwi chłopaka po raz pierwszy.
Drżały mu ręce i zaczął się pocić z nerwów.
Nie wiedział, jak zareaguje na jego widok i czy będzie chciał go wysłuchać.
Bo nie oszukując się - sam nie chciałby patrzeć na kogoś tak wstrętnego jak on.
Raz, drugi, trzeci.
Nikt nie otwierał.
Chciał zrezygnować, ale gdy dotarł już tak daleko, powiedział sobie, że nie może.
Musi zacząć żyć w prawdzie i w zgodzie ze swoim sercem.
A to oznacza zero uciekania i brak poddawania się strachowi.
Gdy zadzwonił po raz czwarty i drzwi wejściowe otworzyły się, ukazując niskiego chłopaka o zmęczonym spojrzeniu i z kocem zarzuconym na smukłe ciało, Johnny nie mógł wydobyć z siebie nic innego, niż te trzy proste słowa.
— Ja ciebie też
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro