𑁍 Sawamura Daichi 𑁍
Warning: shot sprzed 3 lat ;__;
Specjalnie na prośbę: gun_woman
.・゜゜・.・゜゜・.・゜゜・.・゜゜・.・゜゜・
Choroba... Zawsze gdy chcesz być chora, bo masz dużo testów, sprawdzianów i kartkówek, to jesteś zdrowa jak rybka, a jak coś ma się dziać, na przykład długo wyczekiwany obóz siatkarski, to trzeba załapać jakieś potworne przeziębienie. Nie byłaś zbytnio z tego zadowolona. No, trzeba przyznać, że z resztą nie tylko ty... Ale też tacy Noya i Tanaka, którzy prawie dostali zawału serca, wylewu i martwicy mózgu jednocześnie.
Rozmawiałaś smutnym głosem ze swoim przyjacielem - Daichim - który dbał o ciebie jak o własną siostrę. Podobało ci się to, nawet, jeśli wolałabyś być dla niego kimś więcej, niż tylko przyjaciółką.
Daichi jest wysokim trzecioklasistą i kapitanem szkolnej drużyny siatkarskiej Karasuno, w której gra na pozycji skrzydłowego.
Ma ciemne, krótkie włosy, duże oczy i (prawie) zawsze uśmiechniętą twarz.
Gruby nie był, chociaż nie zaliczał się do takich "patyczaków".
Jeśli chodzi o charakter, to był raczej spokojny, nie wybuchał gniewem, ale jak każdy człowiek, miał też swoje granice.
Uwielbiał z tobą rozmawiać i to ty najczęściej powodowałaś, że na jego twarzy pojawiał się piękny, szczery uśmiech.
Uwielbiałaś jak się do ciebie uśmiechał, śmiał się i ogólnie, to lubiłaś każdą chwilę spędzoną właśnie z nim. Gdy chodziłaś zdołowana, zawsze poprawiał ci humor opowiadając jakieś niestworzone historie i żarty bez sensu. Albo gdy kłóciłaś się ze swoją rodziną, to on bardziej rozkazywał, niż prosił, abyś do niego przyszła. Potrafił poprawiać ci humor nawet w najgorszych życiowych sytuacjach.
Tak samo było teraz. Gdy dzień przed wyjazdem zadzwoniłaś do niego, oświadczając mu że miałaś wysoką gorączkę, kaszel, potworny ból gardła i zawroty głowy oraz to, że raczej nie pojedziesz na jutrzejszy obóz (na którym miałaś być, przez to, że jesteś menadżerką Karasuno) rzucił to, co akurat robił w tej chwili i jak najszybciej do ciebie przyszedł.
.・゜゜・.・゜゜・.・゜゜・.・゜゜・
-Może zrobić ci herbaty? No wiesz... niestudzoną, cytrynową, taką jak lubisz. - Daichi wydawał się trochę nadopiekuńczy, a ty wiedziałaś, że ci nie odpuści.
-Oh Daichi... Przecież mówiłam, że nic nie potrzebuję. Poleżę kilka dni w łóżku to mi przejdzie. - Starałaś uśmiechnąć się skromnie, aby zmniejszyć zapał chłopaka do opieki nad tobą.
Nagle on nachylił się nad tobą, a ty wypaliłaś z takim głupim tekstem, że chciałabyś się chyba zapaść pod ziemię, dostać się do jądra i spłonąć, ale nie było takiej możliwości.
- Wiesz co? W tej pozie wyglądasz jakbyś chciał mnie pocałować, ale wtedy byś się zaraził więc.. Trochę szkoda - dopiero po dwóch sekundach dotarły do słowa, które padły z twoich ust. Już odruchowo chciałaś srzelić sobie "facepalm'a", ale nie mogłaś, ponieważ miałaś przed sobą twarz twojego przyjaciela, który był nieco zmieszany całą tą sytuacją. Chwilę później odwiesił się i powiedział coś równie głupiego.
- Wiesz co ja na to? - Byłaś już przekonana, że zaraz zostaniesz sprzątnięta z powierzchni ziemi pod wpływem wstydu, ale to się o dziwo nie stało.
- Mam gdzieś tę chorobę - powiedział, po czym złączył wasze usta w długim pocałunku.
Chwilowo nad twoją głową widniał napis "loading", ale odwzajemniłaś pocałunek. Gdy oderwaliście się od siebie z powodu mniejszej zawartości tlenu w waszych płucach, patrzeliście sobie prosto w oczy. Byliście czerwoni po samiutkie uszy. On był zarumieniony przez to, co zrobił przed chwilą, a ty byłaś dodatkowo zarumieniona przez chorobę.
Po kilku chwilach ciszy, Daichi odezwał się do ciebie, jednocześnie gładząc twój policzek i przeczesując krótkie pasemko twoich włosów za ucho
- Wiesz... Jakoś miałem ochotę zrobić to od dawna, ale z jakiegoś powodu nie mogłem. Za to teraz wiem, że ze spokojem mogę powiedzieć ci, że cię kocham. - Patrzyłaś na niego jakbyś była w jakimś transie, lub zobaczyła przed sobą ducha.
- J-ja... Ja też ciebie też, Daichi... - Oświadczyłaś troszkę się przy tym plącząc.
- Ale wiesz, że jak będę przez ciebie chory, to zrównam cię z ziemią nie? - Poczym oboje zaśmialiście się. Znowu patrzyliście w swoje oczy, po czym za pozwoleniem obu stron, pocałowaliście się.
.・゜゜・.・゜゜・.・゜゜・.・゜゜・.・゜゜・
Tydzień później to ty musiałaś chodzić do swojego chłopaka, robiąc mu herbatę, a on leżał chory w łóżku. A za każdym razem jak chciał cię pocałować, to musiałaś mu odmawiać, aby ponownie nie zachorować.
Za to, gdy już oboje byliście zdrowi, to spędzaliście ze sobą więcej czasu niż przedtem. Kochaliście się bezgranicznie, jednak tylko wy o tym wiedzieliście.
.・゜゜・.・゜゜・.・゜゜・.・゜゜・.・゜゜・
Skończyłam to. Wymyślałam to na spontanie, więc sama nie wiem czy może być. Mam nadzieję że się podoba. Bajoo!!
Update: starałam się to poprawić, ale widząc tamte błędy.. Mam ochotę wyrzucić tę książkę w pizdu.
Naprawdę nie wiem co ja miałam kiedyś w głowie i PRZEPRASZAM, że musicie to czytać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro