Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16 - Wszyscy na nas patrzą

Po śniadaniu szybko się zebraliśmy i poszliśmy do szkoły. Razem, choć bez trzymania się za ręce i innych tego typu gestów, mogących zdradzić naszą relację. Nawet nie rozmawialiśmy wiele, jedynie zamieniliśmy kilka zdań na temat mojej mamy, którą Žiga określił jako miłą. Gdy zbliżaliśmy się do budynku, kątem oka spoglądałem na niego, próbując odgadnąć, co czuje, ale nie byłem w stanie. Wydawał się być całkowicie spokojny, jak zawsze. Bez strachu, który okazywał poprzedniego dnia i w nocy. Więc co? Jego wieczny spokój i obojętność na to, jak był traktowany, były tylko maską? Jeżeli tak, to ukrywał się doskonale. Bo wszystko wskazywało na to, że byłem jedynym, któremu pozwolił dostrzec to, co czuje naprawdę.

Ja tak nie umiałem. Denerwowałem się. Nie bałem, ale niepokoiłem. Nie wiedziałem, co mnie czeka. Nie wiedziałem jak będę musiał się zachować. Czy uda mi się jakoś przetrwać ten, i kolejne dni, bez zbędnych konfliktów, czy jednak będę musiał wznieść się na wyżyny swojej odwagi i zaciętości, stając naprzeciw... Wszystkim.

Uczucie lodowatego dreszczu przechodzącego po moich plecach, zostało skutecznie stłumione przez Žigę, który nagle po prostu się zatrzymał sprawiając, że przez zaskoczenie zapomniałem o swoich obawach.

- Co się stało? - spytałem, patrząc na niego ze zdziwieniem.

- Nie powinieneś się ze mną pokazywać... - odparł, spuszczając wzrok.

Zabolało. Znowu. I znowu dlatego, że miał rację. Zrobiło mi się cholernie przykro, zwłaszcza że widziałem, że jemu też. Chciałbym móc w tym momencie podejść do niego, przytulić, pocałować i powiedzieć, że to nie ma znaczenia. Że oni wszyscy nie mają znaczenia. Ale niestety mieli. Porównywalne do niego, jeżeli nie większe.

Spojrzałem na niego przepraszająco i dyskretnie chwyciłem go za dłoń.

- Poczekaj na mnie po szkole, dobrze? Nie chcę, żebyś wracał sam.

W odpowiedzi Žiga pokiwał twierdząco głową, a ja uśmiechnąłem się delikatnie. Rozejrzałem się dookoła, upewniając się, że na pewno wokół nas nie ma nikogo i pocałowałem go w czoło, po czym szybko odszedłem, zostawiając go z tyłu.

Zbliżając się do sali, w której mieliśmy mieć lekcje, uważnie przyjrzałem się grupie osób stojącej nieopodal drzwi i z wewnętrzną radością zauważyłem, że nie ma nikogo z mojej... Już nie mojej... Grupy. To zdecydowanie mnie uspokoiło. Podszedłem bliżej i zachowując się tak, jak gdyby kompletnie nic się nie stało, przywitałem się ze wszystkimi. Nie zdążyłem się nawet obejrzeć, by zorientować się w sytuacji, gdy stanęła przede mną Maja, jak zwykle, z szerokim uśmiechem i wpatrzonymi we mnie, błyszczącymi chyba na mój widok, dużymi, niebieskimi oczami.

- Tilen, mam pytanie...

Spojrzałem na nią i odwzajemniłem uśmiech, dając jej do zrozumienia, że jej słucham. To była jedna z niewielu osób w tej klasie, którą naprawdę lubiłem. Nie była taka jak inne dziewczyny. Nie robiła wokół siebie zamieszania, byłe tylko być w centrum uwagi, nie wywyższała się nad nikim, zawsze była miła, uprzejma, bardzo pomocna i raczej cicha, chociaż coś mi mówiło, że miała w sobie dość duży pierwiastek szaleństwa. W szkolnym otoczeniu nie dawała tego poznać, ale jej oczy czasem to zdradzały. Poza tym, była taką trochę artystyczną indywidualistką, oderwaną od rzeczywistości. Lubiła fotografię i musiałem przyznać, że jak już gdzieś zawędrowała ze swoją lustrzanką, to wracała z fantastycznymi zdjęciami. I chyba trochę się we mnie podkochiwała, co w sumie ani mi nie przeszkadzało, ani, z wiadomych powodów, nie schlebiało. Akceptowałem to, poza tym do tej pory nie miałem serca wyprowadzać jej z błędu na temat mojej osoby.

- Kiedy macie jakieś zawody? - spytała.

- Am... Takie poważniejsze to na początku lipca. Letni Puchar Kontynentalny, tylko że to w Kranju, a nie u nas - odparłem, i widząc jak uśmiech momentalnie znika z jej twarzy, od razu postanowiłem zainterweniować. - A czemu pytasz?

- Bo rośliny, zwierzęta i architektura już mnie powoli nudzą i chciałam spróbować fotografii sportowej - stwierdziła odwracając wzrok. - Ale na oficjalnych zawodach raczej nie znajdę fajnego miejsca.

- To przyjdź do nas na trening - powiedziałem szybko, na co ona wyraźnie się ożywiła. - W sobotę, o szesnastej. Pogadam z trenerem, żeby cię wpuścił gdzie będziesz chciała i zrobisz nam sesję.

- Naprawdę? Zrobisz to dla mnie? - spytała, a jej oczy ponownie zaczęły lśnić.

- No pewnie. - odparłem, uśmiechając się szerzej.

Przez kolejne chwile słuchałem jak ta, teraz już najszczęśliwsza na świecie dziewczyna, opowiada o swoich planach dotyczących zostania profesjonalnym fotografem. I nawet udawało mi się jej jakoś sensownie odpowiadać, chociaż czasem nie miałem pojęcia o czym mówiła. Wyłączyłem się z rozmowy, kiedy zauważyłem idącego korytarzem Žigę.

I pewnie bym tak stał jak ostatnia sierota, gapiąc się na niego, dopóki Maja by nie zauważyła, że mam zwarcie w mózgu. Wcześniej jednak pojawił się Anže, momentalnie wprawiając moje ciało i umysł w stan maksymalnej czujności. Przez chwilę szedł kilka metrów za Žigą, w końcu jednak przyspieszył kroku i chwycił za jego ramię, popychając go na ścianę. Widząc to, mimowolnie zadrżałem, powstrzymując się przed instynktowną reakcją.

Od razu poczułem, jak podnosi mi się ciśnienie. Serce zaczęło bić szybciej, a dłonie próbowały zacisnąć się w pięści. Długo z tym walczyłem, próbując na siłę wyobrażać sobie, co się stanie, jeżeli zainterweniuję. Ostatecznie jednak przegrałem walkę z samym sobą.

- Przepraszam cię na chwilę. - stwierdziłem szybko do stojącej przede mną blondynki i oparłem dłoń na jej ramieniu, sprawnie ją omijając.

Nie zważając już na nic, zacząłem niezauważenie iść w ich kierunku. Anže trzymał Žigę za bluzę, i coś do niego mówił, a ten uparcie wpatrywał się w podłogę, więc mnie nie widzieli. Gdy zbliżyłem się wystarczająco, odepchnąłem mojego dawnego kolegę od mojego chłopaka i stanąłem między nimi.

- Odpierdol się od niego - warknąłem. - Powiedziałem, że macie się trzymać od niego z daleka, czegoś nie zrozumiałeś?

Nie zareagował od razu. Przez sekundę, może dwie, patrzył na mnie, jakby oczekując że się zaśmieję i powiem, że żartowałem, albo sam zacznę dręczyć Žigę. Dopiero wtedy zauważyłem jak wyraźne ślady pozostawiłem na jego twarzy poprzedniego wieczora i od razu naszła mnie ochota na poprawienie ich. Gdy zrozumiał, że mówię całkowicie poważnie, roześmiał się i pokręcił głową, odwracając wzrok.

- Szkoda, Tilen... Naprawdę szkoda. Lubiłem cię.

- Zamknij pysk i zostaw go wreszcie w spokoju, albo wszyscy się dowiedzą, co próbowałeś zrobić. 

- Jasne - odparł i machnął ręką. - Jak chcesz. Ale z tobą się jeszcze policzę.

Odsunął się od nas i poszedł pod klasę, odpuszczając zdecydowanie zbyt łatwo i szybko. Być może wynikało to z nieobecności jego naturalnego wsparcia w postaci Luki i Mateja. Gdyby dopali Žigę w trójkę, nie miałbym wiele do gadania.

Kiedy był już w bezpiecznej odległości od nas, powoli wypuściłem powietrze z płuc, czując jak poziom adrenaliny w mojej krwi zaczyna opadać. Bardzo szybko podniósł się z powrotem, gdy spojrzałem na pozostałe osoby z klasy, które z zaskoczeniem przyglądały się całej scenie. Ich przenikliwe spojrzenia wręcz parzyły, a świadomość, że zwróciłem na siebie uwagę nie tylko ich, ale wszystkich osób będących na korytarzu, zaczęła mnie przytłaczać. Czułem jak mój żołądek się zaciska i myślałem, że zaraz zwymiotuję. W momencie zrobiło mi się kurewsko gorąco i miałem ogromną potrzebę zrobienia czegoś, co jednoznacznie da wszystkim do zrozumienia, że to był tylko nic nie znaczący impuls.

Zrobiłem krok w ich stronę chcąc uciec od tej beznadziejnej sytuacji i wrócić do rozmowy z Mają jakby nigdy nic, zapobiegając tworzeniu się w ich głowach domysłów i jakichkolwiek podejrzeń. Zostałem jednak powstrzymany przez dłoń Žigi, zaciskającą się na moim przedramieniu.

- Tilen... - wyjąkał drżącym głosem.

Wszystkie negatywne uczucia się nasiliły. Żołądek podszedł mi do gardła, a serce waliło jak szalone. Ledwo się powstrzymałem, żeby go od siebie nie odepchnąć. Moja klasa wciąż uważnie obserwowała mój następny ruch, a ja po raz kolejny stanąłem przed wyborem. Mogłem go olać i uratować swoją, i tak już beznadziejną, pozycję w tej grupie, albo po raz kolejny wybrać jego.

Przełknąłem ślinę i wziąłem głęboki oddech, przymykając oczy, po czym odwróciłem się do Žigi i mocno go do siebie przytuliłem.

- Nie bój się - wyszeptałem.

Chłopak wtulił się we mnie i odetchnął z ulgą, chociaż jego ciało wciąż delikatnie drżało.

- Wszyscy na nas patrzą...

- To nic - powiedziałem szybko. - Niech patrzą. Nie obchodzi mnie to. Jeśli trzeba będzie, obronię cię przed każdym w tej szkole.

Wszystkie te słowa oficjalnie miały uspokoić jego, a nieoficjalnie mnie. Niestety nie pomogło ani trochę. 

***
Słowa, słowa... 🙄
Puste, czy nie? 🤔

Wiecie, śmieszne jest to, że tak jak Wy czekacie na sobotę/wtorek, żeby przeczytać kolejny rozdział, tak ja czekam na te dni, żeby Wam wrzucić te rozdziały i poczytać Wasze komentarze 😂

Ale to dobrze, ćwiczę sobie tym dyscyplinę, bo inaczej wrzuciłabym Wam wszystko na raz xD

A nie mogę bo dwa ostatnie rozdziały jeszcze nie są napisane 😮

Miłego dnia 💖

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro