26 - Drugie nagranie?
Chociaż zasnąłem późno w nocy, obudziłem się dość wcześnie. Szpitalne łóżko zdecydowanie nie należało do najwygodniejszych, poza tym, zacząłem znacznie dotkliwiej odczuwać wszystkie obolałe miejsca. Głowa pulsowała mi niemiłosiernie, a bolące żebro wciąż utrudniało normalne oddychanie. Początkowo sądziłem, że to efekt jakieś złej pozycji podczas snu i niedługo przejdzie, ale po próbie przeczekania tego stanu, trwającej jakieś kilkanaście minut, poddałem się i postanowiłem znaleźć kogoś, kto mi pomoże.
Ledwo dotknąłem stopami podłogi, kiedy drzwi od mojej sali otworzyły się i stanęła w nich pielęgniarka. Ta sama, która poprzedniego wieczora wygoniła mnie od Žigi. Spojrzała na mnie i spokojnie zamknęła za sobą drzwi.
- Wybierasz się gdzieś? - spytała, unosząc brew.
- Właśnie miałem iść do pani - odparłem, uśmiechając się niewinnie. - Mógłbym dostać coś przeciwbólowego?
- A co cię boli? - spytała podchodząc bliżej.
- Wszystko - westchnąłem.
- Trzeba było leżeć w łóżku, a nie odwiedzać...
- Chłopaka - dopowiedziałem z uśmiechem, widząc jej lekkie zawahanie. - To mój chłopak. I dzisiaj też zamierzam go odwiedzić, jak tylko będę w stanie się ruszyć.
Pielęgniarka westchnęła głęboko i pokręciła głową, patrząc na mnie z rezygnacją.
- Połóż się z powrotem, zaraz ci coś przyniosę.
- Dziękuję - odparłem radośnie, gdy już wychodziła.
Zgodnie z jej zaleceniem, wróciłem do łóżka i cierpliwie poczekałem. Wróciła po kilku minutach z kroplówką, na której widok mój początkowy entuzjazm szybko zniknął.
- Ale... - zacząłem, gdy zawieszała ją nad moim łóżkiem. - Tabletki by wystarczyły. I byłoby szybciej.
- Mogę ją zabrać z powrotem, jeżeli ci nie pasuje - stwierdziła beznamiętnie, dając mi do zrozumienia, że nie mam nic do powiedzenia.
Odwróciłem od niej wzrok, wbijając go w okno i poważniejąc. Nie podobało mi się to. Musiałem czekać, aż kroplówka się skończy, a to mogło trochę potrwać. Każda minuta spędzona w tej sali, była dla mnie męczarnią. Nie dlatego, że byłem samotny, albo bałem się szpitali. Nie chodziło o mnie. Chodziło tylko i wyłącznie o Žigę. To on nie lubił być sam. To on nienawidził być otoczony ludźmi, których nie znał, a w szpitalu tacy ciągle się wokół niego kręcili. Mogłem sobie tylko wyobrazić jak się wybudza, nie rozumiejąc co się dzieje. Jak się boi, nie wiedząc gdzie jestem, i czy wszystko ze mną w porządku. A ja chwilowo zostałem uwięziony. Beznadzieja.
Pielęgniarka wpięła kroplówkę do mojego wenflonu i ją uruchomiła. Sądziłem, że po tym wyjdzie bez słowa, z resztą chyba początkowo miała taki zamiar. Wcześniej jednak obdarzyła mnie dość sympatycznym spojrzeniem.
- Ordynator niedługo będzie robił obchód, musisz tu być, kiedy przyjdzie. Twój chłopak niedawno się obudził i musi mieć zrobione wszystkie potrzebne badania. To potrwa około godziny, może dwóch. Jeżeli chcesz do niego iść i zastać go w sali, poczekaj do dwunastej.
- Jak to... Obudził się? - spytałem z zaskoczeniem, podnosząc się na rękach. - Jak się czuje? Mówił coś?
- Jest jeszcze mocno osłabiony, ale dojdzie do siebie. I nie, nic nie mówił.
- A nie może zostać tutaj przeniesiony? - spytałem, po czym spojrzałem na nią szczenięcymi oczami. - Żebyśmy byli razem w sali?
- Musi odzyskać siły po operacji. Za kilka dni to na pewno będzie możliwe.
- No dobrze, to... - zawahałem się. - To niech mu pani powie, że wszystko ze mną w porządku. I że niedługo do niego przyjdę. Proszę.
- Dobrze, przekażę - odparła obojętnie, po czym spojrzała na mnie chłodno. - Po dwunastej.
- Jasne - westchnąłem.
Z powrotem opadłem na twardą poduszkę, niezadowolony z uzyskanych informacji. Od początku nie chciałem na nic czekać a zwłaszcza teraz, gdy już wiedziałem, że Žiga się obudził. Boże, na pewno był przerażony. Cholernie chciałem być obok niego. Nie spodziewałem się oczywiście, że personel szpitala będzie mi na wszystko pozwalał i spełniał każdą moją zachciankę, ale jednak źle znosiłem odmowę, jak zawsze z resztą. Mimo wszystko, rozumiałem, że tak miła i chętna do pomocy pielęgniarka to błogosławieństwo, więc uśmiechnąłem się do niej z wdzięcznością i grzecznie podziękowałem.
Gdy wyszła, znów spoważniałem i spojrzałem na swój nowy nabytek w szpitalnym asortymencie. Poziom płynu z lekiem przeciwbólowym obniżał się tak powoli, że dopiero po kilku minutach obserwowania go w pełnym skupieniu, byłem w stanie dostrzec jakiś progres. Miałem nawet pomysł, żeby trochę się tym pobawić i przyspieszyć ten proces, ale szczerze mówiąc, nie miałem absolutnie żadnego doświadczenia z takimi rzeczami i nie miałem pojęcia, jak to by się mogło dla mnie skończyć. A co, gdybym umarł? Bez wątpienia dostałbym nagrodę Darwina za najgłupszą śmierć. Nie, nie mogłem ryzykować takim ośmieszeniem się. Zapewne dla wielu osób w mojej szkole byłoby to idealne zwieńczenie moich ostatnich poczynań, ale musiałem się postarać, by zachować chociaż to minimum godności.
Znudzony obserwowaniem rytmicznie skapujących kropelek tego... Czegoś, czego nazwy nawet nie znałem, w końcu sięgnąłem po telefon. Wiedziałem, że pisanie lub dzwonienie do Žigi nie ma najmniejszego sensu, ponieważ on zostawił swój telefon w domu i z tego co było mi wiadome, jeszcze go nie odzyskał. Zamiast tego, przejrzałem kilka portali społecznościowych, sprawdziłem naszą klubową grupę na Facebooku, przypomniałem sobie, że po południu powinienem pojawić się na treningu i w końcu zadzwoniłem do trenera, by poinformować go o powodach swojej nieobecności. Jak się okazało, wiedział o wszystkim. Czyli pewnie już całe Domžale wiedziało, że dostałem wpierdol od Anže. Fantastycznie.
Niedługo później otrzymałem wiadomość od mamy, w której spytała czy wszystko w porządku i czy ma się zwolnić z pracy, czy może przyjechać po południu. Odpisałem jej zgodnie z prawdą, że nie ma potrzeby, żeby siedziała tu ze mną od samego rana. Miałem ambitny plan, żeby obejrzeć jakiś film, posłuchać muzyki, albo zadzwonić do swojej kuzynki, żeby na dobry początek dnia podnieść sobie ciśnienie, ale nagle poczułem ogromną potrzebę przespania się jeszcze przez chwilę. Domyśliłem się, że to przez ten lek. Dość długo walczyłem z tym uczuciem, chcąc być w pełni świadomy w momencie, w którym kroplówka się skończy, ale ostatecznie przegrałem i zasnąłem z telefonem w dłoni.
Kiedy się obudziłem, najpierw spojrzałem na sprawcę mojego opadnięcia z sił i z zadowoleniem zauważyłem, że kroplówka dobiegła końca. Szybko ją od siebie odłączyłem i z jeszcze większą radością poczułem... A raczej nie poczułem żadnego bólu, a jedynie ogromną ulgę. Jedynym problemem jaki się z tym wiązał był fakt, że brak bólu nie oznaczał pełni zdrowia. Musiałem uważać, żeby nie zrobić sobie większej krzywdy.
Chwyciłem telefon i spojrzałem na godzinę. Dochodziła pierwsza, co oznaczało, że już mogłem iść do Žigi. W końcu. Zanim jednak gdziekolwiek się wybrałem, odwiedził mnie ten cały ordynator, o którym mówiła mi pielęgniarka. Przyszedł, wypytał mnie o samopoczucie i szczegóły całego zdarzenia, upewnił się, że moje pęknięte żebro nie odpadło od reszty, dzięki czemu zrozumiałem, że leki przeciwbólowe nie znieczulają w stu procentach, i poszedł, wspominając coś o śniadaniu. I faktycznie, niedługo później dostałem śniadanie. Nie wyglądało szczególnie zachęcająco i absolutnie nie mogło się równać z tym, które przygotowywała mi mama w domu, ale głód potrafi zlikwidować w człowieku jakiekolwiek przejawy wybrzydzania.
Gdy już zjadłem te dwie kromki chleba z czymś masłopodobnym, tanią szynką i dwoma małymi plasterkami pomidora, byłem w pełni gotowy, żeby w końcu iść do mojego chłopaka, ale znów zostałem powstrzymany przez niespodziewanego gościa. Tym razem nie był to nikt z pracowników szpitala. Kiedy drzwi się otwierały, z jakiegoś powodu podświadomie pomyślałem, że może to ktoś znajomy ze szkoły. Może Maja, albo Gašper, chociaż w jego odwiedziny akurat wierzyłem równie mocno, co w płaską ziemię. Ku mojemu rozczarowaniu, był to policjant, w pełni umundurowany, ten sam, który poprzedniego dnia zarzucał mi coś, czego nie zrobiłem. Zamarłem na jego widok, nie wiedząc, czego się spodziewać. Chociaż tym razem przyszedł w pojedynkę, bez swojej młodszej koleżanki, i tak mocno się zestresowałem, zwłaszcza, że ja też byłem sam. Bez żadnego wsparcia.
- Dzień dobry - powiedział tonem, z którego nie byłem w stanie wyczytać jego zamiarów. - Jak samopoczucie?
- Jeżeli od tego zależy, czy mnie pan zamknie w więzieniu za coś, czego nie zrobiłem, to beznadziejnie.
Mężczyzna zaśmiał się z mojej odpowiedzi, ale nic nie odpowiedział. Po jego spojrzeniu odgadłem, że raczej mi nie uwierzył. Podszedł bliżej, co stresowało mnie jeszcze bardziej.
- Zajmę tylko chwilę - stwierdził uspokajająco, zupełnie jakby zauważył, że na jego widok się spiąłem. - Chciałem tylko poinformować, że twoja wersja wydarzeń została potwierdzona. Z tego powodu wszystkie podejrzenia, które mieliśmy wobec ciebie, zostają wycofane.
Otworzyłem usta, by coś odpowiedzieć, ale kompletnie nie wiedziałem co, więc zamknąłem je z powrotem. Potrzebowałem chwili, by sens jego słów do mnie dotarł. Wczoraj jeszcze byłem oskarżany o molestowanie, rozryczałem się i myślałem, że jak sprawa trafi do jakiegoś upierdliwego prokuratora, to ja trafię za kratki. A jednak nie, jednak skończyło się inaczej. Skończyło się dobrze. Wziąłem głęboki oddech pełen ulgi i powróciłem do racjonalnego myślenia, zastanawiając się, jak w ogóle do tego doszło.
- To znaczy... - zacząłem niepewnie. - Potwierdzona przez kogo?
- Przez twojego chłopaka, kilkanaście minut temu. Chociaż nie był zbyt rozmowny, opisał sytuację dokładnie w ten sam sposób, w jaki ty to zrobiłeś.
Boże, on na pewno nie wie co się dzieje...
- Poza tym, drugie nagranie z tamtego miejsca, wszystko ostatecznie potwierdza.
- Jakie drugie nagranie? - spytałem, marszcząc brwi.
- To, na którym widać i słychać wszystko od początku do końca - stwierdził policjant, wstając i kierując się do wyjścia. - Możesz podziękować koledze siedzącemu obok ciebie. Bardzo się postarał, żebyś został uniewinniony.
Gašper...
- Czyli... - zacząłem, zatrzymując go. - Już po wszystkim, tak? A co z Semeničem?
- Jest zatrzymany - odparł, spoglądając na mnie z powagą. - Zostaną mu postawione zarzuty, później będzie sądzony. Raczej nie uda mu się z tego wybrnąć, więc możesz spać spokojnie. To wszystko z mojej strony.
Wyszedł, pozostawiając mnie z kolejnym natłokiem myśli, który unieruchomił mnie na następne kilkanaście minut. Czyli Gašper wtedy wszystko nagrywał, dlatego siedział tak spokojnie. To dzięki niemu udało mi się tak szybko z tego wybrnąć. Nie dzięki własnym zeznaniom, nie dzięki temu, co powiedział Žiga, a właśnie dzięki mojemu dawnemu przyjacielowi, który... Znów mi pomógł. A Anže już nigdy nie będzie stanowił dla nas zagrożenia. Czyli mama miała rację. Wszystko zaczynało się układać.
***
Czy na pewno wszystko się ułoży? 🤔🤔
Jak zareaguje Žiga na widok Tilena? 🤔
Dlaczego stosuję zagrywki prosto z tanich seriali, skoro wiem, że i tak przeczytacie kolejny rozdział? 🤔🤔🤔
Miłego dnia 😂❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro