Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 7

- Najpierw wyłożcie kasę na stół, skąd mogę mieć pewność, że mnie nie wykorzystacie? - spojrzałam to na Łukiego, to na Marunia.

- Ja bym Ciebie wykorzystał w inny sposób... - powiedział szeptem Łuki i próbował to stłumić udając, że kaszle.

- Ja też.. - zawtórował Mareczek, gdybym już miała wybierać pomiędzy tymi dwoma, decyzja byłaby prosta.

- Ile? - musiałam im pokazać, że kobiety nie tylko potrafią być słodkie i milutkie jak kot Marka, czy królik Łukasza, ale stanowcze i darzące do celu, jak większość płci pięknej. (Pozdrawiam wszystkie Panie, jesteście śliczne!)

- A ile byś chciała? - zapytał Łukanio i bacznie mi się przyglądał, z resztą obydwoje mi się bacznie przyglądali, tylko Oski wydawał się jakiś dziwny.

- Pięć kafli - a co tam, zaszaleje.

- Cztery i dorzucam siebie w prezencie - uśmiechnął się szeroko Łuki.

- Stoi! - cztery tysiące, za jakieś tam wygibasy, żyć nie umierać.

- Dosyć tych żartów - wtrącił się Oskar - ustalone cztery tysiące i teraz zbieramy się na miejsce, bo nie zdążymy - jaki stanowczy.

Jak powiedział, tak też zrobiliśmy, zresztą to było bardzo dziwne, a przy okazji śmieszne. Oski zazdrosny, o tak.

Kilka godzin później w samochodzie.

Stoimy właśnie na stacji benzynowej. Marek śpi na tylnim siedzeniu, ja siedzę obok niego. Oski z Łukim siedzą z przodu. Oskar poszedł zapłacić za paliwo.

- Podaj mi Twój telefon, spokojnie nic z nim nie zrobię - wyciągnął rękę, abym dała mu moją własność, pewien sprawdzian zaufania, aczkolwiek nie chciałam wyjść na sztywniare przy nim i dałam mu smartfon.

- Oddaje - podał mi go z powrotem, zaczęłam sprawdzać karty i zrozumiałam po co mu był mój IPhone.

- Co na to Karina? - chłopak zapisał mi swój numer telefonu.

- O niczym nie musi wiedzieć - spojrzał na mnie w lusterku, mi zostało tylko się uśmiechnąć. Gram na dwa fronty, zachowuje się jak tania dziwka, no nieźle. I chuj w dupe osobom, które mają do tego problem.

- Japierdole, kurwa mać! - powiedziałam jak tylko zobaczyłam, to czego nie powinnam.

- Co się stało? - odwrócił się Łuki i zapytał zdezorientowany.

- To się dzieje - wskazałam na Marka, które miał rękę w gaciach i sobie nią ruszał, w górę i w dół. Ble.

- On śpi co nie? - nie tylko nie to, śmiech Łukasza wygrywa wszystko.

- Tak i idę do Ciebie - oczywiście chodziło o to, że idę usiąść na miejsce  Oskiego.

Niedługo później chłopak wrócił z stacji i na szczęście lub też nie zobaczył co robi Marek przez sen i nie musiałam się tłumaczyć dlaczego siedzę z przodu i dlaczego siedzę tak blisko Łukasza, zdaje się, iż Oski jest o niego zazdrosny. Uwielbiam takie zaloty.

Kiedy przesiadaliśmy się z Oskim do jego samochodu. Stało się to, co nie powinno się nigdy wydarzyć. Kiedy Łukasz zauważył, że nikt na nas nie patrzy, złożył na moich ustach bardzo krótki pocałunek. Pocałunek.

- Nie mogłem się powstrzymać - stałam dłuższą chwilę jak otępiała, gdy ten wraz z Markiem weszli do domu, a Oski trąbił do mnie.

Powoli podeszłam do samochodu i usiadłam na siedzeniu.

- Wszystko w porządku? - zapytał pełen troski.

- Yy, tak..., zmęczona jestem - wysiliłam się na krótki uśmiech i zaczęłam błądzić po moich myślach.

Doszłam do jednego wniosku: to był nic nie znaczący pocałunek i niech tak zostanie! On ma Karine, ja Oskiego, a Marek kota.

--------------------------------------------------------------
Tym razem rozdział mniej śmieszny, musicie mi wybaczyć, ale trochę powagi musi być. Ale i tak ocenę zostawiam wam, bo to między innymi dla was tworzę tę książkę i jeżeli wy również piszecie jakakolwiek książkę to się pochwalcie, a jak tylko znajdę czas to na pewno zajrzę i zostawię po sobie ślad! Do następnego!
Tomeqq

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro