ROZDZIAŁ 5
Pov Łukasz
- I co sądzisz o tej ślicznej? - powiedział Kruszwil, zaraz potem jak dom opuściła Lenka z Oskarem.
- Wydaje się spoko - tak naprawdę, nie potrafię niczego konkretnego o niej powiedzieć.
- Nie pierdol, jest zajebista! - zaśmiałem się w środku, ponieważ tego typu przekleństwa z ust Kruszela, to muzyka dla moich uszu.
- Spokojnie mój drogi, to nie twoje progi - poklepałem go po ramieniu.
- A spierdalaj - odrzekł i zaczął coś tam szperać w telefonie - Idź sobie do tej Twojej Karinki - czy on ma jakiś problem do Kariny?
- Masz coś do Karyny, masz coś do mnie! - specjalnie zmieniłem ton głosu, jak jakiś kibol.
- Karyny? - głos Kruszwila plus pozostałości po mutacji równa się ubaw po pachy. Spokojnie mojego śmiechu i tak nie przebije.
- Tak Karyny, a swoją drogą - poczekałem chwilę, aby Mareczek przestał się śmiać i zaczął mnie słuchać. - Nie mogę uwierzyć, że taka laska jak Lena, poleciała na kogoś takiego jak Oskar, to jest jakiś paradoks - nawet Karina jej nie dorasta do pięt, a ona sobie wybiera jakiegoś Oskara, pfff.
- Też się nad tym zastanawiam, ale teraz najważniejsze dla mnie jest, aby to na mnie poleciała - rozmażył się Maruś, o chyba się zakochał, żartowałem.
- Nie martw się i tak jej nie wyruchasz - poinformowałem go ze stoickim spokojem.
- Nawet jeżeli nie jest dziewicą, to i tak ją chcę! - czasami zachowuje się gorzej niż dziecko - zobaczysz, że jeszcze ją zdobędę! - krzyknął na cały dom.
- Prędzej zrobię to ja...
Pov Oskar (następnego dnia)
- Dzień dobry, po proszę buket pięknych czerwonych róż - od rana jestem tak szczęśliwy, że mógłbym nosić ludzi na rękach, dobra trochę przesadziłem z tymi ludźmi...
- To znowu Pan? - dopiero teraz przyjrzałem się twarzy kobiety - Szczęściara z niej - tak, to ta sama osoba, która wczoraj przygotowywała bukiet dla mojej Lenki.
- Mam nadzieję - zapewne teraz, moja mała dziewczynka śpi, na samą myśl uśmiechnąłem się w duchu.
- Proszę bardzo o to pański bukiet, specjalnie wybrałam te najpiękniejsze róże - mało jest takich osób, które są aż tak miłe i chcące dobra, dla drugiej osoby - a mógłby Pan napisać dedykację dla mojej córki? - chyba jednak się pomyliłem w dzisiejszym świecie nie ma nic za darmo.
- No dobrze, ma Pani jakąś kartkę? - pomimo tego, poczułem się lepiej. Pierwszy raz dałem komuś dedykację, jest to cholernie zajebiste uczucie.
Pov Lena
Obudził mnie łomot do drzwi. Cała zaspana wstałam i udałam się do powodu, który mnie obudził.
- Serio Oski, ja jeszcze śpię - rozumiem, że niektórzy może już nie śpią o jedenastej godzinie, ale sorry ja to nie inni.
- Oj tam, mam coś dla Ciebie - zza pleców wyciągnął kolejny bukiet róż - Tak piękny jak ty - złożył na moich ustach krótki pocałunek.
- Ostatni, bo nie mam więcej wazonów - poza tym, patrząc na bieg wydarzeń, od czasu poznania z Oskarem, bardzo mało czasu spędzam w domu.
- To zacznę kupować Tobie inne tego typu rzeczy - odrzekł chłopak.
- Oski, proszę nie - przybliżyłam się do niego, aby dać mu buziaczka w policzek, ale on mniał szybszy refleks i zdążył się odwrócić, w ten sposób pocałowaliśmy się. Świetnie.
- Czy to oznacza, że jesteśmy razem? - tym pytaniem mnie zaskoczył. Serio.
- Można to tak nazwać, chyba - zawahałam się chwilę, ale niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba.
--------------------------------------------------------------
Zachęcam was do wpadnięcia na profil KrwawyAniol, która pisze bardzo, ale to bardzo fajne one shoty (kxk!), ciekawe, śmieszne i pełne dobrej zabawy. Serdecznie polecam. Najbliższy rozdział już niedługo, wyczekujcie.
Tomeqq
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro