ROZDZIAŁ 3
Ranek wydał się inny od wszystkich pozostałych. Może to dlatego, że wczoraj zaczęłam znajomość ze znaną osobą? A może dlatego, że w całym moim życiu nie dałam żadnemu facetowi tyle czułości, co Oskarowi wczoraj?
Doma, czyli Dominika (ona ma pełno zdrobnień) dalej się nie do mnie nie odzywa. A niech spada. Łaski mi nie robi. Teraz liczy się moja nowa znajomość. Ja piernicze chodzę cała w skowronkach, jak ten chłopak na mnie działa.
Już od rana zasypuje mnie wiadomościami. Głupia nie jestem i dobrze wiem jakim typem chłopaka on jest. Po prostu bardzo dużo sobie wyobraża, po krótce też tak mam, ale csii.
Przed dwunastom, do drzwi mojego mieszkania ktoś zapukał.
- Ejj, skąd wiedziałeś gdzie mieszkam, zaczynam się Ciebie bać - zaśmiałam się i wpuściłam bruneta do środka.
- Ma się te znajomości - puścił mi oczko (Tak my lubimy sobie puszczać oczka).
- Ach te sąsiadki - już sobie wyobrażam co te stare ropuchy będą o mnie rozpowiadać. Ach ta dzisiejsza babciność.
- Haha tak, ogólnie mam coś dla Ciebie - po chwili przed moimi oczami pojawił się piękny bukiet czerwonych róż.
- Dziękuję - przybliżyłam się do Oskara, aby złożyć mu krótkiego buziaka, jednak przerodziło się to w pocałunek. Krótki, ale pocałunek.
- Szaleje za Tobą od wczoraj - powiedział, kiedy się nareszcie odkleiliśmy i przyparł mnie do ściany.
- Ja też o Tobie myślę, ale też uważam, że powinniśmy lekko przystopować - to spojrzenie, o nie.
- Czyli coś zrobiłem? Powiedziałem nie tak? Przepraszam, naprawdę przepraszam Lenka - czy tylko mi jest głupio w takich sytuacjach, mogłam tego lepiej nie mówić.
-Absolutnie, po prostu tak sobie myślę, że za szybko działasz w niektórych kwestiach - ta rozmowa zmierza w złym kierunku, powinniśmy ją zakończyć i to jak najszybciej.
- Rozumiem, jeżeli następnym razem będziesz uważała, iż przekraczam granicę, to po prostu powiedz - obdarował mnie krótkim całusem w czoło.
- To co zbieramy się? - udało mi wyślizgnąc spod ściany.
- A no tak, jeszcze chwila i bym zapomniał po co tutaj przyszedłem - uśmiechnął się jak mysz do sera (to myszy się śmieją?)
- Może po drodze zdradzisz mi, gdzie mnie zabierasz co? - poruszyłam brwami, w ten egzystenty sposób.
- Może? - po chwili mieszkanie było puste.
A tymczasem w samochodzie...
- To zdradzisz mi gdzie mnie zabierasz? - nie pamiętam, który raz zdawałam to pytanie Oskiemu.
- Ohhh, nie myślałem, że aż tak jesteś zdesperowana, aby dowiedzieć się gdzie Ciebie porywam - położył rękę na moim kolanie, o nie.
- Spoko nie musisz mi nic mówić, sama się domyślam - dyskretnie zepchnęłam jego rękę z mojej nogi.
- No to skoro się domyślasz, to powiedz - ogólnie w tym czasie zaczęłam się zastanawiać, czy on w ogóle ma własny samochód.
- To proste, zabierasz mnie do Kruszwila, aby mi zaimponować tym, że jako nieliczny mogłeś go poznać bliżej, prawda? - dopiero zaczęłam się zastanawiać w jakiej teraz jesteśmy części Szczecina, nigdy tędy nie jechałam.
- W pewnym sensie masz rację, jak zawsze - puścił mi buziaczka w powietrzu.
- Nurtuje mnie jedno pytanie - tak chodzi mi o ten samochód.
- Śmiało - uśmiechnął się przyjaźnie.
- Masz swój samochód, bo teraz jeździsz JAGUAREM Kruszwila co nie? - dopiero jak to wypowiedziałam na głos, dotarło do mnie, że to zabrzmiało jakbym była blacharą.
- Jasne, że mam - zaśmiał się ze mnie - AUDI A4 - tak, na pewno wyszłam na blachare.
- Chyba już jesteśmy co? - na zewnątrz pojawił się dom, podobny do tego w którym mieszka Kruszel.
- Tak, wysiadamy - wyłączył silnik i wysiadł z samochodu, po chwili otworzył mi drzwi i razem udaliśmy się pod drzwi od mieszkania.
--------------------------------------------------------------
Jak tam u was? Mam nadzieję, że spoko.
Od poniedziałku znowu do szkoły...
Mam nadzieję, iż rozdział był spoko ;))
Do następnego.
Tomeqq
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro