Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 29

Pov Karina
Gdy kładłam się do łóżka nie wiedziałam co przyniesie jutrzejszy dzień, ale jedno było pewne: nie będzie on należał do łatwych.

Obudziłyśmy się około szóstej rano, mało się do siebie odzywaliśmy, atmosfera była napięta. Po trzydziestu minutach przyjechał Kuba wraz ze swoją dziewczyną - Olą. Wyglądała na miłą i odgrywała znaczącą rolę w naszym planie.

W ciągu kolejnej godziny staliśmy przed barakiem: Lena, ja, Kuba, Ola i z 20 typa (ludzie Kuby).

- Gotowi wszyscy? - zapytał Kuba na co reszta przytaknęła.

- Zaczynamy - czas stanął w miejscu a na pierwszy ogień poszła Ola.

Miała ona za zadanie wkraść się w szeregi bandy jako przemytniczka zioła i tym samym zostawić nam otwarte drzwi do środka. Dzięki niej wiedzieliśmy gdzie były kamery, szyfry do drzwi itd.

Połowicznie nasi ludzie zaczęli pojawiać się w baraku aż na końcu zostałyśmy z Leną same.

- Idziemy - zarządziła Lena i ruszyłyśmy jak dwie bad girl.

Pov Lena 

Podchodząc do drzwi, zapukałyśmy dwa razy, tak jak ustalaliśmy to z Kuba dzień wcześniej. Otworzył nam nasz człowiek, weszłyśmy głębiej w środek jamy smoka. Do naszych nozdrzy doszedł smród panujący w całym budynku. Po chwili usłyszeliśmy strzelaninę.

- Zaczęło się! - zdążyłam tylko krzyknąć do Kariny, a dziewczyna kiwnęła głową na znak, że zrozumiała co do niej krzyknęłąm.

Byłam z niej dumna, strasznie dumna, wiedziałąm, że mogą być ofiary, nawet jestem pewna, że będą, ale nic nie wspominałam o tym dziewczynie, nie chcę jej niepotrzebnie straszyć. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głośny huk, niedaleko mnie. Wybuchła jedna ze ścian, a z zewnątrz zaczęli wybiegać ludzie, wśród nich nie zauważyłam ani jednej znajomej twarzy. Niezauważyłam jego, mojego ukochanego. 

Szybko wbiegłam do środka, skąd minutę temu biegli ludzie by ucieć z tego przeklętego miejsca. Zauważyłam mierzącego w moją stronę napastnika, nie miałam wyboru, musiałam strzelić. Bezwładne ciało opadło na ziemię a ja zaczęłam kierować się do innych pomieszczeń.

Po przejściu kilkudziesięciu pokoji czy innych klitek bez ani jednego okna oraz zabiciu z dziesięciu typa w końcu dotarłam do głównego lokum Łysego. Tak jak się spodziewałam nie było go w środku.

- Mnie szukasz? - jednak się myliłam, ktos był w środku, nie ktoś a ON.

- Tak Ciebie, tęskniłam wiesz? - oczywiste było to, że kłamałam, brzydzę się nim, a jego chytry uśmiech zaraz zniknie z jego twarzy.

- Nie wiesz jak ja tęskniłem za Tobą - posłał mi całusa w powietrzu, na to ja mu odpowiedziałam środkowym palcem i pełnym pogardy wzrokiem.

- Patrz kogo mam - zza pleców tego oblecha wyłoniło sie dwóch goryli w rękach nieśli ciała - Jak im było? Oskar i Dominika? - ich całe zakrwiawionę ciała, trzymane przez jego ludzi wygładały okropnie, omało się nie porzygałam, nawet nie wiem od którego momentu w moich oczach pojawiły się łzy.

- Jesteś chory - nie zamierzałam na nic czekać, od razu strzeliłam w głowę jednemu a po chwili drugiemu ochroniarzowi tego sukinsyna - Pora na deser - powiedziałam patrząc na lekko przekrwione oczy Łysego. 

Jednak był szybszy, to on jako pierwszy otworzył ogień w moim kierunku. 

Patrzyłam na wszystko jak przez mgłe, poczułam smród oleju napędowego, oczywiście, była to dawna fabryka, w której trzymano tego typu substancje. To moja ostatnia szansa, poszukałam w kieszeni zapalniczki, byłam pewna, że tam powinna być, była. Dalej ledwo co widząc, wstałam i jeszcze chwile spojrzałam na ciała moich przyjaciół, oby tam, gdzie teraz są byłoby im lepiej, będzie. 

Zaczęłam plądrować kolejne pomieszczenia, cały czas słysząc strzały, krzyki ludzi, wybuchy, ale nigdzie nikogo nie widziałam, po drodze mijałam tylko trupy naszych czy Łysego ludzi. Został ostatni zamknięty pokój, podłożyłam szybko materiał wybuchowy i w oka mgnieniu dzrwi nie było. 

Kolejne strzały padły z moim kierunku, wiedziałam, że to mój koniec, ale musiałam mieć pewność, że ten skurwysyn umrze tu, ze mną. Zaczęłam strzelać w jego głowę, została przedziurawiona jak durszlak, natomiast ja uklękłam i zapaliłam zapalniczkę. Spojrzałam w drugą stronę, na długi korytarz, na końcu zauważyłam Łukasza oraz resztę przyjaciół, było już za późno. Pozwól mi odejść, LET ME. Ostatnie co pamiętam to wybuch.

-------------------------------------------------------
Długo czekałem na ten moment, pewnie tak samo jak wy. Dużo się u mnie zmieniło, ale rozdział jest. Długo wyczekiwany. Teraz czekajcie na ostatni rozdział. Jakieś pomysły co do epilogu? Dajcie znać czy jeszcze tu jesteście.

Tomeqq

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro