ROZDZIAŁ 27
Pov Karina
Pamiętam wszystko jakby przez mgłę, pewnie dlatego, że nie chce o tym pamiętać i marzę aby to wszystko okazało się jebanym prankiem Marcina Dubiela.
Jednak trzeba się pogodzić z teraźniejszością, okrutną teraźniejszością.
Lena bacznie mi się przyglądała, gdyby nie ona..., nawet nie chcę myśleć co by się mogło stać. Jestem jej przeogromnie wdzięczna za pomoc, a przede wszystkim za troskę jaką mnie obdarzyła. Myliłam się co do niej, pewnie gdyby nie ona dalej byłabym skryta między regałami, doskonale pamiętam słowa Łukasza;
- Pod żadnym pozorem nie ruszaj się z tego miejsca!
Były to ostatnie słowa wypowiedziane przez Łukasza do mnie, tak cholernie się o niego boję. Żałuję tego, że go oszukałam, że ta cała sprawa wynikła z mojej przyczyny.
- Na początku chcę, żebyś wiedziała, że wszystko czego się ode mnie za chwilę dowiesz... - słowa z trudem przeciskały mi się przez gardło - Po prostu bardzo tego żałuję... - nawet nie miałam odwagi spojrzeć Lenie prosto w oczy.
- Spokojnie Karina - jej miły uśmiech w niczym mi nie pomagał.
- Pamiętasz jak byłaś na jednym z pierwszych teledysków Łukasza? - dziewczyna przytaknęła - doskonale wiem, co się wydarzyło po ujęciach - na te słowa blondynka sie spięła - od tamtego momentu dałam sobie za główny cel zniszczenie Ciebie, powiedziałam o wszystkim Oskarze, dopiero jak pokazałam mu nagranie gdzie się całujesz z Łukaszem ogarnął co zrobiliście - spojrzałam na zielonooką czy nadąża za tym co mówię - od razu przypomniałam sobie o dawnych długach zaciągniętych przez Marka u Łysego, wraz z Oskim odwiedziliśmy go i wsypaliśmy was - kiedy mówiłam to na głos, docierało do mnie co ja najlepszego zrobiłam - sprawa szybko zaczęła się plątać, teraz to Łysy miał nas w garści, później zaczął was porywać, mówiliśmy mu, aby przestał, ale on dał nam do zrozumienia, że albo wy, albo my, Oskar mu się sprzeciwił i do teraz go przytrzymują, a ja? - było mi tak wstyd - stchórzyłam, pozwoliłam mu na to wszystko waszym kosztem - łzy same zaczęły mi się ciskać do oczu - później kazał mi wymyśleć ciążę, a ja się zgodziłam, byłam jego marionetką, pierdoloną kukiełką! - wszystkie złe emocje ze mnie upływają wraz z tym co mówię - dwa dni temu, jego banda przyszła po kasę, Łukasz kazał mi się schować, później słyszałam krzyki, dźwięk tłuczonego szkła - na tym zakończyłam mój monolog i pełni pozwoliłam moim łzom płynąć z oczu.
- Przepraszam - dziewczyna po chwili mnie przytuliła - Myśleliśmy tylko o sobie, zapomnieliśmy, że wy też macie prawo znać prawdę - przecież powinna kazać mi się wynosić, kompletnie się co do niej myliłam.
- Musimy to raz, a na zawsze zakończyć - wiedziałam, że ma rację.
- Tylko jak? - odsunęłam się od niej by jeszcze bardziej nie obrudzić jej koszulki od mojego pudru.
- Normalnie i przestań płakać bo masz gila w nosie - desperacko zaczęłam wciągać powietrze do nosa - obok masz chusteczki higieniczne - dopiero zauważyłam, że obok nas znajduje się stolik a na nim cały pak chusteczek.
- Ymm dzięki wielkie - pierwsza wtopa zaliczona.
- Dobra, a teraz dosyć tych smutków, tylko trzeba się zająć ważnymi sprawami - spojrzała na mnie zdeterminowana, kiedy ja kończyłam wycieranie nosa.
To ona zaslugiwała na Łukasza, a nie ja.
-------------------------------------------------------
UWAGA!
Do końca tej książki zostały 2 rozdziały plus jeden specjalny!
Będzie mi bardzo smutno żegnając się z tą książka, ale nic nie trwa wiecznie...
CHCIAŁBYM WAS NAKŁONIĆ DO ZAFOLLOWANIA STOWARZYSZENIA wttp____wikipedia KTÓRE ZA ZADANIE OBRAŁO SOBIE POMOC POCZĄTKUJĄCYM PISARZOM I TWÓRCOM NA WATTPADZIE. BĘDĘ PRZEOGROMNIE WDZIĘCZNY JEŚLI POLECICIE TEN PROFIL SWOIM ODBIORCOM, STOWARZYSZENIE DOPIERO RUSZA ZE SWOJĄ DZIAŁALNOŚCIĄ I TO BY NAM BARDZO POMOGŁO!
Z góry dziękuję w imieniu całego stowarzyszenia❤
Tomeqq
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro