ROZDZIAŁ 21
Następnego dnia banda tych goryli wysadziła mnie niedaleko domu Marka. Po krótce jeszcze raz powiedzieli mi co musze zrobić i żebym nie zapomniała, że oni wszystko widzą i słyszą. W jaki sposób? Mają ukryty nadajnik z kamerką oraz podsłuchem w moim naszyjniku.
Dom Marka zbliżał się z każdym kolejnym krokiem, w głowie analizowałam scenariusze, jak mogą na mnie zareagować chłopcy. Również nie zamierzałam się omotać w sidła tego gangu, tylko jak ja mam cokolwiek zrobić, jeżeli każdy mój ruch jest monitorowany.
W końcu dotarłam do domu, w którym nikt nie może czuć się bezpiecznie. Gdy tylko przekroczyłam próg bramy, drzwi frontowe, się otworzyły a w nich stanął Marek.
- Fuj co tak jebie? - "blondyn" na początku nie zwrócił na mnie uwagi - ten jebany kot znowu się zesrał - dopiero gdy oderwał wzrok z betonowej posadzki zwrócił oczy na mnie, a ja stałam koło barierek kierujących do drzwi.
- Cześć - jedynie na tyle mogłam się wysilić, przecież nie było mnie tylko kilka tygodni i szuka mnie cała Polska.
- Yyy - teraz to kompletnie wybiłam go z rytmu - Hej! Lena ty żyjesz! - krzyknął mi do ucha i przytulił mnie, o mało nie przewracając nas.
- Tak, wiesz moja dawna przyjaciółka miała wieczór panieński i o nim kompletnie zapomniałam, później zostałam u niej bo ona mieszka przy granicy I długa historia...- w tej chwili na nic lepszego nie było mnie stać.
- Co?! A porozwalane mieszkanie, krew - zaczął coś podejrzewać, tylko nie to.
- Na prawdę? Pamiętam, że zapomniałam zamknąć drzwi, było włamanie? - udawałam zaskoczona i bez radną.
- Tak, każdy myślał że Ciebie porwali, na dodatek na podłodze była twoja krew - z każdym jego pytaniem, jest mi coraz trudniej znaleźć sensowną odpowiedź.
- No własnie, jeszcze zaciełam się i krew mi zaczęła lecieć więc pewnie dlatego - nie wierzę w swoją głupotę, oby już nie zadawał pytań.
- No dobra, to może zadzwonię po Łukasza i pojedziemy na komisariat? - wystarczyło, że powie jego imię, a mnie już mieli w żołądku, czemu akurat teraz gdzie wszystko się pieprzy ja jestem w ciąży?
- Yym, narazie chce odpocząć, może za kilka dni pojedziemy na policję ok? - czekałam na odpowiedzieć, w zamian dostałam przytaknięcie głową - wszystko w porządku u Ciebie? - doskonale wiedziałam, że nic nie jest w porządku, ale musiałam odwrócić temat o mnie.
- Teraz już tak, Dominika pojechała na niewiadomo ile do swojej cioci na południe Polski i teraz tak trochę nudno mi bez niej - czyżby pomiędzy nim a Domą było coś więcej - nawet się nie pożegnała, tylko zostawiła list - co za gnoje, uprowadzili ją i zamierzają się bawić w jakiś cyrk.
- Spokojnie, niedługo się na pewno odezwie - próbowałam dodać mu otuchy, ale to raczej nic nie pomogło - mogę wziąć kąpiel? - potrzebowałam chwilowego odprężenia, a kąpiel była idealna.
- Tak, jasne - zaprowadził mnie wprost do łazienki, wyjaśnił mi jak się obsługuje wanne z hydromasażem (jakbym nie wiedziała) i zostawił mnie samą.
- Będę się kąpać, więc zdejmuje naszyjnik - logiczne, że nie będę się kąpała w naszyjniku i mam nadzieję, że te głupie łby to zrozumieją.
Wchodząc do wanny czuję jak moje ciało się rozluźnia, pierwszy raz od bardzo dawna moje myśli nie skupiają się na jednych i tych samych wydarzeniach, w końcu czuję się bezpieczna.
----------------------------------------------------------
1/3
-> wyjaśnienia
Tomeqq
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro