Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

TRZECI

     — Nie wierzę! Naprawdę?

     — Naprawdę — Deku pokiwał głową. — Wtedy powiedział, że wytrenuje mnie na swojego następcę... I aż do jego śmierci byłem jego uczniem. — Urwał, najwyraźniej nadal przeżywając odejście swojego mentora. — No, w każdym razie, dlatego teraz jestem jednym z potencjalnych dziedziców tronu.

     Rozmawiali tak już dobre kilka godzin, krążąc po zamku (nie rzadko tam, gdzie wstępu nie mieli). Zielonowłosy zdążył w tym czasie poprosić drugiego księcia, by zwracał się do niego ksywką przeznaczoną dla przyjaciół, jednak sam nie potrafił się przekonać, by nie używać nazwiska gospodarza. Dużo się śmiali, żartowali i dyskutowali, odkrywając, że mają naprawdę wiele wspólnego. Kirishima nic nie mógł poradzić na to niesamowicie dziwne drżenie serca, jakie czuł w jego obecności, w czasie ich rozmów. Ba, on nawet nie chciał nic na to radzić! Nawet te ciepło rozlewające się po jego twarzy, zapewne widoczne na niej w postaci rumieńca, mogłoby zostać tam na stałe. Byleby tylko ten stan nie mijał.

     — Niesamowite. — spojrzał w dół, w ciemność malującą się pod balkonem, na którym stali. — Shoto musi to usłyszeć. Jest największym fanem króla All Mighta jakiego znam, popłacze się ze szczęścia! ...prawdopodobnie, właściwie to nie jestem pewien czy nadal tak go uwielbia.

     — Wszyscy uwielbiają All Mighta — stwierdził od razu Izuku. Zaraz też zmarszczył brwi. — Moment... Nie zrozum mnie, źle, ale dlaczego nie jesteś pewien? Z twoich opowieści wynika, że jesteście bardzo blisko.

     — Byliśmy blisko — poprawił go. — Tak jakoś wyszło, że... Straciliśmy kontakt. — Wzruszył ramionami, postanawiając zmienić temat. — Teraz ty mi coś wyjaśnij. Dlaczego jesteś jednym z dziedziców, a nie jedynym? Coś mi tu nie do końca trzyma się kupy.

     — To skomplikowana historia — Midoriya westchnął. — Na władzę czai się wiele osób, które z teoretycznego punktu widzenia faktycznie mają do niej prawo, no, w którymś tam rzędzie krwi albo rodu, przez co moje szkolenie musiało być prowadzone w sekrecie, by nikt nie postanowił mnie "usunąć" — zakreślił w powietrzu cudzysłów manualny. — All Might zamierzał przedstawić mnie światu, kiedy się zestarzeje, a ja będę gotowy na koronę. Zamiast tego, jak wiesz, zmarł niespodziewanie, przez co wiedziało o mnie niewiele osób i teraz wszyscy podważają moje prawo do objęcia tronu. Poza tym, jak już mówiłem, pochodzę z biednej rodziny. Nim król otoczył mnie opieką, od dziecka mieszkałem tylko z matką i ledwo wiązaliśmy koniec z końcem. Szlachta nie lubi takich jak ja, nie chcą by rządził nimi jakiś plebs.

     — Chłopie, to okropne — oznajmił Eijiro krzywiąc się trochę ze współczuciem, trochę z rozdrażnieniem na myśl, że ludzie mogą się burzyć o coś takiego.

     — A-ale nie przejmuj się tym! — zielonooki zamachał gwałtownie dłońmi. — To nie twoje zmartwienie, przepraszam, że w ogóle cię nim obarczam.

     — Nie masz za co przepraszać, przecież to ja zacząłem temat! Poza tym, wydaje mi się, że w moim interesie jest, by władca państwa, z którym jesteśmy związani traktatem, był kimś, z kim można się dogadać! No i skoro mając do wyboru tylu szlachciców, All Might wybrał akurat ciebie, musisz być lepszym wyborem niż oni! Założę się, że nie dorastają ci do pięt!

     — Przeceniasz mnie — zaśmiał się nieco zarumieniony, jednak jego uśmiech już po chwili przygasł. — Chociaż... Wybacz, jeżeli zabrzmi to pysznie, ale możesz mieć nieco racji. Czający się na pozycję króla są zapatrzeni w siebie oraz swoje zachcianki i boję się, że to zrujnuje nasze królestwo... 

     Zapadła cisza, gdy jedno walczyło z nagłym natłokiem odpowiedzialności i obietnicy, której nie miało możliwości spełnić, a drugie intensywnie rozmyślało, próbując znaleźć jakieś słowa otuchy dla tego pierwszego.

     — Mam! — oznajmił nagle Kirishima, uderzając pięścią w otwartą dłoń i przy okazji nieomal przyprawiając Midoriyę o zawał. Spojrzeli na siebie, determinacja przeciw niememu pytaniu. — Deku, wyjdź za mnie.

     Znów zapadła cisza, gdy książę Yuu-Ei zamarł z niezrozumieniem na twarzy. Otworzył oczy szerzej, gdy w końcu dotarł do niego sens słów rudowłosego.

     — CO?!

     — Wyjdź za mnie, Midoriyo Izuku.

     — O-o czym t-ty mówisz? Oszalałeś?!

     — Mówię serio! Jeżeli zostaniemy małżeństwem, twoja pozycja wzrośnie, prawda? Wtedy przywilej tronu będzie przysługiwał ci niezaprzeczalnie! Albo lepiej, najlepszą drogą, by umocnić wspólnotę i potęgę naszych państw, będzie ślub. Jeżeli oficjalnie ci się oświadczę, nikt nie odmówi ci korony!

     — A-ale Kirishima...! Przez coś takiego chcesz wiązać się z kimś kogo nie kochasz? Przecież sam mówiłeś, że zamierzasz ożenić się albo wyjść za kogoś, kogo sam sobie wybierzesz! Nie poświęcaj się tak ze względu na mnie, nie zamierzam odbierać ci szczęścia!

     — A kto mówi, że odbierzesz mi szczęście? — Eijiro skrzyżował ramiona, patrząc na niego poważnym spojrzeniem. — Lubię cię, Deku. Nawet bardzo! Prawdę mówiąc, nie wyobrażam sobie kogoś lepszego na miejscu mojej drugiej połówki. To jest właśnie mój wybór.

     — Nie, nie, nie — Midoriya pokręcił przecząco głową, czerwony bardziej niż włosy jego rozmówcy. — Nie zrozum mnie źle, bo też naprawdę cię polubiłem, ale znamy się jeden dzień!

     — No i co z tego? Prawdziwa miłość działa od pierwszego wejrzenia!

     — Nie. Proszę cię, nie mów tak — chłopak zasłonił jeszcze bardziej zarumienioną twarz. — To nie jest decyzja do podejmowania pod wpływem emocji.

     — Miłość to emocje! — książę odetchnął i złapał dłonie Izuku, odciągając je od jego twarzy. — Posłuchaj. Rozumiem dlaczego protestujesz, ale ja nie zamierzam ustąpić. Kocham cię i chcę zostać z tobą do końca życia? — To było bardziej pytanie niż stwierdzenie, gdy Kirishima sprawdzał, jak te słowa brzmią wypowiadane na głos, jednak z każdą sekundą ta myśl stawała się w jego uszach coraz bardziej realna.

     Zielonowłosy wydał z siebie wysoki pisk, nie wiedząc już, co może odpowiedzieć, tymczasem właściciel błyszczących czerwonych oczu kontynuował:

     — To że znamy się tak krótko, tylko wszystko potwierdza. Z nikim jeszcze nie udało mi się tak szybko zaprzyjaźnić. No i tyle nas łączy! Proszę cię, Deku... Nie odtrącaj mnie.

     — N-nie odtrącam cię! P-po prostu, to za szybko!

     — Okej — oznajmił szybko, postanawiając zmienić taktykę. — Więc zróbmy tak: zostaniemy swoimi narzeczonymi bez konkretnej daty ślubu, to pomoże ci zdobyć tron, a jeżeli z czasem uznamy, że to jednak nie ta osoba, której jesteśmy przeznaczeni, po prostu zerwiemy zaręczyny. Proste? Proste.

     — To szaleństwo... 

     — Czysta logika! W dodatku to w żaden sposób nas nie skrzywdzi!

     Ich rozmowa wyglądała tak przez dobre dwadzieścia minut, aż w końcu Midoriya wyprostował się i z zaciśniętymi mocno powiekami oznajmił rozpaczliwie:

     — W porządku! Przyjmuję twoje oświadczyny! Już nic nie mów! — zrobił się jeszcze bardziej czerwony, a Eijiro rozpromieniał.

     — Tak! Przysięgam, że tego nie pożałujesz! Chodźmy powiedzieć mojemu bratu!

☆━☆━☆

     — Shoto!

     Szaro- i zarazem niebieskooki chłopak obejrzał się za siebie, słysząc podekscytowany okrzyk, niemalże nieodróżnialny od tego z czasów ich dzieciństwa. Zaraz też dostrzegł uśmiechniętego księcia idącego w jego stronę, równocześnie ciągnąc za sobą przerażonego zielonowłosego chłopaka. Spojrzał na nich pytająco, gdy już przed nim stanęli.

     — Ekhem — rudzielec odchrząknął. — Wasza wysokość, przedstawiam ci Midoriyę Izuku, księcia Yuu-Ei — (tu król nieświadomie wstrzymał oddech, słysząc nazwę państwa do niedawna rządzonego przez jego największego idola) — a zarazem następcę króla All Mighta! — zakończył, z uśmiechem patrząc na mężczyznę, który już składał władcy głęboki pokłon.

     — To zaszczyt móc pana poznać, wasza wysokość!

     — Przyjemność po mojej stronie — odparł automatycznie, przypatrując mu się z uwagą.

     Hm. Drobny i przerażony, ale nie wydaje się wątły. Zapewne jest dobrze umięśniony, no i chyba ma to coś w spojrzeniu... na ile można to określić po kilku krótkich sekundach kontaktu wzrokowego. Dlaczego nie patrzy mi w oczy?

     — Więęęc... — Eijiro jakby nie widząc intensywnego spojrzenia brata, uśmiechnął się szerzej. — Jestem pewien, że się polubicie!

     — All Might nie miał dzieci, prawda? — zapytał podejrzliwie starszy Kirishima, jakby nie słysząc jego słów. (Ach te braterskie podobieństwa!)

     — Emm, nie? — odpowiedział niepewnie pytany. — Byłem jego uczniem, nie łączyły nas żadne więzy krwi, jeżeli to masz na myśli, wasza wysokość.

     — Rozumem — kiwnął głową, w rzeczywistości wcale nieprzekonany.

     — No, w każdym razie, Shoto — książę nagle objął w pasie następcę króla, uznawanego przez całą ich trójkę za najlepszego w historii świata. — Przyszliśmy tu coś ci powiedzieć.

     — Tak? — zapytał marszcząc brwi, nieco zaskoczony spoufalałym zachowaniem brata wobec ich gościa.

     — Chcielibyśmy żebyś... — Eijiro zawiesił głos, najwyraźniej próbując w ten sposób zbudować napięcie — pobłogosławił nasz związek!

     Co.

[ a/n
XDDDD BOŻE TEN ROZDZIAŁ JEST TAK BEZNADZIEJNY I TAK BARDZO OOC.
przepraszam, następny będzie taki tylko trochę, a przynajmniej postaram się żeby tak było.
tymczasem możecie mnie zjechać w komentarzach za durną aranżację fabuły i powtórzenia, buzi ]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro