LEPSZY Z DWOJGA ZŁYCH
Harry spojrzał spod byka na Zabiniego, kiedy już byli ogarnięci. Draco pocałował partnera w policzek, po czym objął w pasie. Mimo to nie udało mu się ostudzić złości Pottera; dalej próbował zgromić Blaise'a wzrokiem. Gospodarz wciąż pozostawał niewzruszony.
— Kiedyś cię zabiję — warknął Harry, po czym, nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, złapał Draco pod rękę i wyszedł z mieszkania. Tuż za drzwiami teleportowali się do okolicy, w której mieszkali. Wtedy przyparł go do muru i pocałował namiętnie. — Ty kretynie — wymruczał mu w usta. — Chcesz, żebym kiedyś cię zamordował? Musisz mi to robić?
Draco oddał pocałunek z ogromną pasją, nie przejmując się groźbami Harry'ego. Cokolwiek by się nie działo, to zawsze jego wybierał. Bywał zazdrosnym idiotą, twardogłowym dupkiem, ale dla niego, kiedy zostawali sami, pozostawał kochanym człowiekiem. Uśmiechnął się szeroko, wiedząc, że już i tak dostał, czego chciał. Gdyby tak nie było, Harry wciąż wściekałby się na niego za taniec z Blaise'em. Frustracja seksualna doprowadzała Pottera do szewskiej pasji, co z Malfoy zresztą wiedział, a nawet bezczelnie wykorzystywał. Przez to ich życie łóżkowe wciąż pozostawało wyjątkowo barwne; z pewnością żaden z nich nie mógł narzekać na nudę w związku.
— Podobało ci się to, przyznaj, perwersyjny gburze — wymruczał Harry'emu do ucha. Polizał go po płatku, przez co Potter zadrżał wyraźnie. — Uwielbiasz mnie pieprzyć jak swoją własność, prawda? I chcesz, żeby wszyscy wiedzieli, czyj jestem... — Na nowo rozkręcał Harry'ego, wiedział to. Taki był jego cel. Mimo wcześniejszego stosunku, wciąż było mu mało.
— Głupi kutas — mruknął Harry, ale poddał się Draco. Zawsze miękły mu kolana, gdy tylko Malfoy był tak blisko, gdy tylko odzywał się do niego w taki sposób.
Draco uśmiechnął się psotnie.
— Za to mnie kochasz, Harry. — Ugryzł go w szyję, a w odpowiedzi dostał jęk. — Bo wiesz, jestem tym lepszym z dwojga złego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro