Rozdział 35
To Evelyn zrobiła pierwszy krok. Pchnęła Restandora Magią, przez co mężczyzna zatoczył się do tyłu. Goście zaczęli szemrać między sobą. Lenora obejrzała się we wszystkie strony, chcąc zobaczyć reakcje innych ludzi. Widać było, że wszyscy są zaskoczeni wyznaniem Restandora. Nicolas pobladł, a Pan spojrzał się w dziwny sposób na żonę brata. Jakby z pogardą i z obrzydzeniem.
– Nie nazywaj mnie siostrą – warknęła. Cała sala ucichła. – Nie po tym, co mi zrobiłeś. Nie po tym, co Lara zrobiła mi.
– A co ci zrobiłem? Wyjąłem spod prawa tego twojego kochanka? Zatroszczyłem się o twoje bezpieczeństwo kiedy byłaś w ciąży? A Lara? Jedynie pozbyła się problemu, jakim był on, a ciebie ukarała za zdradę, tak jak nam przykazano. Uwierz mi, to nie było nic osobistego.
Zaśmiała się. Śmiała mu się prosto w twarz, ku zgrozie innych ludzi. Oszalała, szeptali między sobą. Kim ona jest?
– Nic osobistego? Dobrze wiesz, że Lara go kochała. Wiesz to, bo sam mi to mówiłeś. Zrezygnuj z niego, powiedziałeś. Nie rób tego swojej siostrze. Słuchałam się was tyle lat, ale nie mogłam zrobić tego, o co mnie prosiliście. A ja prosiłam was tylko o jedno – byście zwolnili mnie z tej przysięgi, którą rozkazał mi złożyć nasz ojciec.
– Przysięga nie dotyczyła tylko ciebie, ale i nas. Poza tym, nie musiało się to tak skończyć – mogłaś najzwyczajniej w świecie urodzić żywe, a nie martwe dziecko. Gdyby przeżyło, zostałabyś zwolniona z bycia moją Nadzieją i mogłabyś odejść do Adera, tak jak chciałaś.
Dziecko, które nie przeżyło? Ader? Teraz zrozumiała.
– Jesteście nimi – powiedziała Lenora. – Jesteście Rodzeństwem Gesandor.
Restandor spojrzał się na nią z uśmiechem pełnym politowania.
– Tak, Lenoro. Ja, Lara i Evelyn zrodziliśmy się z jednej matki i mieliśmy dzielić życie. Niestety, twoja matka zdradziła.
Tłum znowu zagrzmiał, a Lenora wstrzymała oddech. Niektórzy zaczęli ukradkiem na nią pokazywać.
– Myślę, że dalszą część tej rozmowy powinniście odbyć za zamkniętymi drzwiami.
Dziewczyna odwróciła się w stronę Nadii. Restandor uśmiechnął się pod nosem.
– Dlaczego miałbym cię posłuchać, Klaczo?
– Dobrze wiesz, że mogłabym wam wszystkim rozkazać absolutnie wszystko. Jednak nie taki jest mój cel. Dlatego proszę was, Restandorze, Evelyn, Nicolasie i Michaelu, byście dalszą część konwersacji odbyli za zamkniętymi drzwiami. – Nadia odwróciła się w stronę Lenory. – Ty też dołącz. Tak jak Mark i Theo. Czas wyjaśnić prawdę.
– Wiedziałaś o tym? – zapytała z niedowierzaniem.
– Idź. Później porozmawiamy.
Lenora ruszyła za swoimi rodzicami, cały czas mogąc uwierzyć w to, co usłyszała od Evelyn i Nadii. Nadzieja, Ader, Evelyn, Restandor, Lara... Wszystkie te słowa kotłowały się w jej głowie, a ona próbowała uporządkować myśli. Bez skutku.
Nadia kiwnęła głową w stronę paru osób. Ku przerażeniu tłumu, około dwudziestu ludzi nagle zmieniło swój wygląd – starsi mężczyźni i kobiety odmładzali się, grubi szczupleli, ci co byli w postaci dzieci nagle stawali się dorośli. Oto pośród zwykłych śmiertelników pojawiły się Konie w swoich ludzkich postaciach.
– Pozwoliłam sobie zaprosić paru własnych gości – powiedziała głośno Klacz. – Pod nieobecność władców, będą pilnować, by nikomu nie stała się krzywda, a w razie konieczności powstrzymają niespokojnych.
Usłyszeli szemranie tłumu, ale nikt z nich się nie odwrócił. Grupą wyszli z sali i skierowali się na piętro, w miejsce gdzie znajdowały się gabinety Nicolasa i Michaela. Ten pierwszy otworzył drzwi do swojego. Evelyn weszła do pomieszczenia z pochyloną głową. Wyglądała jak cień samej siebie. Jej mąż zaś początkowo tamował wszystkie emocje, ale kiedy zamknęły się drzwi za Theom, zmienił się – opuścił ramiona i spojrzał na Evelyn ze złością, ale i ze smutkiem.
– Co to miało znaczyć?! Czy chcesz mi powiedzieć, że od początku spiskowałaś z nim?
– Nicolas, proszę, pozwól mi wyjaśnić...
– Kochałem cię – powiedział z rozpaczą. – Kochałem cię tak bardzo, że poślubiłem cię wbrew woli mojej rodziny, zaufałem ci, wprowadziłem cię do mojego rodu. Nigdy nie traktowałem cię źle, ale teraz, po tylu latach, okazuje się że jesteś jego siostrą. – Przesunął dłońmi po twarzy. – Czy wtedy gdy siedziałem w lochach, ty żyłaś w luksusach? Czy ci strażnicy mówili prawdę i faktycznie się im oddawałaś? A może to z nim dzieliłaś łoże?
Restandor spojrzał na niego z pogardą, a następnie uśmiechnął się do Evelyn. Ta skuliła się jeszcze bardziej. Lenora spojrzała na nią z niedowierzaniem. Nie umiała określić, co poczuła kiedy się o tym dowiedziała – złość, smutek, niepewność? Jednak źle odebrała zdradę osoby, którą chciała nazywać matko. Naprawdę chciała, by ich relacja się pogłębiła, szczególnie, że ufała jej. Naprawdę jej ufała.
– Spójrzcie na nią – powiedział Pan. – Nie myśl sobie, że będziemy cię łagodniej oceniać, Gesandor, jeśli zrobisz tu minę niewiniątka. Zakradłaś się jak żmija do naszej rodziny, ale od początku wiedziałem, że nie jest to dobry pomysł. Niestety, zwiodłaś mojego brata i przez to jesteśmy tu i teraz, a niektórzy przez to są na świecie, choć ich nie powinno być. – Spojrzał na Lenorę. Ta odczuła to jak cios w twarz.
– Czy to ja wybrałam by przyjść na świat? – warknęła.
– Gdyby nie wy i nasz ojciec, nie wybuchnęłaby wojna pomiędzy nami a Equus. Nie musielibyśmy tu stać oceniać ludzi za ich winy, które popełnili by przeżyć. – warknęła Evelyn.
– Przeżyć? – Restandor się zaśmiał. – Miałaś wszystko. Musiałaś jedynie spełnić wolę naszego ojca. Kiedy tego nie zrobiłaś i zdradziłaś, słusznie wtrąciłem cię do Ydah, by cię Naznaczyć.
– Słusznie? – wrzasnęła. – Najpierw zabiliście Adera, ale to wam nie wystarczyło! Gdyby nie Serena, on by to zrobił do końca! Jak mogłeś posłać mnie na tortury takie jak te? Sam to przeżyłeś i ty i Lara. A ja mogłabym tego nie przeżyć, a i tak nie zapłakalibyście nade mną.
– Myślisz, że tego chcieliśmy?! Czasami by postąpić słusznie, trzeba się przemóc i przestać patrzeć tylko na siebie. Ja i Lara potrafiliśmy zagryźć zęby i zrobić coś dla dobra rodziny, ale ty nie. A teraz zdejmij zaklęcie, które na siebie znów rzuciłaś, bo wyglądasz jakbyś była starsza ode mnie o dwadzieścia lat!
– Nie wiem o czym mówisz – powiedziała szybko.
– Zrób to – odparł słabo Nicolas. – Evelyn, proszę, przestań kłamać.
Zrobiła to, a Lenorze opadła szczęka. Kiedy Evelyn drżącymi palcami przesunęła po twarzy, ta nagle się odmieniła. Zniknęły drobne zmarszczki, pojawiły się delikatne piegi. Nagle z kobiety zrobiła się dziewczyna, niewiele starsza od Lenory. Różnica była znaczna, szczególnie jeśli chodzi o wygląd Nicolasa. Teraz bardziej wyglądali jak ojciec i córka niż jak mąż i żona. Restandor z aprobatą kiwnął głową.
– Doskonale. Teraz proszę, powiedz wszystkim ile twoje ciało ma lat.
– Dwadzieścia trzy. – szepnęła.
– A ile sama kończysz w tym roku? – W oczach Restandora pojawił się dziwny błysk.
– Tysiąc dwadzieścia cztery. – O ile to możliwe, głos Evelyn był jeszcze cichszy.
Nicolas odetchnął.
– Dlaczego... dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego kłamałaś?
– Dlaczego? – Młoda dziewczyna spojrzała na wszystkich z furią. – Wy tego nie zrozumiecie. Kiedy byłam małym dzieckiem, zostałam wraz z rodzeństwem zamknięta w Ydah. Spędziłam tam dziesięć lat. Dziesięć! Kiedy z niej wyszłam, wszyscy mówili mi, że to już koniec. Że teraz będę wolna i będę mogła robić to co chcę. Korzystałam z życia, aż w końcu się zakochałam. Kochałam Adera całym sercem, ale nagle okazało się, że muszę go porzucić. Dlaczego? Bo ojciec podczas obiadu wpadł nagle na genialny pomysł – ożeni swoje dzieci ze sobą, a mnie najmłodszą córkę uczyni Nadzieją brata. Doskonale to pamiętam, ty pewnie też – siedzieliśmy w jednym pokoju i wspólnie ustalaliśmy powody, dla których Madderus podjął swoją decyzję. Pierwsza myśl: czystość krwi. Byliśmy jednak zbyt młodym rodem, by o czymś takim pomyśleć. Dopiero potem Lara wpadła na pomysł, że możemy to wyjaśnić naszą Magią. Jeśli chodzi o nią, jedynie Duncanowie mogli z nami konkurować, ale my byliśmy rodem, który pochodził z Ziemi, więc mogliśmy powiedzieć, że ten zwyczaj zaczerpnęliśmy stamtąd. Nikt naprawdę nie wiedział, jak wyglądało życie na drugiej planecie. Musiałam to zrobić, bo byli moją rodziną. Ale kiedy powiedziałam o tym Aderowi, wściekł się. Powiedział, że nie mogę dopuścić do tego, by urodzić dziecko bratu – wyjaśnił mi, że te dziecko będzie mogło być narażone na przeróżne choroby, a że moja kondycja fizyczna po przebywaniu w Ydah była tragiczna, mogłabym nie przeżyć porodu. Jednak go to nie przejęło. – Spojrzała z nienawiścią na brata. – Nie tylko wyśmiałeś jego opinię, ale również doniosłeś na niego naszemu ojcu, który stwierdził, że po raz kolejny musi mnie „ochronić", dlatego wtrącił mnie drugi raz do Ydah! Drugi raz!
– To były tylko głupie domysły Adera – stwierdził Restandor. – Za bardzo się tym stresowałaś, przez co ciąża źle przechodziła. I tyle. Z drugim dzieckiem byłoby prościej.
– Niekoniecznie. – Lenora pokręciła głową. – Na Ziemi przez dwa lata uczyłam się biologii. Każdy z nas ma inne DNA i zestawy chromosomów, ale rodzina ma je zbliżone do siebie. Przez chów wsobny może dojść do różnych mutacji, do których zwykle nie dochodzi przy dzieciach z niespokrewnionymi rodzicami. Poza tym, przez połączenie tak bliskich genów, dziecko odziedzicza więcej wspólnego DNA niż zwykle.
Pan prychnął.
– Tutaj mogę się z wami zgodzić, ale naprawdę, nie obchodzą nas stare czasy. Bardziej chodzi o to, że Evelyn nigdy nam nie powiedziała kim jest, nie wspomniała też o tym, że była Nadzieją kogoś innego. To automatycznie podważa jej małżeństwo z Nicolasiem, a co za tym idzie prawa Lenory do naszego nazwiska.
– Że co?
– Bycie Nadzieją wiąże się nie tylko z przywilejami, ale także z obowiązkami. – Wyjaśnił Theo. – Przywilejem jest pewna pozycja i bezpieczne życie, obowiązkiem zaś danie potomka, jeśli żona nie może mieć dziecka. Wtedy Nadzieja automatycznie staje się żoną, a pierwsza najczęściej zostaje odesłana do rodziny.
– Say what? Dajcie mi jakikolwiek dobry powód dlaczego coś takiego ma rację bytu. Nie pomyśleliście nigdy o takiej instytucji jak rozwód?
– Może kiedyś twój pomysł mógłby zostać wysłuchany, ale teraz już nie masz prawa głosu – powiedział Pan. – Teraz jesteś już nikim.
– Zamknij ryj – warknęła. – Nie jestem nikim. Jestem Czarodziejką. Mam jej imię i mam jej prawa. Wsadźcie sobie pozostałe tytuły wiadomo gdzie, ale tego mi nie zabierzecie. Co to to nie. Poza tym, co Lily daje tytuł Księżniczki? I tak jest tylko Naznaczonym dzieckiem bez wolnej woli, które nie umie posługiwać się Magią. A jak większość z was już widziała, mam ogromną moc.
Mark spojrzał się na Restandora i również zabrał głos.
– Poza tym, skąd królowa miała wiedzieć, czy nie umarłeś? Byłeś w Ydah przez przeszło tysiąc lat, mogła uznać że nie żyjesz.
– To o co ją oskarżasz jest nielogiczne i niesprawiedliwe. – powtórzyła Lenora. Nagle przyszedł jej do głowy kolejny pomysł. To może się udać, pomyślała. Spojrzała błagalnie na Nicolasa, robiąc minę jak największego niewiniątka. – Proszę. Zrób coś!
Może faktycznie jej gra coś zdziałała, ale Nicolas nie dał po sobie tego poznać. Sam jednak jeszcze raz spojrzał na Evelyn i zapytał:
– A co się z tobą działo później?
– Kiedy ponownie wyszłam z Ydah, zrobiłam to po to, by zastąpić swoją siostrę. Lara nie potrafiła zajść w ciążę, prawdopodobnie ze względu na swoje Naznaczenie. Mi poszło szybciej. Kiedy byłam już przy nadziei, wrócił Ader. Wcześniej na te parę lat wyruszył na południe, do swojej przyrodniej siostry, Sereny. Kiedy dotarły tam plotki o moim powrocie z więzienia, natychmiast wyruszył do mojego domu. Gdy się z nim ponownie spotkałam, nie popełniłam tego samego błędu. Od razu spotkałam się z rodzeństwem i ojcem, by zażądać pozwolenia na ślub. Nie powiedziałam im o tym, że jestem w ciąży. Ojciec zgodził się na to, jeśli Serena zostanie Nadzieją Restandora. Ja w tamtym czasie starałam się ukryć wszystkie objawy.
– Co ci się nie udało. Lara przejrzała cię niemal od razu. Chciałaś uciec z naszym dzieckiem, ukraść nadzieję naszego rodu.
– Dobrze wiesz, że Ader byłby dla niego lepszym ojcem niż ty.
– Uważałbym na twoim miejscu z powtarzaniem tego imienia, Evelyn – Theo uśmiechnął się z kpiną. – Twój mąż stara się tego nie okazywać, ale za każdym razem kiedy wypowiadasz jego imię ma minę jakbyś uderzyła go w twarz.
– I tak już kończę. Kiedy urodziłam martwe dziecko, nikt nie przejął się mną, tylko wszyscy mnie obwiniali. Ojciec już nie żył, a ty rządziłeś jako król z Larą, podczas gdy ja byłam twoją klaczą rozpłodową.
Restandor prychnął. Lenora spojrzała na Evelyn ze współczuciem. Takie historie nigdy nie zdarzały się blisko niej, jedynie gdzieś w dalekich krajach, gdzie mogła to wytłumaczyć inną kulturą. Tutaj nie umiała się na to zdobyć, a to, że pozostali nadal zdawali się być przekonani o winie Evelyn, denerwowało ją jak nigdy.
– Uciekłam stamtąd tylko dzięki Aderowi. W nocy przyjechał do pałacu z zaufanymi ludźmi i wywiózł mnie tu, do Centrum. Mniej więcej w tych okolicach wzięliśmy ślub, w czasach gdy tego pałacu jeszcze nie było, a stał tu mniejszy, drewniany pałacyk myśliwski. To tu poznałam moją przyjaciółkę, Mirto i to tu miałam zacząć z nim lepsze życie. Jednak jak wszyscy wiemy to mi nie wyszło, bo ta morderczyni wbiła mu nóż w serce, przez co już chwilę po wypowiedzeniu ostatnich przysiąg zostałam wdową.
– Dokończę tę historię – zamknęliśmy naszą siostrę w Ydah, bo tak nam przykazano. Tam miała zostać Naznaczona, ale w sprawę wtrącili się Duncanowie i Equus, przez co zrobiła się z tego wojna. Evelyn uciekła w połowie Naznaczona, a nas wtrącili do Ydah. Lara cały czas tam jest, ja wyszedłem pięćdziesiąt lat temu. Koniec historii.
– Nie, to nie jest koniec historii. – Wzrok Evelyn był pełen złości, nienawiści, smutku. – Po odzyskaniu wolności, byłam znana pod innym tytułem. Kiedy zatrzymałam rzeź miasta, którą przeprowadzały Konie Ognia, ludzie nazwali mnie „tą, która zna Ich język". Odkupiłam tym swoje winy u Sereny i zostałam jej doradczynią. Później doradzałam jej synowi, a następnie synowi jej syna. Po wielu latach z powrotem wróciłam na dwór, by znowu doradzać następnym królom. Większość z was zna tę legendę. – Spojrzała się na wszystkich po kolei. – O kobiecie, która spędziła życie doradzając władcom z waszego rodu, która znała historię ludzkości, bo sama ją przeżyła.
– Doradczyni Królów – szepnął Nicolas. – To dlatego pojawiłaś się w moim życiu? By nam pomóc?
– Usłyszałam, że Restandor wrócił z Ydah. Wiedziałam, że zechce sięgnąć po koronę, którą stracił wiele lat temu. Musiałam dotrzeć do was, byście przyjmowali moje rady jak go pokonać. – Westchnęła. – Uwierz mi, nie chciałam się w tobie zakochiwać. Zawsze swoje zajęcie traktowałam z powagą i nigdy nie miałam czasu na szukanie miłości, zresztą jej nie potrzebowałam. Kiedy rozwiązalibyście ten problem, znów bym zniknęła i powróciła za wiele lat. Zawsze tak robiłam.
Restandor uśmiechnął się szeroko i spróbował pogładzić Evelyn po policzku. Ta cofnęła się ze wstrętem.
– Cieszę się, że wyjaśniłaś już tło do moich roszczeń, moja droga siostro. I za to, że pomogłaś mi odzyskać ten tron.
– Jak ci pomogła? – zapytała Lenora.
Ta historia była poruszająca, ale wciąż nie mogła zrozumieć jakim cudem wojska Restandora miałyby się zmaterializować pod ich bramami.
– Jest Naznaczona. To wystarczy.
Evelyn spojrzała na niego z przerażeniem.
– Patrzyłeś przez moje oczy, tak? Przez moje i... Lily?
Nicolas i Michael odwrócili się w stronę Restandora.
– Przychodzisz do naszego domu, pijesz nasze wino, grozisz mojej żonie i śmiesz jeszcze stawiać nam warunki? Nie mamy nawet pewności, czy twoje wojska faktycznie stoją przed bramami, płachty strażników mogą być sfałszowane.
Restandor klasnął w dłonie. Przed nimi ukazał się obraz ogromnej armii. Żołnierze równo stali w szeregach, a ich twarze był zasłonięte przez czarne hełmy. Każdy z nich trzymał rękę na mieczy lub włóczni. Nagle poczuła jak zapada się jeszcze dalej w tę iluzję i zobaczyła kolejne zastępy, tym razem kawalerii. W tle majaczył machiny wojenne i łucznicy. Zerknęła na twarze dorosłych. Nicolas i Pan mieli zaciśnięte usta i pięści. Evelyn patrzyła się na wojska z dziwną pustką w oczach. Wymieniła spojrzenia z Markiem. Nie zapowiadało się to dobrze. Kiedy tydzień temu, podczas swoich urodzin spotkała się z armią królewską, było ich z dziesięć razy mniej. Poza tym, oni dopiero co wyruszyli z gór. Zanim dowiedzą się co się stało i tu dojdą, minie co najmniej tydzień.
– Nie zaprzeczam, że również macie wykwalifikowaną armię. Dodatkowo w Kryształowym Pałacu stacjonują teraz osobiste straże tych wszystkich lordów, którzy przyszli się do was bawić. Macie też przynajmniej tyle samo koni co my. Oprócz tego z dziesięć Księżniczek, Czarodziejkę i naszą piękną Nadię. Jeśli zacznę oblężenie, mielibyście dużą szansę na przeżycie... gdyby nie ja. Moglibyście mnie zabić nawet teraz, tak jak i mojego syna, lecz wtedy cała armia runie na was i was zaleje. Możecie też umocnić bramy i przeczekać oblężenie, ale szybko skończą się wam zapasy. Jedzenie jest możliwe do stworzenia przez Magię, ale prócz smaku nie ma żadnych wartości odżywczych i nie syci, a nie samą wodą żyje człowiek. Poza tym, teraz macie z dwa razy więcej ludzi do wykarmienia niż zwykle, więc zapasy skończą się dwa razy szybciej. Możemy jednak zapobiec tej tragedii, jeśli przystaniecie na moje warunki.
– Jakie one są? – zapytał Michael.
– Po pierwsze, Nicolas abdykuje i klęknie przede mną. Oboje zrzekniecie się swoich praw do tronu. W zamian za to, pozwolę się wam udać na Północ, by tam żyć na wygnaniu. Zapewnię wam należyte warunki. Po drugie, Evelyn wróci do mnie jako moja Nadzieja.
– Wykluczone – warknął Nicolas.
– Nicolas, błagam cię, nie. – Evelyn spojrzała na niego z szaleństwem w oczach. Jej głos brzmiał bardzo rozpaczliwie. – Zrób to, o co prosi.
– Mam mu cię oddać? Tego właśnie chcesz?
– Jeśli mu odmówisz, zabiją cię. Proszę...
– Nie płaszcz się przed nim. – Restandor szarpnął ją za rękę. – Jesteś Gesandor i nie zamierzam pozwolić, byś płaszczyła się przed Duncanem jak suka.
Zobaczyła zmianę w oczach ojca. Nicolas bez słowa sięgnął po miecz.
– Zapomnij o broni, głupcze. – Głos Restandora był przesiąknięty sarkazmem. – Jeśli zaczniesz ze mną walczyć, nie wyjdziesz z tego cało. Bo gdy podnosisz rękę na mnie, podnosisz ją na cały ród Gesandor, a moja kochana siostra Lara zyskała doświadczenie jako królewski kat. Nikt jeszcze przed nią nie uciekł, prawda Evelyn?
Lenora patrząc na twarz swojej matki widziała niesłychane przerażenie. Nigdy nie widziała takiego strachu. Nigdy.
– Powróćmy do tematu naszej rozmowy. O ile się nie mylę, za niecały miesiąc moja siostra Lara wychodzi z Ydah. Niestety, spędziła tam niezasłużone tysiąc lat, podczas gdy ty, siostro – wskazał głową na Evelyn. – cieszyłaś się wolnością. Jako zadośćuczynienie, zostaniesz z powrotem tam wysłana, gdy urodzisz mi dziedzica. Wasza matka, Sashem, zostanie tutaj, jako mój zakładnik. Jeśli wywołacie bunt i będziecie próbowali obalić mnie z tronu, to ona zginie pierwsza. To wszystkie moje warunki. Rozumiem, że dla niektórych z was mogą być ciężkie do zaakceptowania – Tu spojrzał na Nicolasa. – ale oprócz nich przewidziałem również nagrody, świadczące o mojej... łasce.
Dziewczyna zadrżała. Słysząc głos Restandora poczuła, że ta łaska nie będzie dla nikogo komfortowa. Po raz kolejny pożałowała, że nie ma koło niej Nadii. Kiedy poczuła na sobie wzrok Restandora, podniosła głowę i spojrzała mu w oczy. Jestem Czarodziejką, pomyślała. Nie ugnę się przed nim.
– Myślę, że tobie Lenoro będzie się najciężej dostosować do nowych warunków. Z dnia na dzień trafiłaś do raju, z którego teraz jesteś wyrzucana. Rozumiem, że ciężko będzie ci się oswoić z nową rzeczywistością, ale nie martw się, nie wszystko jest stracone. – Spojrzał się na Theo. – Mój syn wkracza w nowe życie tak jak wcześniej ty. Będzie potrzebował kogoś, kto wesprze go w nowej dla niego sytuacji, bądź co bądź, nie na co dzień człowiek zostaje następcą tronu! Niestety jednak przez błąd twojej matki, będziesz musiała się zmierzyć z reputacją bękarciej księżniczki. Ale nie martw się, mogę ci zaproponować dobrą ofertę, dzięki której zapewnisz sobie lepszy los – tak jak twoja matka tysiąc lat temu tak teraz i ty zostaniesz Nadzieją Theo.
– ŻE CO?!
Tym razem Nicolas nie wytrzymał. Szybko znalazł się przy Restandorze, przyparł go do ściany i przyłożył mu miecz do szyi.
– Nie pozwolę na to, byś poniewierał moją żonę i córkę – warknął. – Zabij mnie, masz Magię, ale nie pozwolę, by obie zostały nędznymi nałożnicami!
Gdy tylko wypowiedział te słowa, zabłysło światło i odrzuciło go do tyłu. Uderzył w przeciwległą ścianę i osunął się na ziemię. Evelyn przycisnęła dłonie do ust i ruszyła w jego stronę. Została jednak zatrzymana przez swojego brata, dlatego do Nicolasa podbiegł Pan. Kiedy pomógł mu powoli stanąć na nogi, Lenora odetchnęła z ulgą widząc, że nie stało mu się nic poważniejszego. Wyglądało jednak na to, że upadek go zamroczył.
– Nie wiem, której części nie zrozumiałeś – powiedziałem, że zostanie Nadzieją, a nie nałożnicą. – Głos Restandora był wyjątkowo spokojny. – Myślę, że ten temat jest wyczerpany. Michael, teraz przyszła kolej na ciebie, a raczej na twoją córkę, która tu nie jest obecna. Chciałbym prosić cię o jej rękę dla mojego syna, Theo.
Pan nie zareagował tak jak Nicolas. Spojrzał się chłodno na mężczyznę i rzekł.
– Lily to jeszcze dziecko, ma trzynaście lat.
– Fakt. Dlatego do ślubu dojdzie dopiero za dwa lata, kiedy dziewczyna skończy piętnaście lat. Naznaczeni generalnie nie starzeją się, ale jest młoda i jest możliwość, że jeśli będzie przebywała z innymi ludźmi takimi jak ona dojrzeje o te dwa lata. Oczywiście wiem, o czym myślisz – zaręczyny można zerwać, a zanim dojdzie do ślubu zdążysz znaleźć sposób na zabranie swojej córki. Dlatego przed waszym wyjazdem na Północ, Lily zostanie wysłana w bezpieczne miejsce, a Lenora zamknięta w Ydah. – Spojrzał na dziewczynę. – Nie martw się, nie na zawsze. Jeśli przyszła żona mojego syna okaże się bezpłodna po powiedzmy trzech latach małżeństwa, wyjdziesz stamtąd jako jego Nadzieja. Pięć lat w Ydah pomoże ci... odświeżyć umysł.
Spojrzała się na mężczyznę z przerażeniem. Do Ydah? Tam, gdzie jest Duch, do miejsca, które równie dobrze mogłoby być piekłem?
– A co jeśli nie? – Przełknęła ślinę.
– To w takim razie zostaniesz tam dłużej.
– Nie, błagam – szepnęła Evelyn. – Bracie, proszę. Wtrąć ją do lochu jeśli musisz, ale nie do Ydah! Nie tam... – Szarpnęła go za rękaw. – Błagam... ty też tam byłeś, wiesz co to znaczy czuć tę pustkę i strach cały czas! Nie skazuj jej na ten los, to moja córka...
– Co mnie ona obchodzi? – Prychnął. – To nie moje dziecko, więc gdyby nie jej Magia byłaby dla mnie tak samo istotna jak zeszłoroczny śnieg. Jesteście świadkami niezwykłej sytuacji – moja siostra ostatni raz prosiła mnie o coś w ten sposób wtedy, gdy chciałem zabić Adera. Ale koniec o nim. Nicolas jak widzę jest pewnie za słaby, by wypowiedzieć się w imieniu pozostałych, dlatego zapytam się ciebie, Michael – czy akceptujesz te warunki? Nie muszę ci chyba przypominać, co mogę zrobić, jeśli powiesz nie. Myślisz sobie, że już ci wszystko odebrałem, ale mam twoją córkę. Naznaczeni zwykli wykonywać nasze polecenia bez względu na to czego dotyczyły. Jeśli bym chciał, mogłaby sobie wydłubać oczy, odgryźć język, rzucić się z okna... Do wyboru do koloru.
Pan rozglądnął się po sali. Choć Lenora przez chwilę miała odrobinę nadziei, kiedy napotkała spojrzenie wuja zrozumiała, że już przegrała. Dla niego najważniejsze było bezpieczeństwo Lily, nie jej. Skoro jego córka zostaje tutaj, będzie miał szansę na jej uratowanie, a ona w Ydah nie będzie zagrażała jej swoją pozycją. Zresztą, czy jeszcze jakąś miała? Nie była już księżniczką i Czarodziejką, tylko Czarodziejką.
– Akceptuję.
* * *
Trzy dni przed oblężeniem Kryształowego Pałacu
Evelyn zgrabnie zeskoczyła z ciemnej klaczy i zabezpieczyła wodze. Spojrzała w stronę pagórka, gdzie znajdowało się sanktuarium Equus. Niesamowite, że to jest to samo miejsce co tysiąc lat temu, pomyślała. Kiedyś to był trawiasty pagórek, teraz cały zarósł. Ale zasady się nie zmieniają. Do Koni podchodzi się na nogach, nigdy nie wierzchem.
Idąc po ściółce leśnej przypomniało jej się jak robiła dokładnie to samo wiele lat temu, ale w białej sukni ślubnej. Spojrzała w stronę szczytu. Obeliski zostały zburzone, pewnie podczas jednego z powstań. Byliśmy głupi, myśląc, że jak wyjedziemy na południe będziemy bezpieczniejsi. Trzeba było wziąć ślub pod okiem Sereny, wtedy nie zdarzyłaby się żadna z tych strasznych rzeczy.
Kiedy stanęła na szczycie, rozejrzała się. Spojrzała na kamienie ułożone na kształt siedmioramiennej gwiazdy. Jej idealny kształt miał symbolizować równowagę, jaką stanowiła siódemka Equus. Na jej środku stał nieobrobiony kamień, który zastępował dawny pięknie wyrzeźbiony ołtarz. Spojrzała na figurki Koni, przypominając sobie czasy, kiedy chodziły między ludźmi i kiedy były im bliższe niż kiedykolwiek.
Zamknęła oczy, i głośno odetchnęła. Wspomnienia wracały, a kiedy otworzyła oczy, spojrzała na jej niedoszłego męża. Na Adera. Patrząc na niego poczuła ukłucie w sercu. Minęło tyle lat... Dlaczego więc jego widok wywołał w niej takie uczucia? Jeszcze wczoraj miałaby problem z przypomnieniem sobie jego twarzy, ciała, głosu. Teraz to wszystko powróciło, a on również patrzył się na nią, tym wzrokiem który zapamiętała na wiele lat. Podszedł do niej, a kiedy objął jej twarz dwiema dłońmi odczuła to tak, jakby naprawdę ktoś tam stał.
– Musisz być silna, Evelyn – szepnął. – Wiem, że przeżyłaś wiele złych rzeczy, ale musisz jeszcze wytrzymać...
– Po tylu latach jestem już zmęczona... Nie wiem, czy dam radę to zrobić. Naprawdę nie wiem.
– Pamiętasz te proroctwo, które znalazłaś w moim domu po mojej śmierci?
– Tak.
– Pamiętasz co się stanie, jeśli go nie wypełnisz?
– Tak. Sama myśl o tym napawa mnie przerażeniem... Ale nasza rodzina jest już w komplecie. Co jest jeszcze potrzebne do jego wypełnienia?
Ader uśmiechnął się smutno i pocałował ją w czoło. Jego usta były chłodne jak lód. Zadrżała.
– Postaraj się odnaleźć w sobie siłę do przebaczenia.
– Jeśli myślisz o tym, że mam pojednać się z rodzeństwem, nie mogę tego zrobić. Nie zrobię tego ani mężowi, ani córce. Złamie to im serce. – Spojrzała się na niego z przygnębieniem. – Ty sam padłeś ich ofiarą... A sprzymierzenie się z nimi jest niemożliwe.
Wysunęła się z objęć swojego pierwszego ukochanego i powiedziała smutno:
– Szkoda, że nie jesteś prawdziwy i że faktycznie nie mogę spocząć w twych ramionach. Szkoda, że ten głupiec zbyt dosłownie zinterpretował słowa ojca i że ta morderczyni wykorzystała to w ramach swojej zemsty. Szkoda, wielka szkoda...
– We trójkę jesteście do siebie bardzo podobni. Choć dzieli was tyle rzeczy... – Ader również odszedł dwa kroki.
Evelyn posłała mu delikatny uśmiech.
– Tak, masz rację. Kiedyś mogliśmy być wielcy, wspaniali i niezwyciężeni. Kiedyś, gdy byliśmy jeszcze jednością – ja, Restandor i Irene, my, rodzeństwo Gesandor.
Poczuła jego usta na swoich.
– Pamiętaj jeszcze o jednym. O tym co ci powiedziałem. Co było pierwsze, na niebie? Słońce czy księżyc.
– Cały czas tego nie rozumiem. – Pokręciła głową.
– Zrozumiesz. Musisz.
* * *
Dzień po oblężeniu Kryształowego Pałacu, południe
Jej ciemne, brązowe włosy opadły na plecy. Służąca uplotła jej warkocz, a gdy chciała wpleść w niego perły, Lenora odesłała ją. Młoda dziewczyna odeszła bez słowa.
Perły są symbolem łez, pomyślała. A ja nie zamierzam płakać. Spojrzała w swoje odbicie, a następnie na sukienkę, która wisiała za nią. Była prosta, cała czarna, bez większych ozdób. Można by powiedzieć, że żałobna. Nie chciała jednak, by tak ją zapamiętano – pokonaną księżniczkę, bez praw do tronu. Chciała by każdy zobaczył w niej ogień.
Nie zastanawiała się długo. Stworzyła ziemskie ubrania – niebieskie dżinsy i prosty, czarny t–shirt. Dotknęła jednej i drugiej brwi palcem. Obie natychmiast się przyciemniły, a włoski wyczesały się w górę. Lekko przejechała opuszkiem wzdłuż linii rzęs, które podkręciły się i poczerniały. Schyliła się i założyła adidasy.
Zapukała w drzwi. Po chwili usłyszała zgrzyt otwieranego zamka, a na progu stanął strażnik.
– Jestem gotowa. – Dawno jej głos nie był tak bezbarwny.
Gdy była prowadzona korytarzami Kryształowego Pałacu, przypomniała sobie jak została tu przyprowadzona po raz pierwszy. Uciekała wtedy z Zamku Davida, mając nadzieję, że znajdzie tu bezpieczeństwo. Niestety, szybko zrozumiała, że bez względu gdzie się znajdzie i tak będzie jej groziło niebezpieczeństwo i nie ochronią jej żadne mury. Nikt mnie nie ochronił. Ani rodzice, Magia, czy Nadia.
Kiedy stanęła w drzwiach Sali, spojrzała na postać Restandora, który górował nad pozostałymi zebranymi. Nie widziała obok niego swojej matki. Zaraz po tym jak Michael poddał zamek, zostały rozdzielone. Ojciec i on dostali pozwolenie na dzisiejszy wyjazd. Może już ich tu nie ma? Nie wiedziała też co się stało z Markiem. Miała nadzieję, że był bezpieczny, tak jak Nadia i Konie. Znając swoją Klacz dziewczyna wiedziała, że na pewno nie chciała poddać się bez walki, ale co mogła zrobić stojąc naprzeciwko tej ogromnej armii, uważając by nie skrzywdzić gości? A jeśli jednak spróbowała to co mogło się stać? Może straciła życie?
Przestąpiła przez próg i poczuła na sobie spojrzenia dziesiątej ludzi. Nie interesowało jej jednak to, jakie mają miny oraz co sądzą o tym co się ma stać. Szła prosto przed siebie i nie spuszczała wzroku z twarzy Restandora. Kiedy stanęła z nim twarzą twarz, została obrócona za pomocą Magii o sto osiemdziesiąt stopni. Zacisnęła zęby.
– Lenoro Duncan, zostajesz oskarżona o zdradę, o spiskowanie przeciwko mnie i mojemu rodowi. Oskarżam cię o przywłaszczenie sobie tytułu następczyni tronu i morderstwo moich ludzi. Karą za te przestępstwa jest śmierć. – Nastała cisza. – Ale ze względu na twoją matkę, a moją siostrę i Nadzieję, złagodzę tę karę. Zostaniesz zesłana na pięć lat do Ydah, z możliwością przedłużenia wyroku. Niech Śmierć pozwoli znaleźć ci tam spokój i niech duchy tamtej krainy odpuszczą ci twoje grzechy. Czy masz jakieś ostatnie słowo?
Rozglądnęła się po sali. Wszyscy zdawali się być rozmazani, a ona czuła łzy w oczach. Nie płacz. Jesteś Czarodziejką!
– Aż do śmierci. – Jej drżący głos rozległ się echem po pomieszczeniu. Usłyszała cichy szmer. Niektórzy powtórzyli za nią.
Nie zobaczyła reakcji Restandora. Poczuła mrowienie, a następnie przed nią ukazała się błękitna spirala. Na początku była mała, później zaczęła jednak szybciej wirować, a jej promienie na przemian nabierały różnych odcieni niebieskiego – od bardzo jasnego i jaskrawego, przez bardziej stonowany, aż do ciemnego indygo, przechodzącego niemal w czerń. Każdy z promieni zdawał się buchać niczym ogień, a kiedy wszystkie zwolniły by się niemal zatrzymać, dziewczyna w milczeniu ruszyła w stronę portalu do Ydah. Serce jej waliło, a ona zbliżała się do niego nie ubłagalnie. Przystanęła dosłownie pięć centymetrów od płomieni.
– Niech Śmierć ma mnie w opiece – szepnęła i weszła w portal do piekła.
~*~
Okej, that's it. Jeśli ktoś dotarł do końca, to macie mój szacunek XD. Niechaj Konie będą z wami wszystkimi! 😂
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro