Rozdział 21
Sto sekw. Dziewczyna przypatrywała się tej niewyobrażalnej sumie z okrągłymi oczami, wciąż przebierając palcami przez złote monety. Dopiero głos matki oderwał ją od blasku złota.
– Seleno, czy napisałaś już list do ojca?
Kiwnęła głową. Oczywiście, że to zrobiła. Gdy matka dowiedziała się, że ma przybyć poseł od niego, od razu zagoniła ją do napisania listu. Zrobiła to, choć jej wiadomość była raczej krótka i treściwa, ta od matki zaś długa i pełna szczegółów. Ciekawiło ją, która zadowoli go bardziej. Poszła do pokoju i przyniosła swój złożony list. Matka bezceremonialnie otworzyła kartkę i zmrużyła oczy, patrząc na jej treść. Spojrzała na nią z powrotem i Selena poczuła dreszcz. Nie wyraziła jednak swojego niezadowolenia, za to z uśmiechem przekazała wiadomość eleganckiemu wojskowemu.
– Mam nadzieję, że sytuacja na trakcie jest spokojna.
– Jest, moja pani, choć od ostatnich zdarzeń napięcia rosną.
Oderwałam się od innych rozmyślań. Napięcia?
– Mam nadzieję, że to nic szczególnego. – Głos matki był napięty. Każdy problem mógł skutkować przedłużającą się nieobecnością ojca.
– Niestety, ale zapowiada się na to, że kłopot jest poważniejszy, niż przypuszczaliśmy – powiedział po chwili. – Odnaleziono Lenorę Duncan. Żywą.
Matka zacisnęła usta.
– Myślałam, że zabiliście ją, jak była niemowlęciem.
Wszyscy tak myśleliśmy.
– Niestety, okazało się to kłamstwem. Konie podmieniły dzieci i zabrały dziewczynę na Drugą Planetę. Teraz ma czternaście lat i od dzieciństwa żyje rządzą zemsty o stracone dziedzictwo. Przybyła na Equsses, by zabrać tron naszemu królowi.
– Król nie będzie się bał czternastolatki – powiedziała pewnie.
– Dziewczyna była już nasza – przyznał i westchnął. – Gdyby nie interwencja Koni, sytuacja byłaby inna.
– Chce pan powiedzieć, byłaby martwa? – zapytała Selena.
Odwrócił się w jej stronę i pokręcił głową.
– Nie. Plany króla wobec dziewczyny się zmieniły.
Chciała dopytać ale matka skarciła ją wzrokiem.
– Tak czy inaczej, dziękuję za informację. – Uśmiechnęła się smutno. – Mam nadzieję, że nawet jeśli dojdzie do wojny, będzie ona krótka.
– Zrobimy wszystko co w naszej mocy, by tak było. – Skinął głową. – Muszę was przeprosić, ale czas na mnie.
– Dziękujemy. Miłej drogi.
Gdy zamknęły się za nim drzwi, matka bez słowa ruszyła w jedną stronę, a ona w drugą. Jeszcze raz przejechała palcami po złotych monetach. Na ile im to starczy? Co najmniej na pół roku.
– Widzisz, tak narzekasz na swojego ojca, a on o nas tak dba. – Głos matki był ostry jak brzytwa.
– Nie narzekam na niego. – Broniła się. – Napisałam po prostu, że chciałabym zobaczyć go, a nie pieniądze. Naprawdę dawno go nie widziałyśmy...
Ręce matki wprawnie pokroiły warzywa i zioła. Te pierwsze wrzuciła do miski, a następnie postawiła ją na palenisku, by po chwili wręczyć Selenie łyżkę do ich mieszania. Następnie zabrała się za zioła. Oberwała korzenie i ostrożnie ułożyła je nieopodal ognia. Zgarnęła wcześniejszą porcję i wrzuciła do słoja.
– Twój ojciec jest w czasie wojny, Seleno. Walczy o nasz kraj, walczy dla nas. Nigdy o tym nie zapomnij. Mógłby nas zostawić na pastwę losu, ale nie zrobił tego. Zanim go osądzisz kolejny raz, rusz głową.
Nie osądzam go, pomyślała. Jestem mu wdzięczna za to, że się o nas troszczy, ale nikt nie jest idealny, każdy ma wady. Wiem, że trwa wojna i wiem, że nasze życie zależy od jej rezultatu. Rozumiem to, naprawdę. Ale czy naprawdę ta wojna jest dla niego ważniejsza od rodziny?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro