Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział VI Tralalala

- Ahh dziadku... Jak że miło mi cię znów widzieć. Nawet sobie nie wyobrażasz. - Zagadałem do jak wcześniej wspomniałem dziadka kiedy babcia z Krzysiem poszli po coś. Nawet nie wiem po co, ale dziadek też nie wie, więc jest okej. Prawie znaleźliśmy ławke to sobie usiedliśmy.
- A myślisz że mi nie?! Kiedy ja cie ostatnio widziałem?! Z jakieś 2 lata temu. I jak żeś urósł! Ta młodość... Starość to tylko utrapienie! Nic się zrobić nie da, choćbym jak chciał, bo zaraz albo coś w krzyżu strzyknie, albo babka drze sie żebym się nie przeforsował, bo coś mi w krzyżu jebnie. Ciesz się ciesz póki masz możliwość.
- Czy ty aby czasem nie przesadzasz? Nie jesteś aż taki stary. Moja pani od chemii jest starsza, a jest taką jendzą! Szkoda gadać, szkoda gadać...
- A właśnie, jak tam oceny?
- A bardzo dobrze. Jestem zadowolony.
- A Tomek?
- On raczej też. Ale on ci to przyzna? Już prędzej by powiedział że wierzy w koniec świata.
- Ehhh tak się trzeba użerać. Jak myślisz po co cie tu przysłał tak nagle?
- Pojęcia zielonego nie mam - ahh znowu to zielone... Dlaczego nie różowe co? - Myślałem że Ty będziesz wiedział.
- No ja się tylko domyślać moge. Bo cóż mi innego pozostało. A właśnie, pamiętasz Klaudie?
- Tego fajnego króliczka? Oczywiście że pamiętam.
- Dla twojej wiadomość. Nie żyje. Zdech jakieś 8-9 miesięcy temu.
- Oł... Troche smutne...
- Troche tak.
- Co się z nią stało?
- Grubson ją zjadł jak nie patrzyliśmy. Wredne psisko. Ile oni tam tak łazić będą?! Ide ich poszukać. Za niedługo wróce, a ty tu siedź.
- Nie mam przecież pięciu lat! A po za tym to było dawno i nie prawda!
I poszedł... Nie, nie powiem wam o co chodzi z dawno i nie prawda. To było tak głupie że nie mam zamiaru tego opowiadać. Ech, dużo ludzi... Czy ten chłopak idzie w moją strone?!
- I'm sorry. Can you-AA przepraszam bardzo. Czy mógłbyś mi powiedzieć jak dojść na tę ulicę? - Mimo że pokazał mi palcem na mapie to pojęcia nie mam jak tam dojść...
- Niestety nie. Ja tu w odwiedziny przyjechałem, więc za bardzo się nie orientuje. Ale mój dziadek będzie wiedział. Zaraz wróci więc możesz na niego chwile poczekać.
- Em dobrze. - Jezu, jaki on jest słodki! Nie powinno się tak mówić o chłopakach, ale kurde no. On jest tego wart.
- A tak na marginesie. Co taki młodzieniec jak ty robi tutaj? Jak się domyślam nie przyjechałeś z sąsiedniej wsi na wycieczke
- Masz rację. Mieszkam w Londynie, a przyjechałem... W odwiedziny, tak! - Łohohoho a czemuż to nasz przybysz nagle wyskoczył z tym "tak" co?
- Ja nazywam się Kacper Pierzyna. Ale ty, możesz mówić mi Kacper. A jak ja mam się do ciebie zwracać?
- David Haward, ale mów mi David. Miło mi Cię poznać Kacper.
- Mi również niezmiernie miło. To poczekajmy jeszcze chwile i-
- Przepraszam! Czy moglibyście mi powiedzieć jak dojść na Różaną? - Kim ty jesteś dziewczyno? Nie widzisz że rozmawiamy?
- Przykro mi ale my też się za bardzo nie orientujemy. My też przyjazdem, ale jeśli tylko poczekasz, to jak wróci mój dziadek z babcią i Krzyśkiem to Cię nawet zaprowadzimy.
- Oł to kusząca propozycja. Tak więc poczekam jeśli to na pewno nie problem.
- Ależ skąd. Ja jestem Kacper Pierzyna a to mój towarzysz David Haward. Na mnie mów Kacper, a na niego David. Jak mamy na ciebie mówić?
- Paulina Jażębina.
- Okej. Zadam teraz pytanie. Ile macie lat? Jako że jesteś dziewczyną nie musisz odpowiadać.
- Hehe dzięki, ale odpowiem. W tym roku 18. A dokładniej za kilka tygodni - i ta duma wypisana na twarzy. A w ogóle to ma kasztanowe włosy. Nie jest zbyt wysoka, ale niska też nie jest. Taka książkowa cokolwiek to znaczy. Pulchniejsza, ale za to tak ładnie. Niebieskie oczy. Czerwona, rozpinana bluza, a pod nią biały podkoszulek, brązowe spadnie.
- Ja też za kilka tygodni 18. - Nasz obcokrajowiec za to ma szarą koszule. Jest dosyć niski, ledwo przerasta Paulinke. Mizerny troche. Chudy też. Ale na twarzy uroczy. W ogóle cały on składa się na takiego uroczego.
- No widzicie jak się zagraliśmy? Ja też mam 18 za chwile. - No a ja jak zawsze, brązowe spodenki i zielona podkoszulka.
- Ooo to może się będziemy spotykać przez ten czas który tu będziemy? Wymieńmy się numerami. Co wy na to? - Zaproponowała nasza kruszynka.
- Ja jestem za
- Co tak nieśmiało? Śmielej, śmielej - chyba to ona głównie prowadzi rozm- o!
- Dziadku, Babciu bo jest sprawa.
- No właśnie widze. Zostawiłem cie samego, a teraz jest was trójka.
- Zapytali mnie o droge a że za bardzo nie pamiętam to powiedziałem im żeby poczekali chwile na ciebie to pospacerujemy i prawie ich odprowadzimy. Co ty na to?
- Ja jestem za, ale to tylko nasza czwórka. Ty Krzysiek odwieziesz Staśke do domu. - Mówiąc to pokazał na niego palcem. Tak nie kulturalnie.
- Ehh dobrze. Wrócę, ale macie się za długo nie szlajać bo łby pourywam.
- Eee dobrze babciu...? - A co miałem zrobić? Mogłem tylko przytaknąć.
I ruszyliśmy na spotkanie przygody! A tak naprawdę to nie, ale można pomarzyć.
Ile trzeba się ułazić żeby dojść na tą Różaną to ja nie mam pytań.
- Ile jeszcze? Dziadku... Czy nie idziemy już przypadkiem za długo?
- Tylko jakieś 40-50 minut. Nie chisteryzuj.
- Nie chisteryzuje, ale Davida już też bolą nogi. Zróbmy sobie chwile przerwy.
- Popieram
- Ja też - oboje za mną, jak miło.
- Dobra, ale chwila bo nam babka głowy pourywa jak za późno przyjdźmy.
-... A-... N-... Nie no przerwa jest nieunikniona...
- Ale to słońce parzy. Za chwilę przytomność strace i będzie problem.
- A spróbuj mi tylko, ja cie na plecach wlec nie bede.
- Hehe okej
Po jakichś 6 minutach znowu ruszyliśmy i szliśmy tak jeszcze z godzine.
- O to juz Róża-
Nagle zaczęło mi się robić ciemno przed oczami. O co cho-

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro