Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział III I co?

- Krzysiu... Skąd ty znasz tę piosenkę?
- Twoja mama ją często śpiewała. To zapamiętałem. - Rzucił jakby to było tak oczywiste. Jakoś tak mnie to wyprowadziło z równowagi.
- Pojedziemy na jej grób przed wyjazdem?
- A naprawde tego chcesz? - Zapytał... O coś takiego... Nie jestem mu w stanie odpowiedzieć... Kochałem ją... Nadal kocham... Mimo jej śmierci. Umarła w wypadku samochodowym chroniąc mnie, bo wybiegłem na jezdnię. Odepchneła mnie na chodnik dzięki czemu wyszedłem z tego, nie doznając żadnych urażeń. Za to ona odniosła zbyt poważnie obrażenia. Lekarze ciągle przepraszali, za to, że nie byli w stanie nic zrobić. Pewnie dlatego, że ojciec już wtedy był "szychą". Mimo tego, że jeszcze nie do końca ogarniałem to co się stało ale... Ale ojciec nie wymyślał żadnych bajeczek. Powiedział sześcioletniemu chłopcu, że jego ukochana mama nie żyje, że już nigdy z nią nie porozmawia, nigdy się jej znów nie zwierzy z koszmarów sennych, które doskiwierają mu co noc, nigdy już nie powie, że ją kocha, nigdy już jej nie przytuli... Do tej pory pamiętam te wszystkie bolesne słowa, które zostały wypowidziane przez niego w tamtej chwili. Bolesne zarówno dla niego i dla mnie. Rozumiem go... Przynajmniej po część... Nie chciał słuchać tych, sprawiających za każdym razem ból, pytań, gdzie jest moja mama, a jego ukochana? Wolał od razu, żebym się z tym zmierzył. Ale mimo to, że teraz go troche rozumiem to... Miałem tylko sześć lat. Po tym zdarzeniu zamknąłem się w szczelniej skorupie wypuszczając do siebie tylko Krzysia. Ojciec zrobił to samo. Tylko szczelniej. Wrzucił się w wir pracy. Zapominając o mnie. Wydaje mi się, że Krzyś na samym początku został zatrudniony głównie do opieki nademną i mamą. Z tego co pamiętam to właśnie on wraz z nią, spędzali ze mną bardzo dużo czasu kiedy byłem mały. Chyba po pewnym czasie okazało się że Krzysztof jest bardziej kompetentny do pracy u "Pana Tomasza" niż ci, którzy przychodzili na romowy kwalifikacyjne do jego firmy. Tak mi się przynajmniej wydaje. Mam luki w pamięci i nie wszystko dokładnie pamiętam, ale chyba wszyscy tak mają. Coś jednak musiało się wydarzyć skoro uważam tak a nie inaczej.
- Chce, a raczej musze się z nią pożegnać i przeprosić za to, że nie będę przychodził do niej przez jakiś czas.
- Mam nadzieje że to się źle nie skończy, bo mam pewne obawy co do tego. - Powiedział nadal skupiony na drodze i prowadzeniu. Wiem o co mu chodzi... Od wielu lat nie moge spokojnie spać. Co noc śnią mi się koszmary. Budze się cały zlany potem i nie potrafie złapać tchu. Mimo że nigdy nie pamiętam co chwile temu mi się śniło. To wszystko się nasila, gdy zasypiam po powrocie z cmentarza. Bo dochodzi do tego, że budze się roztrzęsiony.
- Pojedziemy teraz?
- W tych ubraniach? Nie chcesz się przebrać? - Może i miał racje. Ciuchy są brudne od samochodu i ziemi na której leżałem.
- Moge jechać w tym. Jak byłem mały to bardziej brudnego mnie widziała i ty zresztą też. - Odwróciłem głowę w jego strone tak samo jak i on spuszczajac na chwile z oczu jezdnie.
- To jedziemy. - Powiedział i docisną pedał gazu.
Po paru minutach jesteśmy na miejscu. W ciszy wyszliśmy z samochodu i ruszyliśmy do grobu mamy. Ani ja ani Krzyś nie chcieliśmy się odezwać podczas drogi. Teraz, kiedy stoimy przed jej grobem. Piękny, bordowy marmur z którego został wykonany nagrobek, wyróżniał się na tle innych. Bardzo szybko się nagrzewa. Tak jak i dzisiaj, można by jajecznice robić. Jej zdjęcie, z czasu, kiedy miała 20-25 lat, zostało umieszczone w okrągłej ramce i przyczepione obok imienia i nazwiska.
"Joanna Pierzyna". Czemu musiałem się z nią tak szybko pożegnać? Chyba nigdy nie poznam odpowiedzi na to pytanie. *szzz* ten dźwięk dochodzi od strony krzaków *Grrr* a to zza moich... Pleców? Przecież za mną stoi tylko Krzysiek.
O co chodzi? Co jak co, ale swoim zmysłom to ufam ponad wszystko i nigdy się na tym nie przejechałem.
- Krzysiek... Czy ty zawarczałeś?
- Zdawało ci się. To pewnie z tych krzaków. Coś się tam rusza. Widzisz? -Powiedział intensywnie szukając wzrokiem, tego czegoś co odpowiadało za ten szmer.
- Wiem co słysza-
- Witajcie - słysząc to od razu się odwróciłem i teraz mam księdza przed sobą.
- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus - odpowiedzieliśmy zgranym chórkiem.
- Na wieki wieków amen moi mili. Co was tu sprowadza? - Ten uśmiech na jego twarzy jest zawsze taki prawdziwy... Kiedyś próbowałem też się tak uśmiechać. Nie wytrzymałem zbyt długo. Może to iść tym, że rzadko się uśmiecham.
- Przyszliśmy odwiedzić groby, bo za niedługo wyjeżdżam i chwile mnie nie będzie. Musimy się śpieszyć więc dowodzenia i życzę miłych wakacji. - Odpowiedziałem odchodząc. Krzyś również ruszył, aby wyrównać chód i dziwnie na mnie popatrzył. Pewnie chodzi mu o to, że użyłem liczby mnogiej. Tak. Chciałem pójść na jeszcze jeden grub. Mojego starego przyjaciela. Poznaliśmy się w przedszkolu i od tamtego momentu trzymaliśmy się razem. Wspierał mnie po śmierci mamy. Mimo że sam miał te 6 lat. Zawsze był bardzo dojrzały... Znaczy bardziej dojrzały ode mnie. Czułem że mnie wspiera ale... Nie byłem w stanie go przepuścić przez brame. Widział to. Nie starał się przedrzeć na siłę. Teraz stoję przed jego zakopanym ciałem mając 17 wiosen... Mimo że wypadek wydarzył się 6 lat temu, to sprawa nadal nie została wyjaśniona. A wręcz unieważniona. Nic się z nią nie dzieje jakby nikt się nie przejął śmiercią 11-latka, a ja nic nie jestem w stanie zrobić. "Mateusz Kostka". Wszyscy z mojego otoczenia powoli umierają. Chyba teraz strata ojca by mnie najbardziej zabolała... Jest moim jedynym rodzicem, mimo że jakoś zbytnio miłością do niego nie pajam. Gdybym Krzysztof... To ciężko by mi było się pozbierać. To jak strzał w kolano.
- Może się już zbieramy... - Zaproponował szeptem Krzysiek.
- Dobrze - zgodziłem się i ruszyliśmy w stronę auta. Kiedy już weszliśmy do pojazdu Krzyś odpalił go i ruszył. Jedziemy, jedziemy i dojechać nie możemy.
Nareszcie widać nasz dom i okna mojego pokoju. Pewnie jak wejde to od razu się rzucę na łóżko i zasne.
- To do jutra! - Krzyknąłem wyskakujące z samochodu, który przed chwileczką się zatrzymał. Nie wiem czy mi odpowiedział czy nie, szczerze mówiąc mam to w... Nosie... Otwieram drzwi, zamykam je, wybiegam po schodach, przemierzam korytarz, znowu otwieram drzwi, znowu zamykam z rzucam się na łóżko tak jak planowałem. Takie miękkie... Chce... spa...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro