Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5.0 §

Ostrożnie wycofałeś się z terytorium potwora, zostawiając go w spokoju. Znowu zwróciłeś błagalnie wzrok ku niebu, szukając wskazówek, jednak gwiazdy milczały. Cały czas patrzyłeś w górę, przez co o mało nie wpadłeś na stojący przed tobą głaz. Rzeźbiony monolit wpatrywał się w ciebie groźnym wzrokiem. Rozpoznałeś w nim oblicze Welesa – boga magii, przysiąg i zaświatów. Rozejrzałeś się dookoła i spostrzegłeś więcej znajomych bóstw. Musiałeś trafić do świętego zagajnika, który znajdował się w samym sercu lasu. Wstąpiłeś do środka kamiennego kręgu i wycieńczony usiadłeś pod drzewem znajdującym się w samym jego środku. Modliłeś się, żeby moc tego miejsca i bogowie, którzy go strzegą, uchronili cię od czyhającego w lesie zła. Skuliłeś się w grubych konarach dębu i powoli zmrużyłeś powieki. Zmęczenie tak mocno dawało ci się we znaki, że kiedy złożyłeś dłonie pod głowę, byłeś przekonany, że w życiu nie było ci wygodniej, niż teraz. Od razu zapadłeś w głęboki sen.

Powolnie zatapiałeś się w otchłań własnego umysłu, na nowo poszukując ukojenia. Nie było ci jednak dane zaznać spokoju, nawet we śnie. Tak samo jak wcześniej, w ciele skowronka, tak i teraz wylądowałeś na ziemi, na miękkiej trawie. Z otaczającego cię zewsząd mroku, wyłoniła się wysoka postać, cała porośnięta korą i mchem. Wysunęła w twoją stronę długie palce z gałęzi i złożyła je w oskarżycielskim geście.

 - Jak śmiesz spać w świętym gaju, śmiertelniku! - przemówił do ciebie Leszy srogim tonem, a dudnienie jego głosu zahuczało ci w głowie.

Próbowałeś wydusić choć słowo, ale nie mogłeś wydać z siebie nawet najmniejszego dźwięku. Zupełnie, jakby ktoś pozbawił cię strun głosowych.

 - Wy, ludzie odwróciliście się od lasu, więc i on odwrócił się od was. Zapomnieliście o swoich korzeniach i zatraciliście zdolność odczytywania znaków, składanych wam na niebie i ziemi.

Nie byłeś w stanie się poruszyć, czułeś jakby jakieś niewidzialne pędy unieruchomiły twoje ciało. Twój wzrok uwięziony był w pustym spojrzeniu Leszego. Z każdą chwilą tonąłeś w nim coraz bardziej.

 - Jeśli nie chcesz własnej zguby, człowiecza istoto, lepiej przebłagaj pradawne duchy, które tak rozgniewałeś albo oszczędź siebie i wynoś się z lasu!

Borowy chwycił cię za zesztywniały kark i uniósł wysoko nad ziemię jak wilcze szczenię. Nadal, nie mogąc się ruszyć, z przerażeniem czekałeś już tylko, aż to wszystko się skończy. Nagle obraz przed twoimi oczami zaczął się rozmazywać, a na skórze poczułeś gęsią skórkę. Zaczęło brakować ci tlenu i zdałeś sobie sprawę, że pogrążasz się coraz głębiej w nieznanej toni. Próbowałeś wypłynąć na powierzchnię, jednak straciłeś rachubę, gdzie znajduje się góra, a gdzie dół. Zewsząd dobiegał szyderczy śmiech, który dzwonił głośno w uszach. Coś chwytało cię za nogi, ręce, barki, zmuszając do zabójczego tańca.

Cały zdyszany zbudziłeś się gwałtownie, wyrwany z upiornego koszmaru. Zacząłeś oddychać głęboko, usiłując uspokoić swoje drżące, zlane potem ciało. Dopiero po dłuższym czasie stanąłeś na nogi.

5.1 § Wracasz do wioski.

5.2 § Próbujesz znaleźć sposób na ułaskawienie leśnych duchów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro