6: Jungkook
Będąc w szafie mogliśmy zauważyć przez niewielkie szpary, kto właśnie wszedł do pokoju. Nigdy bym nie pomyślał, że dostąpię takiego widoku. Jin w objęciach Namjoona to ostatnia rzecz, która by mi przyszła na myśl w całym moim życiu. Różowowłosy popchnął chłopaka na łóżko pozbywając się swojej koszuli, którą bezceremonialnie rzucił na łóżko. Czarnowłosy oblizał usta, zadowolony, widząc poczynania chłopaka, usiadł po chwili grzecznie na łóżku i bezwstydnie dobierał się do spodni Namjoona, rozpinając jego rozporek za pomocą zębów.
Uderzyła we mnie wtedy fala gorąca i poczucia wstydu. Bezkarnie podglądaliśmy dwójkę, jak myśleliśmy, najlepszych przyjaciół. Przygryzłem wargę, po czym spojrzałem kątem oka na Jimina. Chłopak z otwartymi ustami patrzył na erotyczną scenę, która rozgrywała się nam pod nosem. Zrozumiałem, że sam był w ciężkim szoku. W sumie czemu się dziwić? Na pewno zna tą dwójkę dłużej ode mnie, więc czemu i on nie wiedział? Nie zachowywali się jak każda parka, obściskując się na każdym kroku, czy wręcz wchodząc sobie obrzydliwie do gardeł na ławkach w parku. Zachowywali się jak zwykli kumple i mimo swoich żarcików, nigdy bym nie przypuszczał, że łączy ich coś więcej.
Po chwili usłyszeliśmy głośny jęk wydobywający się z gardł aNamjoona, który przy okazji przypomniał mi jak w bardzo kiepskiej sytuacji jesteśmy. Teraz serio głupio by było tak po prostu wyjść... Więc musieliśmy czekać do końca, aż nie skończą swoich miłosnych uniesień. Zauważyłem jak blondyn przygryza wargę rumieniąc się, a także przyłapałem go jak kilkukrotnie spogląda w moją stronę. Czyżby chciał zobaczyć moją reakcje na to wszystko?
Nie wiem ile to wszystko trwało, może z 10 czy 20minut, ale dla mnie i Jimina ten czas cholernie się wydłużył.Minuty były dla nas wtedy jak godziny, których nie możemy ominąć. Zastanawiałem się też jak ja spojrzę im w oczy po tym wszystkim.
Gdy w końcu opuścili pokój mogliśmy wyjść z szafy, gdzie powietrze można było porównać do sauny. Wygramoliliśmy się z niej, by dosłownie nie wiedzieć co mamy dalej ze sobą począć.
-Pełen wrażeń ten sylwester jest - wydyszałem. Blondyn zaś nic nie powiedział, tylko tępo patrzył przed siebie. Pomachałem mu ręką przed oczami i wtedy dopiero spojrzał na mnie jakby się co dopiero obudził.
Postanowiliśmy zejść na dół gdzie impreza trwała w najlepsze. Oboje poszliśmy do kuchni, gdzie polaliśmy sobie po kieliszku wódki i na raz wypiliśmy. Miał to być taki niewypowiedziany na głos pakt, gdzie mieliśmy zapomnieć co widzieliśmy. Co dzieje się na sylwestrze, pozostaje na sylwestrze. Nie chcieliśmy niszczyć przyjaźni, ani tym bardziej (co by było bardzo chamskie z naszej stony) ujawniać tego związku przy ludziach.
Po kolejnych kieliszkach wódki, ponownie wróciły nam humory, które pozwalały na kontuynuowanie dansingu. Ciągłe śmiechy, muzyka i alkohol- wszystko łączyło się niczym puzzle w jedną całość. Przez co przez resztę imprezy uśmiech nie schodził mi z twarzy. Zapomniałem chociaż na chwilę o poprzedniej sytuacji i mogłem w pełni korzystać z ostatnich minut starego roku.
W końcu nadeszło odliczanie ostatnich wręcz sekund do przywitania nowego roku. Chłopaki zatroszczyli się o to byśmy hucznie wkroczyli w tak zwany nowy rozdział w swoim życiu, gdzie każdy na samym początku już się okłamuje wytyczając sobie niemożliwe do spełnienia cele. Przygotowane różnego rodzaju fajerwerki czekały tylko na sygnał, kiedy mają poszybować wysoko w górę, by oświetlić swoim pięknem gwieździste niebo.
- 3...2... 1... - krzyczęliśmy i po chwili każdy z nas mógł podziwiać szybujące jak najdalej światełka. Niby widzi się taki widok co roku, ale i tak zapiera wdech w piersiach oglądającego. Jak na pstryknięcie palcem każdy z nas podniósł swój kieliszek w górę, po czym opróżniliśmy ich zawartość. Powitanie nowego roku w takim gronie zapowiadał kolejny rok pełen wrażeń i nowych doznań, na które byłem gotowy.
Impreza zakończyła się dopiero po 6 rano, gdy już ostatnie osoby wracały do swoich domów,lecz z ich ust nadal nie schodziły słowa pełne zadowolenia. Gdy tylko wróciłem do siebie położyłem się w salonie na sofie. Naprawdę nie miałem siły skierować się do mojego pokoju, a co dopiero teraz brać jakąkolwiek kąpiel. Mimo, iż moje ubrania doszczętnie były przesiąknięte zapachem drogiego alkoholu czy papierosów. Wolałem uciąć sobie drzemkę, a później dokładniej zadbać o swoją higienę, niż usypiać w wannie. Tak zrobiłem i nie sądziłem, że tak szybko oddam się w ramiona Morfeusza.
Gdy wstałem było dość późno bo prawie 14.40, przetarłem oczy dłońmi by jakoś dać sobie nadzieję na minimalne rozbudzenie się. Jak tylko zebrałem się w sobie by wstać, skierowałem się do łazienki, by się dokładnie wyszorować. Później przyszła pora na kawę i jakieś lekkie śniadanie. Po takiej ilości alkoholu jaką wypiłem, bałem się, że wszystko zwrócę.
Zapach kawy unoszący się z filiżanki sprawił, że moje napięte przed chwilą mięśnie dostały jakby sygnał, by mogły się rozluźnić. A kiedy zanurzyłem usta w tej czarnej cieczy poczułem, że dalej żyje. Dokańczając śniadanie przeglądałem różne portale społecznościowe. Zastanawiałem się jak rozporządzić resztę tego krótkiego dnia.
Napisałem więc do JHope'a, z zamiarem wyskoczenia do jakiejś kawiarni by sobie spokojnie pogadać. Był moim jedynym najbliższym przyjacielem w tym mieście. Lecz w odpowiedzi dostałem smutną wiadomość, że nie może mi dzisiaj towarzyszyć. Westchnąłem ciężko, ale cóż miałem począć?
A może by tak?... Nie nie Jungkook to głupi pomysł... Choć w sumie co mi szkodzi? Wchodząc na jeden z portali społecznościowych, wklikałem imię i nazwisko pewniej osoby, która mnie w tym momencie interesowała. Kliknąłem na jego profil z zamiarem wysłania zapytania o wyjście na kawę, nacisnąłem ikonkę chatu z Jiminem. Można było powiedzieć, że już powoli zachowywaliśmy się jak koledzy, więc tym bardziej mogłem zaryzykować.
Z walącym sercem kliknąłem "wyślij" jak tylko napisałem odpowiednią wiadomość. Po czym odłożyłem telefon na szklany stolik, kiedy mój wzrok zawisł na ekranie telewizora. Nie minęło w sumie nawet 10 minut, kiedy usłyszałem dźwięk powiadomienia. Wziąłem więc telefon ponownie do ręki, odblokowałem go wczytując się w słowa Jimina.
"W sumie czemu nie~ o której Ci pasuje?" - przeczytałem tą wiadomość kilka razy, by upewnić się czy to nie żart. Ucieszony spojrzałem na zegarek i szybka kalkulacja pozwoliła mi odpisać niemal natychmiastowo. Miałem godzinę do spotkania, więc trzeba było się odpowiednio ubrać. Byłem podekscytowany zwykłym wyjściem z kolegą na kawę, ale w sumie nie byle jakim kolegą, bo z Jiminem Parkiem, któremu już dawno byłem wstanie oddać swoje biedne serce.
Spotkaliśmy się na rynku, gdzie mimo wszystko dalej stała ogromna choinka, która lśniła od białych lampek. Pozwoliłem blondynowi wybrać kawiarnie, bo znał miasto lepiej ode mnie. O dziwo rozmawialiśmy naturalnie, a rozmowa sama toczyła się swoim tempem. Zamówiliśmy oboje kawę, ale także nie obeszło się bez 2 kawałków ciasta. Jimin wybrał waniliowe i z wyglądu wyglądało bardzo uroczo, co pasowało do jego roześmianych policzków. Ja zaś nie mogłem przejść obojętnie koło czekoladowego brownie.
Oczywiście ja zapłaciłem, bo w końcu pomysł był mój. Ale wcale mi to nie przeszkadzało, w sumie chciałbym częściej zabierać Jimina na takie wypady, ale wiem, że nie mogłem. Rozmawialiśmy, aż w końcu zostały nam ostatnie autobusy do domów. Naprawdę nie sądziłem, że w końcu złapię ze starszym taki kontakt. Cieszyłem się w duchu jak dziecko, kiedy nie patrzył na mnie jak na idiotę, gdy po raz kolejny opowiedziałem swój suchy żart związanymi ze studiami, tylko śmiał się jakbym naprawdę mówił coś zabawnego.
Kilka dni później trzeba było w końcu pojawić się na zajęciach, co bardzo w tamtym momencie mnie wręcz dobijało. Rozleniwiony po przerwie świątecznej nie potrafiłem jeszcze przyzwyczaić się do "surowych" reguł uczelni.
Godziny mijały jakby w zwolnionym tempie, a zbierała się we mnie jeszcze większa frustracja. Wpatrzony w ekran swojego telefonu, usłyszałem szepty jakiejś dziewczyny od nas z grupy, że w końcu nasz profesor miał się zjawić. Zaciekawiło mnie to i po szybkim zerknięciu w plan zajęć z dzisiejszego dnia, wiedziałem, że za 2 godziny go poznamy.
Akurat mieliśmy godzinną przerwę między wykładami, więc zabrałem się z JHope'm na stołówkę. Kupiliśmy jakieś bułki i usiedliśmy przy stoliku na przeciwko siebie. Opowiadał mi jak minęły jego ostatnie dni przerwy i przyznał, tak jak ja, że chętnie by ją przedłużył. Kątem oka zauważyłem Yoongiego wraz z Namjoonem, przez co przez chwilę poczułem jak moje mięśnie się spinają. Starałem się rozluźnić, by nic po sobie nie poznać. Oczywiście, jakże by inaczej Yoongi musiał zauważyć nas przy stoliku, bo po chwili podeszli do nas przysiadając się. Pogadaliśmy trochę, a stres,który mnie zżerał opuścił moje ciało o dziwo.
Tak zleciał nam czas, aż w końcu doczekałem się chwili gdy zobaczę wykładowcę. Chciałem aktywnie uczestniczyć w kole, więc miałem nadzieję, że to nie będzie kolejny gruby buc, który zna się na wszystkim najlepiej. Rozsiadłem się na swoim krześle koło JHope'a i czekaliśmy chwilę, aż drzwi nie otworzyły się. Ujrzałem tego samego lekarza, który pojawił się w telewizji. Wysoki, przystojny z nutką tajemniczości.Mężczyzna przeczesał swoje szare włosy i przygryzł wargę, na co mimowolnie oblizałem usta. Zapisał nam swoje nazwisko na tablicy i zwrócił się do nas z uśmiechem. Robił to tak bezczelnie, że niejedna osoba wydała z siebie ciche westchnienie.
- Nazywam się Kim Tae-Hyung i od dziś to ja będę was dalej uczył.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro