Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11: Jungkook


Podszedłem do niewielkiego biurka, za którym siedział dostojnie nasz profesor. Już w głowie wymyślałem różne wymówki, byleby nie musiał wysłuchiwać moich żali, które kłębiły się w mojej głowie. Stanąłem niepewnie spuszczając głowę i wręcz czułem jak moje ciało spina wszystkie możliwe mięśnie.

- Może mi Pan powiedzieć, co tu się takiego wydarzyło? - o dziwo nie wyczułem tego samego tonu, którym zaszczycił mnie jeszcze jakiś czas temu. Teraz mogłem bardziej wyczuć... troskę w jego głosie.

- Ja...

- Był pan takim pilnym uczniem. Zawsze przygotowanym, zawsze na czas. Musiało stać się coś poważnego, skoro zaczął pan opuszczać się w nauce w tak zastraszającym tempie. - westchnął cicho. Spojrzał na mnie tymi swoimi szarymi oczami, a ja czułem, że czyta ze mnie jak z otwartej księgi. Odwróciłem od niego wzrok, by bardziej skupić się na rozmowie. Mimo wszystko, potrafił hipnotyzować wzrokiem.

-Przepraszam...

- Ależ nie musi mnie Pan przepraszać.- zobaczyłem delikatny uśmiech na jego twarzy. Jego oczy zaśmiały się razem z nim, a ja czułem że się rozpuszczam. Gdzie podział się ten wymagający wykładowca sprzed godziny? - Martwię się o Pana, tylko tyle.

- Ostatnio miałem bardzo trudny okres w swoim życiu...- zacząłem nieśmiało, ale mimo wszystko chciałem zrzucić ten cały ciężar, który ostatnio nosiłem na swoich barkach. Jednak nie potrafiłem otworzyć się przed nikim, nie potrzebowałem litości. Nie byłem zbyt wylewny, zawsze tłumiłem w sobie wszystkie negatywne emocje, przez co nie raz wydawałem się nieobecny i każdy bez problemu mógł to wyczuć. Byłem słabym aktorem.

- W takim razie nie naciskam -przerwał chwilę niezręcznej ciszy – Proszę tylko wiedzieć, że ma pan moje wsparcie, bez względu na sytuację. - znowu ten cholerny, subtelny uśmiech – Jednak nie mogę panu odpuścić tego kolokwium.

- Więc kiedy mógłbym to poprawić? - powiedziałem zawstydzony. Oddając pustą kartkę czułem się jak kompletny idiota. Nie chciałem nikogo zawieść, ani siebie, a w szczególności nie profesora Taehyunga.

- Chyba nie w najbliższym czasie, widać że ma pan spore braki. Żeby zdobyć 0 punktów trzeba było naprawdę się postarać. - zaśmiał się pod nosem. Chyba pierwszy raz zobaczyłem jak się śmieje. Aż sam się uśmiechnąłem, mimo sytuacji w której, co tu dużo mówić, nie było mi do śmiechu.- Mogę zasugerować konsultacje. Zdecydowanie szybciej opanuje pan materiał.- pokiwałem głową, chyba trochę zbyt energicznie. Dlaczego tak się ucieszyłem? To tylko konsultacje.- Zapraszam, przerobimy jeszcze raz materiał i wtedy wyznaczymy termin poprawy.

-Rozumiem. Może mi profesor przypomnieć, kiedy ma konsultacje?

-We wtorki od 15.30 do 17 oraz w piątki od 9 do 12.15 w sali 237 na drugim piętrze. Sam niech pan wybierze odpowiadający panu termin, będę czekać. - puścił mi oczko, kończąc z głupkowatym uśmiechem. Nie mogłem się nie zaśmiać. Byłem mu naprawdę wdzięczny, że próbuje mnie rozśmieszyć. Ostatnio nie miałem za dużo okazji, żeby móc się szczerze uśmiechnąć.

- Dobrze, w takim razie jeszcze raz dziękuję - ukłoniłem się i po chwili poszedłem w stronę wyjścia. Czułem jego ciepłe spojrzenie na swoich plecach, które odprowadzało mnie do drzwi.

Uśmiechnąłem się pod nosem. Nie sądziłem, że ten postrach studentów okaże się tak wyrozumiałym człowiekiem. Nigdy za bardzo nie prowadziłem z nim bezpośredniej konwersacji, więc do końca go nie znałem. Wygląda na to, że niepotrzebnie się go bałem.

Gdy tylko wyszedłem z sali, poczułem ulgę. Bałem się, że będzie się na mnie wyżywał, a on nawet wyciągnął do mnie pomocną dłoń. Sam nie dałbym rady nadrobić tyle zaległości, jestem mu dozgonnie wdzięczny.

Idąc spokojnie po korytarzu spojrzałem na ogromny zegar, który zdobył mury naszej szkoły. Była akurat przerwa obiadowa, więc doskonale wiedziałem, gdzie znajdę mojego przyjaciela. Udałem się więc do stołówki i mogłem sobie rękę dać uciąć, że w tej chwili pochłania jakiś obiad, oczywiście zapłacony z portfela Yoongiego.

Niedługo przekonałem się, że tak właśnie było. Nie spodziewałem się jednak zobaczyć z nim samego hyunga, który był w bardzo dobrym humorze. Oboje siedzieli przy niewielkim stoliku, który był ukryty pod cienką warstwą obrusu w kolorze bordo.

Zatrzymałem się na chwilę, zaglądając do dzisiejszego menu rozpisanego na tablicy nad ladą. Od razu w oczy rzuciła mi się nazwa jednego dania. Podszedłem, więc do lady i mile przywitałem się z panią.

- Poproszę Paeng-ee Beosut Jeon*- Kobieta uśmiechnęła się lekko to mnie i po chwili podałem jej pieniądze, gdy tylko wyciągnąłem swój portfel z torby. Dostałem także rachunek oraz numerek zamówienia. Udałem się do chłopaków, którzy wręcz śmiali się do rozpuku. Widząc mnie od razu się przywitali i zanim zdążyłem zapytać o pozwolenie by się przysiąść, JHope odsunął mi delikatnie krzesło, dając do zrozumienia bym przy nich usiadł.

Czekając na swoje jedzenie oddałem się w wir rozmowy na bardzo poważny temat, który wiązał się z przyszłymi godzinami rektorskimi. Umówiliśmy się wtedy na tak zwane przysłowiowe piwo w pobliskiej knajpce. Zastanawialiśmy się czy nie zaprosić także reszty, bo w końcu też mieli mieć wolne, a dawno nie spotkaliśmy się w pełnym składzie.

W końcu odebrałem swoje zamówienie, a chłopaki dokupili sobie napoje. Albo raczej Yoongi je dokupił, bo JHope jak zawsze był bez grosza przy duszy.

Zawsze się zastanawiałem, gdzie uciekają jego pieniądze. Przecież ostatnio mówił, że dostał stypendium? Stypendium to nie jest przecież tylko parę groszy...?

Cała przerwa minęła szybciej niż myślałem i był to znak, że trzeba wracać na kolejne żmudne zajęcia. Pożegnaliśmy się z hyungiem i niedługo po tym sami znaleźliśmy się w sali wykładowej, zajmując miejsca w ostatniej ławce jak to mieliśmy już w zwyczaju.

Po nieustannej walce ze zmęczeniem, w końcu znalazłem się w swoim mieszkaniu. Co to było za błogie uczucie mogąc zdjąć buty, które zaraz schludnie ułożyłem. Kierując się do kuchni czułem ten przyjemny ból rozchodzący się po moich stopach.

Otworzyłem lodówkę i odetchnąłem z ulgą. Już się bałem, że musiałbym znowu wyjść po zakupy, by mieć chociaż coś na kolacje. Nie potrzebowałem zbyt wiele, bo wolałem od tego wybrać swoje łóżko i od razu odpłynąć, wtapiając się w ciepło jakie oferowała mi kołdra. Chwyciłem pierwsze lepsze rzeczy znajdujące się na półkach chłodziarki i zaraz przygotowałem sobie dwie kanapki, ówcześnie wyciągając kilka kromek chleba tostowego. Usiadłem przy kuchennym blacie i nie zastanawiając się zbyt wiele, zacząłem wolno jeść posiłek. Dalej myślałem o tym wszystkim co się stało. Wiedziałem też, że nie mogę sobie tak łatwo odpuścić, dlatego postanowiłem, że jak najszybciej poprawie tą negatywną ocenę. W pewnym sensie odcisnęła swoje piętno na moim ego, a pełen nadziei wzrok Kima jeszcze bardziej mnie motywował.

Po lekkiej kolacji zostawiłem talerzyk na blacie i skierowałem się od razu do łazienki. Trzeba było się w końcu umyć po całym dniu spędzonym na uczelni. Woda okazała się zbawienna dla mojego zmęczonego organizmu. Po prysznicu, z małym uśmiechem na twarzy pozwoliłem swojemu ciału bezwładnie opaść na miękkie łóżko w moim pokoju.


Następnego dnia ledwo podniosłem się z łóżka. Spanie z otwartym oknem chyba nie było najlepszym pomysłem, bo teraz kompletnie nie czułem swojego karku.

Przez cały ranek chodziłem z termoforem przy szyi mając nadzieję, że cokolwiek mi pomoże. Nie specjalnie mogłem ruszać się z tym okładem, więc położyłem się na sofie. Przymknąłem oczy tylko na chwilę, jak boga kocham. Jednak kiedy je otworzyłem i spojrzałem na zegarek, kompletnie mnie zmroziło. Zostało mi 10 minut do następnych zajęć! Nie zważając na nic szybko ubrałem się, przeczesałem włosy dłońmi (myśląc że to cokolwiek pomoże), i wypadłem z mieszkania szybko łapiąc swoją torbę.

Wszedłem zdyszany do sali, by spotkać się ze wzrokiem wszystkich moich kolegów i koleżanek, nie zapominając również o dezaprobującym spojrzeniu starszego wykładowcy, który nie przepadał za spóźnialskimi.

Pokłoniłem się na tyle nisko, na ile pozwalał mi mój wciąż bolący kark i usiadłem zaraz obok Jhope'a, który z uśmiechem poklepał miejsce obok siebie.

- Ładnie to tak spóźniać się na pierwsze zajęcia? - zaśmiał się.

- Naprawdę nie chciałem... zasnąłem z termoforem na szyi i-

- Panie Jeon, spóźnił się pan na zajęcia i jeszcze bezczelnie rozmawia w tylnej ławce. Czy ja Panu w czymś przeszkadzam? - Odezwał się zrzędliwie. Było mi tak wstyd. Ten poranek zdecydowanie nie zaliczał się do najprzyjemniejszych. Nie dość, że byłem cały obolały, to jeszcze to.

- Bardzo Profesora przepraszam...- odezwałem się już głośniej, spuszczając głowę w dół.- To się nie powtórzy.

- Mam szczerą nadzieję, panie Jeon. I tak opuścił pan za dużo zajęć. Proszę skupić się na wykładzie, jeśli chce Pan zakończyć swoją naukę tutaj z dyplomem. - powiedział oschle i odwrócił się do tablicy, by rozpisać następne łacińskie koniugacje. Boże, czy może stać się dzisiaj jeszcze coś gorszego?

Poczułem dłoń Hoseoka na moich plecach. Widać, że przejął się całą sytuacją i jego przepraszający wzrok strasznie mnie rozczulił. Jak można go nie lubić? Pokiwałem głową na znak, że wszystko jest w porządku i wróciłem do spisywania informacji z tablicy.

Pomijając wszystkie fatalne sytuacje typu potykanie się o kosze na śmieci, wchodzenie w drzwi czy przytrzaskiwanie sobie palców segregatorem, stało się coś naprawdę okropnego.

Zapomniałem portfela.

I jedzenia na dodatek również.

Byłem zażenowany. Byłem głodny, bolał mnie kark, miałem zdruzgotaną psychikę przez gościa od łaciny, a Hoseok zmył się godzinę temu tłumacząc się, że ma zajęcia z tańca i z podejrzanym uśmieszkiem tak po prostu mnie zostawił. A ja miałem dwie cholerne godziny okienka do zajęć z profesorem Kimem. Nie opłaca mi się wracać do mieszkania, zresztą nie stać mnie na bilet, a na gapę jechać nie będę (jak zrobiłem to nieświadomie dzisiaj rano). Jedyne co mi pozostało to pójść się uczyć, by nie rozczarować wykładowcy. Miałem pechowy dzień, nie chciałem jeszcze jemu się narazić.

Zgarnąłem wszystkie rzeczy i poszedłem do pobliskiej kawiarni, usiąść w jakimś kącie i udawać, że wcale nie czuję tego cudownego zapachu ciast i zapiekanek. Na naszej stołówce było zbyt brudno, by rozłożyć się z zeszytami, a biblioteka miała dzisiaj dzień wewnętrzny. Tragiczne.

Wszedłem do lokalu, chyba niezbyt popularnego. Nie było dużo ludzi, sporo stolików było wolnych. Zająłem miejsce obok jednego z nich i westchnąłem. Chociaż tyle, że było tu ciepło. Zimno wcale nie pomagało mojemu bolącemu karkowi. Otworzyłem podręcznik na ostatnio przerabianym temacie i powoli opuściłem głowę, łapiąc się za bolące miejsce. Ratujcie.

Byłem tak zaabsorbowany, że nie zwracałem uwagi na wchodzących i wychodzących ludzi. Nawet przestał mi przeszkadzać ten cudowny zapach świeżo wypieczonych babeczek i zmielonej kawy.

- Czy tu jest wolne? - usłyszałem nagle. Z grymasem na twarzy zacząłem podnosić głowę, by spojrzeć czy to aby na pewno do mnie było skierowane pytanie. Przecież jest tak dużo wolnego miejsca, można usiąść naprawdę gdziekolwiek. Mój stolik był przykryty notatkami i książkami po brzegi, w jaki sposób ktoś mógłby zająć obok mnie miejsce. Już mi się cisnęło na usta, żeby spławić niechcianego rozmówcę, jednakże wtedy mój wzrok utkwił w pięknych szarych oczach, a zaraz potem zjechał na długie palce opierające się o krzesło przede mną.

- Ah... Dzień dobry, Profesorze. - Odpowiedziałem speszony. Nie wiem czemu się wstydziłem, przecież nikt nie zabrania studentom uczyć się w kawiarni? A może zawstydziłem się, że przyłapał mnie na nauce zaraz przed jego zajęciami? Czy ten dzień może się już skończyć.

Profesor Kim szybko zlustrował moje notatki i uśmiechnął się pod nosem zapewne zauważając, że uczę się właśnie na jego zajęcia.

- To, mogę się dosiąść, czy ktoś już zajmuje to miejsce?- Uśmiechnął się podnosząc jedną brew do góry. Jego uśmiech...

- Ah! Tak, oczywiście! Znaczy nie, nikt tu nie siedzi, znaczy- - pospiesznie zacząłem zbierać swoje notatki ze stołu, by zrobić miejsce mężczyźnie.

Ten patrząc na mnie tylko śmiał się delikatnie z zakłopotania, w jakie mnie wprawił. Szybko wrzuciłem swoje rzeczy z powrotem do torby, i już miałem usiąść zadowolony z siebie, kiedy mój brzuch zaburczał tak głośno, że można było to pomylić z grzmieniem burzy. Chciałem się zapaść pod ziemię, tego przecież było już za dużo. Schowałem twarz w dłonie, nie chcąc patrzeć na twarz mężczyzny, najprawdopodobniej siedzącego już przede mną.

- Widzę, że pan dzisiaj wygadany- zaśmiał się ze mnie.

Schowałem dłonie pod stolik i spojrzałem na mojego rozmówcę. Opierał się o krzesło z ręką swobodnie zwisającą z tyłu oparcia. Drugą zaczesywał swoje włosy do tyłu, przez co wyglądał niesamowicie seksownie. Jego czerwona koszula rozpięta na tyle, by dało się dostrzec idealnie zarysowane obojczyki, przyprawiała mnie o dreszcze.

- Mogę panu dzisiaj postawić.

- Co mi zrobić...? - zapytałem z szeroko otwartymi oczami. Czy ja się przesłyszałem-

- Ostatecznie już zamówiłem dla nas jedzenie, także nie ma pan za dużego wyboru. - odezwał się z delikatnym uśmiechem i nachylił się nad stolikiem. - Mam nadzieję, że nie jest pan uczulony na truskawki...?

- Co, ja-... Ah, nie, nie jestem – odpowiedziałem zdezorientowany. Co tu się dzieje, nie wierzę, że o tym pomyślałem. Jezu, chcę zapaść się pod ziemię. Czuję jak moje policzki przybierają kolor dojrzałych pomidorów a ostatnią rzeczą jaką bym chciał, to żeby profesor zobaczył mnie w takim stanie. - Co pan tu rob-

- Dwa desery truskawkowe i dwie kawy grande. - odpowiedziała drobna dziewczyna, zestawiając z tacy posiłek. - Życzę smacznego! - ukłoniła się i z uśmiechem nas opuściła.

Spojrzałem na talerz postawiony przede mną. Przecież to musiało kosztować majątek. Nawet nie miałbym jak oddać profesorowi za ten deser. Ale tak pięknie pachniał.

- Proszę się nie krępować, to dla Pana. Tak jak mówiłem, dzisiaj ja stawiam. - uśmiechnął się do mnie i wziął w ręce kubek z napojem.

- Ja... nie wiem co powiedzieć. Bardzo dziękuję Profeso-

- Taehyung.- przerwał mi szybko. - Wystarczy Taehyung.

- Bardzo dziękuję, T..Taehyng – ledwo mi przeszło przez gardło. Uśmiechnął się widząc moje zakłopotanie i nachylił się bliżej mnie.

- Nie ma sprawy, Jungkook – wyszeptał.

Boże, jego głos był jeszcze seksowniejszy, kiedy tak robił. Spojrzałem na niego i szczerze nie spodziewałem się go ujrzeć tak blisko mojej twarzy. Byłem w stanie dostrzec nawet jego mały pieprzyk na nosie, który w tamtej sytuacji wydawał się tak uroczy. Uśmiechnął się do mnie widząc, jak się w niego wpatruję i z powrotem oparł się o swoje krzesło.

- Nie przeszkadzam. Jedz, bo zapewne jesteś głodny. Z tego co widziałem, nie było cię dzisiaj na lunchu.

- Ah, tak.. Zapomniałem dzisiaj portfela. Zaspałem i z tego wszystkiego nie zauważyłem, że został na moim biurku – powiedziałem biorąc kęs ciasta do ust. Powstrzymywałem się, by się nie popłakać ze szczęścia. To było prawdziwe niebo.

- Słyszałem, że się spóźniłeś. Doktor Lee strasznie narzekał w gabinecie. - powiedział wzruszając ramionami. Było mi tak wstyd, że profes...Taehyung się o tym dowiedział. Czemu wszystko było przeciwko mnie. Zanim zdążyłem się wytłumaczyć, on ubiegł mnie w odpowiedzi- Nie przejmuj się nim. Ewidentnie ostatnio chodzi naburmuszony, bo nie chcą zaakceptować jego pracy habilitacyjnej. - zaśmiał się pod nosem, a ja szybko zrobiłem to samo. Ironiczny wzrok Taehyunga był jedyny w swoim rodzaju. - Po prostu się na tobie wyżył. I tak macie łacinę tylko dwa semestry, szybko minie i już na niego nie spojrzysz. - odpowiedział pocieszająco.

- Dziękuję, że mnie pan pociesza. - wziąłem łyk kawy, która smakowała jak najlepszy napój na świecie

- A, coś ci mówiłem na ten temat- uśmiechnął się, nonszalancko przewieszając swoją rękę za oparcie krzesła. - Żadnych formalności. Czuję się przez to bardzo staro, a nie jestem jakoś dużo starszy od ciebie.

- Ale jest pan... jesteś moim profesorem, ciężko mi będzie tak się zwracać.

- Nie jesteśmy teraz na uczelni – odpowiedział, niedbale łapiąc się za kark.- Nie jestem teraz twoim profesorem, tylko facetem, który chce miło spędzić z tobą czas. - wziął kawałek ciasta do ust, i oblizał swoje wargi. Patrzyłem się na niego jak zahipnotyzowany. Było w nim coś... pociągającego? Nie dało się odwrócić od niego wzroku niewzruszonym.

Jedliśmy posiłek rozmawiając o kompletnych głupotach. Dowiedziałem się, że Taehyung wybrał swoje studia za namową rodziców, którzy chcieli by syn poszedł w ich ślady i został lekarzem. Sam odkrył swoją pasję dopiero na studiach, na które z początku nie za bardzo chciał iść. Pochodzi z Daegu, ma 28 lat i małego pomeraniana, który wabi się Tannie. Obiecał mi, że kiedyś zaprosi mnie do siebie, żebym mógł wygłaskać szczeniaka na wszystkie czasy.

- Tak bardzo kocham zwierzęta! - wykrzyczałem wręcz w stronę Taehyunga- Sam mam dwa króliczki w swoim rodzinnym domu! Są cudowne, zawsze kicają, żeby się ze mną przywitać, jak długo ich nie odwiedzam!

- Jesteś pewny że to z tęsknoty, czy może po prostu myślą, że przyniosłeś im sałatę? - uśmiechnął się, a ja szczerze zastanowiłem się nad jego pytaniem. Może?

- Tak czy inaczej, są przepiękne! Chciałbym, żebyś kiedyś mógł je zobaczyć. - rozmarzyłem się i nawet nie za bardzo kontrolowałem, o czym mówię w tym całym potoku słów.

- To brzmi jak zaproszenie. Z przyjemnością się kiedyś z tobą wybiorę. - posłał mi oczko. W momencie zrobiło mi się gorąco. I przez to co powiedziałem, i przez ten zalotny uśmiech z jego strony. Schowałem policzki w dłonie mając nadzieję, że nie zauważył moich rumieńców.

- Ah, czy nie powinniśmy się już zbierać? Niedługo zaczynają się nasze zajęcia.- powiedział Taehyung patrząc na zegarek.

- Kiedy tak mówisz, nie wierzę, że jesteś moim wykładowcą. Mam wrażenie jakbym chodził z tobą do grupy. - odpowiedziałem mu, do tej pory czując się komfortowo w rozmawianiu z nim w tak kolokwialny sposób.

- Jeśli byłbym na pierwszym roku, nie jestem pewien czy dałbym radę dawać Ci korepetycje z tego materiału- powiedział zakładając na siebie szalik i łapiąc za płaszcz przewieszony przez krzesło. - Nie byłem z tego orłem, to ciężki temat. Nie dziwię się że nie udało ci się tego zaliczyć. Mając na uwadze, że tak jak mówiłeś, sporo problemów zaprzątało ci głowę – kiwnął ze zrozumieniem. Sam uśmiechnąłem się w duchu i wstałem, by również założyć swoją kurtkę.

- Ah, mowa o tym. Jak będzie wyglądać moje zaliczenie? - zapytałem zbierając naczynia ze stolika by odłożyć je na ladę.

- Może być ustne. - powiedział po chwili. Zamurowało mnie. Czy on to robi specjalnie? Drugi raz dzisiaj powoduje, że moje serce zaczyna nerwowo bić. Szczęście, że byłem odwrócony do niego plecami bo chyba bym umarł, gdyby zobaczył teraz moją twarz. Przecież chodzi mu o odpowiedź, Jungkook nie rób sobie tego.

- Chyba, że wolisz pisemnie, ale osobiście ustnie bardziej mnie satysfakcjonuje. – uśmiechnął się zalotnie i jak gdyby nigdy nic, po prostu zaczął iść w stronę wyjścia.

A ja tylko stałem i patrzyłem jak powoli uchyla drzwi pokazując mi gestem, żebym szedł za nim.

Weszliśmy razem na uczelnię w cudownych humorach. Nie sądziłem, że dzisiaj może mi się przydarzyć takie szczęście. Zaprzyjaźniłem się z moim wykładowcą, i to nie byle jakim, bo samym Kim Taehyungiem, którego tak bardzo podziwiam i szanuję, że to aż niespotykane.

Rozeszliśmy się, gdy powiedział, że idzie zostawić swoje rzeczy w gabinecie. Wszedłem do sali i zająłem swoje miejsce, tym razem bez Hoseoka, który postanowił się zmyć i zostawić mnie na pastwę losu. Ale właśnie dzięki temu mogłem spotkać Taehyunga w kawiarni, do której w innych okolicznościach bym raczej nie poszedł. Chyba mimo wszystko podziękuję za ten pechowy dzień.

- Proszę wszystkich o zajęcie miejsc, zaczynamy zajęcia. - powiedział, wchodząc do sali. Położył książki i notatki na swoim biurku i zlustrował wszystkich wzrokiem. Chwilę zatrzymał się na mnie, a ja zauważyłem jak kieruje do mnie swój hipnotyzujący uśmiech. Wpatrywałem się w niego jak w obrazek, nie mogłem odciągnąć wzroku. Był taki przystojny...

zaraz co.

Zajęcia zleciały mi na pisaniu notatek i wsłuchiwaniu się w jego głos, bo patrzenie na niego było zbyt absorbujące i nie mógłbym się skupić. Wychodziłem właśnie jako ostatni z sali, kiedy Taehyung się do mnie odezwał.

- Jungkook – podszedł do mnie bliżej – Z tego co mówiłeś, nie masz przy sobie biletu, prawda?

- Ah...- ma rację. Kompletnie o tym zapomniałem.- To prawda. Ale to nie ważne, jakoś dam sobie rad-

- Podwiozę cię. - zaproponował- Jest za zimno na jakikolwiek spacer, a jest już późno i na pewno chciałbyś odpocząć.

Odjęło mi mowę, chyba już po raz setny w tym dniu. Teraz jeszcze chciałby mnie podwieźć? Martwi się o mnie? Patrzył na mnie, oczekując odpowiedzi a ja jedynie patrzyłem w przestrzeń przed sobą. Nie, nie mogę. I tak dzisiaj zrobił dla mnie tak dużo, nie mogę go więcej wykorzysty-

- Bardzo chętnie – odpowiedziałem. - Jeśli tylko masz na tyle czasu.

- Poczekaj na mnie przed głównym wyjściem, zaraz tam będę.- Uśmiechnął się kokieteryjnie i zamknął za nami salę. Widziałem jak odchodzi w głąb korytarza i nie oderwałem od niego wzroku dopóki kompletnie nie zniknął mi z pola widzenia. Uśmiechnąłem się do siebie i udałem się w umówione miejsce.

Taehyung szybko się uwinął ze wszystkim, i nim się zorientowałem, już siedzieliśmy w jego samochodzie. Włączyliśmy radio i trafiliśmy akurat na dawne przeboje, które chyba nigdy się nie zestarzeją. Oboje zaczęliśmy podśpiewywać pod nosem, jednak później przerodziło się to w głośne śpiewanie i wystukiwanie rytmu palcami. Nie sądziłem, że Taehyung jeszcze potrafi tak pięknie śpiewać. Mowa o człowieku idealnym.

- Dziękuję jeszcze raz. - powiedziałem, gdy stanęliśmy przy moim bloku. - Przynajmniej będę mieć trochę więcej czasu na naukę.

- Odpuść sobie już dzisiaj. - powiedział opierając się o podgłówek. - Miałeś ciężki dzień. Połóż się wygodnie do łóżka i daj sobie odpocząć.

Nachylił się nade mną.

Powoli wyciągnął rękę w moją stronę, a ja poczułem jego oddech na swoim policzku. Czułem jak przeczesuje moją grzywkę, by za chwilę położyć swoją ciepłą dłoń na moim czole. Tak bardzo chciałem, by ta chwila trwała wiecznie. By Taehyung ciągle tak na mnie patrzył...

- Nie masz gorączki – odpowiedział po chwili i odsunął się ode mnie. - Na ból karku najlepsza będzie maść rozgrzewająca i termofor. I proszę, nie śpij przy otwartym oknie o tej porze roku.- Zauważył. Na to wygląda, że nic nie umknie jego uwadze. Speszyłem się, nie chciałem dokładać mu zmartwień, a szczególnie nie takich, które były spowodowane moją głupotą. Jeszcze raz skinąłem głową i wyszedłem z samochodu, odprowadzony ciepłym spojrzeniem Taehyunga.

Muszę przyznać, że ten dzień nie był tak zły, na jaki się zapowiadał.

W końcu nadszedł piątek, a ja pełny determinacji stawiłem się przed zajęciami na konsultacjach u Taehyunga. Pozwoliłem sobie zapukać 3 razy i dopiero gdy usłyszałem ciche "proszę", otworzyłem drzwi.

- Dzień dobry - powiedziałem wchodząc do środka sali. Na krześle zaraz przy biurku siedział Taehyung, który podpierał ręką swoją głowę, przy okazji przeglądając jakieś świstki papierów, które zajmowały niemalże całe biurko.

- Oh, dzień dobry - usłyszałem po chwili, gdy podniósł na mnie swój wzrok, po czym posłał mi życzliwy uśmiech. Wyprostował się i ręką wskazał na krzesło, które znajdowało się obok jego – Siadaj proszę - wykonałem posłusznie zadanie, przyglądając się jak szarowłosy zbiera wszystkie swoje notatki. Wyciągnąłem więc swój zeszyt, by notować wszystko, o czym będziemy dzisiaj rozmawiać.

-Widzę, że przygotowany jak zawsze. – zaśmiał się spoglądając na mój zeszyt przepełniony notatkami. Uśmiechnąłem się do niego wstydliwie i wziąłem do ręki długopis.

Po chwili zaczął już omawiać każdy szczegół z naszego kolokwium. Próbował wytłumaczyć mi jakie błędy popełniłem, zatrzymując się na dłuższy czas przy każdym pytaniu. Nie wiedziałem o czym do mnie mówi. Faktem jest, że nie zdałem tego właśnie przez to, że nie rozumiałem pytań. Chyba zauważył, że patrzę się ślepo w swoje kolokwium, bo za chwilę jego głęboki głos wyrwał mnie z zamyślenia.

-Może rzeczywiście powinniśmy zacząć od omawiania materiału, niż samego kolokwium. - odparł wstając ze swojego miejsca i kierując się do szafek obok niego. Zrobiło mi się strasznie głupio. Stara się mi pomóc, a ja nawet nie próbuję tej pomocy przyjąć.

- Przepra-

- Jungkook – przerwał mi. - Mówiłem już, nie masz za co przepraszać. W życiu dzieją się różne rzeczy, a ja nie jestem maszyną i jestem w stanie to zrozumieć. – westchnął ociężale. Uśmiechnął się do mnie i kontynuował- Jestem tu, żeby pomóc ci opanować materiał. Nie bój się mówić czego nie rozumiesz i jak chcesz, by te zajęcia były prowadzone.

- Dobrze, Taehyung..- Uśmiechnął się na moje wymalowane na twarzy zakłopotanie i wrócił do przeglądania książek w szafce. Położył jedną z nich przede mną. Pochylił się nade mną, wskazując na poszczególne elementy ilustracji. Był zdecydowanie za blisko. Mogłem czuć na swoim policzku jego ciepły oddech. Słyszałem, że omawia ze mną system przedstawiony na rysunku, jednak nie umiałem się skupić. Tym razem nie dlatego, że nie rozumiałem o czym do mnie mówi. Byłbym w stanie zrozumieć, gdyby nie jego głęboki głos, szlachetny profil i twarz tak blisko mojej.

- Jungkook, nie ruszymy z miejsca, jeśli nie będziesz uważać. - wyszeptał lekko zachrypniętym głosem. Z rumieńcem na twarzy spojrzałem mu w oczy i zauważyłem, że wpatruje się we mnie tym swoim przenikliwym wzrokiem. Musiałem przyznać, że było to dziwne uczucie, ale jednocześnie mogłem wyczuć w nim nutkę magnetyzmu, który z każdą sekundą przyciągał mnie coraz bardziej.

Przełknąłem cicho ślinę, zwilżając językiem swoje wyschnięte na wiór wargi. Uśmiechnął się na ten gest i teraz wpatrywał się w moje usta. Nastała cisza. Cała sytuacja zdawała się być tak intymna, że czułem się trochę zażenowany sobą, że nie chciałem jej przerwać.

Czy zawsze był tak piękny, jak w tamtej chwili?

Taehyung nie odwracał ode mnie wzroku, ciągle czułem jego ciepły oddech na moim policzku. Albo mi się zdawało, albo z każdą sekundą Taehyung przybliżał się do mnie coraz bardziej, a ja mimowolnie przymykałem oczy.

Nagle po sali rozszedł się dźwięk pukania do drzwi i zanim zdążyliśmy cokolwiek zrobić, drzwi otworzyły się. Oby dwoje spojrzeliśmy w stronę osoby, która stała teraz w drzwiach z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Na przeciwko nas stanął Jimin. Przez chwilę zastygliśmy w naszej wcześniejszej pozycji pod wpływem niemałego szoku. Blondyn spojrzał w końcu na mnie posyłając mi spojrzenie pełne rozczarowania, ale po chwili przeniósł swój wzrok na mężczyznę, który mimo wszystko nie odsunął się ode mnie. Mierzył go spojrzeniem kipiącym ze złości.

- Poproszę o podpis - powiedział przez zaciśnięte zęby.

* Naleśnik z grzybami enoki

////
Specjalnie na życzenie, 4k dla mojej ulubionej i najcudowniejszej czytelniczki <3

Miłego dnia/wieczoru/nocy, misiaczki <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro