Niespodziewana bitwa i ......
(Tauriel)
Obudzilam się nad ranem z zewnątrz wydobywały się dziwne dźwięki ,zaniepokojona zerwałam się z łóżka , poczulam dziwny zapach jakby krew ale strasznie cuchnącą. Orkowie pomyslałam i szybko wyjelam ze skrzyni swoje uzbrojenie.
Gdy byłam juz gotowa szybko wyszlam przed mój namiot i stanelam jak wryta. Naokoło mnóstwo ciał zabitych orków jak i elfów , a tych pierwszych przybywało coraz to więcej .
Nagle podbiegł do mnie jeden z lepszych elfów z oddziału i powiedzial:
- Taurielo ( bo on akurat mógł do mnie się tak zwracać , tak jak niektórzy inni) orkowie plądrując wszystko , nie wiemy co mamy robić !
- Kiedy zaatakowali?- spytalam pospiesznie.
- Przed chwila , kompletnie się tago nie spodziewalismy dlatego odbywa się tutaj taka heroiczna walka!- odpowiedział mi.
- Dobrze kaz formować szyki , mam nadzieje ze nie ma juz tych ścierw tak dużo. - powiedziałam.
Kiwnal głową na znak zrozumienia i pobiegł między innych walczących elfów wykrzykując moje rozkazy.
( Legolas)
Kiedy dowiedzialem się ze Tauriel wzywa pomoc , bez wahania zebralem oddział i wyruszylem nawet nie pytając o zdanie ojca .Pewnie będzie na mnie wściekły pomyślałem po krótce ale chwile później odzpedzilem od siebie te myśli teraz liczyło się tylko to czy mojej Tauriel nic nie jest , tak wiem jest jedna z najlepszych wojowniczek ale juz od dziecka się nią opiekowalem i ta troska nigdy nie minie.
( Tauriel)
Walczylismy juz dłuższy czas bez chwili wytchnienia , niewiele nas zostało lecz nie mieliśmy zamiaru się poddać jesteśmy odważni i chonorowi nam nie wypada się poddawać.
Wymachwalam swoimi ostrzami w jedna i druga stronę niosąc tym samym śmierć swoich przeciwników, nie miałam dla nich litości. Nagle przypomnoalam sobie o Legolasie , o tym jak mówił ze chce być ze mną do końca swojego zycia , na samą myśl zrobiło mi się ciepło na sercu , przypomnoalam sobie wszystkie chwile z nim spędzone tak MO tego brakowało , zawsze czulam się przy nim dobrze nie wyobrażał sobie co ja miałam w głowie żeby mieć czelnosc go tak skrzywdzić . Ale teraz moja kolej nie zamierzam sie poddać chce walczyć o niego , o nasza miłość . Poczulam w sobie złość połączona ze smutkiem , jeśli przerzyje to nie mam zamiaru bezczynnie siedzieć będę walczyć z Tranduilem , pomyslalam z satysfakcja , która przerodziła się w wielka determinację , zaczęłam wykonywac mój brutalny taniec śmierci , przy którym nikt mi nie podskoczy . Mam tylko nadzieje ze król był na tyle litosciwy żeby wysłać oddział na pomoc , pomyślałem nie przerywając wykonywanej dotychczas czynności . Nagle uslyszalam donosne krzyki i lecące elfickie strzały a jednak przybyli , pomyślałem z uśmiechem na twarzy który momentalnie na niej zamarł gdyrz poczulam niewyobrażalnie silny ból w okolicach klatki piersiowej , z przerażeniem na twarzy opuściłam wzrok i przerazilam się , bo byłam przebita na wylot orczym mieczem , lecz nie w tym był problem a mianowicie miecz musiał być masakrycznie mocno nasączony trucizna, dlatego natychmiast zaczelam opadać z sił , nogi zaczęły się pode mną uginac a ja upadlam z bólem na twarda ziemie. Kiedy juz myslalam ze to koniec nagle ujzalam nad sobą przerażone wpatrzone we mnie z troską błękitne jak morze oczy .
- Tauriel ... - powiedział lekko załamanym głosem. A ja spojzalam z ostatkiem sił ,na w te piękne niebieskie oczy i lekko się usmiechnelam , potem juz nic bol zniknął a z nim wszystkie odgłosy z zewnątrz była juz tylko ciemność. Czy to tak miało się dla mnie skończyć ?..........
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka!
Mam nadzieje ze rozdział się podoba , dość długo się nad nim meczylam bo miałam pomysł lecz Nie umialam go ubrać w słowa.
Tak wgl to mam kontynuować ta książkę bo jakoś male zinteresowanie jest i nie wiem czy ma sens ..... Ale zobaczymy ;)
Piszcie co myślicie i czy chcecie continua .!.
Pozdro
Papugai13
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro