Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XII

- Pospiesz się, Legolas! - krzyknęłam do męża, gdy mijała druga godzina jego pobytu w łaźni. Znalazł sobie czas na kąpiel, gdy Kalia od dawna była nakarmiona, ja nadal byłam ubrana w koszulę nocną i zaraz mieliśmy się stawić w jadalni, gdyż poprosił nas o to mój teść.

- Moment! - odpowiedział, lecz nie miałam już czasu. Weszłam do łaźni, uprzednio kładąc Kalię w jej łóżeczku i przeszłam obojętnie bok męża, odzianego wyłącznie w ręcznik nieco poniżej poziomu pasa. Zabrałam suknię, którą poprzedniego dnia tam zostawiłam i skierowałam się do wyjścia, jednak Legolas mi to uniemożliwił. Złapał mnie za dłoń i przyciągnął do siebie, a następnie objął szybko w talii. Jego ciepły oddech odbijał się o mój policzek, a woda z rozgrzanego ciała kapała na moje ubranie. Wilgotne włosy opadały bezwładnie i niedbale na jego umięśniona ramiona, a uśmiech, który malował się na jego ustach dopełniał ten piękny widok. W momencie zapomniałam, że byłam na niego zła.

- Robisz to specjalnie - mruknęłam, gdy przez dłuższy czas mi się przypatrywał.

- Co? - zapytał i zaczął całować moją szyję, jednocześnie przyciągając mnie jeszcze bliżej.

- To - szepnęłam, gdy poczułam jego dłoń na moim policzku.

- Nigdy nie słyszałem, żebyś narzekała - mruknął i wpił się w moje usta. Była bym głupia, gdybym przerwała ten moment. Oddałam pocałunek niemalże od razu, po czym wplotłam palce w mokre włosy męża.

- Ty mnie wykorzystujesz - zaśmiałam się cicho, gdy po dłuższej chwili się od siebie odsunęliśmy.

- Nie Ciebie - wyjaśnił. - Tylko to jak bardzo mnie kochasz.

- Powiedział ten, który nie wytrzymałby bez żony jednego dnia - prychnęłam i złożyłam szybki pocałunek na jego ustach, a następnie włożyłam jeden kosmyk jego blond włosów za jego ucho i wyszłam z łaźni.

- Kochana! - odezwał się i wyszedł za mną. - Jeśli będziesz zostawiać mnie w takim momencie to nie wytrzymam pięciu minut - zaśmiał się i położył dłonie na moich biodrach.

- Gdybyś nie kąpał się dwie godziny nie musiałoby się to tak kończyć - odparłam i uśmiechnęłam się do niego. - Ubierz się, skarbie. Mamy mało czasu.

- Jak sobie życzysz, kochanie - szepnął tuż przy moim uchu, takim tonem, że moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz.

Sama zaczęłam żałować, że nie mamy więcej czasu. Właściwie od naszego ostatniego zbliżenia minęły ponad dwa miesiące. Tęskniłam za jego bliskością. Za jego dotykiem i uczuciach, jakie we mnie wywoływał, gdy mięliśmy czas tylko i wyłącznie dla siebie. Teraz nie było czasu praktycznie na nic. Legolas cały czas spędzał w sali tronowej lub na treningach. Lub co gorsza na polowaniach. Mój czas pochłaniała Kalia. Żałowałam, że nie może spędzać z ojcem tak dużo czasu, jak oboje byśmy chcieli. Jednak mimo wszystko muszę mu przyznać, że jest bardzo zaangażowany w życie naszej córeczki. Każdą wolną chwilę poświęca jej. Niestety stosunki między mną, a nim nie ą już tak dobre jak wcześniej. Rzadko kiedy doświadczam takich chwil jak teraz. Bardzo często się kłócimy, nawet o byle głupotę. Ile bym dała, aby było tak jak dawniej.

- Zajmiesz się małą? - zapytałam. - Zaraz do Was dołączę.

Nie chciałam, aby Thranduil długo na nas czekał. Miałam mu do przekazania wiadomość o przyjeździe Arweny i Aragorna oraz ich córeczki - Rianave. Chyba jednak mój przyjaciel nie miał zbyt wielkiego wpływu na imię ich dziecka. Arwena potrafiła być uparta, zwłaszcza w ciąży.

- Poczekamy - odparł i posłał mi uśmiech, a następnie podszedł do łóżeczka Kalii, biorąc na ręce zniecierpliwioną elfkę. Wydała z siebie zadowolony okrzyk spowodowany widokiem roześmianej twarzy taty.

Teraz podobieństwo Kalii do Legolasa było widoczne od razu. Elfka miała bardzo jasne włosy, lekko zakręcone, sięgające jej do mniej więcej połowy pleców. Nieco zmieniły swój odcień przez te miesiące. Niebieskie, codziennie roześmiane oczka dodawały jej niesamowitego uroku. Była zdecydowanie księżniczką tatusia, a Legolas nie potrafił temu zaprzeczyć.

- Gotowa? - zapytał, stojąc obok wejścia i kołysząc delikatnie elfkę na boki.

- Tak - rzuciłam i szybko przejrzałam się w lustrze. Zabrałam Kalię od Legolasa i zeszliśmy do jadalnie, gdzie czekała już na nas cała rodzina. Po przywitaniu się ze wszystkimi i zajęciu swoich miejsce służki zaczęły znosić jedzenie na salę, a ja podjęłam się rozpoczęcia konwersacji z byłym władcą. Kalia wyrwała się na jego kolana i bawiła się zabawką, którą mój mąż zabrał ze sobą.

- Arwena, Aragorn i Rianave przyjeżdżają do Leśnego Królestwa - poinformowałam, co spotkało się ze szczerym uśmiechem mojego teścia.

- To fantastycznie - rzekł. - Mam nadzieję, że zaprzyjaźnią się z Kalią.

- Z pewnością - wtrącił Legolas.

- W takim razie, kiedy tutaj będą? - zapytał i uważając na wnuczkę wziął łyka czerwonego wina.

- Odpowiedź dotarła do mnie wczoraj wieczorem. Napisali, że wyruszą od razu o świcie. Myślę, że jutrzejszego wieczoru powinni być na miejscu.

- W porządku. Dam służkom znać, aby przygotowały komnaty.

- Już się tym zająłem, ojcze - odparł Legolas z ledwo zauważalnym uśmiechem.

- Widzę, że zaczynasz przejmować wszystkie zadania władcy - zaśmiał się, a ja razem z nim.

Skończyliśmy posiłek i udaliśmy się z powrotem do naszej komnaty, po drodze kilka razy podnosząc zabawkę Kalii, którą non stop wypuszczała z rączek.

- Mógłbyś podać mi jej niebieskie ubranie? - zapytałam, kładąc Kalię na łożu, gdzie właśnie rozsiadł się Legolas.

- Yhm - mruknął i niezadowolony zwlókł się z miękkiego materaca, aby następnie zacząć grzebać w szafie małej. Po kilku dłuższych chwilach, gdy obok mnie nie było tego, o co prosiłam, a Kalia zaczęła się nudzić i wiercić, zerknęłam w jego stronę.

- Żartujesz!? - rzuciłam podniesionym głosem, gdy zobaczyłam stertę ubrań na podłodze.

- Nie - mruknął. - Szukam niebieskiego, o co Ci chodzi?

- Ale to nie znaczy, że masz rozwalić wszystko na podłodze! Czy ty pomyślałeś?! I kto to będzie sprzątać? Bo na pewno nie ja! Ty też tego nie zrobisz, bo jesteś koszmarnie leniwy!

Wiem, że może i niepotrzebnie się tak uniosłam, ale tak jest od ponad dwóch miesięcy. W niczym się nie zgadzamy, a Legolas zachowuje się, jakby należał mu się wieczny wypoczynek. Wie doskonale, że przy dziecku nie ma odpoczynku! Zbyt często mu odpuszczałam, teraz tego nie zrobię.

- A od czego mamy służbę?

- A od czego masz rączki?

- Jestem zmęczony! Nie będę tego sprzątał!

- Ostatnio jesteś wiecznie zmęczony! Myślisz, że ja mam siłę na to wszystko? Też bym chciała mieć trochę wolnego czasu, ale ja znam moje obowiązki! I skoro zdecydowaliśmy się na dziecko to mógłbyś zacząć robić coś innego niż tylko narzekać bo trzeba do niej wstać!

- To ty jesteś jej matką! Mam więcej na głowie, niż Ty i mogłabyś wykazać mi więcej zrozumienia!

- Chciało ci się, to teraz bądź na tyle odpowiedzialny i pomóż mi przy pozwól, że przypomnę - twoim dziecku!

- Pomagam Ci jak mogę! Zrozum, że mam na głowie całe królestwo!

- W takim razie po co brałeś ze mną ślub! Myślałam, że dlatego, że jestem dla ciebie ważne i że mogę na ciebie zawsze liczyć! Ale jak widać chyba oboje popełniliśmy błąd... - z moich oczu popłynęła łza. - Zaraz poproszę kogoś ze służby, żeby przeniósł rzeczy moje i Kali do mojej starej komnaty, żebyś mógł w spokoju rządzić państwem.

***

Kocham ♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro