Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wojna w Śródziemiu 5

Biegliśmy przez ogromną salę, słyszeliśmy za nami kroki. Setki maszerujących stóp. Nie mieliśmy szans, by wygrać bezpośrednie starcie, dlatego naszą jedyną nadzieją była ucieczka z kopalni. Na szczęście, według Gandalfa do mostu, za którym znajduję się wyjście, było niedaleko. Nagle spostrzegłem skradające się wokół istoty.

-Gobliny- powiedziałem.

-Szybciej!- krzyknął czarodziej, lecz nie mogliśmy, biec szybciej. Nie mogliśmy, w ogóle biec, byliśmy otoczeni. Wokół stało tylu goblinów, ilu nie widziałem nawet podczas Bitwy Pięciu Armii. Zacząłem obmyślać plan działania. Najważniejszy był Frodo i to jego trzeba uratować, za wszelką cenę. Istoty już miały zaatakować, gdy usłyszeliśmy głośny hałas. W naszą stronę zbliżało się coś, czego nigdy w życiu nie widziałem. Było ogromne, a jego ciało spowijał ognień. Gobliny zaczęły uciekać. Przygotowałem się z Aragornem do walki z potworem, lecz powstrzymał na Gandalf.

-Tego nie powstrzyma żadne oręże- krzyknął- biegnijmy!

-Cóż to, za nowe diabelstwo?- zapytał Boromir.

-Balrog, demon starożytnego świata- powiedział czarodziej. Przed nami było wyjście z sali. Jako pierwszy biegł gondorczyk, ja znajdowałem się zaraz na nim. Wybiegł przez drzwi, nie patrzył pod nogi, więc nie zauważył przepaści. Na szczęście zdążyłem go złapać.

-Dziękuję- rzekł. Tylko skinąłem mu głową, musieliśmy biec dalej. Przed nami znajdował się, wąski most. Niestety, to nie był jeszcze ten, do którego dążyliśmy. W chwili, gdy pomagałem Boromirowi, wyprzedził nas Gandalf. Teraz to on prowadził. Hobbici z niepokojem patrzyli w dół, ja również tam spojrzałem. Przez moją głowę przeleciały dwa pytania. Czy taki upadek boli? Czy moja ukochana bardzo cierpiała przed śmiercią? Nie wiedziałem, ale miałem nadzieję, że nie. Nagle czarodziej się zatrzymał, przed nim znajdowała się dość duża dziura. Podbiegłem i przeskoczyłem ją.

-Chodź Gandalf- zawołałem, wyciągając w jego stronę ręce. Szary Pielgrzym wziął rozbieg i skoczył. Dla bezpieczeństwa przytrzymałem go. Spojrzałem na Aragorna, znaliśmy się tak dobrze, że rozumieliśmy się bez słów. Zanim ktokolwiek zauważył, strażnik rzucił Samem, który wpadł prosto w me ramiona. Szybko odstawiłem go na ziemię. Do skoku przygotowywał się Boromir, trzymając w mocnym uścisku Merrego i Pippina. Razem z Gndalfem czekaliśmy, by w odpowiedniej chwili ich złapać. Udało się, lecz wyrwa w moście się powiększyła. Przyszła kolej na Gimliego, w którego stronę wyciągnął ręce Aragorn, by rzucić nim, tak jak zrobił to wcześniej z Samem. Jednak dumny syn Gloina nie pozwolił mu na to.

-Nikt nie rzuca krasnoludem- rzekł, po czym skoczył i byłby spadł, gdybym w ostatniej chwili go nie chwycił- tylko nie za brodę!

Przewróciłem oczami. Czasami myślałem, że dla karłów broda była ważniejsza, niż życie, a ja zdołałem chwycić go właśnie za jego cenny zarost. Ujrzałem kilku goblinów z łukami, nie dałem im wypuścić, ani jednej strzałki. Chwilę później wszyscy byli martwi. Po drugiej stronie zostało już tylko dwóch członków drużyny pierścienia. Właśnie mieli skoczyć, gdy ściana za nimi eksplodowała. Pojawił się Balrog, lecz nie to było najgorsze. Przerażony patrzyłem, jak odłam skalny spada za dwójką naszych przyjaciół, odłamując część mostu, na której stali. Próbowali utrzymać równowagę, a było to trudne. Jeden nieodpowiedni ruch mógł, spowodować upadek w przepaść.

-Pochyl się w przód- powiedział Aragorn. Hobbit szybko wykonał jego prośbę. Zaczęli przechylać się w naszą stronę.

-No dalej!- wyszeptałem, wyciągając ręce w oczekiwaniu. W czasie, gdy ja złapałem przyjaciela, Boromir przytrzymał Froda. Wszyscy pobiegliśmy dalej, czuliśmy za sobą gorącą bijące od demona. Na szczęście w oddali widziałem już most Khazad dum. W naszą stronę zaczęły lecieć strzały, jednak niecelne. W końcu dotarliśmy do celu, jeden za drugim przeszliśmy przez most. Słyszałem dudnienie kroków Balroga, jednak coś było nie tak. Gdzie jest Gandalf? Wtedy zauważyłem go, nie przeszedł razem z nami. Chciał powstrzymać demona.

-Nie przejdziesz!-krzyknął, podnosząc do góry swą laskę- Jam jest sługa Tajemnego Ognia, władam płomieniem Anora. Czarny ogień na nic ci się nie przyda płomieniu z Udunu. Wracaj w cień!

Wszyscy z przerażeniem na twarzach patrzyliśmy, jak demon swym ognistym batem próbuje, trafić czarodzieja. Jednak ten się nie ugiął.

-Nie pozwolę, ci przejść!- jednocześnie uderzył laską w most. Na początku nic się nie stało, lecz demon podchodząc bliżej, sam wydał na siebie wyrok. Skała rozpadła się, Balrog zaczął spadać w przepaść. Szary Pielgrzym odwrócił się w naszą stronę. Odetchnęliśmy z ulgą, gdy nagle... demon ostatkiem sił i w dosłownie ostatniej sekundzie owinął swój bat wokół nogi czarodzieja.

-Gandalf!-krzyknął przeraźliwie Frodo. Próbowałem podbiec do czarodzieja, lecz nie zdążyłem.

-Biegnijcie głupcy!- powiedział, po czym spadł.

-Nie!- dalej krzyczał Frodo. Musieliśmy posłuchać przyjaciela i iść dalej. Wyszliśmy z kopalni. Widziałem łzy na twarzach hobbitów i niedowierzanie wśród reszty. To samo uczucie wtargnęło również, w moje serce. Jak Gandalf mógł zginąć? Przecież był taki mądry i silny. Przeżył więcej zła niż pozostała część drużyny razem wzięta. Ale Miriel też taka była. Nie mogłem uwierzyć, że już druga ważna dla mnie osoba zginęła w ten sam sposób. Najpierw ukochana, teraz przyjaciel. Czy to właśnie tak miało być? Ci najlepsi i niezastąpieni mają upaść?

-Legolas- usłyszałem wołanie Aragorna- pomórzmy hobbitom. Musimy iść dalej.

-Okaż im serce- krzyknął Boromir- stracili przyjaciela.

-Wszystkich nas dosięgła strata- odpowiedział mu strażnik- ale za kilka godzin, wzgórze te będzie pełne orków. Musimy udać się do Lothorien.

W duchu przyznałem mu rację, ale serce? Nie chciałem iść do królestwa pani Galadrieli. Nie chciałem patrzeć na jej jasne oblicze, tak podobne do mojej ukochanej. Nie chciałem rozgrzebywać i tak niezagojonych ran. Niestety nie było wyjścia. Pomogłem wstać Merremu i Pippinowi, następnie mocno ich uścisnąłem i poklepałem po ramionach.

-Musimy być dzielni- powiedziałem cicho- tak dzielni, jak Gandalf.

Hobbici lekko się uśmiechnęli, widziałem w ich oczach niemą przysięgę. Będziemy...

 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro