Ostateczne starcie w Śródziemiu 2
POV Legolas
Ostatnie trzy dni spędziłem na twardym, drewnianym krześle u boku mojej ukochanej. Pokonanie Saurona kosztowało Miriel wiele energii, więc od tego czasu była nieprzytomna. Wyglądała tak pięknie z jej cudownymi, złotymi włosami rozłożonymi na białej poduszce. Choć Gandalf mówił, że nic jej nie grozi i niedługo powinna się obudzić, martwiłem się o nią. Byłem przerażony, gdy zaczęła spadać. Złapałem ją, jednak moja ukochana nie dawała znaków życia. Usłyszałem ciche kroki, ktoś, a raczej ktosie stali przed drzwiami. Zapukali.
-Proszę- powiedziałem. W wejściu stanął Aragorn z Gimlim. Strażnik z północy trzymał w rękach tacę z jedzeniem.
-Przynieśliśmy ci śniadanie- rzekł krasnolud. Postawili tacę na parapecie, po czym usiedli obok mnie.
-Już niedługo- następca tronu Gondoru położył mi dłoń na ramieniu- niedługo się obudzi. Spójrz, na jej twarz wróciły kolory- miał racje. Ostatnio moja dzielna elfka była nienaturalnie blada. Teraz wyglądała już tak, jak wcześniej.
-Musisz coś zjeść- odezwał się syn Gloina. Uśmiechnąłem się. Mój przyjaciel stawiał pożywienie na pierwszym miejscu. Złapałem kromkę chleba i zacząłem ją jeść. Nagle moje serce podskoczyło.
-Miriel!- klęknąłem przy głowie ukochanej. Patrzyła na mnie swoimi dużymi, niebieskimi oczami- bałem się o ciebie!
-Niepotrzebnie- odparła spokojnie. Spojrzałem na nią zdziwiony, lecz ona nie zwracała na mnie uwagi- co się działo, gdy spałam?- nie odpowiadałem, więc odezwał się Aragorn.
-Gandalf z Pippinem wyruszyli do Minas Tirith.
-Co?- krzyknęła, wstając gwałtownie- puściliście ich samych? Przecież Gondor nie poradzi sobie! Oni są w niebezpieczeństwie!
-Skąd wiesz, że są w niebezpieczeństwie?- zapytałem. Nie mogła przecież wiedzieć, co ten biedny hobbit ujrzał w palantirze. Skąd mogła wiedzieć, o nadciągającej tam bitwie?
-Bitwa o Śródziemie ma się odbyć właśnie w Białym Mieście- odparła- Sauron zawsze chciał pokonać Gondor, jednak nigdy dotąd nie miał dojść wojska- spojrzała każdemu z nas po kolei w oczy- musimy jechać im pomóc!
-Gandalf uznał, że lepiej będzie, jeśli tu zostaniemy- powiedział smutno strażnik z północy- mamy ruszyć do walki razem z Rohanem, gdy zapłoną nadajniki.
-A więc czekamy- westchnęła- przepraszam, ale chciałabym się wykąpać. Moglibyście tak...- skinęła głową w stronę drzwi.
-Oczywiście- zaśmiał się Gimli. Podszedłem do ukochanej i pocałowałem ją w czoło. Zesztywniała. Spojrzałem na nią, jednak ona odwróciła wzrok. Chciałem zapytać, co się dzieje, lecz Miriel już podeszła w stronę wanny. Wyszedłem z komnaty, zamykając za sobą drzwi. Udałem się w stronę pokoju przyjaciół, cały czas w duchu zastanawiając się, czemu zachowanie mojej ukochanej uległo tak gwałtownej zmianie.
POV Miriel
Czułam niewyobrażalny smutek, musząc być tak oziębła w stosunku do ukochanego. Nie miałam jednak wyboru, decyzja zapadła. Kąpiel była tylko wymówką, aby nie patrzeć w zdziwione, niebieskie jak lód oczy. Uznałam jednak, że relaks w wannie dobrze mi zrobi. Napuściłam wodę, po czym do niej weszłam. Przez całą kąpiel, zastanawiałam się, jak mu to powiem. Jak powiedzieć osobie najważniejszej w całym moim życiu, że już jej nie kocham? Jak mogę go tak okłamać? Pomyślałam jednak, że te słowa mogą uratować mojego księcia i pozwolić, byśmy spędzili z sobą resztę życia. Oczywiście, jeśli po tym wszystkim będzie jeszcze mnie chciał. Teraz już wiedziałam. Przedstawienie czas zacząć.
POV Legolas
Minęły kolejne dwa dni, a od Gandalfa nie było żadnych wieści. Nadajniki z Gondoru wciąż nie płonęły. Jednak nie to było moim największym zmartwieniem. Miriel zachowywała się dziwnie, unikała mnie. Na początku myślałem, iż chce pobyć trochę w samotności, lecz przypuszczenia te rozwiały się tak szybko, jak pojawiły. Połowę dnia zajmowały jej rozmowy z Eowiną i Gimli, drugą połowę, natomiast poświęcała na ćwiczeniu walki z Aragornem. Raz zapytałem się jej, czy nie chciałaby powalczyć ze mną, jednak ona spojrzała tylko na mnie i odwróciwszy się na pięcie odeszła. Nic z tego nie rozumiałem. Układało się nam tak dobrze, a teraz nic. Czułem ból w sercu, widząc ją taką oziębłą w stosunku do mnie, a wesołą do każdego wokół. Postanowiłem, że muszę z nią porozmawiać. Nadszedł czas, aby sobie wszystko wyjaśnić. Byliśmy w sali tronowej, ja w jednym kącie, ona w drugim.
-Miriel!- powiedziałem, podchodząc do niej.
-Tak?- zapytała szybko, nie zaszczycając mnie ani jednym spojrzeniem.
-Możemy porozmawiać?- odparłem.
-Tutaj?
-Nie- odwróciłem się i złapałem za klamkę drzwi wejściowych- na zewnątrz.
-Skoro musimy- wzruszyła ramionami. Chodziliśmy przez chwilę, nie odzywając się do siebie. Weszliśmy na most, słońce zaczęło zachodzić. Uśmiechnąłem się, przypominając sobie nasze pierwsze wyznanie miłości. Zatrzymaliśmy się.
-Powiesz mi, o co chodzi?- zapytałem.
POV Miriel
-Powiesz mi, o co chodzi?- usłyszałam pytanie, na które tak bardzo nie chciałam odpowiadać. Jednak to, czego chce, się nie liczyło.
-Co masz na myśli?
-Wiesz, o czym mówię- odparł mój ukochany- unikasz mnie, sztywniejesz, gdy tylko cię, choć przypadkiem dotknę. Czy coś między nami się zmieniło?
-Ja...- zaczęłam, po czym, aby być bardziej wiarygodna, westchnęłam- ja już dłużej tak nie mogę. Legolas, starałam się, lecz ja już tego nie czuję- powiedziałam smutno. Widziałam, jak sztywnieje, patrząc na mnie w szoku.
-Czego nie czujesz?- warknął.
-Przecież wiesz- szepnęłam.
-Powiedz to- krzyknął, podchodząc do mnie i łapiąc za ramiona- powiedz!
To była najgorsza chwila w moim życiu. Gorsza niż tortury, które przeżywałam, gorsza niż wszystko. Zrobiłam to, wypowiedziałam te trzy parszywe słowa.
-Nie kocham cię...- chciał coś powiedzieć, już otwierał usta, lecz po chwili je zamknął. Pokręcił głową, po czym odwrócił się i odszedł, zostawiając mnie samą. Chwilę później usłyszałałam, trzaśniecie drzwi prowadzących do pałacu. Nie widział już mnie. Maska z mojej twarzy opadła. Poczułam zbierające się w moich oczach łzy. Nie mogłam ich zatrzymać...nie chciałam. Upadłam na kolana. Mój świat się zawalił. Oparłam głowę, o skały. Płakałam tak długo, aż wykorzystałam cały zapas łez. Nie miałam siły na nic. Zasnęłam w niespokojny sen, pełny bólu i cierpienia.
POV Aragorn
Trzasnęły drzwi wejściowe. Wszyscy obecni w sali, spojrzeliśmy w tamtym kierunku.
-Przepraszam- powiedział Legolas, po czym udał się w stronę naszych pokoi. Ludzie wokół wrócili, do wcześniejszych zajęć, jak gdyby nic się nie stało. Jednak ja znałem mojego przyjaciela i wiedziałem, że coś go gnębi. Poszedłem do komnaty, należącej do niego i Miriel. Drzwi były otwarte, a książę Mrocznej Puszczy siedział przy łóżku, wpatrując się w sufit.
-Coś się stało, przyjacielu?- zapytałem, siadając obok niego.
-Nie- odparł spokojnie- nic się nie stało- spojrzał na mnie- choć w sumie, troszkę się stało- elf uśmiechnął się, po czym wstał- jestem wolny!- krzyknął- nic mnie nie ogranicza.
-Co masz na myśli?- powiedziałem, zastanawiając się, co za szaleństwo go ogarnęło.
-Rozstałem się z Miriel- odparł- cudownie, prawda?
-Jak? Kiedy?- zacząłem zadawać jedno pytanie za drugim. Wiedziałem, że przez ostatnie dwa dni nie układało im się najlepiej, jednak nie sądziłem, iż mogą się rozstać. Traktowałem ich, jako parę idealną. Zdolną do wszystkiego, by tylko uratować drugie.
-Przed chwilą- odparł- moja ukochana- uniósł do góry palec wskazujący- wróć! Była ukochana. Powiedziała mi, że przeprasza, ale już mnie nie kocha- z jego twarzy zniknął już uśmiech. Widziałem, że cierpi, lecz nie wiedziałem, jak mu pomóc.
-Przykro mi- zdołałem wykrztusić.
-Mi również- szepnął. Zauważyłem na jego twarzy pełno emocji, których nigdy wcześniej nie widziałem. Ból, cierpienie, smutek, ale przede wszystkim miłość, która trwa. Siedzieliśmy aż do rana, rozmawiając o wszystkim i o niczym, byle tylko odpędzić umysł Legolasa od Miriel. Gdy wstało słońce, udałem się do swego pokoju. Byłem cicho, aby nie obudzić Gimliego, lecz ten nie spał.
-Gdzież to pan był, przez całą noc- zapytał, mrużąc oczy. Jednak po chwili się uśmiechnął- czyżbyś spędzał mile czas z pewną piękną blond kobietą, która nie odrywa od ciebie wzroku?
-Kogo masz na myśli?- zapytałem, otwierając szeroko oczy.
-Eowinę- odparł- a kogo myślałeś? Miriel?- zaśmiał się głośno- nie wiem, co ona widzi w tym naszym elfim księciu, lecz niestety kocha go ponad wszystko.
-Już nie- szepnąłem.
-Co tam mruczysz?- powiedział syn Gloina.
-Mówię, że już nie.
-Jak to już nie?- zdziwił się- to, że ostatnio jest między nimi nerwowo, to nie znaczy, iż od razu się nie kochają. Zbliża się wojna, która tak na nas działa.
-Masz rację, mój drogi- odpowiedziałem- wojna różnie działa na ludzi, lecz z nimi stało się coś innego. Oni się rozstali, przyjacielu.
-Co?- krzyknął Gimli, wstając gwałtownie z łóżka- jesteś pewien?
-Jak tego, że cię widzę- odparłem- przez całą noc byłem w ich komnacie i rozmawiałem z Legolasem.
-A Miriel?- zapytał krasnolud- gdzie ona w tym czasie była?- wtedy przeraziłem się nie na żarty. Jak mogłem nie zwrócić uwagi, że elfka dawno powinna wrócić.
-Musimy jej poszukać!- powiedziałem i nie czekając na przyjaciela, wybiegłem z pokoju. Po chwili usłyszałem, że wyruszył za mną. Chodziliśmy w tę i z powrotem po całym Helmowym Jarze, lecz nigdzie nie napotkaliśmy nawet śladu Miriel. Miałem właśnie iść, aby obudzić księcia Mrocznej Puszczy, gdy ujrzałem drobną, skuloną postać leżącą na moście. Szybko pognaliśmy w tamtą stronę. Uklęknąłem obok elfki. Miała opuchnięte od płaczu powieki. Spała, dlatego nie chcąc, aby się obudziła, delikatnie wziąłem ją na ręce.
-Legolas...- szepnęła- przepraszam....
-Cśś- powiedział Gimli i pogłaskał ją po głowie- śpij- zasnęła. Położyłem ją na łóżku w naszej komacie. Razem z krasnoludem spojrzeliśmy na siebie- oni się dalej kochają!
-Nie możemy się wtrącać, przyjacielu- rzekłem smutno- ich rozstanie nie było przypadkowe. Musi mieć jakieś głębsze znaczenie, którego niedane nam było poznać.
-A więc mamy patrzeć, jak oboje cierpią?- zapytał syn Gloina, jednak pytanie to zostało bez odpowiedzi. Czas pokaże...
Miał być dramat miłosny? Więc jest :D dziękuję za wszystkie głosy i komentarze :* jesteście kochani *-*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro