Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nadzieja w Śródziemiu 4

POV Miriel

Odzyskałam przytomność, jednak nie otwierałam oczu. Czułam, że ktoś mnie trzyma. Znowu jestem gdzieś przenoszona? Nagle wszystko do mnie dotarło, szybko rozwarłam powieki. Widziałam nocne niebo, jednak nie to było ważne. Leżałam w ramionach najprzystojniejszej istoty świata. Mojego elfa.

-Legolas- szepnęłam. Nasze oczy się spotkały, ach te jego lodowo niebieskie oczy.

-Miriel, najdroższa- rzekł delikatnie książę- jak się czujesz?

-Dobrze- odparłam z uśmiechem- dzięki tobie- mój ukochany posmutniał- co się stało?

-Przepraszam- powiedział cicho- ja... nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Myślałem... byłem pewien, że nie żyjesz. Wybaczysz mi kiedyś?

-Nie mam ci, czego wybaczać- odpowiedziałam z mocą- uratowałeś mnie.

-Ale dopiero teraz- odparł ze złością- cierpiałaś przez sześćdziesiąt...

-Cśś- położyłam mu palec na ustach- zapomnijmy o tym, co było i zacznijmy wszystko od nowa. Zostawmy przeszłość za sobą.

-Jak ja za tobą tęskniłem- szepnął.

-Kocham cię- powiedziałam cicho.

-Le melin (kocham cię)- odparł. Poczułam jego usta na swoich, zamknęłam oczy. Świat wokół zniknął. Byliśmy tylko my, nie liczyło się nic, oprócz naszego pocałunku. Usłyszałam chrząknięcie, magiczna chwila się zatrzymała. Wraz z ukochanym się uśmiechnęliśmy. Niecierpliwe krasnoludy.

-Ja tu rozumiem, że dawno się nie widzieliście i w ogóle- zaczął karzeł- ale my również chcielibyśmy poznać naszą nową towarzyszkę- roześmiałam się. Pierwszy raz od tylu lat szczerze się śmiałam. Po chwili wszyscy do mnie dołączyli. Zdałam sobie sprawę, iż nadal leże w ramionach Legolasa, więc usiadłam i oparłam się o niego plecami. Chciałam mieć go już zawsze blisko.

-Jesteś pewnie Gimli- powiedziałam.

-Skąd znasz mnie pani?- zapytał ze zdziwieniem.

-Mówcie mi Miriel- odparłam- gdy słyszę "pani" czuję się staro- na każdą twarz wokół wpłynął uśmiech- nie znam cię drogi krasnoludzie, jednak twój ojciec dużo opowiadał mi o tobie. Jak on się czuję?

-Dobrze- odpowiedział- nie mogę się doczekać reakcji kompanii, gdy cię zobaczą!

-Również nie mogę doczekać się tego spotkania- powiedziałam szczerze- jednak teraz musimy się lepiej wszyscy poznać!- zwróciłam się do siedzącego niedaleko mężczyzny- Aragorn syn Arathorna.

-Zadziwiasz mnie- odpowiedział z uznaniem- jednak tym bardziej miło mi cię poznać- roześmiałam się.

-Mam kilka zdolności- odparłam. Mój wzrok przesunął się na czarodzieja- Gandalf!

-Me serce raduję się, widząc cię żywą- rzekł czarodziej, po czym podszedł do mnie. Wstałam i zarzuciłam mu ręce na szyję. Poczułam, że unoszę się nad ziemią. Zaczęłam się śmiać. Mimo wyglądu staruszka miał bardzo dużo siły.

-Jak widzę, w końcu zrobiłeś pranie- powiedziałam, nadal się uśmiechając- dawno ci mówiłam, że woda działa cuda- postawił mnie z powrotem. Widziałam, że on również był szczęśliwy. Towarzysze wokół ledwo powstrzymywali śmiech.

-Tak samo wredna i jednocześnie miła, jak przed laty- odparł.

-Dlatego właśnie tak bardzo mnie lubisz- usiadłam z powrotem obok ukochanego. Przytulił mnie. Znowu czułam się bezpiecznie- no... to teraz opowiedzcie mi wszystko.

-Wszystko?- upewnił się Legolas- jesteś pewna, że nie chcesz odpocząć?

-Nie jestem zmęczona- odpowiedziałam i złapałam go za rękę- to, co się działo przez te sześćdziesiąt lat?

Opowieść trwała prawie do świtu. Dowiedziałam się o wszystkich wydarzeniach, począwszy od mojego pogrzebu, a kończąc na dotarciu do Isengardu. Nie było sensu, by iść spać, więc ruszyliśmy w drogę do króla Theodena.

                                                                              ****************************

POV Legolas

Dojeżdżaliśmy do Rohanu. Z mojej twarzy nie schodził uśmiech. Obejmowałem siedzącą przede mną Miriel, jej włosy tworzyły falę, na mej piersi. Nagle odwróciła się i nie spostrzegłem kiedy, pocałowałam mnie delikatnie.

-O czym myślisz?- szepnęła.

-O tobie- odpowiedziałem. Uniosła złote brwi, patrząc pytająco- o tym, jaka jesteś idealna- roześmiała się.

-Chyba przesadzasz.

-Nie!- powiedziałem poważnie- jesteś odważna, mądra, ale przede wszystkim nieludzko piękna, po prostu idealna.

-Kocham cię- odparła delikatnie- nikt nigdy nikogo tak nie kochał, jak ja kocham ciebie.

-Z jednym wyjątkiem- odpowiedziałem i pocałowałem ją namiętnie. Całowaliśmy się jeszcze przez chwilę.

-I tak kocham cię bardziej- szepnęła i położyła głowę na szyi konia. Uśmiechnąłem się. Nie miała pojęcia, o potędze moich uczuć.

POV Aragorn

Czułem ogromną ulgę, że już prawie dotarliśmy do celu. Dłuższa jazda z Gimlim byłaby nie do zniesienia. Nie chodziło mi o jego niezamykającą się wiecznie buzie, to akurat znosiłem bardzo dobrze. Najgorsze było to, że po prostu nie mieściliśmy się na koniu! Legolas wcześniej nie miał takich problemów.

-Chyba czas schudnąć!- pomyślałem radośnie. Spojrzałem na jadących przy mnie przyjaciół, to nie było sprawiedliwe. Dwójka szczupłych elfów na jednym koniu, a my się ledwo mieścimy. Jednak uśmiechnąłem się, widząc ich szczęście. Wyglądali razem niesamowicie, jakby jedno dopełniało drugie i na odwrót. Zaczęli coś do siebie szeptać, a potem pocałowali się. Cieszyłem się, że mój przyjaciel odzyskał swoją miłość. Teraz był zupełnie inną osobą, jeszcze lepszą niż wcześniej. Pomyślałem o Arwenie, pewnie zmierzała właśnie do Szarej Przystani, by następnie opuścić Śródziemie. Z jednej strony byłem szczęśliwy, iż będzie bezpieczna, natomiast z drugiej nie chciałem by odpływała. Nie miałem czasu na dalsze rozmyślania, bowiem dotarliśmy do bram Rohanu. Nagle spadł przed nami czarny sztandar. Zasmuciłem się, był to znak, iż ktoś z rodziny królewskiej umarł. Weszliśmy do miasta, ludzie wkoło dziwnie na nas patrzyli, jednak nie zwracaliśmy na to uwagi. Zsiedliśmy z koni i podeszliśmy do małego pałacu. Drogę zastąpiło nam kilku strażników.

-W jakiej sprawie tu przybywacie?- zapytał jeden z nich.

-Chcemy się zobaczyć z Theodenem- odpowiedział Gandalf.

-Nie możecie stanąć przed królem uzbrojeni- odparł drugi.

-Hama, wpuść ich do mnie!- krzyknął król donośnym głosem. Weszliśmy do środka, na końcu długiej sali znajdował się tron. Siedział w nim, sądząc po wyglądzie, pięćdziesięcioletni mężczyzna. Widząc nas, wstał. Był pełen wigoru.

-Gandalf- powiedział, po czym uścisnął czarodzieja- mroczne były moje sny. Pokonałeś Sarumana, dzięki tobie jestem wolny, czymże ci się odpłacę?

-Nie mi jesteś winie podziękowania, Theodenie- odparł czarodziej- Miriel, nasza towarzyszka, pokonała potęgę Sarumana.

-A więc masz pani mą dozgonną wdzięczność- rzekł król, stając przed elfką- jeśli kiedyś będziesz potrzebować czegoś, możesz liczyć na pomoc Rohanu.

-Dziękuję królu- odpowiedziała Miriel- jednak nie czas na wdzięczność. Czarodziej przed śmiercią wysłał swą armię. Obawiam się, że za kilka dni dotrą tutaj.

-Zła to nowina, przyjaciele moi- odparł smutno Theoden- co mam uczynić? Nie pokonam armii Sarumana.

-Zawsze jest nadzieja, mój panie- rzekłem.

-Nie zachowałem się odpowiednio, ponieważ nie poznałem jeszcze wszystkich mych gości- powiedział- kim jesteś młody człowieku?- uśmiechnąłem się w duchu. Byłem starszy od niego.

-Jestem Aragorn, syn Arathorna- odpowiedziałem- to Legolas z Leśnego Królestwa i Gimli z Ereboru.

-Miło mi was poznać- odparł- chociaż okoliczności nie są radosne- zwrócił się do dowódcy straży- Hana powiedz ludziom, że jutro o brzasku opuszczamy Edoras. Idziemy do Helmowego Jaru- odwrócił się z powrotem w naszą stronę- powinniśmy dzisiaj wyruszyć, lecz nie mogę jeszcze tego zrobić. Podczas gdy Saruman trzymał mnie w swej władzy, mój syn został ciężko ranny. Gdy ma świadomość wróciła, usłyszałem wiadomość, która wstrząsnęła moje serce. Theodred nie żyje.

-Przykro mi panie- powiedziałem cicho.

-Za chwilę odbędzie się pogrzeb.

POV Miriel

Było mi smutno, widząc, tego młodego człowieka leżącego w trumnie. Nie zdążył zaznać jeszcze życia, a już musiał odejść z tego świata. Legolas przytulił mnie. Spojrzałam na niego. Rozumiał co czuję. Na środek wyszła bardzo ładna, blond włosa kobieta. Zaczęła śpiewać żałobną pieśń. Miała czysty głos, zabarwiony nutą smutku. Rozpłakała się. Podeszłam do niej i przytuliłam. Odwzajemniła uścisk. Słońce zaczęło chować się za horyzontem. Wróciliśmy do pałacu, przy grobie został tylko król, wraz z Gandalfem i Aragornem.

-Dziękuję- szepnęła dziewczyna.

-Za co?- zapytałam.

-Za wyciągnięcie mego wujka spod władzy Sarumana.

-Jesteś Eowina. Król mówił mi o tobie- odparłam. Do sali wszedł potomek Isildura, u boku Theodena. Podeszłam do niego.

-Gdzie jest Gandalf?- zapytałam.

-Wyjechał, by znaleźć Eomera i jego armie- odpowiedział strażnik- musimy odpocząć, jutro wyruszamy do Helmowego Jaru- kiwnęłam głową. Poczułam owijające się wokół mnie ramiona, na moją twarz wpłynął uśmiech, pocałowałam ukochanego.

-Ładnie razem wyglądacie- powiedziała z uśmiechem Eowina.

-Dziękujemy- odpowiedział Legolas.

-Pewnie jesteście zmęczeni- rzekła dziewczyna- mamy dwa wolne pokoje. Są do waszej dyspozycji.

-W końcu coś innego niż ziemia- odparł z uśmiechem Gimli, który nie wiadomo, kiedy pojawił się przy nas. Poszliśmy za siostrzenicą króla. Wskazała nam nasze dzisiejsze miejsce do spania. Jedna z komnat należała do mnie i Legolasa, natomiast drugą zajęła reszta naszych przyjaciół.

-Szafa w komnacie jest do twojej dyspozycji- powiedziała Eowina. Przytuliłam ją.

-Dziękuję- odpowiedziałam- dobranoc.

-Dobranoc!- weszliśmy do pokoju. Od razu zwróciłam uwagę na ogromną wannę stojącą na środku. Boże, jak mi tego brakowało.

-Przygotować ci wodę?- zapytał książę, widząc, gdzie patrzę.

-Mógłbyś?

-Oczywiście, najdroższa- odpowiedział czule. W czasie, w którym nalewał wodę, ja oglądałam zawartość szafy. Wyciągnęłam piękną, białą koszulę nocną- idę pogadać z chłopakami- pocałował mnie- kocham cię.

-La melin (kocham cię)- wyszedł, zostałam sama. Szybko rozebrałam się i weszłam do wanny. Siedziałam w niej do czasu, aż woda całkiem nie wystygła. Spojrzałam w lustro, obawiałam się jak będę wyglądać, jednak nie było tak źle. Miałam tylko kilka blizn. Ubrałam się i zaczęłam czesać włosy. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.

-Proszę- powiedziałam. Drzwi otworzyły się, do środka wszedł mój ukochany- dlaczego pukasz do własnego pokoju?- zapytałam, siadając na łóżku.

-Nie chciałem, byś poczuła się niekomfortowo- odpowiedział, uśmiechając się łagodnie. Wyciągnęłam rękę i pociągnęłam go, by usiadł obok mnie.

-Przy tobie? Nigdy!- pocałowałam go. Na początku pocałunek ten był łagodny, jednak po chwili stał się gwałtowny. Postanowiłam postawić wszystko na jedną kartę. Popchnęłam go. Teraz leżał na łóżku, a ja na nim. Nie przestawaliśmy się całować.

-Na pewno tego chcesz?- zapytał, odrywając się na chwilę, od moich ust.

-Tak- odpowiedziałam. Legolas wykonał szybki ruch. Teraz to on leżał na mnie.

-Kocham cię Miriel- szepnął.

-Ja także cię kocham- odparłam. Ściągnęłam mu koszulę, on odpłacił mi się tym samym.

-Jesteś piękna- powiedział. Znowu zaczęliśmy się całować. Między nami czuć było, wszechogarniającą miłość.

Kilka godzin później pocałowaliśmy się na dobranoc. Tym razem delikatnie, czule. Zasnęłam w ramionach mężczyzny, którego kochałam całym sercem i duszą. Zapamiętam tę noc na całą wieczność. Naszą wspólną wieczność...

Dedyk dla panny zniecierpliwionej :P

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro