Miłość w Śródziemiu 9
POV trzecia osoba
-Co masz na myśli, ojcze?
-Co mam na myśli?- odparł Thranduil. Jego głos był tak zimny, że książę czuł, jakby powietrze w koło zamarzało- Może to, że złamałeś rozkaz i opuściłeś królestwo, a może chodzi mi o to, iż widziałem cię z tą... tą żmiją. A może o to, iż mogłeś zginąć!
-Nie waż się obrażać Miriel!- odpowiedział wściekły Legolas- Zrobiłem to, co uznałem za słuszne, a ty nie masz żadnego prawa, by mi tego zabronić!
-Jestem twoim kró...-zaczął władca, lecz syn nie pozwolił mu dokończyć.
-To nie znaczy, iż możesz wydawać rozkazy, które zniszczą moje życie! Jeśli chcesz, możesz mnie wygnać, nie obchodzi mnie to. I wiesz, co ci powiem? Nie żałuję, zrobiłbym to ponownie. Spotkanie Miriel to najlepsza rzecz, jaka mnie w życiu spotkała. Kocham ją!- wykrzyczał książę. Czuł się teraz dużo lepiej, w końcu powiedział ojcu, co myśli.
-Legolasie, to nie jest miłość! Powiedz mi, jakie uczucie może narodzić się tak nagle?- zapytał Thranduil, który nie spodziewał się takiej reakcji ze strony, posłusznego dotąd syna.
-Prawdziwe- odpowiedział Zielony Liść, potem odwrócił się i odszedł. Nie miał najmniejszej ochoty, by dalej rozmawiać z ojcem.
****************************************
W tym czasie Miriel dojechała na miejsce. Z góry wybiegli jej nowo poznani przyjaciele, na czele z Bilbem.
-Miriel!- krzyknął hobbit.
-Bilbo! Tak się cieszę, że żyjecie! Martwiłam się o was- powiedziała elfka, po czym przytuliła dwunastu krasnoludów- gdzie jest Thorin? Czy on...?
-Nie! Żyje, jest w środku- odpowiedział szybko Kili- tylko...jest trochę...jakby to powiedzieć...inny?
-Jak to inny?- zapytała przerażona elfka.
-On zachorował. Dopadła go ta sama paskudna choroba, co jego przodków- cicho odrzekł Balin- zmienił się, jest nie do poznania. Jego myśli krążą wokół jednego.
-Arcyklejnotu- wyszeptała Miriel. Właśnie tego się obawiała- mogę z nim porozmawiać?
-Chodź z nami- powiedział Kili- tylko nie przejmuj się, jeśli cię obrazi, lub po prostu będzie dla ciebie niemiły.
-On teraz nie ufa nikomu, nawet nam- dodał cicho jego brat- cały czas każe nam szukać, tego głupiego kamyka. Myśli, że któryś z nas go zabrał.
-Nie martw się przyjacielu! Thorin jest silny, uda mu się przezwyciężyć chorobę.
-Mam nadzieję, moja droga! Mam nadzieję.
Weszli do środka góry. Miriel nie zdawała sobie sprawy, że może być tu tak pięknie. Choć wszystko było spowite kurzem, widok zapierał dech w piersiach. Krasnoludzkie zdobienia bardzo różniły się od elfickich. Te były ciężkie, masywne i w większości wykonane ze szczerego złota. Na wysokim, również ze złota, tronie siedział Thorin. Elfka nad jego głową ujrzała dziurę, wielkości pięści.
-Miejsce na klejnot króla- pomyślała, po czym ukłoniła się i głośno rzekła:
-Witaj Thorinie! Królu, pod górą.
-Witaj Miriel. Rad jestem, widząc cię w pełni sił- odpowiedział syn Thraina- nie musisz się kłaniać, nie jestem królem!
-Czemu tak sądzisz, mój drogi? Dokonałeś wielkiego czynu, uwolniłeś Erebor spod panowania Smauga. Jeśli nie ty jesteś królem, to kto?
-Nie o to mi chodzi!- krzyknął Thorin- jestem prawowitym władcą tego tronu, ale nie królem. Będę nim dopiero wtedy, gdy odzyskam Arcyklejnot!
-To tylko symbol. On nie jest ważny, nie pozwól, aby cię zniewolił- odparła Miriel.
-Nic nie rozumiesz! Arcyklejnot jest mój i tylko mój, nie pozwolę, by wpadł w czyjeś łapy- odparł, po czym odwrócił się w stronę krasnoludów- jeśli się dowiem, że któryś z was go zabrał, niech nie liczy na łaskawe potraktowanie!
-Wuju, my byśmy nigdy...jak możesz nas, w ogóle o coś takiego podejrzewać- odpowiedział wzburzony Fili. Zapadła cisza, nikt nie wiedział co powiedzieć. Wtedy nagle usłyszeli hałas, dobiegał on z zewnątrz. Wszyscy pobiegli na balkon znajdujący się nad wejściem, ich oczom ukazała się olbrzymia armia elfów, na jej czele był siedzący na łosiu Thranduil.
-Jak widzę odzyskałeś swoje królestwo- powiedział.
-Odzyskałem- odpowiedział Thorin- co cię tu sprowadza? W dodatku z taką armią?
-Och, prawie nic. Chciałbym tylko odzyskać, pewne klejnoty i poprosić o pomoc dla tych biednych ludzi- odrzekł król elfów, po czym złośliwie się uśmiechnął- w końcu to przez ciebie nie mają dachu nad głową.
-Pewnie bym tym ludziom coś dał, ale zaprzepaścili tę szansę, stając tu razem z twoją armią- powiedział Król pod Górą- nigdy nie wybaczę ci tego, jak nie udzieliłeś pomocy, gdy jej potrzebowaliśmy. Nie jestem ci nic winien!
-Nie nadajesz się na króla- odparł Thranduil. Jego głos był jeszcze zimniejszy niż wcześniej, choć Thorin myślał, że to nie możliwe- jeśli będziesz, cały czas roztrząsał stare sprawy, w końcu zostaniesz sam. Daje ci wybór. Albo dasz nam to, czego żądamy, albo będziemy zmuszeni, sami to sobie wziąć.
-Sądzisz może, że jesteś takim dobrym władcą, a chcesz, by twoi ludzie umierali za kilka kamyków?-zapytał krasnolud, teraz to on się uśmiechał.
-Masz czas do namysłu. Jutro o świcie będziemy tu z powrotem.
**********************************************************
-Thorinie, zastanowiłeś się już?- zapytała Miriel.
-Nie mam się nawet, nad czym zastanawiać. Niczego im nie dam.
-Ależ przyjacielu! Rozumiem, że masz uraz do elfów, ale chociaż pomóż tym ludziom- krzyknęła Miriel- Smaug spalił ich domy, miasto. Oni nie mają żadnych zapasów. Zbliża się zima, chcesz mieć na sumieniu tych wszystkich ludzi?
-Nie masz o niczym pojęcia!- wycharczał król- my byliśmy w takiej samej sytuacji, a wtedy jakoś nikt nam nie udzielił pomocy!
-I teraz masz o to pretensje do Thranduila, a co chcesz zrobić? Zachować się tak samo perfidnie, jak on!
-Stanęli po jego stronie, to ich wybór. Chcą walki, to ją będą mieli.
-Masz zamiar walczyć?- wyszeptała zszokowana elfka- chcesz pokonać ogromną armie elfów i ludzi w pojedynkę?
-Nie doceniasz krasnoludów- rzekł Thorin. Wściekła Miriel nie mogła tego dłużej słuchać. Odwróciła się napięcie, ponieważ nie chciała dalszych kłótni. Usiadła na balkonie. Wokół Dale widziała wiele namiotów i czuwających strażników. Zastanawiała się, gdzie w tej chwili jest Legolas. Nie wyobrażała sobie, że może za kimś tak tęsknić, choć widziała go przecież niedawno. Kochała go, całym sercem i duszą. Postanowiła, iż pójdzie porozmawiać z królem Mrocznej Puszczy. Skoro nie udało się jej przekonać Thorina, może uda się z Thranduilem. Nie miała jednak na to zbyt wielkich nadziei. Wychyliła nogę przez balkon, miała już schodzić, gdy usłyszała Bilba.
-Miriel, co robisz?
-Idę porozmawiać z moimi pobrateńcami, może uda mi się zapobiec wojnie.
-Chcę iść z tobą- powiedział hobbit.
-To zbyt niebezpieczne przyjacielu. Nie zapominaj, że w ich oczach jesteśmy zdrajcami- odrzekła mu elfka.
-Pamiętam moja droga, ale chyba wiem, jak nie dopuścić do bitwy- tajemniczo odpowiedział Bilbo.
-Więc chodźmy, ale cicho, by nas nie usłyszeli strażnicy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro