Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Miłość w Śródziemiu 9

POV trzecia osoba

-Co masz na myśli, ojcze?

-Co mam na myśli?- odparł Thranduil. Jego głos był tak zimny, że książę czuł, jakby powietrze w koło zamarzało- Może to, że złamałeś rozkaz i opuściłeś królestwo, a może chodzi mi o to, iż widziałem cię z tą... tą żmiją. A może o to, iż mogłeś zginąć!

-Nie waż się obrażać Miriel!- odpowiedział wściekły Legolas- Zrobiłem to, co uznałem za słuszne, a ty nie masz żadnego prawa, by mi tego zabronić!

-Jestem twoim kró...-zaczął władca, lecz syn nie pozwolił mu dokończyć.

-To nie znaczy, iż możesz wydawać rozkazy, które zniszczą moje życie! Jeśli chcesz, możesz mnie wygnać, nie obchodzi mnie to. I wiesz, co ci powiem? Nie żałuję, zrobiłbym to ponownie. Spotkanie Miriel to najlepsza rzecz, jaka mnie w życiu spotkała. Kocham ją!- wykrzyczał książę. Czuł się teraz dużo lepiej, w końcu powiedział ojcu, co myśli.

-Legolasie, to nie jest miłość! Powiedz mi, jakie uczucie może narodzić się tak nagle?- zapytał Thranduil, który nie spodziewał się takiej reakcji ze strony, posłusznego dotąd syna.

-Prawdziwe- odpowiedział Zielony Liść, potem odwrócił się i odszedł. Nie miał najmniejszej ochoty, by dalej rozmawiać z ojcem.

                                                     ****************************************

W tym czasie Miriel dojechała na miejsce. Z góry wybiegli jej nowo poznani przyjaciele, na czele z Bilbem.

-Miriel!- krzyknął hobbit.

-Bilbo! Tak się cieszę, że żyjecie! Martwiłam się o was- powiedziała elfka, po czym przytuliła dwunastu krasnoludów- gdzie jest Thorin? Czy on...?

-Nie! Żyje, jest w środku- odpowiedział szybko Kili- tylko...jest trochę...jakby to powiedzieć...inny?

-Jak to inny?- zapytała przerażona elfka.

-On zachorował. Dopadła go ta sama paskudna choroba, co jego przodków- cicho odrzekł Balin- zmienił się, jest nie do poznania. Jego myśli krążą wokół jednego.

-Arcyklejnotu- wyszeptała Miriel. Właśnie tego się obawiała- mogę z nim porozmawiać?

-Chodź z nami- powiedział Kili- tylko nie przejmuj się, jeśli cię obrazi, lub po prostu będzie dla ciebie niemiły.

-On teraz nie ufa nikomu, nawet nam- dodał cicho jego brat- cały czas każe nam szukać, tego głupiego kamyka. Myśli, że któryś z nas go zabrał.

-Nie martw się przyjacielu! Thorin jest silny, uda mu się przezwyciężyć chorobę.

-Mam nadzieję, moja droga! Mam nadzieję.

Weszli do środka góry. Miriel nie zdawała sobie sprawy, że może być tu tak pięknie. Choć wszystko było spowite kurzem, widok zapierał dech w piersiach. Krasnoludzkie zdobienia bardzo różniły się od elfickich. Te były ciężkie, masywne i w większości wykonane ze szczerego złota. Na wysokim, również ze złota, tronie siedział Thorin. Elfka nad jego głową ujrzała dziurę, wielkości pięści.

-Miejsce na klejnot króla- pomyślała, po czym ukłoniła się i głośno rzekła:

-Witaj Thorinie! Królu, pod górą.

-Witaj Miriel. Rad jestem, widząc cię w pełni sił- odpowiedział syn Thraina- nie musisz się kłaniać, nie jestem królem!

-Czemu tak sądzisz, mój drogi? Dokonałeś wielkiego czynu, uwolniłeś Erebor spod panowania Smauga. Jeśli nie ty jesteś królem, to kto?

-Nie o to mi chodzi!- krzyknął Thorin- jestem prawowitym władcą tego tronu, ale nie królem. Będę nim dopiero wtedy, gdy odzyskam Arcyklejnot!

-To tylko symbol. On nie jest ważny, nie pozwól, aby cię zniewolił- odparła Miriel.

-Nic nie rozumiesz! Arcyklejnot jest mój i tylko mój, nie pozwolę, by wpadł w czyjeś łapy- odparł, po czym odwrócił się w stronę krasnoludów- jeśli się dowiem, że któryś z was go zabrał, niech nie liczy na łaskawe potraktowanie!

-Wuju, my byśmy nigdy...jak możesz nas, w ogóle o coś takiego podejrzewać- odpowiedział wzburzony Fili. Zapadła cisza, nikt nie wiedział co powiedzieć. Wtedy nagle usłyszeli hałas, dobiegał on z zewnątrz. Wszyscy pobiegli na balkon znajdujący się nad wejściem, ich oczom ukazała się olbrzymia armia elfów, na jej czele był siedzący na łosiu Thranduil.

-Jak widzę odzyskałeś swoje królestwo- powiedział.

-Odzyskałem- odpowiedział Thorin- co cię tu sprowadza? W dodatku z taką armią?

-Och, prawie nic. Chciałbym tylko odzyskać, pewne klejnoty i poprosić o pomoc dla tych biednych ludzi- odrzekł król elfów, po czym złośliwie się uśmiechnął- w końcu to przez ciebie nie mają dachu nad głową.

-Pewnie bym tym ludziom coś dał, ale zaprzepaścili tę szansę, stając tu razem z twoją armią- powiedział Król pod Górą- nigdy nie wybaczę ci tego, jak nie udzieliłeś pomocy, gdy jej potrzebowaliśmy. Nie jestem ci nic winien!

-Nie nadajesz się na króla- odparł Thranduil. Jego głos był jeszcze zimniejszy niż wcześniej, choć Thorin myślał, że to nie możliwe- jeśli będziesz, cały czas roztrząsał stare sprawy, w końcu zostaniesz sam. Daje ci wybór. Albo dasz nam to, czego żądamy, albo będziemy zmuszeni, sami to sobie wziąć.

-Sądzisz może, że jesteś takim dobrym władcą, a chcesz, by twoi ludzie umierali za kilka kamyków?-zapytał krasnolud, teraz to on się uśmiechał.

-Masz czas do namysłu. Jutro o świcie będziemy tu z powrotem.

**********************************************************

-Thorinie, zastanowiłeś się już?- zapytała Miriel.

-Nie mam się nawet, nad czym zastanawiać. Niczego im nie dam.

-Ależ przyjacielu! Rozumiem, że masz uraz do elfów, ale chociaż pomóż tym ludziom- krzyknęła Miriel- Smaug spalił ich domy, miasto. Oni nie mają żadnych zapasów. Zbliża się zima, chcesz mieć na sumieniu tych wszystkich ludzi?

-Nie masz o niczym pojęcia!- wycharczał król- my byliśmy w takiej samej sytuacji, a wtedy jakoś nikt nam nie udzielił pomocy!

-I teraz masz o to pretensje do Thranduila, a co chcesz zrobić? Zachować się tak samo perfidnie, jak on!

-Stanęli po jego stronie, to ich wybór. Chcą walki, to ją będą mieli.

-Masz zamiar walczyć?- wyszeptała zszokowana elfka- chcesz pokonać ogromną armie elfów i ludzi w pojedynkę?

-Nie doceniasz krasnoludów- rzekł Thorin. Wściekła Miriel nie mogła tego dłużej słuchać. Odwróciła się napięcie, ponieważ nie chciała dalszych kłótni. Usiadła na balkonie. Wokół Dale widziała wiele namiotów i czuwających strażników. Zastanawiała się, gdzie w tej chwili jest Legolas. Nie wyobrażała sobie, że może za kimś tak tęsknić, choć widziała go przecież niedawno. Kochała go, całym sercem i duszą. Postanowiła, iż pójdzie porozmawiać z królem Mrocznej Puszczy. Skoro nie udało się jej przekonać Thorina, może uda się z Thranduilem. Nie miała jednak na to zbyt wielkich nadziei. Wychyliła nogę przez balkon, miała już schodzić, gdy usłyszała Bilba.

-Miriel, co robisz?

-Idę porozmawiać z moimi pobrateńcami, może uda mi się zapobiec wojnie.

-Chcę iść z tobą- powiedział hobbit.

-To zbyt niebezpieczne przyjacielu. Nie zapominaj, że w ich oczach jesteśmy zdrajcami- odrzekła mu elfka.

-Pamiętam moja droga, ale chyba wiem, jak nie dopuścić do bitwy- tajemniczo odpowiedział Bilbo.

-Więc chodźmy, ale cicho, by nas nie usłyszeli strażnicy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro