Miłość w Śródziemiu 8
POV trzecia osoba
Ludzie biegali jak szaleni. Każdy starał się ratować życie swoje oraz najbliższych. W całym mieście słychać było krzyki.
-To smok!
-Wszyscy zginiemy!
Jednak nie wszyscy stracili głowę. Bard wziął w swe ręce czarną strzałę i duży łuk.
-Nie zawiedź mnie- szepnął. Przed laty jego przodkom nie udało się zgładzić smoka, ale Bard wierzył, że mu się uda. Był ostatnią nadzieją Esgaroth.
***************************************************
W tym czasie Miriel z Legolasem pomagali mieszkańcom. Postawili sobie za punkt honoru, by uratować jak najwięcej ludzi. Było to trudne. Miasto płonęło, a Smaug jeszcze nie skończył swojego „piekielnego tańca". Bain, do którego pobiegli od razu, gdy tylko zauważyli smoka, chciał odnaleźć ojca. Elfka wiedziała, że chłopak cierpi, lecz nie mogła pozwolić, by zginał. Polubiła go. Spojrzała na swojego ukochanego, nie mogła się nadziwić, jak można być tak odważnym, silnym i mądrym w jednym. Legolas był rozważny, czekał na odpowiednie momenty, po czym wypuszczał kolejne łodzie, do jednej z nich Miriel włożyła Baina. Z każdą chwilą coraz więcej mieszkańców było bezpiecznych.
Przedostatnia łódź wypłynęła, w ostatniej był książę z ukochaną. Czekali na odpowiednia chwilę, lecz ona nie miała nadejść. Smok zauważył, kto pokrzyżował jego plan zabicia wszystkich. Leciał w ich stronę z zawrotną prędkością. Zakochani spojrzeli na siebie, ich palce się złączyły. Mieli umrzeć, razem. Smaug otworzył pysk, by wypuścić śmiercionośny płomień, gdy nagle... spadł. Wydał z siebie ostatnie tchnienie, a jego oczy zgasły. Bard trawił strzałą prosto w serce. Tak skończyło się życie ostatniego smoka i naj niebezpiecznego smoka w Śródziemiu.
Miriel odetchnęła, już drugi raz w tak krótkim czasie myślała, że zginie. Spojrzała na swoją rękę, nadal w mocnym uścisku ukochanego. Teraz już nic nie mogło im przeszkodzić, ich usta się złączyły. Pocałunek był delikatny, ale namiętny. Odsunęli się od siebie, dopiero gdy koło nich spadła belka. Spojrzeli na siebie, na ich twarze wpłynął uśmiech.
-Musimy płynąć- powiedział Legolas, następnie pocałował elfkę w czoło. Zaczął wiosłować. Miriel nie zważając, na jego protesty złapała drugie wiosło. Szukali Barda, lecz na próżno. Gdy już stracili nadzieję, ujrzeli go, gdy zeskakiwał z dachu. Wszedł do ich łodzi.
-Gdzie jest Bain?- zapytał elfów. Obawiał się najgorszego.
-Bezpieczny- odpowiedzieli jednocześnie. Łucznik odetchnął z ulgą, syn był jego największym szczęściem oraz wszystkim, co pozostało mu po zmarłej żonie. We trójkę wypłynęli z miasta. Znad Samotnej Góry wychodziły pierwsze promienie słońca, a w koło latały kruki, niosąc wszystkim nowiny. Smaug nie żyje, Erebor jest wolny.
******************************************
-Panie! Zabili go! Zabili smoka, udało im się!-krzyknął Lindir, wbiegając do sali tronowej.
-A więc, Thorin Dębowa Tarcza wrócił do domu- szepnął do siebie Thranduil, następnie spojrzawszy na posłańca, rzekł- zbierz wojsko! Wyruszamy odzyskać to, co nam odebrano przed laty.
-Tak królu.
***********************************************
Legolas zdawał sobie sprawę, iż dzisiejszej nocy zginęło wielu niewinnych ludzi, ale dopiero, teraz gdy zrobiło się jasno, dostrzegł ogrom strat. Z płonącego miasta uratowała się tylko połowa mieszkańców. Wcześniej radośni ludzie teraz płaczą, za bliskimi i domem. Zastanawiają się, jak dalej będą żyć. Wszyscy zgodnie postanowili, iż muszą niezwłocznie wyruszyć do Dale. Książę wraz z Miriel w czasie drogi, jak i po dotarciu na miejsce udzielali pomocy wszystkim, którzy jej potrzebują, lecz w głowie elfki toczyła się walka. Z jednej strony nie chciała zostawiać ukochanego, natomiast z drugiej wiedziała, iż musi to zrobić.
-Legolasie!
-Tak, najdroższa?
-Ja...muszę wyruszyć do Ereboru. Chce porozmawiać z Thorinem, poproszę go, aby udzielił pomocy mieszkańcom.
-Jadę z tobą!- odpowiedział jej książę.
-Nie, mój kochany! Jesteś tu potrzebny, jesteś podporą dla tych ludzi- rzekła Miriel, po czym zarzuciła mu ręce na szyję- Kocham Cię.
-Ja ciebie też- wyszeptał Legolas i namiętnie ją pocałował- wróć jak najszybciej!
-Obiecuję- odpowiedział elfka, po czym odwróciła się do, cudem ocalałej, Laurefin. Pogłaskała ją po grzbiecie, następnie delikatnie wskoczyła na siodło. Już miała odjechać, gdy usłyszała głos ukochanego.
-Miriel!
-Słucham, mój drogi.
-Zapomniałem ci to oddać wcześniej- powiedział, po czym wyciągnął w jej stronę, znaleziony nad rzeką łańcuszek.
-Zatrzymaj go najdroższy, abyś gdy spojrzysz na niego, pamiętał o mnie.
-Napis na nim oznacza przysięgę. Traktujmy go jako przysięgę powrotu, moja miłości, więc ty go weź. A oddasz, gdy wrócisz. Gdy dopełnisz przysięgi!- odpowiedział książę z delikatnym uśmiechem.
-Zgadzam się- rzekła elfka, po czym wychyliła się z siodła, aby złożyć delikatny pocałunek na wargach mężczyzny- do zobaczenia! -powiedziała, po czym odjechała. Legolas patrzył, jak jej sylwetka powoli maleję, by wkrótce całkiem zniknąć z jego oczu. Cieszył się, iż w końcu znalazł swoją drugą połówkę, nic nie mogło zniszczyć jego szczęścia. Oprócz jednej osoby.
-Legolasie, czy zechcesz mi wytłumaczyć, co się tutaj dzieje?- usłyszał za sobą głos ojca.
-Tylko nie to!- pomyślał książę i powoli odwrócił się w stronę króla Mrocznej Puszczy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro