Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*Miłość w Śródziemiu 2

Laurefin przyspieszyła. Kochana, wierna klacz wiedziała, że już prawie są u celu. Choć elfka nigdy nie była w Mrocznej Puszczy, była pena, że zmierza we właściwym kierunku. W oddali bowiem można było już dostrzec szarą wieże pałacu Thranduila.

-Więc drogę mam za sobą- pomyślała kobieta- teraz już tylko uwolnić krasnoludy.

Jeszcze nie wiedziała, jak to zrobi, ale wiedziała, że da rade. Przecież Gandalf uznał, że tylko ona może tego dokonać, w końcu jest Miriel- uczennica Mithrandira, ale przede wszystkim córka Galadrieli- choć o tym na razie nikt nie mógł się dowiedzieć.

***

W tym czasie w pałacu trwało spotkanie, albo raczej kłótnia pomiędzy Thorinem Dębową Tarczą, a Thranduilem. Oboje tak samo uparci nie potrafili dojść do porozumienia. Padło wiele propozycji ze strony elfickiego króla, lecz dumny krasnolud nie zgodził się na żadną z nich. W końcu wściekły Thranduil rozkazał zamknąć Thorina do lochów, następnie usiadł na tronie, by obmyślić, co dalej ma uczynić. Nie dana mu była chwila spokoju do sali bowiem, wszedł Lindir.

-Panie- rzekł mężczyzna, kłaniając się nisko- przepraszam, że przeszkadzam, ale masz gościa.

-Elf? Człowiek? Czy może kolejny uparty krasnolud? - zapytał król z przekąsem, po czym oparł głowę o chłodny tron. Zamknął oczy.

-Elficka kobieta królu.

-Widziałeś ją wcześniej? - ponownie zapytał teraz już zaciekawiony Thranduil.

-Nigdy panie- spokojnie odpowiedział Lindir.

-Nie każmy jej więc dłużej czekać, wpuść ją.

-Oczywiście.

***

Weszła do sali tronowej, która była bardzo piękna, ale trochę zaniedbana. Wiedziała, co spowodowało jej stan. Śmierć królowej była ogromnym ciosem i choć jej nie znała, wysłuchawszy opowiadań o niej, uznała, że była wspaniałą kobietą.

Na samym środku sali, w wielkim, w misternie zdobionym tronie siedział król Thranduil. Miriel stwierdziła, że gdyby nie smutek, który elf nieumiejętnie próbował ukryć, byłby niesamowicie przystojnym mężczyzną.

-Witaj królu- powiedziała po elficku, kłaniając się lekko.

-Witaj nieznajoma- odpowiedział w tym samym języku, po czym wstał. Elfka odetchnęła głęboko, widząc, że władca nie spostrzegł podobieństwa w wyglądzie jej i lady Galadrieli.

-Nazywam się Miriel. Przybywam z wiadomością od Erlonda z Rivendell, który pragnie cię ostrzec przed zastępem orków, który prawdopodobnie zmierza w tę stronę- wyjaśniła spokojnie, lecz w duchu miała nadzieję, że nie rozpozna kłamstwa. Wymyśliła je dosłownie przed chwilą.

-Dziękuje za ostrzeżenie, zaraz rozkażę podwoić straże na granicach- ze stoickim spokojem odrzekł Thranduil, po czym nie odwracając od niej wzroku, zawołał:

-Lindir!

-Tak panie?-powiedział strażnik, wchodząc do sali.

-Poproś do mnie księcia- odpowiedział Król Mrocznej Puszczy, powoli przenosząc na niego swe spojrzenie.

-Już po niego idę, królu.

-Dziękuje- odrzekł władca, na powrót zaszczyciwszy ją spojrzeniem. Kobieta czuła się, jakby jego oczy widziały nawet jej myśli. Choć wiedziała, iż nie uda mu się pokonać jej mentalnej tarczy, na którą pracowała bardzo długo. Nawet jej matka nie potrafiła jej sforsować. Wtem nagle drzwi sali się otworzyły. Do komnaty wszedł najprzystojniejszy elf, jakiego w życiu widziała. Otworzyła szeroko oczy, przyglądając mu się. Gdy po chwili się opamiętała, spostrzegła, że jej wargi również są mocno rozwarte. Zażenowana zacisnęła je w cienką kreskę. Z trudem powstrzymała się przed dotknięciem długich, jasnych włosów księcia Mrocznej Puszczy. Następnie przesunęła wzrok na jego oczy i zamarła. Poczuła się, jakby topniała, a lodowo niebieskie oczy trzymały ją przed śmiercią. Niby jego spojrzenie było podobne do wzroku ojca, lecz jednak całkiem inne. Zabarwione było nutką czegoś niezwykłego, czego nie sposób było opisać. Miriel chciała tak stać już zawsze i wpatrywać się w te jego piękne oczy. Mężczyzna również nie odrywał od niej wzroku. Stali tak w tej magicznej chwili, do czasu, aż nie przerwał jej Thranduil.

-Miriel, poznaj mojego syna Legolasa- rzekł, wskazując na elfkę ręką- Legolas, przedstawiam ci Miriel.

-Miło mi cię poznać pani- odrzekł Zielony Liść, całując ją delikatnie w dłoń.

-Jakie miękkie usta- prawie powiedziała kobieta, lecz skarciła się w duchu, po czym już na głos, odparła:

-Nawzajem książę- ani na sekundę nie oderwała od niego wzroku. On również nie zamierzał tego uczynić.

-Jako dowódca armii rozkaż podwojenie straży na granicach, ponieważ niestety, ale możemy spodziewać się napadu orków- powiedział Król Mrocznej Puszczy, który jakby nie zauważył, co działo się pomiędzy tą parą.

-Tak, ojcze- odpowiedział Legolas.

-Oraz zaprowadź Miriel do którejś z komnat na pewno jest zmęczona podróżą, a wieczorem urządzimy ucztę -dodał, siadając Thranduil.

-Zapraszam pani- odrzekł ze szczerym uśmiechem książę, następnie podał jej rękę.

-Dziękuje, mów mi Miriel- odparła, również się uśmiechając.

-A ty mi Legolas. Komnata obok mojej jest wolna, jeśli chcesz, to właśnie w tę możesz zająć.

-Z miłą chęcią- odpowiedziała. Potem przez całą drogę, która niestety minęła zaskakująco szybko, rozmawiali o zainteresowaniach. Okazało się, iż mają wiele wspólnego. Uwielbiali strzelanie z łuku, walkę, jazdę konną, ale przede wszystkim wolność. Po dojściu do drzwi pokoju, który jak odgadła elfka, należał do niej, niestety musieli się pożegnać. Książę poszedł wydać odpowiednie rozkazy straży, na szczęście obiecał, że spotkają się na uczcie.

-Nie mogę się doczekać- szepnęła Miriel, po czym weszła do komnaty i dla pewności zaryglowała drzwi. Odwróciła się potem w stronę łóżka, które już było zajęte. Leżał bowiem na nim, nie kto inny, jak Bilbo Baggins.

- No to jaki masz plan?- zapytał, patrząc na nią błagalnie. Kobieta w odpowiedzi uśmiechnęła się, albowiem wiedziała już, jak uwolnić Thorina Dębową Tarczę, wraz z jego kompanią.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro