Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27 - Wyjazd

W nocy kilka razy się budziłaś. Nie mogłaś przestać myśleć o jutrzejszym dniu. Gdy zaczęło robić się widno usłyszałaś pukanie do drzwi. Otworzyłaś je i zobaczyłaś Legolasa.
- Obudziłem cię? - wyszeptał
- Nie. - powiedziałaś równie cicho.
Książę złapał cię za rękę i zaprowadził do jego komnaty. Widziałaś, że jest wyraźnie przygnębiony. Chwilę się wahałaś czy coś powiedzieć.
- Dlaczego wyciągnąłeś mnie od Arweny tak wcześnie? Nie będzie zdziwiona jak zobaczy, że mnie nie ma? Zawsze wstawałam dosyć późno.
- Nie martw się. Za niedługo powinien do niej przyjść Aragorn.
Stanęłaś.
- Kiedy wyjeżdżacie? - zaczęłaś płakać, bo dotarło do ciebie, że twój ukochany musi dziś wyruszyć na wojnę.
- Nie płacz, proszę... Wejdź. Zaraz ci wszystko opowiem... - pokazał ręką na otwarte drzwi do jego komnaty. Powoli weszłaś do środka i odwróciłaś się w stronę Legolasa. Książę podszedł do ciebie i złapał cię za ręce.
- Kochanie... Późno w nocy otrzymaliśmy informację o orkach zbliżających się do granic Mrocznej Puszczy. Nie bój się... Schronisz się w Lorien.
- Jak mam się nie bać? - po policzku zaczęły spływać ci łzy - Wyruszasz na wojnę... Razem z moim ojcem, bratem...
- Spokojnie... Wszystko będzie dobrze...
- Miało tak być już dawno... Ilu ich jest?
- Około 4 tysięcy.
- Mogę cię o coś prosić?
- Oczywiście.
- Chcę jechać z Tobą. Chcę pomóc wszystkim elfom i ludziom. Chcę bronić Leśnego Królestwa! - powiedziałaś stanowczo.
- Nie ma mowy... - odpowiedział twardym tonem.
- Ale...
- Nie! Nie pozwolę ci na to! Nie wyślę cię na pewną śmierć!
- Przecież sam mnie trenowałeś! Przez te wszystkie lata! Po co było to wszystko?
- Żebyś mogła się obronić! Nie po to, żebyś jechała na wojnę... Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś ci się stało...

- Wiem, że się o mnie martwisz, ale na prawdę chcę pomóc. - Legolas spuścił głowę. - Poza tym... Legolasie... Trenowałeś mnie do walki mieczem, sztyletami i łukiem. Nie zawsze będę miała w pobliżu broń, a Ty nie zawsze będziesz obok.

- Zawsze.

Pokręciłaś głową i zaczęłaś bardziej płakać.

- Teraz cię nie będzie...

Zauważyłaś, że w oczy księcia zrobiły się szkliste.

- Mi też jest ciężko... Kocham cię.

- Ja ciebie też. - zbliżyłaś się do niego. Wasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Legolas lekko objął cię w talii, a drugą ręką podtrzymywał twoją brodę. Pocałował cię delikatnie, ale pewnie. Książę zaprowadził cię do komnaty.

- Przyjdę za niedługo. - pocałował cię w czoło, a ty weszłaś do środka. Arwena już nie spała. Siedziała na łożu, przed nią klęczał Aragorn. Chwilę rozmawiali, a potem wyszedł zostawiając was same. Przyjaciółka odwróciła się w twoją stronę. Jej twarz była blada. Po policzkach spływały strumienie łez.

- Jak się czujesz? - zapytałaś smutno. Usiadłaś koło niej. Arwena mocno cie przytuliła. - Spokojnie. Wiesz, że twój ojciec i Aragorn to świetni wojownicy. Zobaczysz, że wszyscy wrócą cali i zdrowi...

- Boję się myśleć co przyniesie ta wojna...

Rozmawiałyście jeszcze parę minut. Później poszłaś do łaźni, zaplotłaś włosy i ubrałaś suknię.

Poszłyście razem na dziedziniec. Setki elfów stało w ciężkich zbrojach na poboczu drogi, prowadzącej przez Mroczną Puszczę. Wśród nich był Legolas, Aragorn, twój ojciec, brat, król Elrond i Thranduil.Podeszłaś do księcia i mino tego, że próbowałaś nie płakać, widok ukochanego wyruszającego na wojnę robił swoje.Poczułaś jak na twoim sercu rośnie wielki głaz.

- Nie płacz... Obiecuję, że wrócę... - rzuciłaś się mu na szyję i mocno przytuliłaś.

- Wierzę w ciebie...

Legolas popatrzył ci głęboko w oczy i namiętnie pocałował. Ujęłaś jego twarz w dłonie. Nie chciałaś go puszczać. Książę objął cię w talii i mocno cię przy sobie trzymał. Dla obojga z was był to bardzo trudny moment. Poczułaś jak po policzku twojego ukochanego spływa łza. Jeszcze bardziej zapragnęłaś jechać z nim. Walczyć u jego boku i obronić Mroczną Puszczę. Odsunęłaś lekko swoje usta od jego i wytarłaś kciukiem jego łzę.

- Musimy wyruszać! Wojownicy wsiadajcie na konie! Musimy przed południem wyjechać z Mrocznej Puszczy! - krzyknął Thranduil, wsiadając na swojego wierzchowca. Książę niechętnie obrócił się w stronę Aroda.

- Kocham cię. Nie zapominaj o tym...

Pokiwałaś głową i z trudem powstrzymywałaś płacz. Pożegnałaś się z ojcem i Lynordem.

- Uważajcie na siebie. Proszę... - przytuliłaś ich i poszłaś do Arweny. Przyjaciółka oparła ci głowę na ramieniu i patrzyłyście jak wojownicy znikają za drzewami. Książę i Aragorn odwrócili się do was. Ostatni raz spojrzałaś ukochanemu w błękitne, niczym niebo oczy. Wróciłyście do pałacu i zaczęłyście pakować swoje rzeczy. Miałyście wyjechać do Lorien przed obiadem. Z tego co było wam wiadomo, miałyście tam spędzić nie więcej niż dwa tygodnie, ponieważ wojna nie powinna trwać zbyt długo. Byłaś przygnębiona. Wszystko wokół przypominało ci o Legolasie.

- Znieście z Arweną swoje bagaże na dziedziniec, dobrze? Za niedługo wyruszamy. - rzekła do was Galadriela.

- Dobrze Pani.- odpowiedziałaś.

- Nie martw się. Z pewnością wróci cały i zdrowy. - popatrzyłaś na nią z niedowierzaniem. Czy naprawdę tak po tobie widać, że boisz się o ukochanego? O ojca byłaś bardziej spokojna, bo wiedziałaś, że w niejednej wojnie już uczestniczył i doskonale włada mieczem. Jego zdolności można by porównać do zdolności Thranduila. A Lynord? Nie wiesz o nim prawie nic... Ale skoro przetrwał tyle lat poza domem to zapewne umie sobie poradzić z orkami.

- Miejmy taką nadzieję. - lekko się uśmiechnęłaś. Galadriela wyszła, a ty kończyłaś pakowanie.

Weszłaś na korytarz, niosąc w ręce swój bagaż. Przed drzwiami czekała Arwena. Służki zabrały od was rzeczy i poszły za wami na dziedziniec. Nie odzywałyście się do siebie, bo obie wolałyście unikać przykrych tematów do rozmowy, a jak na razie innych nie było. Podeszłaś do swojego konia i zaczęłaś podciągać popręg, kiedy znad jego grzbietu zobaczyłaś uzbrojoną elfkę z długimi rudymi włosami. Gdy się odwróciła, twoje obawy się potwierdziły. Jako wsparcie jechała z wami Tauriel. Spuściłaś głowę i starałaś się unikać z nią kontaktu wzrokowego. Wsiadłaś na wierzchowca, zebrałaś wodze i ruszyłaś za Arweną.

- Widziałaś ją? - zapytałaś przyjaciółkę, podjeżdżając do niej.

- Trudno było nie zauważyć. Jedyna uzbrojona elfka. - Ale ona jest chyba dowódcą armii. Dlaczego nie pojechała walczyć?- Zapytaj ją. - odjechała kawałek naprzód. Poczułaś jak ktoś łapie cię za ramie. Odwróciłaś się i zobaczyłaś Tauriel. - Możemy porozmawiać? - zapytała niepewnie.
- Możemy... - westchnęłaś.
- Słuchaj, wiem, że masz mi za złe. Chciałam cię przeprosić. Bardzo żałuję tego co zrobiłam. Zrozum, targały mną emocje. Cały czas czuję coś do Legolasa. - popatrzyłaś się na nią kamiennym wzrokiem. - Spokojnie. Nie zamierzam się wtrącać w wasz związek. Życzę wam szczęścia. Mam nadzieję, że mi wybaczysz. Naprawdę żałuję...
- Sama nie wiem. Dużo przez ciebie cierpiałam...
- Wiem i bardzo cię przepraszam. Nie spodziewałam się, że jestem zdolna do takich rzeczy. Ale chyba mnie rozumiesz?
- Powiedzmy... Legolas to wspaniały elf i myślę, że byłabym tak samo załamana jak ty, gdybym go straciła. - przez chwilę się wahałaś.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro