Metalowe kolce
Mocne metalowe łańcuchy przytrzymywały moje ciało bym nie dał radu uciec, metalowe kolce wbijały się w moją pierś i za każdym wdechem wbijały się głębiej.Żebra pękały pod siłą płapki, kości u łap juz dawno złamał silny łańcuch kiedy przez 2 godziny próbowałem uciec.Podemną była już wielka kałuża krwi a nozdrza atakował mocny, ludzki perfum. Kłusownicy byli blisko. Najgorsze jest to że nie zdążyłem dać informacji Legionowi.
Legion-
Wstałem rano, zjadłem chyba trzy kanapki i postanowiłem iść do lasu. Potrzebuje oddechu. Wypiłem krople szkarłatnej cieczy a mój cień od razu przeobraził się w zwykły, ludzki cień. Wyszedłem z domu i ruszyłem do lasu. Za pół godziny mój przybrany ojciec też tam wyrusza, ponoć złapali jakieś zwierze a ja kocham patrzeć na cierpienie tych głupich, małych futrzaków. W pewnym sensie to dla mnie przyjemność. Patrzeć na cierpienie innych a nie swoje. Tak więc ruszyłem do lasu. Od razu wyczułem krew, wilcze zmysły często mi pomagały. Szedłem w tamto miejsce i zobaczyłem złotego wilka o brązowych oczach. No w sumie to teraz chyba raczej szkarłatnego wilka, krew na jego futrze jak i świeża tak i ta zaschnięta była wszędzie a w połączeniu dawała okropny wygląd. Jakby był to trup. I naprawdę bym tak pomyślał gdyby nie wciąż unosząca się klatka, wciąż płynąca krew i łzy oraz nie ten dźwięk. Jakby cos się łamało a potem potężne, gardłowe warkniecie wilka. Ukląkłem przed nim, nie wiem co mnie zmusiła. Wilk spojrzał na mnie zakrwawionymi oczami i jakby uśmiechnął się?
-Legion...
W jego łapie pokazał się czerwony kamień który bez skrupułów wziąłem. Był to mały czerwony amulet. Zawiesiłem go sobie i usłyszałem wilczą mowę znowu
-Legionie, idź do Month Black...
Jednak nie wiem co chciał powiedzieć dalej bo usłyszałem strzał, huk, upiorne warknięcie, wycie, szloch a potem zobaczyłem tylko swego ojca z bronią i kulę w gardle wilka i jego opadające na ziemie ciało i metalową płapke która w tym momencie rozerwała jego klatkę i serce. Po moim policzku spłynęła łza, to był strażnik, znał moje imię i rozumiałem jego mowę. To był strażnik. On chciał mi pomóc ale umarł. Umarł przez mojego ojca!
-Jak mogłeś głupcze!
Nie panowałem nad sobą, nawet nie wiem kiedy moje ciało zrobiło się srebrne, oczy zaszły krwią a żyły na twarzy wyszły bliżej skóry i zaczęły emanować czerwonym światłem. Nie wiem kiedy moje kości przekształciły się na połączenie wilka i człowieka. Nie wiem kiedy moje mięśnie się uformowały i całe ciało się jakby przemieniło. Z tego zdarzenia zapamiętałem tylko białe kły wbite głęboko w szyje mojego ojca i jego śmierć i jego strzał we mnie, który ominąłem, a kły które były w jego ciele...moje kły... zaczęły wysysać jego serce i energię i życie. Było mi tak dobrze. Widzieć jak umiera. Nienawidziłem go a teraz, udało mi się postawić, a teraz, zabiłem go. W końcu!
Strażnik-
-Legionie, idź do Month Black...
Już chciałem mu powiedzieć dlaczego ma tam iść i po co mu ten kamień, ten amulet, amulet legendarnych wybrańców ale nagle poczułem w powietrzu siarkę, potem słychać było tylko huk. Kula którą wystrzelił kłusownik trafiła mnie w gardło, w tętnice, warknąłem z bólu i zawyłem aby kolejny strażnik wiedział że może się pojawić za dwa miesiące znowu a potem szlochałem raz, dwa a przed moimi oczami była już tylko ciemność. Metalowe kolce rozerwały mi pierś i serce i usłyszałem tylko warkniecie Legiona
-Ty głupcze
Podczas jego wściekłej przemiany. Teraz poczułem ulgę i już wiedziałem że nie żyję a przede mną pojawiło się światło i wiele wilków, pobiegłem w tamtą stronę i teraz już na pewno wiedziałem że nie żyje.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro