Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Metalowe kolce

Mocne metalowe łańcuchy przytrzymywały moje ciało bym nie dał radu uciec, metalowe kolce wbijały się w moją pierś i za każdym wdechem wbijały się głębiej.Żebra pękały pod siłą płapki, kości u łap juz dawno złamał silny łańcuch kiedy przez 2 godziny próbowałem uciec.Podemną była już wielka kałuża krwi a nozdrza atakował mocny, ludzki perfum. Kłusownicy byli blisko. Najgorsze jest to że nie zdążyłem dać informacji Legionowi.

Legion-

Wstałem rano, zjadłem chyba trzy kanapki i postanowiłem iść do lasu. Potrzebuje oddechu. Wypiłem krople szkarłatnej cieczy a mój cień od razu przeobraził się w zwykły, ludzki cień. Wyszedłem z domu i ruszyłem do lasu. Za pół godziny mój przybrany ojciec też tam wyrusza, ponoć złapali jakieś zwierze a ja kocham patrzeć na cierpienie tych głupich, małych futrzaków. W pewnym sensie to dla mnie przyjemność. Patrzeć na cierpienie innych a nie swoje. Tak więc ruszyłem do lasu. Od razu wyczułem krew, wilcze zmysły często mi pomagały. Szedłem w tamto miejsce i zobaczyłem złotego wilka o brązowych oczach. No w sumie to teraz chyba raczej szkarłatnego wilka, krew na jego futrze jak i świeża tak i ta zaschnięta była wszędzie a w połączeniu dawała okropny wygląd. Jakby był to trup. I naprawdę bym tak pomyślał gdyby nie wciąż unosząca się klatka, wciąż płynąca krew i łzy oraz nie ten dźwięk. Jakby cos się łamało a potem potężne, gardłowe warkniecie wilka. Ukląkłem przed nim, nie wiem co mnie zmusiła. Wilk spojrzał na mnie zakrwawionymi oczami i jakby uśmiechnął się?

-Legion...

W jego łapie pokazał się czerwony kamień który bez skrupułów wziąłem. Był to mały czerwony amulet. Zawiesiłem go sobie i usłyszałem wilczą mowę znowu

-Legionie, idź do Month Black...

Jednak nie wiem co chciał powiedzieć dalej bo usłyszałem strzał, huk, upiorne warknięcie, wycie, szloch a potem zobaczyłem tylko swego ojca z bronią i kulę w gardle wilka i jego opadające na ziemie ciało i metalową płapke która w tym momencie rozerwała jego klatkę i serce. Po moim policzku spłynęła łza, to był strażnik, znał moje imię i rozumiałem jego mowę. To był strażnik. On chciał mi pomóc ale umarł. Umarł przez mojego ojca!

-Jak mogłeś głupcze!

Nie panowałem nad sobą, nawet nie wiem kiedy moje ciało zrobiło się srebrne, oczy zaszły krwią a żyły na twarzy wyszły bliżej skóry i zaczęły emanować czerwonym światłem. Nie wiem kiedy moje kości przekształciły się na połączenie wilka i człowieka. Nie wiem kiedy moje mięśnie się uformowały i całe ciało się jakby przemieniło. Z tego zdarzenia zapamiętałem tylko białe kły wbite głęboko w szyje mojego ojca i jego śmierć i jego strzał we mnie, który ominąłem, a kły które były w jego ciele...moje kły... zaczęły wysysać jego serce i energię i życie. Było mi tak dobrze. Widzieć jak umiera. Nienawidziłem go a teraz, udało mi się postawić, a teraz, zabiłem go. W końcu!

Strażnik-

-Legionie, idź do Month Black...

Już chciałem mu powiedzieć dlaczego ma tam iść i po co mu ten kamień, ten amulet, amulet legendarnych wybrańców ale nagle poczułem w powietrzu siarkę, potem słychać było tylko huk. Kula którą wystrzelił kłusownik trafiła mnie w gardło, w tętnice, warknąłem z bólu i zawyłem aby kolejny strażnik wiedział że może się pojawić za dwa miesiące znowu a potem szlochałem raz, dwa a przed moimi oczami była już tylko ciemność. Metalowe kolce rozerwały mi pierś i serce i usłyszałem tylko warkniecie Legiona

-Ty głupcze

Podczas jego wściekłej przemiany. Teraz poczułem ulgę i już wiedziałem że nie żyję a przede mną pojawiło się światło i wiele wilków, pobiegłem w tamtą stronę i teraz już na pewno wiedziałem że nie żyje.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro