Zwiększona siła
Wadera szła spokojnie przez ludzkie miasto. Nikt tędy nie chodził. Miasto prawdopodobnie wymarło. Tak sądziła wadera
-Hej słodziaku!
-Co!?
-Cześć maleńka
Granatowy basior stanął przed nią. Wyglądał na normalnego a nwaet bezbronnego
-Co tam piękna?
-Nie nazywaj mnie tak!
-To powiedz jak się nazywasz
-Spadaj!
-Ciemny Kieł gdybyś szukała, Alpha miastowej watahy. Niegdyś panował tu Black ale pozbyłem się go i jego watahy
-Głupiej watahy
-Hej nie nazywaj nas tak!
Powalił waderę i uśmiechnął się arogancko
-I co teraz zrobisz maleńka
Położył się na niej, był ciężki. Mirrari nie miała siły go z siebie zepchnąć ale miała pewną zdolność po ojcu. Kły z prądem. Ugryzła go w nos. Wilk poczuł dziwne mrowienie
-Ej dobra uspokój się Elektryczna!
-Nie jestem Elektryczna, Nazywam się Biegnący Wilk
-Jak chcesz możesz mnie nazwać Lucas
-Nie licz na to
-Masz ładne oczy
-Często to słyszę ale dzięki. Znasz może kogoś o złotych oczach
-No, jest taka jedna w mojej watasze ale my nie przyjmujemy wilków od tak sobie
Wtem pojawił się brązowy wilk i puścił oczko do Mirrari. Miała ona dość tych wszystkich basiorów. Jedynymi normalnymi był As i Puszysty Ogon, którego zabiła podczas furii. Teraz czuła się tak samo. Jej oczy zaczęły się lekko świecić ale ukrywała to. Gdy tylko połączy się z tą osobą o złotych oczach już zawsze będzie pomiatać takimi. Nie pozwoli im do siebie podejść.
-Słuchaj Ciemny Kle zdam te wasze testy i dołączę do was, ale do cholery jesteś pewien że ma złote oczy
-No pewnie! Widziałem złoto nie raz w życiu a testy są obawiam się za trudne dla ciebie
-Nie znasz mnie
-Hej! Przestańcie !Lucas to ja przyjmuje nowych
-Wybacz Szpon, poniosło mnie
-Moment! O co wam chodzi?
-Ja jestem Alphą! Krwawy Szpon! Ale dla ciebie może być zwykłe Luck. A tak po za tym jestem synem wielkiego Blacka więc uważaj sobie
Wadera mruknęła coś pod nosem. Wytrzymasz, wytrzymasz, jeszcze chwila i spotkasz się z przeznaczeniem. Wmawiała sobie Mirrari
-Biegnący wilk Mirrari, oboje możecie mi tak mówić, Alpho czy mogę do was dołączyć?
-Hmmm, powiedzmy że przez ten tydzień będziesz miała czas próbny a potem zobaczymy
-Okey
Wilki pobiegły pod chyba ostatniego drzewa w tym mieście.Wielki Baobab w którym ukrywały się wilki naprawdę był polową dzisiejszych baobabów.W końcu nie dostawał wody i brakowało tu świeżego powietrza. Mirrari spojrzała na niego i zastanowila się
-I co?
-Nie rozumiem twojego pytania ślicznotko
-Co mam zrobić?
-Wdrapać się
Mirrari uśmiechnęła się pod nosem.Cofnęła trochę i z rozpędu wskoczyła na gałąź. Wilki z trudem wdrapywały się na drzewo a ona śmiała się w niebo głosy
-Jesteście komiczni!Nie potraficie skakać?
-Nie!
-O matko! A widzieliście kiedyś normalny baobab?
-Ten w zupełności wystarczy
-Przecież choinki już są wyższe
-Co to są choinki
-Wiecie co to jest las
-Zimne i takie gdzie się bijesz o tereny, sorry ale to nas nie interesuje
-Jesteście nieudacznikami, Black słabo cię wychował. Sądząc po wyglądzie jesteś pewnie synem Szmaragd. Las, jest domem twojej matki a góry ojca więc czemu ty zamieszkałeś w mieście?
-Zamknij się ślicznotko bo czeka cię kara, nie obrażaj mnie
-Niby jaka kara? Najpierw musiałbyś tu wleźć psie!
-Sama się prosisz!
Krwawy Szpon naskoczył na nią ale ona sprytnie obróciła się i chwyciła go w karku. Jej energia zaczęła się ujawniać. Oczy błyszczały jej się. Kły emitowały prądem, jej ciało stało się dużo masywniejsze a futro pociemniało. Serce waliło jej jak opętane pompując rosnące mięśnie. Kiedy prąd oplótł całe ciało Lucka wadera puściła jego martwe ciało
-Coś ty zrobiła!
-Prowadź Alpho!
Luck powstał ale jego lewe oko było puste. Był tym samym sobą ale z blizną na oku, na pięknym niebieskim oku. Szli dalej w ciszy. Wadera uśmiechała się pod nosem. Wreszcie Krwawy Szpon spytal
-Jak to zrobiłaś? Zdaje się że to 4 różne zdolności
-Tak po prostu, tak mam
-Złota miała podobnie ale straciła chyba wszystkie zdolności
-Bo ich nie szkoliła
-Znacie się?
-Obie jesteśmy duchami. Może dlatego ludzie rozumieją naszą mowę i wszystkie inne stworzenia też
-Jesteś zadziwiająca a tak w plusie. Duchy nie istnieją
Wadera tylko zaśmiała się pod nosem.
-Musze się z nią połączyć aby przynieść władze wilkom ale ludzie zniszczą całą ziemię
-Rozumiem
-Problem w tym że jeszcze ktoś chce zdobyć władze i teraz bardzo zależy mi na czasie
-Ale mimo to chcesz zdawać testy?
-Tak. Gdyby to nie była ona, nie mam się gdzie podziać. Zabiłam wnuka Alphy i zostałam wygnana
-Współczuję
-Dla mnie to nie nowość
-Jasne, wiesz co przyjmiemy cię bez testów, przyda nam się wadera
-Okey
-Nasza wataha jest dość mała, troje basiorów i jedna wadera
-Skromnie
-Trochę
Gdy wreszcie doszli złoty basior spojrzał na Mirrari
-Córka, córka, córka...
-Tak jestem córką białego wilka, jak go nazywacie Elektryczności
-To...to nie możliwe mówił że nie żyjesz, ale wyglądacie tak samo
-Z tego co wiem nie jestem jego córką, tylko podopieczną, srebrnym duchem
-Przyszłaś po mnie?
Wtedy pokazała się taka sama biała wadera z złotymi oczami
-Orora...
-Mirrari
Przytuliły się. Ale jednak aby się połączyć potrzebowały się jeszcze rozkruszyć. Jednak nic o sobie nie wiedziały więc zadanie było trudne. Ale jednak w końcu pojawiło się coś co rozniosło w proch ich wilcze makiety. Była to zemsta Granat i czerwonych psów...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro