Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9. Powiedzenie o ukochanym.

Kiedy się obudziłam Jeffa nie było. Usiadłam powoli i rozejrzałam się. Smile dog leżał przy moich nogach. Uśmiechnęłam się i pogłaskałam go. Pies spojrzał na mnie i zaczął merdać obonem. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Wtedy do pokoju wszedł ten sam chłopak z bliznami kiedy Jeff pierwszy raz mnie przytulił.

-Widzę, że już nie śpisz Karai.- Powiedział przez co byłam w szoku.- Jeff opowiedział mi o tobie.- Powiedział kładąc jakieś ubrania na krześle.

-Rozumiem.- Powiedziałam kiedy Smile zszedł z łóżka.

-Ubierz się i chodź na śniadanie.- Powiedział z uśmiechem

-Liu! Chodź zobaczyć! Twój brat nosi różowy fartuszek!- Usłyszałam krzyk jakiegoś chłopaka.

-Zamknij się gofrożerco!- Usłyszałam głos Jeffa. Ten chłopak z bliznami wyszedł ze Smilem. Wstałam z łóżka i podeszłam do krzesła. Wzięłam ubrania i poszłam się przebrać do łazienki. Kiedy się przebrałam zauważyłam, że moje włosy sięgają mi już do ramion. Przeczesałam włosy ręką i wyszłam z pokoju. Zauważyłam jak na schodach siedzi jakaś dziewczynka o brązowych włosach i ubrana w różową sukienkę. Podeszłam do niej. Była smutna.

-Coś się stało?- Spytałam się, a dziewczynka na mnie spojrzała.

-Candy zabrał mojego misia.- Powiedziała zapłakana.

-Ojej.- Powiedziałam biorąc ją na ręce.- Już nie płacz. Odzyskamy twojego misia.- Powiedziałam wycierając jej policzki. Wzięłam dziewczynkę na barana i zaczęłam schodzić. Czułam przepyszny zapach jedzenia. Po zejściu na dół spojrzałam na kilka osób. Byli nie typowi. Odstawiłam dziewczynkę na ziemie patrząc w ziemie.

-Karai!- Usłyszałam głos Jacka. Spojrzałam na niego. Czarno-biały klaun przytulił mnie.- Jak dobrze, że nic ci nie jest. Nierób takich numerów więcej.- Powiedział trzymając mnie za ramiona.

-To wy się znacie?- Spytał się chłopak w stroju elfa.

-Ē to... Hai. [Emm...Tak.]- Powiedziałam patrząc na niego.

-Gadasz po japońsku?- Spytała się dziewczyna z zegarkiem w jednym oku.

-Tak właściwie wychowałam się w Japonii. Mam tylko tatę. Moja mama zginęła kiedy byłam malutka. Człowiek który mnie wychowywał okłamywał mnie jednak dzięki pomocy jednego z braci poznałam biologicznego ojca.- Powiedziałam zgodnie z prawdą. Nagle na dół przybiegła jakaś dziewczyna. Wyglądała jak Jeff ale... Taka dziwna wersja.

-Jeffuś!- Krzyknęła i rzuciła się na szyje mojemu chłopakowi. Nie wiem czemu ale poczułam ból w sercu.- Ooo... A to dla mnie? Jaki ty kochany.- Wypiszczała, a ja poczułam jeszcze większy ból.

-Karai wszystko w porządku? Coś cie boli?- Spytał się Jack kiedy spojrzał na mnie Jeff.

-Odwal się Nina!- Krzykną i przytulił mnie. Księżniczko nie płacz.- Powiedział i pocałował mnie.  Kiedy się ode mnie odkleił wtuliłam się w niego. Jeff przedstawił mi wszystkich. Jednak ta Nina... Chyba się nie polubimy. W trakcie śniadania ten mężczyzna bez twarzy czyli jak powiedział Slenderman odszedł od stołu. Wtedy momencie Liu rzucił w Tobyego sernikiem, a w Maskyego goframi. Zaczęłam się śmiać z ich min.- Nagle na twarzy przykleił mi się gofr z bitą śmietaną. Usłyszałam śmiech innych. Zdjęłam gofra z twarzy.

-Bardzo, bardzo śmieszne.- Powiedziałam śmiejąc się. Poczułam jak coś polizało mój policzek.

-Ale ty słodziutka Karaiś.- Powiedział Jeff uśmiechając się. Godz. 16:30 Siedziałam na dachu. Patrzyłam na ekran telefonu. Miałam numer do Jeffa. W pewnej chwili ktoś zasłonił mi oczy.

-Kim jest Jeff?- Usłyszałam głos Leo.

-To... To mój chłopak. Jest on... M-Morde... Znaczy...- Nie dokończyłam bo Leo popchną.

-Mordercą?! Powaliło cię?!- Krzykną Leo.- Nie masz prawa się z nim zadawać!- Ponownie krzykną. Chwycił mnie za nadgarstek i zaczął ciągnąć. Starałam się wyszarpać. Nie wiedziałam dlaczego Leo taki jest.

-Puść ją!- Usłyszała krzyk Jeffa który zaatakował Leo. Oboje walczyli gdy nagle...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro