Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6. Miłość do mordercy?

(Perspektywa Jeffa)

To już tydzień. Tydzień od kąt Karai wróciła do swojej rodziny. Jeszcze Roześmiany Jack znikną. Obecnie siedziałem pod jednym z drzew niedaleko rezydencji. Obok mnie siedział Smile dog. Rozmyślałem na temat Karai. Byłem wściekły, a jednocześnie smutny. Byłem wściekły bo nie powiedziałem Karai, że coś do niej czuje. Zaś smutny byłem bo nie wiem jak się z nią skontaktować. Nie wytrzymałem i rzuciłem nożem w drzewo.

-Wooo Jeff spokojnie.- Usłyszałem głos Clockwork. Nie odpowiedziałem. Smile poszedł do drzewa i wziął do pyska rękojeść noża. Po czym podszedł do mnie i położył nóż na moje kolana.- Dobra mów o co chodzi.- Dodała Clocky siadając koło mnie. Nic nie mówiłem. Na myśl o Karai poczułem ciepło na policzkach. Usłyszałem śmiech dziewczyny.- N-Nie mogę! Hahahah... Z-Zakochałeś się!- Krzyczała Clockwork śmiejąc się jak opętana.

-Zamknij się!- Krzyknąłem wstając. Poszedłem do pokoju. Clockwork pewnie wszystkim powie pozostałym.

(Perspektywa Karai)

Już tydzień jestem w kryjówce. Wszyscy uwierzyli mi w moją bajeczkę którą im powiedziałam. Nikomu nie powiedziałam o Roześmianym Jacku. Kiedy szłam na samotny patrol brałam skrzyneczkę z Jackiem. Obecnie siedziałam na łóżku w swoim pokoju. Były już 2 godziny po północy. Nie mogłam spać. Od kąt wróciłam do domu ciągle myślałam o Jeffie. Nie wiedziałam co robić. Kiedy spałam zawsze śnił mi się mój pocałunek z mordercą.

-Co jest dzieciaku?- Usłyszałam głos Jacka. Spojrzałam na czarno-białego klauna.

-Ehh... Myślę o moim...- Nie dokończyłam. Nie wiedziałam jak powiedzieć o Jeffie. Przyjaciel czy ukochany? Potwór czy bohater?

-Hmm... Chodzi o Jeffa? Jeffa the killera?- Na słowa klauna byłam w szoku. Skąd on wiedział o nim? Nigdy nie mówiłam mu o Jeffie.- Heh... Ja i Jeff się znamy. Jego brat opowiedział mi o jak Jeff ci pomógł. Powiem szczerze, że zaskoczyło mnie to.- Odparł Jack drapiąc się po głowie.

-Rozumiem. Taa... Chodzi o niego.- Powiedziałam z lekkimi rumieńcami gdy przypomniałam sobie jak Jeff był bardzo blisko mnie bez bluzy i koszulki.

-Już chyba wiem o co chodzi. Zakochałaś się w nim.- Powiedział Jack z uśmiechem. Po kilku minutach wstałam z łóżka i podeszłam do szafki. Wyjęłam z niej bluzę Jeffa. Założyłam ją na siebie i wychyliłam się trochę z pokoju. Nikogo nie było. Chwyciłam za rękę Jacka i szybko wybiegliśmy z kryjówki.- Ja i moi przyjaciele mieszkamy w lesie, a ty z rodzinką w kanałach. Zabawne.- Powiedział Jack gdy wyszliśmy z kanałów. Poszliśmy na dach. Akurat na niebie było pełno gwiazd. Usiadłam na krańcu dachu i patrzyłam gwiazdy. Po czasie poszłam z Jackiem do domu. Gdzie zasnęłam od razu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro